Autor zdjęcia: Krzysztof Porebski / PressFocus
To nie był futbol, tylko występy artystyczne – prosimy o więcej! Jedenastka i antyjedenastka 5. kolejki Ekstraklasy
Nie narzekaliśmy na nudę w 5. kolejce Ekstraklasy, mimo że dwa spotkania zostały przełożone na bliżej nieokreślony termin. Szczególnie pomocnicy zapewnili nam jednak wystarczająco dużo rozrywki. Do kogo wędrują laury, a komu należy się srogi opieprz w szatni?
BRAMKARZ
Mateusz Lis (pierwszy raz) – W piątkowy wieczór Górnik nie był najgroźniejszą drużyną na świecie, ale kiedy już przedostawał się w pole karne Wisły, Lis zawsze emanował spokojem i pewnością. Zaliczył więc trzy interwencje, dzięki którym Biała Gwiazda wywalczyła remis. Dwukrotnie zatrzymał groźne strzały Jimeneza (szczególnie ten z 4. minuty), a także pięknie pofrunął przy próbie Ściślaka z główki.
OBROŃCY
Bartosz Kopacz (pierwszy raz) – Pracy w meczu z Podbeskidziem miał tyle, co bileter w kinie. Krótko mówiąc, nie musiał się specjalnie przemęczać. Gdy już jednak któryś z zawodników Górali przedostawał się w okolice pola karnego Lechii, błyskawicznie kasował akcje. Bardzo solidny występ.
Bartosz Kieliba (trzeci raz) – Naprawdę fajną historię pisze, a przecież jest zawodnikiem, który swą przygodę z Wartą zaczynał jeszcze w III lidze. Do Ekstraklasy wszedł jednak bez żadnych kompleksów i niemal w każdym meczu jest jedną z ważniejszych postaci swej drużyny. Tym razem nie było inaczej. Gol oczywiście mocno winduje ocenę Bartosza, lecz przede wszystkim należy go pochwalić za to, że stanowił osłonę praktycznie nie do przejścia dla Nafciarzy. Stoper, który tak rzadko daje się ogrywać (2/9 prób) to skarb, zwłaszcza dla beniaminka.
Lorenco Simić (pierwszy raz) – Swoim występem w Białymstoku kolejny raz obronił tezę, że Zagłębie w jego osobie będzie miało godnego następcę Kopacza. Simic potrafi wykorzystać swój atut gry głową, co kolejny raz pokazał pod bramka rywala. Co istotne, stoper Zagłębia był pewny w obronie: koncentracja, umiejętność przewidywania wydarzeń boiskowych, dobre ustawienie i siła - dzięki temu nie miał sobie równych w starciach z zawodnikami Jagiellonii.
Rafał Pietrzak (pierwszy raz) – To był jego najlepszy mecz po powrocie do Polski. Trzy asysty mówią same za siebie. Jeśli dalej będzie bił tak stałe fragmenty gry jak z Podbeskidziem, może zakręcić się na koniec sezonu wokół dwucyfrowej liczby asyst.
POMOCNICY
Łukasz Trałka (pierwszy raz) – Czy ze 2-3 sezony temu uwierzylibyście, że ex-kapitan Lecha w pewnej chwili weźmie się za wykonywanie stałych fragmentów i będzie mu to wychodziło doskonale? My nie, a jednak się to wydarzyło! W efekcie zaliczył dwie asysty (do Kieliby i Ławniczaka). A jakby tego było mało, w 85. minucie sam pokonał bramkarza plasowanym strzałem zza szesnastki. Tych „stempli” mogło być jeszcze więcej – pamiętamy choćby strzał z końcówki pierwszej połowy, gdy huknął z woleja tuż obok spojenia, albo podanie w stylu Iniesty za kołnierze obrońców, równie efektowne.
David Tijanić (trzeci raz) – Pamiętacie finał Ligi Mistrzów z 2009 i bramkę Messiego głową na 2:0, gdy wyskoczył między Vidicem i Ferdinandem? No, to w meczu Rakowa z Cracovią dostaliśmy powtórkę. Zagrywał Tijanić, kończył nieco wyższy od Leo Petrasek. Nie minął kwadrans meczu, a ofensywny pomocnik miał jeszcze na koncie gola. I to jakiego! Niemożliwy jest ten gość, prawdziwy artysta, stemplujący niemal każdą groźną akcję Rakowa. Dobrze, że ma kontrakt do 2022 roku i opcję przedłużenia o kolejne 2 ze strony klubu. Albo będziemy długo cieszyć nim oko, albo częstochowianie skasują za niego kupę szmalu.
🎥Akcja meczu, czyli David Tijanić i jego piękne trafienie przeciwko @MKSCracoviaSSA. A tutaj skrót spotkania #CRARCZ ➡️ https://t.co/HuJbBOtfwu pic.twitter.com/v3XIapf10E
— Raków Częstochowa (@Rakow1921) September 26, 2020
Mateusz Mak (pierwszy raz) – W pierwszej połowie był niewidoczny, albo raczej nieefektywny. Choć już wtedy całkiem nieźle bujał Kirkeskovem. Ogarnął się w drugiej i to tak, że pozamiatał, zdobywając dwie bramki. Plus dajemy zwłaszcza za timing przy drugim golu, gdy idealnie wkleił się w linie obronną i dynamicznie wyskoczył z niego do podania Domańskiego.
Maciej Domański (pierwszy raz) – Gdy cała uwaga skupiła się na Maku, to według nas jednak jeszcze lepiej zagrał ofensywny pomocnik – tego dnia wyjątkowo odpowiedzialny i najbardziej kreatywny. Miał udziały przy każdym golu. Raz trafił sam, z 11 metrów; później asystował Mateuszowi, a na dokładkę rozpoczął akcję, która dała Stali zwycięskiego gola.
NAPASTNICY
Michał Żyro (pierwszy raz) – To jeszcze nie jest Michał w najwyższej formie, którą prezentował zeszłej wiosny w Stali. Aż 8 razy bombardował bramkę Strączka, lecz tylko raz uderzył celnie – i tyle wystarczyło, by strzelić gola. Dużo lepszą robotę wykonał jednak przy drugiej bramce dla Piasta, kiedy delikatnych zwodem ciałem uwolnił się od obrońcy, a potem wypuścił Steczyka w pole karne. Gdyby druga linia była przynajmniej w połowie tak pracowita jak Żyro, może chociaż remis Piast by urwał...
Flavio Paixao (drugi raz) – Występem przeciwko Podbeskidziu utwierdził nas tylko w przekonaniu, że jest jednym z najlepiej grających głową zawodników w Ekstraklasie. Obrońcy z Bielska-Białej kompletnie sobie z nim nie radzili, za to Portugalczyk ustawiał sobie ich, jak chciał. Strzelił dwa gole, a w dodatku sprokurował jeszcze samobójcze trafienie Komora.
***
ANTYJEDENASTKA 5. KOLEJKI EKSTRAKLASY:
***
ANTYBOHATER 5. KOLEJKI EKSTRAKLASY: Michał Probierz za odesłanie Mateusza Wdowiaka do klubu kokosa. Myśleliśmy, że te czasy już za nami…
***
Gol kolejki: David Tijanić na 2:0 dla Rakowa z Cracovią
Asysta kolejki: Maciej Domański na 2:2 do Maka z Piastem
Pudło kolejki: Łukasz Poręba głową w pierwszej połowie
Parada kolejki: Jakub Szumski w sytuacji sam na sam z Ivanem Fioliciem
Najlepszy mecz: Cracovia 2:2 Raków
Najgorszy mecz: Górnik 0:0 Wisła Kraków