Autor zdjęcia: Cordon Press /PressFocus
Mini-przewodnik LaLiga Santander (2): Gorące wydarzenia daleko od Santiago Bernabeu
Dziś część druga naszego mini-przewodnika przed startem 90. edycji Primera Division. W tym miejscu opisujemy między innymi letnie wydarzenia w Realu Madryt. Myli się jednak ten, kto uważa, że właśnie na Santiago Bernabeu w ostatnich tygodniach działo się najwięcej.
Granada CF
Przed Nazaries już 17 września jej „pierwszy raz” na europejskich arenach. Wówczas podopieczni Diego Martineza zadebiutują w Lidze Europy w rywalizacji z albańskim KF Teuta. Awans do fazy grupowej tych rozgrywek byłby oczywiście na Nuevo Los Carmenes wielkim wydarzeniem, ale priorytetem jest to, aby pogodzić występy w Europie z grą w lidze. Nieobeznane z europejskimi pucharami hiszpańskie kluby zawsze miały z tym problem. Przykładów nie trzeba daleko szukać, wystarczy wspomnieć historię RCD Espanyolu z ubiegłych rozgrywek.
Patrząc na transferowe ruchy w Andaluzji, widać, że mocno do serca wzięto tam sobie smutny casus Papużek. Granadę do tej pory wzmocniło siedmiu graczy, w tym między innymi Maxime Gonalons z AS Roma czy też Dimitri Foulquier z Watford. „Puzzle prawie ułożone” - tak ich wzmocnienia podsumowała „Marca”. Na gwałt potrzebny jest jednak jeszcze napastnik, bo ciężar zdobywania bramek nie może spoczywać tylko Jorge Molinie (38 lat) czy Roberto Soldado (35).
SD Huesca
Triumfatorzy Segunda Division 2019/2020 po raz drugi zagrają w najwyższej klasie rozgrywkowej w Hiszpanii. Debiutanckich rozgrywek 2017/2018 nie wspominają zbyt miło. Gdy po szóstej kolejce znaleźli się w strefie spadkowej, nie wygrzebali się już z niej aż do końca sezonu.
Czy tym razem piękny sen wszystkich fanów Oscenses potrwa nieco dłużej? Sparingi wypadły nader obiecująco, gracze Michela mierzyli się z miarę silnymi rywalami (Espanyol, Deportivo Alaves, Real Sociedad San Sebastian i Sabadell) i żadnego z tych spotkań nie przegrali. Nazwiska graczy, którzy mają uchronić Huescę przed szybką degradacją, nie rzucają jednak na kolana. Latem na El Alcoraz trafiali bowiem zawodnicy, którzy w swoich klubach nie mieli większych perspektyw (Andres Fernandez w Villarreal, Pablo Insua w Schalke, Pablo Maffeo w VfB Stuttgart i Gaston Silva w Independiente).
Levante UD
Na zdecydowanego bohatera okresu przygotowawczego w ekipie Granotes wyrósł Jorge de Frutos, prawoskrzydłowy sprowadzony z Realu Madryt Castilla. Historia tego 23-latka jest niezwykle ciekawa. Dobre występy w III-ligowym CF Rayo Majadahonda otworzyły mu drzwi do Realu Madryt B. W rezerwach zaliczył udany sezon 2018/2019 (35 meczów - 7 goli, 5 asyst), dzięki czemu dostał możliwość sprawdzenia się w mocniejszym otoczeniu. La Liga go jednak „wypluła” (56 minut w trzech grach dla Realu Valladolid jesienią). Nieco lepiej radził sobie wiosną na jej zapleczu (17 spotkań w barwach Rayo Vallacano i dwie bramki na koncie), ale włodarze Los Vallecanos nie zdecydowali się na transfer definitywny.
Teraz w Primera Divsion dostanie drugą szansę. Jego bilans w meczach sparingowych to gol i jedna asysta. - Zespół pasuje mi jak ulał. To drużyna, która gra piłką i lubi atakować. Wchodzę do niej z wielkim entuzjazmem i chce wnieść jak największy wkład w jej grę - przyznał.
CA Osasuna
W Pampelunie od środy trwa żałoba, spowodowana kolejną poważną kontuzją Chimy Avilli. Na treningu Argentyńczyk zerwał więzadła krzyżowe w prawym kolanie, a przecież dopiero co niedawno uporał się z podobnymi problemami w kolanie lewym. Wiadomo, że kibice Los Roijllos nie zobaczą go już w tym roku na boisku.
26-latek na El Sadar trafił latem 2019 roku z SC Huesca i z miejsca stał się gwiazdą Osasuny. Przed pierwszym zerwaniem więzadeł, jesienią zdobył 9 bramek w 20 meczach. - To dla nas tragiczna wiadomość. Nie muszę mówić, jak ważny to dla nas gracz. Musimy jednak wziąć się w garść i powtórzyć poprzedni rok - stwierdził kapitan Oier Sanjurjo. Wiosną 2020, gdy piłkarze z Nawarry musieli sobie radzić bez swojego asa, zdobyli niemal tyle samo punktów (25), co z nim w składzie (27). Wówczas tą wielką stratę udało się zniwelować.
Sęk w tym, że teraz Jagoba Arrasate nie ma za bardzo kim zastąpić swojej gwiazdy. W okresie przygotowawczym, na większe bądź mniejsze problemy ze zdrowiem narzekali pozostali atakujący, a więc Brandon, Marc Cardona i Enric Gallego. Tylko Adrian Lopez, bez większych perypetii, przepracował przerwę między rozgrywkami.
Real Madryt
W porównaniu z sytuacją na Camp Nou, na Santiago Bernabeu okres przygotowawczy do sezonu 2020/2021 był sielankowy. Można byłoby nawet napisać „życie jak w Madrycie”, gdyby nie problemy z dwoma panami.
Pierwszy to Gareth Bale, który nie przejawia specjalnych chęci do gry, ale wciąż nie zamierza rezygnować z gigantycznych apanaży. Otoczenie Walijczyka, z jego agentem na czele, podkreśla, że to Królewscy nie chcą nigdzie puścić Bale`a. W gabinetach działaczy odżegnują się od tych słów i przyznają, że z chęcią pozbyliby się niesfornego gracza. Pat trwa od miesięcy i na razie wszystko wskazuje na to, że drugi najdroższy piłkarz Los Galacticos w historii znów znaczną część sezonu przesiedzi na ławce rezerwowych.
Drugi to Eden Hazard, który premierowego sezonu w stolicy Hiszpanii nie może zaliczyć do udanych (belgijski skrzydłowy rozegrał tylko 22 spotkania, choć tak marny bilans wynika z problemów zdrowotnych). W Madrycie liczono zatem, że we wrześniu były gracz Chelsea w spokoju będzie szykował się do nowych rozgrywek, tymczasem Roberto Martinez powołał go na spotkania Ligi Narodów z Danią i Islandią. Na Santiago Bernabeu zawrzało, a wściekłość zwiększył jeszcze fakt, że zawodnik Królewskich nie zaliczył choćby minuty w żadnym z tych spotkań. „Belgowie co wy robicie z Hazardem?” - dopytywał w „Marce” felietonista Juan Ignacio Garcia-Ochoa. - Hazard nie jest jeszcze gotowy do gry, ale medycznie jest już zdrów w 100% - ripostował Martinez, kompletnie nie rozumiejąc o co tyle krzyku.
Real Sociedad
Okres przygotowawczy zaczął się dla kibiców w San Sebastian od gorzkiej pigułki, w postaci przerwania wypożyczenia Martina Odegaarda, który już po roku (zamiast dwóch) wrócił do Realu Madryt. - Wszyscy byliśmy zaskoczeni jego odejściem, niemniej takie jest prawo Realu. Będzie nam go bardzo brakować - przyznał jeden z klubowych kolegów Norwega, Artiz Elustondo.
Tęsknota za piekielnie uzdolnionym 21-latkiem nie trwała jednak zbyt długo, bo oto niespodziewanie na Estadio Anoeta pojawił się David Silva. Wiadomo, że w Kraju Basków mistrz świata i Europy pewnie doczeka końca swoich piłkarskich dni, ale dla fanów Erreala ten transfer to i tak wielkie wydarzenie. Tym bardziej, że Silva był już po słowie z Lazio. - Oglądanie go w akcji w Valencia CF i Manchester City było wielką przyjemnością. Wciąż jestem w szoku, że w tym sezonie zagra z nami - kontynuuje Elustondo.
Sam Elustondo, który w RSSS występuje od 2016 roku (dłuższy staż od niego mają tylko Joseba Zaluda i Asier Illarramendi, zaś taki sam Mikel Oyarzabal) liczy, że w tym sezonie jego wkład w wyniki biało-niebieskich będzie większy niż w poprzednich rozgrywkach, gdy z powodu urazów rozegrał tylko 22 mecze. - Byłem wściekły, że nie mogę być bardziej dyspozycyjny. Teraz wierzę, że los będzie mi sprzyjał - przyznał na łamach „Marki”.
Sevilla FC
Andaluzyjczycy sezon 2020/2021 rozpoczną dopiero 24 września meczem o Superpuchar Europy z Bayernem Monachium, zaś trzy dni później pokażą się w La Liga w rywalizacji z Cadiz FC, ale bynajmniej nie oznacza to spokoju na Estadio Ramon Sanchez Pizjuan. Przed Julenem Lopeteguim bowiem niezwykle trudne i ważne rozgrywki.
Owszem, triumf w Lidze Europy to wielki sukces 54-latka, ale umówmy się, to trofeum zdobywali także Juande Ramos i Unai Emery, zatem nie zaspokaja to w 100% ambicji kibiców. Teraz celem będzie podniesienie poziomu i walka o osiągnięcia, do tej pory dla Los Nervioneses niedostępne, a więc przebicie granicy ¼ finału w Lidze Mistrzów, a także walka o podium La Liga. - Musimy zrobić kolejny krok do przodu i jeszcze bardziej umocnić swoją pozycję, zarówno w Hiszpanii, jak i w Europie - powiedział przed rozpoczęciem przygotowań do nowej kampanii, były selekcjoner reprezentacji Hiszpanii.
Sevillę opuścił co prawda Ever Banega, ale w jego miejsce, po sześciu latach przerwy, wrócił Ivan Rakitić. - Kiedy pojawiła się opcja powrotu, nawet się nie zastanawiałem. Chcę wygrywać, bo jestem pewien, że ostatnie sukcesy nie zadowalają w 100% moich kolegów - stwierdził Chorwat na oficjalnej prezentacji.
Valencia CF
Julian Tuwim przed laty napisał pamflet „Bal w operze”, krytykujący i ośmieszający faszyzm i sanację. Współcześni hiszpańscy poeci, zainspirowani tym dziełem, mogliby pokusić się o napisanie „Balu na Estadio Mestalla”.
Peter Lim w ciągu ostatniego roku, zburzył wszystko, co dobrego w Walencji udało się zbudować w ostatnich latach. Jeszcze w 2019 roku zwolnił lubianego i szanowanego Marcelinho, w jego miejsce zatrudniając niespecjalnie poważanego i doświadczonego Alberto Celadesa. W międzyczasie skłócił się w klubie z kim się tylko dało. Z kolei latem, w związku z pandemią i problemami finansowymi, zmuszony był oddać największe skarby Nietoperzy, a więc Francisa Coquelina, Daniego Parejo, Rodrigo i Ferrana Torresa. W ich miejsca przyszła albo zdolna młodzież z klubowej akademii (Hugo Guillamon, Javi Jimenez) albo gracze, za których nie trzeba było zbyt wiele płacić (Alex Centelles i Uros Racic z Famalicao czy Alex Carbonell z Fortuny Sittard). Na papierze taki skład nie gwarantuje niczego więcej, aniżeli miejsca w środku tabeli. Znaleźli się jednak i tacy, którzy w tej materii mają zupełnie inne zdanie.
- W tej chwili mamy wystarczająco silny zespół, który jest w stanie konkurować z najlepszymi. Owszem, pandemia zmusiła nas do odświeżenia składu, ale wydaje mi się, że mocniejszy nacisk na młodzież z akademii może nam tylko pomóc - rzekł niedawno bez ogródek, prezydent VCF, Anil Murthy. Fani Los Ches zastanawiają się, jak długo jeszcze klubowe władze będą oglądać piłkarski świat przez różowe okulary?
Real Valladolid
Gdy w dobie pandemii, praktycznie wszystkie hiszpańskie kluby, uważnie oglądają każdego centa przed wydaniem, Real Valladolid dokonał najdroższego transferu w swojej 92-letniej historii. Za 6 mln euro sprowadził bowiem na Estadio Jose Zorila izraelskiego napastnika, Shona Weissmana z Wolfsberger AC.
6-krotny reprezentant Izraela nastukał w sezonie 2019/2020 aż 30 goli w 31 meczach (do tego dołożył jeszcze dwa trafienia w Lidze Europy i pięć w Pucharze Austrii). W klasyfikacji Złotego Buta uplasował się na 10 pozycji, mając na koncie więcej trafień niż Romelu Lukaku, Leo Messi, Timo Werner czy Jamie Vardy. W walce o 24-latka, Real Valladolid uprzedził Celtic Glasgow i West Ham United.
Oczekiwania jakie kibice mają w związku z transferem Weissmana olbrzymie, wszak w sezonie 2019/2020 Pucela strzelili tylko 32 gole. Gorszy dorobek zanotowali tylko spadkowicze (Leganes - 30 i Espanyol - 32). - Lubię zdobywać bramki, ale jestem piłkarzem drużynowym. Nie jestem skupiony tylko na strzelaniu - zapewnia nowy napastnik fioletowo-białych. I bynajmniej nie kłamie, wszak oprócz 37 goli, w sezonie 2019/2020 zaliczył także 8 asyst.
Villarreal CF
El Submarino Amarillo ostatni raz w pierwszej czwórce La Ligi była w sezonie 2015/2016. Od tego czasu, jak rzep psiego ogona, przykleiła się do nich piąta pozycja (2017, 2018, 2020). Patrząc na to, co w okresie przygotowawczym działo się na El Madrigal, śmiało można założyć, że są duże szanse, aby zła passa została w końcu przełamana.
Ze wszystkich hiszpańskich klubów, to właśnie Villarreal przeprowadził najmądrzejsze transfery. Wykorzystując napiętą sytuację w Valencii, podebrał sąsiadowi Francisa Coquelina i Daniego Parejo. Z Realu Madryt wypożyczył utalentowanego Takefuso Kubę, zaś z Realu Sociedad ściągnął Gero Rulliego, który zadba o to, aby Sergio Asenjo ani na moment nie spoczął na laurach. A wszystkim zarządzać będzie, mający wiele do udowodnienia, po nieudanej przygodzie z Arsenalem, Unai Emery.
- Jestem zadowolony z tego co udało nam się osiągnąć w okresie przygotowawczym - stwierdził po zwycięstwie w ostatnim przedsezonowym sparingu z Realem Sociedad. - Gramy szybko i mądrze, w dodatku potrafiliśmy odnaleźć się w kilku systemach. Jestem zatem optymistą.