Autor zdjęcia: PressFocus
Nobla temu, kto wymyślił rzuty rożne! Lechia 4:2 Stal
Coś w tym jest, że im bardziej toporny futbol gra dana drużyna, tym bardziej polega na stałych fragmentach. Dzisiaj nawet nie było tak źle, ale nadal cieszymy się niezmiernie, że ktoś je w ogóle wymyślił, bo w innym wypadku byłoby 0:0. Owszem, dobrze widzicie – w Gdańsku obejrzeliśmy dziś 6 trafień, z czego 5 po rogach, a 1 z karnego.
Widzimy oczami wyobraźni co przez najbliższy tydzień będzie szlifowane w obu ekipach – krycie przy zagraniach ze stojącej piłki. Zdecydowanie więcej do nadrobienia w tej materii mają mielczanie, a zwłaszcza obrońcy. Co de facto świadczy o nich bardzo źle. Ale po kolei – najpierw kichę odwalił Flis, któremu uciekł Paixao, a obrońca nawet tego nie zauważył. Przy drugim trafieniu z kolei Kościelny nie upilnował Conrado, ponieważ dobiegł do niego za późno. Brazylijczyk zdążył już przyjąć futbolówkę oddaną przez Flavio, odwrócić się i zapakować sztukę pod ladę. W końcu zaś Nalepy w swoim polu bramkowym nie przypilnował Żyro i było pozamiatane.
W międzyczasie mieliśmy jeszcze rzut karny po faulu Domańskiego na Haydarym, z którego do siatki również trafił Paixao.
Chyba nie pomylimy się pisząc, iż ta jedenastka podcięła skrzydła mielczanom. O ile do tej pory jeszcze starali się postawić gospodarzom, o tyle później istniał już praktycznie tylko jeden zespół. Ta załamka wynikała zapewne z dwóch rzeczy – przede wszystkim zaprzepaszczonego prowadzenia, wszak w pewnym momencie to podopieczni Skrzypczakawygrywali przez parę chwil. Ponadto w 73. minucie mocno zawalił ten, który dotychczas pracował na miano herosa drużyny. Afgańczyka faulował bowiem Domański.
Ten sam, który wcześniej posłał dwa idealne dośrodkowania, po których bramki zdobywali Mak oraz Getinger. Skrzydłowy trafił ładnie, sprytnie, nabiegając na bliższy słupek, lecz to po golu bocznego obrońcy można było sobie oblizywać palce i cmokać z zachwytu. Domański bowiem dograł mu nad przedpole szesnastki, a Krystian stamtąd właśnie pokonał Kuciaka. Musieli to ćwiczyć, nie ma innej opcji.
Niemniej trzeba przyznać, że w skali 90 minut gdańszczanie zwyciężyli zasłużenie, ponieważ przez większość meczu dominowali i cisnęli Stal. Wystarczy zerknąć w statystyki i proporcje w posiadaniu piłki (64 do 36) czy sytuacjach bramkowych (26:4). Choć z drugiej strony gwoli prawdy spora część oddanych strzałów przez lechistów to były uderzenia na wiwat, które lądowały gdzieś w 37. rzędzie trybun. Weźmy chociażby próby Makowskiego – naprawdę szkoda gadać. W ogóle Tomek musi się chyba nieco ogarnąć, bo od dłuższego czasu gra tak, że można go nazwać godnym następcą Patryka Lipskiego. Niestety nie jest to komplement.
A swoją drogą pomocnik mógłby wziąć jakieś korepetycje od Zwolińskiego. Jako osoby postronne i wielcy esteci (nie bez kozery interesujemy się Ekstraklasą) aż żałujemy, że nie wpisał się na listę strzelców. Była 76. minuta, kiedy zbiegł lekko z lewej strony, przymierzył i posłał rogalika niemal idealnego. Strączek nie miałbym nic do powiedzenia, ale właśnie – „niemal” to słowo klucz, ponieważ trafił w poprzeczkę.
Gdyby chociaż coś w tym stylu potrafiła sobie wypracować drużyna gości, wtedy nawet byśmy nie narzekali. Prawda jest jednak taka, że mielczanie w kreowaniu sobie szans bezpośrednio z gry nie istnieli. Zjawińskiego przy piłce nie dostrzegliśmy wcale, przedreptał 45. minut między stoperami Lechii i tyle go widzieliśmy. Z Tomczykiem zresztą nie było wiele lepiej. Ale też trzeba przyznać, że wsparcia drugiej linii to oni nie mieli w ogóle. Kojarzycie jakieś fajne dośrodkowanie Maka? Rajd Prokicia? Odważniejsze podanie Domańskiego, nie licząc centr z rogów? Nie? Cóż za przypadek…
Mamy zatem jeszcze jeden dowód na fakt, że tegoroczni beniaminkowie odstają zatrważająco. Właściwie dwie zdobyte bramki przez Maka oraz Getingera zakłamują brak jakości, który zaprezentowała dziś ekipa Skrzypczaka. Kiedy w końcu ktoś się przełamie i pokaże coś ciekawego? Wczoraj 1:4 w plecy dostało Podbeskidzie, jutro zaś Warta zmierzy się z Lechem przy Bułgarskiej. Trudno zachować optymizm...
Lechia Gdański 4:2 Stal Mielec (2:2)
1:0 Paixao 4’ (asysta Nalepa)
1:1 Getinger 23’ (asysta Domański)
1:2 Mak 44’ (asysta Domański)
2:2 Conrado 45+2’ (asysta Paixao)
3:2 Paixao 73’ (rzut karny) (asysta Haydary)
4:2 Nalepa 88’ (asysta Pietrzak)
Lechia: Kuciak (5) – Fila (4), Nalepa (9), Kopacz (6), Pietrzak (5) – Kubicki (5), Makowski (4), Saief (6) (75’ Zwoliński 5) – Haydary (5) (90+1’ Mihalik), Conrado (6) (81’ Egy), Paixao (8) (90’ Gajos)
Stal: Strączek (6) – Flis (3), Kościelny (4), Żyro (4), Getinger (6) (63’ Pawłowski 4) – Matras (3), Tomasiewicz (5) (77’ Dadok) – Mak (5), Domański (5) (77’ Stasik), Prokić (3) (46’ Sus 2) – Zjawiński (2) (46’ Tomczyk 3)
Sędzia: Bartosz Frankowski
Nota: 2
Żółte kartki: Saief, Nalepa, Conrado – Getinger, Flis
Piłkarz meczu: Michał Nalepa
Widzów: 4507