Autor zdjęcia: Krzysztof Porebski / PressFocus
Bielski: Przełóżcie kolejkę i uporządkujcie wreszcie ten burdel! (komentarz)
Rafał Musioł z Dziennika Zachodniego napisał na twitterze, że cała 6. kolejka Ekstraklasy może zostać odwołana. Po dopytaniu nie były to ponoć dywagacje czy koncert życzeń, lecz realny temat. – Na chwilę obecną nie ma takich planów. Proszę nie rozpowszechniać plotek, które nie mają pokrycia w rzeczywistości – odpisał mu Bartek Orzechowski, menedżer ds. komunikacji w Ekstraklasa S.A. Moim zdaniem: szkoda. Wcale nie byłoby to głupie rozwiązanie.
Na początek może uporządkujmy fakty – w dupkach zaczęło nam się palić po informacji, która dotarła z Pogoni, gdzie wykryto 30 zakażeń koronawirusem, w tym u 21 zawodników. Potem do listy dopisano jeszcze jednego członka sztabu szkoleniowego. W wykryciu choroby pomogły ankiety. Najpierw źle poczuła się jedna osoba, później na podobne rzeczy zaczęło narzekać kilka kolejnych, aż w końcu okazało się, iż skala zarażeń jest ogromna. Wszystkich wysłano na kwarantannę, część piłkarzy ma trenować indywidualnie, część po prostu się kurować – oczywiście zależnie od samopoczucia.
Złe wieści dobiegły do nas także z Wisły Kraków. Jak pisał Mateusz Miga, tam COVID wykryto u jednego z pracowników klubu, a Szot i Buksa, którzy zgłosili się z podejrzeniem zostali odizolowani od reszty zespołu. Po testach na szczęście okazało się, że to zwykłe przeziębienia.
Wczoraj natomiast gruchnęła wiadomość, iż wirus nie oszczędził zarówno Kuby jak i Dawida Błaszczykowskiego. Ponadto Artur Skowronek nie prowadził jednego z treningów, ponieważ miał kontakt z wcześniej wspomnianym pracownikiem Białej Gwiazdy. No i w końcu historia z Żukowem… Szymon Jadczak z tvn24.pl pisał, że Żukow miał objawy, a mimo tego został wystawiony na Górnika w wyjściowej jedenastce, lecz w połowie poczuł się na tyle wyczerpany, by nie móc kontynuować gry. Niedługo potem do tej historii odniosła się rzecznik prasowa Wisły:
G. Żukow nie wykazywał żadnych objawów przed meczem, wynik testu był negatywny. Zawodnik przy wejściu na obiekt miał kontrolę temperatury, która była w normie, więc nie było podstaw do tego, aby miał nie zagrać. Zgłosił gorszą dyspozycję w przerwie i dlatego został zmieniony.
— Karolina Biedrzycka (@KarolinKawula) September 28, 2020
Wymowne w kontekście Wisły jest też to, że mecz z Górnikiem rozegrano, mimo rekomendacji sanepidu, aby tego nie robić. – Mając na względzie informacje uzyskane od Dyrektora Organizacyjnego Wisły Kraków SA, a także podczas wywiadu epidemiologicznego przeprowadzonego z zakażonym piłkarzem rekomendowałem Wiśle Kraków SA odwołanie dzisiejszego meczu piłki nożnej – potwierdzał Adam Jędrzejczyk, powiatowy inspektor sanitarny w Krakowie, na łamach sport.tvp.pl. Tu jednak ekipę ze stolicy Małopolski da się zrozumieć. Było zbyt mało czasu, aby się buntować. Prędzej skończyłoby się walkowerem, niż jakimś sensownym rozwiązaniem.
Zostając na Śląsku warto pamiętać też o Waldemarze Fornaliku, który również zmaga się z wirusem. I to już od kilku meczów. Ostatnio robiono mu dodatkowe badania i niestety COVID wciąż utrzymuje się w jego organizmie.
Ponadto pojedyncze przypadki odnotowywano od początku sezonu w Legii, Wiśle Płock i Śląsku.
Nic w tym dziwnego, skoro poszczególni zawodnicy regularnie przyznają, że rekomendacje i restrykcje dla piłkarzy to pic na wodę. Tu głos możemy oddać choćby Damianowi Zbozieniowi. – Przepisy sanitarne? Dla mnie fikcja. Pokazówka. Nie jesteśmy w stanie tak idealnie o to zadbać (…) W tygodniu spotyka się albo samemu, albo poprzez rodzinę, setki ludzi, w kolejkach czy gdziekolwiek. Nie jesteśmy w stanie wyizolować wszystkich. Musimy się pilnować, dbać, do tego nawołuję. Ale nie jesteśmy w stanie w stu procentach zapobiec – opowiadał w programie „Weszłopolscy”. No i ma facet rację, bo przecież jakoś trzeba odebrać dziecko z przedszkola, zrobić zakupy, załatwić jakąś urzędową sprawę. Niekoniecznie zaś łazić po dyskotekach jak zawodnicy Śląska, bo to już zwykła głupota.
Jakkolwiek jednak spojrzeć, sporo tego, nieprawdaż? O ile pojedyncze przypadki jeszcze nie wzbudzały większej grozy – ot, ryzyko wkalkulowane w życie każdego w obecnych czasach – o tyle już masówka, która wystąpiła w Pogoni powinna dać do myślenia. Podobnie zresztą nagromadzenie doniesień z Wisły Kraków.
Równolegle słyszymy natomiast o braku jakichkolwiek odgórnych procedur, dzięki którym można byłoby opanować cały, właśnie powstający chaos. Tu należy wrócić do Pogoni oraz Jarosława Mroczka, który opowiedział o tym na łamach Weszło:
„Znowu są czynione nerwowe ruchy pod wpływem wzrostu zachorowań, co przecież można było przewidzieć. Nagle podejmuje się decyzję, że teraz kluby Ekstraklasy muszą koniecznie przeprowadzić testy. Dzisiaj dostałem maila na ten temat i już są w nim dziwne decyzje Komisji Medycznej. Wyznacza się terminy, w których nasi zawodnicy będą na kwarantannie i nie będziemy mogli zrobić im testu. Pewne rzeczy trzeba przemyśleć. Namawiam do tego, żeby pewne decyzje podejmować w odpowiednim czasie. Po lipcu, gdy skończył się sezon, było trochę czasu, żeby ustalić reguły na nadchodzący sezon, a nic takiego się nie stało. Do dzisiaj nie ma formalnego dokumentu, który określałby zasady funkcjonowania w okresie COVID-u. Jest projekt takiego dokumentu, przygotowany przez Komisję Medyczną, ale nie został on zatwierdzony przez Ekstraklasę. Trochę mi brakuje organizacyjnej części, za późno jest to robione.”
Ba, nasza liga dała klubom idiotyczną furtkę dotyczącą raportów medycznych, których wysyłanie miało pomóc w bronieniu się przed masowymi zarażeniami koronawirusem w klubach i szybkim reagowaniu w razie czego. W rzeczywistości zaś okazuje się, że nie było to obligatoryjne i niektóre kluby olały temat – między innymi Wisła Kraków właśnie. Bo mogła. Czy to mądre? Zdecydowanie nie. Ale czy Biała Gwiazda złamała jakiś przepis? Też nie.
To już nie jest kamyk do ogródka ligowej spółki. To jest głaz wielkości stadionu piłkarskiego…
Patrzę sobie na to wszystko i myślę – cholera, może jednak warto rozważyć to, o czym napisał Rafał Musioł? Kiedy nadarzy się lepsza okazja, jeśli nie teraz? Najbliższy termin jaki przychodzi mi do głowy, to przerwa zimowa, ale przecież nie ma o czym gadać, mamy końcówkę września. Kolejnej przerwy na kadrę nie biorę pod uwagę, skoro ta też niby nie pasuje. Tylko dlaczego?
Przecież to mogłoby znacznie pomóc w tej nierównej walce. Po pierwsze uniknęlibyśmy wielkiego ryzyka rozprzestrzenienia się COVID-u. Chyba nie muszę tłumaczyć co mam na myśli, hasło „sport kontaktowy” powinno wyjaśnić wszystko. Po drugie – sam pisałem w niedzielę o przerwie, jaką będzie miała Pogoń między meczami, czyli równo miesiąc, bo już w ostatni weekend nie grała. Dlaczego nie zaoferować tego czasu również innym drużynom? Ktoś powie – ale dlaczego, skoro nigdzie nie wykryto kłopotu na równie dużą skalę? Odpowiedź tkwi w pytaniu – a no właśnie dlatego, by zapobiec kolejnym „masówkom” w pozostałych klubach. Czy ostatecznie nie o to chodzi w całym zamieszaniu?
Gdyby teraz zarządzić przerwę i masowe badania, piłkarze, członkowie sztabów i inni pracownicy mieliby aż 3 tygodnie na szeroko rozumiane ogarnięcie się. W tym czasie dałoby się spokojnie przebadać, odbyć kwarantannę, wyzdrowieć w większości przypadków. Jednocześnie szybko wykryte zakażenia pozwoliłyby uniknąć wysyłania bezobjawowców na zgrupowania kadry, gdzie mogliby pozarażać zawodników z innych lig.
Logistycznie zresztą przełożenie 6. kolejki też miałoby większy sens, niż gdyby na zawieszenie ligi zdecydowano się później. Łopatologicznie zapytam – łatwiej będzie przenieść jedną serię gier czy na przykład trzy? Tu wystarczyłoby wziąć byle wtorek i środę, rozłożyć po 4 spotkania na dzień, po 2 na 18:00 oraz 20:30 i sprawa załatwiona. Patrzę w terminarz i widzę, że do końca grudnia Ekstraklasa planowała grać tylko w weekendy, więc argumentu o ewentualnych kłopotach logistycznych z dzisiejszej perspektywy nie kupuję wcale.
Tymczasem sama Ekstraklasa nie chce przekładać 6. kolejki. Kluby otrzymały nawet specjalne pismo w tej sprawie. Czytamy w nim: „Wszystkie testy wymazowe RT-PCR powinny być wykonane w dniach 2-4 października 2020 roku, optymalnie bezpośrednio po rozegraniu swoich spotkań (2-4 godz.) lub w okresie bezpośrednio poprzedzającym (24 godz), zaplanowanych w 6 kolejce PKO Bank Polski Ekstraklasy. Zespoły, które rozegrają mecze 4 października, w przypadku braku możliwości przeprowadzenia testów bezpośrednio po zawodach, zobowiązane są przeprowadzić testy nie później niż w godzinach porannych w dniu 5 października 2020 roku.”
Czyli de facto mamy kolejny absurd. Najpierw pograjmy, pozarażajmy się, a dopiero potem przebadajmy. Szczerze powiedziawszy nie zdziwiłbym się, gdyby potem okazało się, że nosiciele COVID-u to jakieś pół ligi.
Ale czy jakoś specjalnie mnie to dziwi? Niekoniecznie. Na każdym kroku widać nieścisłości regulaminowe dotyczące walki z koronawirusem, procedury powstają w ślamazarnym tempie, projekty zalegają w szufladach zbyt długo w sumie nie wiadomo dlaczego… Generalnie da się odnieść wrażenie, że w ostatnich miesiącach temat potencjalnego zagrożenia zamiatano pod dywan. W efekcie dziś mamy do czynienia z zagrożeniem realnym, nie tylko przewidywanym.
Ekstraklasa zdaje się nie dostrzegać, że przeniesienie najbliższej kolejki leży także w jej interesie. Z prostej przyczyny – wreszcie miałaby czas, aby uporządkować cały ten proceduralny burdel, który sama stworzyła. No ale tak to właśnie wygląda, gdy uprawia się – jak to pięknie nazwał Leszek Milewski – jakośtobędzizm.