Autor zdjęcia: JAKUB KACZMARCZYK / PRESSFOCUS
BYŁA TAKA PLOTKA: Na boso do Arsenalu
Czerwiec 2004 był trudnym okresem dla polskiego futbolu. W Portugalii rozpoczynały się właśnie XII finały Mistrzostw Europy na których zabrakło reprezentacji Polski. O tym, że daleko nam do grona 16 najlepszych ekip Starego Kontynentu boleśnie uświadomiła nam Szwecja, bijąc nas 3:1 w swoim ostatnim sparingu przed EURO 2004. Aby poprawić nastroje nad Wisłą, „Przegląd Sportowy” poinformował, że Arsenal poważnie zainteresowany jest Bartoszem Bosackim.
Kanonierzy w sezonie 2003/2004 w wielkim stylu zdobyli mistrzostwo Anglii, nie przegrywając wówczas ani jednego spotkania. Do historii Premier League przeszli jako The Invincibles. Wcześniej ta sztuka udała się tylko Preston North End w sezonie 1888/1889, a po The Gunners nie dokonał już tego nikt. W środku obrony Arsene Wenger miał kłopoty bogactwa - doświadczeni Sol Campbell i Martin Keown, solidny Pascal Cygan, coraz pewniej radzący sobie na angielskich boiskach Kolo Toure, a także młody i zdolny Philippe Senderos.
W tym samym czasie Bartosz Bosacki zdobywał z Lechem Poznań Puchar i Superpuchar Polski, będąc jednym z czołowych obrońców Ekstraklasy. Liczył sobie wówczas już jednak 29 lat i nigdy wcześniej nie wyściubił nosa poza ligę polską. A mimo to, gdy skaut związany z Arsenalem oglądał w akcji „Bosego” w rewanżowym meczu finału PP z Legią Warszawa, a także w towarzyskim starciu Szwecja-Polska, „PS” wystarczyło to już by ogłosić, że Bosacki znalazł się na celowniku samego Arsene Wengera.
- Obecność tego pana na trybunach nie zdeprymuje mnie. Przeciwko Szwedom postaram się zagrać na swoim normalnym poziomie. Nie ekscytuję się. Oczywiście Arsenal to wielki klub i chyba każdy piłkarz marzy, żeby grać w jego barwach. Ale ja o zainteresowaniu mistrza Anglii moją osobą wiem od dawna - mówił Bosacki w Sztokholmie, przed potyczką z Henrikiem Larssonem i spółką.
Do Londynu latem trafił młody Johan Djourou, zaś Bosacki przeniósł się za zachodnią granicę do 1.FC Nurnberg, gdzie wytrzymał jednak tylko 1,5 roku. Dlaczego zatem obrońca Kolejorza obrał kurs na Frankenstadion, a nie na Highbury? I jak to w ogóle było z tym Arsenalem? Bohater spotkania z Kostaryką na MŚ 2006 bardzo dokładnie opisał całą historię w rozmowie z portalem weszło.com w 2011 roku.
- Jeśli chodzi o realne oferty, to były bardziej związane z Championship, czyli drugą ligą angielską. Toczyły się nawet kiedyś na ten temat jakieś rozmowy. Ale mogę mieć tę satysfakcję, że kiedyś człowiek z Arsenalu, ściśle współpracujący z Wengerem pofatygował się na spotkanie Lecha z Legią, żeby mnie obserwować. Po meczu miałem okazję z nim nawet porozmawiać i bez wątpienia to było bardzo miłe, że przedstawiciel takiego klubu przyjechał mnie obejrzeć, a potem znalazł czas, żeby przedstawić, jak funkcjonuje Arsenal i poinformować, że gdzieś tam jestem zapisany na liście kandydatów. Ale prawda jest taka, że 99% polskich piłkarzy było kiedyś przez kogoś obserwowanych. Wiele z tych rzeczy jest napędzanych przez menadżerów, którzy chcą dany transfer przeprowadzić, więc nauczyłem się, żeby do tego podchodzić na chłodno i z rozwagą – stwierdził.
Słusznie, bo oczywiście z tego transferu nic nie wyszło. A Bosacki faktycznie wyjechał, tyle że do FC Nurnberg, gdzie jednak Bundesligi nie podbił.