Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Paweł Andrachiewicz / PressFocus

Minimalizm i nonszalancja nie popłaca. Miedź 1:1 Korona

Autor: Maciej Golec
2020-09-26 15:58:01

Minimalizm i nonszalancja w drugiej połowie - tak po krótce możemy odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Korona Kielce nie wygrała dzisiejszego meczu. A po tak dobrym początku i intensywnej końcówce powinna, tylko że jeśli najpierw oddaje się pole przeciwnikowi, a potem samemu nie wykorzystuje się rzutu karnego, to nie można mieć do nikogo pretensji.

Nawet nie zdążyliśmy rozsiąść się w fotelu i zaczerpnąć w całości pierwszoligowego klimatu, a już na boisku w Legnicy działy się rzeczy bardzo ciekawe. Już nawet nie sama bramka dla Korony w drugiej minucie nas zdziwiła (choć to też wyczyn), ale bardziej postawa obrony Miedzi, która skupiona gdzieś w jednym miejscu zachowywała się jakby jeszcze nie wyszła z szatni. Przy Marcelu Gąsiorze skaczącym do piłki był napastnik rywali – Kamil Zapolnik i słowo „był” pasuje tutaj idealnie, bo nic poza tym nie zrobił, żeby jakkolwiek przeszkodzić piłkarzowi kielczan. A nie, przepraszamy – podskoczył od niechcenia i wymachiwał rękami w górze. W zasadzie to nie wiemy dlaczego, może pomylił dyscypliny, niemniej ubawiliśmy się, bo wyglądało to co najmniej komicznie.

Miedź zawodziła w pierwszych fragmentach. Po straconym golu była chwila ofensywy gospodarzy, ale właśnie – zapał raczej słomiany, a próby ataków wyjątkowo nieporadne. Większość strzałów w ogóle nie zagroziła bramce Marka Kozioła, bo legniczanie mieli problemy na każdym polu, a już zwłaszcza z celnością. Ich ataki były z deka chaotyczne, więc siłą rzeczy trudno było wykreować coś zaskakującego. Najwięcej szumu robił młody Paweł Tupaj, co z pewnością można zaliczyć na plus.

Problemem w Legnicy jest pewno pozycja napastnika. Krzysztof Drzazga tak jak od początku sezonu, tak i dzisiaj był nieskuteczny, a na dodatek ustawiony za blisko Zapolnika, więc trudno było tej dwójce współpracować. Na drugą połowę już nie wyszedł, a gra ofensywna uległa poprawie na tyle, że śmiało możemy powiedzieć o dominacji Miedzi, która w 79. minucie doprowadziła do wyrównania z rzutu karnego. 

 

 

Korona może sobie pluć w brodę z kilku powodów. Po pierwsze – na początku meczu, gdy Miedź wyglądała blado, miała kilka szans, żeby podwyższyć wynik, głównie ze stałych fragmentow gry, które stanowiły duże zagrożenia przez całe 90 minut. Po drugie – nonszalancja Marcela Gąsiora, który uznał, że przy stanie 1:0 dla Korony pobawi się w Panenkę przy rzucie karnym i ostatecznie przeniósł piłkę nad bramką. I wreszcie po trzecie – oddanie inicjatywy. Nie jest przypadkowe to, że podopieczni Macieja Bartoszka po golu na 1:1 odrodzili się jak Feniks z popiołu i zaczęli ofensywny szturm, tylko że wpływ na doprowadzenie do remisu miała właśnie bierna postawa piłkarzy z Kielc od początku drugiej połowy. Próba dowiezienia wyniku do końca zakończyła się klapą.

Co do samego meczu – godny byłych ekstraklasowiczów. Przez większość czasu mieliśmy dobre tempo, były sytuacje z obu stron, śmiechu też nie brakowało dzięki pudłu Gąsiora z rzutu karnego. My jesteśmy zadowoleni, ale wątpimy, by kibice czy ludzie w obu klubach mieli równie tęgie miny. Sezon dopiero co się rozpoczął, a czołówka już zdążyła odjechać na co najmniej 5-6 punktów. Nie takich wyników spodziewano się po drużynach aspirujących przed sezonem do powrotu do elity.

Miedź Legnica 1:1 Korona Kielce (0:1)
0:1 – Gąsior 2’ (asysta Łysiak)
1:1 – Zapolnik 79’ (rzut karny)

Miedź: Hewelt – Zieliński, Mijusković, Biernat, Tupaj – Łukowski (70’ Bartkowiak), Matuszek, Drzazga (46’ Panka), Tront, Roman (42’ Śliwa) – Zapolnik.

Korona: Kozioł – Podgórski, Szarek, Szywacz, Kordas – Kiełb, Kaczmarski (81’ Cetnarski), Gąsior, Thiakane (46’ Długosz), Łysiak – Firlej (87’ Pirog).

Sędzia: Tomasz Marciniak.

Żółte kartki: Matuszek, Panka, Biernat - Thiakane, Łysiak, Kaczmarski, Szywacz.


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się