Autor zdjęcia: Łukasz Sobala / PressFocus
Bez jakości, bez stylu, za to z nokautem na wagę 3 punktów. Pogoń 1:0 Śląsk
Wyjątkowo męczące popołudnie ma za sobą każdy, kto zdecydował się oglądać mecz Pogoni ze Śląskiem. Obie ekipy nie zagrały może tak nędznie jak Warta i Piast w poprzedniej kolejce, ale nie czarujmy się - niewiele brakowało, by upadły równie nisko. Ostatecznie zwycięsko z tego arcynudnego starcia wyszła Pogoń, która drugi raz z rzędu wyrwała punkty w końcówce z wyraźną pomocą przeciwnika.
Tym razem na korzyść Portowców pomylił się Putnocky, który w końcówce znokautował skaczącego do główki Drygasa (wrzucał Kucharczyk). Pomocnik gospodarzy przyjął cios, po którym na deski padłby nawet słynący z twardej szczęki Mark Hunt, ten z UFC. A że cała sytuacja miała miejsce w polu karnym, to sędzia musiał wskazać na „wapno”, skąd piłkę do siatki posłał Kucharczyk. Jak strzelił? Ano dokładnie tak, jak można sobie wyobrazić strzał Kucharczyka z 11 metrów - lekko i w środek bramki. Putnocky, dosłownie ćwierć sekundy wcześniej, poszedł jednak w lewo, dlatego skrzydłowy Pogoni mógł się cieszyć z pierwszego gola po powrocie do Ekstraklasy.
Nieprzypadkowo zaczęliśmy od końca, bo właśnie dopiero w ostatnich minutach na boisku zrobiło się względnie ciekawie. Po golu dla Pogoni za odrabianie strat próbował wziąć się Śląsk i miał nawet ku temu doskonałą okazję. Konkretnie - gola mógł, a w zasadzie to powinien, strzelić Exposito, któremu piłkę w polu karnym idealnie wystawił niezły dziś Sobota. Cóż jednak z tego, skoro Hiszpan koncertowo swoją szansę zmarnował i nawet nie trafił w bramkę. Zresztą, trochę wcześniej, choć w nieco gorszej sytuacji po podaniu Picha, też uderzył niecelnie. Robienie z niego głównego winowajcy porażki byłoby mocno niesprawiedliwie, ale Exposito na pewno swojemu zespołowi nie pomógł.
Co innego Drygas, który też wszedł z ławki w drugiej połowie i trochę ożywił grę swojego zespołu. W porównaniu do takiego Kowalczyka wyglądał wręcz na zawodnika dużej klasy, ale w tym miejscu trzeba zaznaczyć, że Kowalczyk kolejny raz zaprezentował się poniżej krytyki. Nie licząc wywalczonej „jedenastki”, Drygas był też blisko zdobycia gola po uderzeniu zza pola karnego, potrafił rozprowadzić piłkę i bez wątpienia wprowadził więcej pewności do drugiej linii Portowców. Ktoś oczywiście może powiedzieć, że to nic szczególnego, ale uwierzcie - w tym meczu to naprawdę było coś.
Kogo jeszcze na upartego możemy wyróżnić? W Śląsku kilka niezłych zagrań pokazali Musonda, i Pich, w Pogoni dość konkretny był Kucharczyk, a swoje zrobił Stipica, który w pierwszej połowie obronił mocny strzał Stigleca z kilku metrów. Poza tym raczej lipa, problemy z płynnością i wymienieniem więcej niż czterech celnych podań. Z tego marazmu wyłoniło się co prawda kilka sytuacji, ale niespecjalnie podniosło to jakość tego - szumnie mówiąc - widowiska.
Finalnie zdecydowanie lepsze nastroje panują u gospodarzy, którzy wyrywając znów punkty w końcówce, zrównali się punktami ze Śląskiem i zbliżyli do podium. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że więcej w tym szczęścia i charakteru (nie każdy potrafi strzelać w końcówkach) niż stylu i umiejętności. No ale skoro wyniki są całkiem w porządku, to nikt w Szczecinie nie powinien kręcić nosem.
Pogoń Szczecin 1:0 Śląsk Wrocław (0:0)
1:0 – 89' Kucharczyk, (rzut karny, faulowany: Drygas)
Pogoń: Stipica 6 - Stec 5, Trantafyllopoulos 5, Zech 6, Matynia 5 - Gorgon 4, Dąbrowski 4, Żurawski 3 (63’ Benedyczak - 4), Kowalczyk 2 (81’ Smoliński - bez oceny), Kucharczyk 6 - Cibicki 4 (63’ Drygas - 6, 90+2 Bartkowski - bez oceny).
Śląsk: Putnocky 4 - Celeban 5, Golla 5, Tamas 5, Stiglec 5 - Musonda 5 (60’ Pawłowski - 4), Pałaszewski 3 (85’ Szpakowski - bez oceny), Sobota 5, Scalet 3 (70’ Exposito - 2), Pich 5 - Samiec-Talar 2 (46’ Lewkot - 2).
Sędzia: Krzysztof Jakubik.
Nota 2x45: 3.
Żółte kartki: Matynia, Dąbrowski, Gorgon, Tamas, Pałaszewski, Putnocky, Lewkot.