Autor zdjęcia: Adam Starszynski / PressFocus
Sąd nad Radosławem Kucharskim. Co dalej z dyrektorem sportowym warszawskiej Legii?
Nie milkną echa bardzo słabego początku sezonu w wykonaniu warszawskiej Legii. Pod koniec września pracę stracił trener Aleksandar Vuković, ale na gorącym krześle siedzi też dyrektor sportowy Radosław Kucharski.
W stołecznym klubie nie może być przez dłuższy czas spokojnie. Huśtawka nastrojów, skrajnych ocen jest tutaj na porządku dziennym. Jeszcze na przełomie 2019 i 2020 r. wydawało się, że zarządzana przez Dariusza Mioduskiego Legia zmierza w końcu we właściwym kierunku. Były ku temu mocne przesłanki.
Jest środek wakacji. Legia została mistrzem Polski, chociaż jej forma niebezpiecznie zaczęła pikować po pandemicznej przerwie. Zwraca się coraz częściej uwagę na to, że piłkarze nie biegają tak szybko jak wcześniej, nie atakują rywala tak wysoko jak wcześniej, a taktyka Vukovicia coraz częściej wygląda na przezroczystą, zdolną do zneutralizowania przez każdego doświadczonego trenera.
Z drugiej strony mityczny balonik pompują transfery. Legia idzie na całość, nie sprzedając nikogo (transfer Majeckiego był przecież faktem już pół roku wcześniej), a pozyskują m.in. Boruca, Mladenovicia, Juranovicia czy Kapustkę. Na papierze wszystko zdaje się wyglądać imponująco, zapanowało niemal powszechne przekonanie, że z takimi atutami mistrzowie Polski tym razem już na pewno zagrają jesienią w grupie któregoś z europejskich pucharów. Ba, miał to być powrót efektowny, przypominający, że Legia wciąż w Europie się liczy i swoje ambicje ma.
Dziś jest leczenie ran i podsumowywanie strat. Już wiemy, że balonik pękł, z ogromnym hukiem. Wojskowi mają nowego trenera, ostała im się tylko liga i puchar Polski, ale również bardzo rozbudowana kadra, w której pierwsze skrzypce grają 40-letni Boruc, wypożyczony na rok z Anglii, bez prawa pierwokupu za rozsądne jak na legijny budżet pieniądze, Valencia oraz Karbownik - sprzedany do Brightonu za kwotę znacznie mniejszą niż zakładano.
Czwarta z rzędu jesień poza Europą to dla Legii katastrofa. Chyba największa za kadencji Dariusza Mioduskiego, bo oczekiwania były naprawdę duże i - tak się przynajmniej wydawało - poparte naprawdę sensowną pracą na rynku transferowym.
Że coś poszło w Legii bardzo nie tak, już wiemy. Trwa ustalanie dlaczego tak się stało. Radosław Kucharski, dyrektor sportowy warszawskiego klubu, od kilku tygodni jest na cenzurowanym. Jego głowy domaga się część kibiców, a coraz liczniejsza jest też grupa dziennikarzy, którzy przekonują, że okienko transferowe wcale takie udane nie było, a drużyna budowana jest bez większego pomysłu.
Oliwy do ognia dolał też ostatnio sam Kucharski, udzielając mocnego wywiadu Robertowi Błońskiemu z “Przeglądu Sportowego”.
- To nie Radosław Kucharski sam przegrał eliminacje do Ligi Mistrzów i Europy, tak samo jak nie sam Radosław Kucharski zbudował zespół na poprzedni sezon i wygrał mistrzostwo Polski. Ponoszę konsekwencje ze względu na stanowisko, jednakże nie pracuję jednoosobowo.
- Dla mnie w sporcie drużynowym najważniejszy jest zespół. Kiedy go brakowało, w 2018 roku przegraliśmy tytuł, a w poprzednim już był. Każdy piłkarz Legii musi mieć świadomość, że najważniejszy jest zespół i odpowiedzialność za niego, dążenie do wzajemnej pomocy i wymagań w stosunku do siebie.
- Drużyna nie funkcjonowała na boisku, była wycofana, brakowało błysku, który mieliśmy w zeszłym sezonie. Sportowiec funkcjonujący w zespole powinien wymagać od siebie i kolegów pełnego poświęcenia, brania odpowiedzialności za mecz.
- Bardziej interesuje mnie Warszawa, do tego miejsca jestem przywiązany i żałuję jednego: że nam też nie udało się zakwalifikować do grupy. Jest mi z tego powodu bardzo przykro, bo wiem że takie są oczekiwania nie tylko moje i wszystkich osób w klubie, ale także naszych kibiców.
To oczywiście tylko część wypowiedzi dyrektora sportowego Legii, ale wydają się całkiem zgrabnie oddawać sens całości. Kucharski nie owija w bawełnę, celując mocnymi pociskami w stronę piłkarzy.
Rzecz w tym, iż to on odpowiada za to, jak drużyna Legii wygląda personalnie.
A do tego Legia właśnie przegrała mecz o Superpuchar Polski, co samo w sobie oczywiście żadną sensacją nie jest, natomiast jest kolejnym powodem frustracji stołecznych kibiców. Ci winowajcę wskazują jasno, w piątek po raz trzeci już wywiesili oprawę uderzającą w Dariusza Mioduskiego. Tyle że właściciel i prezes Legii siebie nie zwolni. Może za to chcieć na żer rzucić kogoś, kto w klubie zajmuje niezwykle istotną pozycję. Radosława Kucharskiego.
Naszą ocenę jego pracy, naprawdę obszerną, przedstawiliśmy 1 kwietnia 2020 r. Jasnym jest, że oczekiwania wobec Legii są znacznie większe niż od innych polskich klubów. Przynajmniej jeszcze na razie, bo wygląda na to, że rokroczne europejskie wpadki warszawskiego zespołu zaczynają powszednieć. Niemniej, lista transferów do klubu oraz kwoty uzyskiwane za piłkarzy w ostatnich latach, wystawiają Kucharskiemu wciąż wysoką ocenę. Wszędzie indziej byłyby to ruchy uznawane wręcz za doskonałe.
LEGIA WYGRA Z ZAGŁĘBIEM LUBIN? ZAREJESTRUJ SIĘ W BETSSON, SPRAWDŹ KURSY I OBSTAW!
Czy sam sposób budowania kadry również? Czy tak liczne roszady trenerskie należy również zrzucić na jego barki? I tu właśnie dochodzimy do bardzo istotnego punktu - na ile autonomiczny w swoich decyzjach jest Kucharski, a na ile wykonuje jedynie decyzje właściciela, który nieraz już udowodnił, że jest człowiekiem bardzo impulsywnym, a do tego nie mającym jeszcze za bardzo rozeznania w środowisku piłkarskim?
Kucharski nie ma lekkiej prasy. Po zwolnieniu Vukovicia bardzo ostro ocenił między innego jego w felietonie na łamach “Przeglądu Sportowego” Dariusz Dziekanowski:
"Nie trener Vuković jest tutaj osobą, która powinna najbardziej się wstydzić. Tutaj trzeba wyciągnąć pod reflektor ludzi odpowiedzialnych za projekt pod tytułem: pierwsza drużyna, czyli dyrektora sportowego i władz klubu. Wszyscy zachwycali się letnimi transferami Legii, ale ja w tych transferach nie widziałem żadnego wspólnego mianownika, to było kupowania na zasadzie: ktoś się trafia, to trzeba go brać. Ten nie grał w piłkę od trzech lat? Żaden problem, u nas sobie przypomni. A ten nie grał od roku? Eee tam, w ekstraklasie sobie poradzi".
Nie tylko były gwiazdor Legii, Widzewa i Celticu wypowiadał się w podobnym tonie. Żeby w jak najpełniejszy sposób zastanowić się nad oceną pracy Radosława Kucharskiego na dzisiaj, ale też spróbować wysnuć wnioski związane z jego przyszłością, zapytaliśmy Jakuba Białka z “Weszło” oraz Piotra Kamienieckiego z TVP Sport, o odpowiedź na trzy pytania.
Jak oceniasz dotychczasową pracę Radosława Kucharskiego?
Białek: Raczej pozytywnie. Za Legią, paradoksalnie, całkiem udane okno transferowe. Zgodzę się z argumentami kibiców, że na piłkarzach do odbudowy nie da się awansować. Ale przecież z Legii latem nie odszedł nikt znaczący z pola, więc można było dalej jechać składem, który wywalczył mistrzostwo. O ile oczywiście ten skład nadal trzymałby formę. Zgubił ją już pod koniec zeszłego sezonu i to jest główny powód, dlaczego Legii nie ma dziś w pucharach.
Valencia i Kapustka to topowe - jak na nasz rynek - nazwiska. Nie chcę porównywać ich broń Boże do Vadisa, ale to podobny case - ściągasz gości, którzy mogą być kozakami, ale musisz na nich chwilę poczekać. Juranović łapał się przecież jeszcze nie tak dawno do kadry Chorwacji, na papierze ten transfer się broni. Boruc - wiadomo. Mladenović, Lopes - wyciągnięcie wyróżniających się piłkarzy z ligowego podwórka. Jeśli czegoś brakuje mi w letnim oknie, to jakiegoś nieoczywistego strzału.
Kamieniecki: Ocenianie pracy dyrektora sportowego zawsze ma do siebie to, że wpływają na nią czynniki finansowe wokół całego klubu. Na pewno Radosław Kucharski musi radzić sobie i kreatywnie podchodzić do małego budżetu, ale bywały też potężne inwestycje, jak zapłacenie blisko dwóch milionów euro za Bartosza Slisza.
Niektóre okna transferowe pod wodzą Kucharskiego były pozytywne. Dało dostrzec się pomysł, poszukiwanie graczy, którzy mogą wzmocnić zespół, a przy tym pozwolić na zarobek w przyszłości. Tak było choćby z Luquinhasem. Z perspektywy pracy klubu, pozytywnie trzeba było też ocenić dopięcie transferów, za którymi wyraźnie optował trener: tak było z Cholewiakiem czy wcześniej Novikovasem, ale...
Zawsze są plusy, zawsze też minusy. Mam wrażenie, że nikt w Legii nie zdefiniował dokładnych zadań dyrektora sportowego. Wyobrażam sobie, że powinien kreować kadrę kluby w spojrzeniu przyszłościowym. Trudno nie zdziwić się wówczas spoglądając na zimowe okno transferowe za kadencji Ricardo Sa Pinto, który patrzył tylko na "tu i teraz" stawiając na portugalski zaciąg. Do tego dochodzi niezbyt klarowna rola Kucharskiego przy zatrudnianiu i zwalnianiu trenerów. Stawiam, że korzystne dla klubu byłoby proste postawienie sprawy: czy odpowiada za to prezes a może dyrektor. W innym wypadku można mieć wrażenie, że część obowiązków jest dość drastycznie obcięta.
Jak odniesiesz jego pracę do tego, co zostawili po sobie w Legii jego poprzednicy?
Kamieniecki: To kolejna sytuacja, w której brakuje klarownego określenia zadań. Najwięcej do powiedzenia w ostatnich latach miał Michał Żewłakow, którego zdanie było istotne dla decyzji kadrowych, a także obsady fotela szkoleniowca. Nie było bezbłędnie, ale na Łazienkowską potrafiono ściągnąć ciekawych piłkarzy. W zupełnie innych realiach działał Marek Jóźwiak, któremu nie można odmówić kreatywności, choć z racji ograniczeń finansowych, błędów przy transferach było więcej. Nie sposób zapominać też o Ivanie Kepciji, który miał ciekawe spojrzenie na piłkę, początkowo jego transfery zapowiadały się ciekawie, a ostatecznie piłkarze sprowadzani przez niego, nie byli w stanie zachwycać przez dłuższy czas.
Porównując wspomnianych panów do Kucharskiego, wciąż mamy inny wachlarz możliwości, choć najbardziej w oczy rzucają się kwoty zarobione na młodych zawodnikach. Wszystko zagrało, a młodzież znalazła się w odpowiednim miejscu i czasie. W drużynie, gdzie trenerzy byli zachęcani do stawiania na młodzież i zarabiania na klub borykający się z długami.
Białek: Przede wszystkim w Legii brakowało dyrektora sportowego z prawdziwego zdarzenia. Gościa, który nie jest w Warszawie na chwilę, który nada drużynie pewien rys. Ciężko porównywać Kucharskiego z Żewłakowem, bo jednak w trochę innych realiach Legia dziś funkcjonuje. Gdyby Kucharski mógł grać grubo, być może ściągałby lepszych piłkarzy. Tego nie wiemy.
W środowisku Kucharski zbiera dobre recenzje. Mimo że nie wywodzi się bezpośrednio z futbolu, nauczył się piłki od podstaw, pokonał wiele szczebli. Generalnie lepszy ktoś taki, wychowany przez klub, niż kolejny Kepcija, który naściąga swoich piłkarzy, a zaraz go nie ma.
Czy uważasz, że Dariusz Mioduski może poświęcić Kucharskiego i wyrzucić go, niejako dając pożywkę ludowi, który domaga się ostrych reakcji na kiepski początek sezonu?
Kamieniecki: Uważam, że w Legii każdy może stracić pracę w oczekiwanym i nieoczekiwanym momencie. Nie inaczej jest z Kucharskim, który po letnim oknie transferowym mógł odczuć w klubie, że coś poszło nie tak. Być może ostatnie transfery Legii będą w przyszłości postrzegane jako ciekawe, ale dwa miesiące trwającego sezonu pokazały, że praktycznie żaden z graczy nie jest na razie w stanie pomagać drużynie. Najważniejsze mecze warszawianie grali w sierpniu i wrześniu, nowi piłkarze nie byli wsparciem dla Legii. Do tego dochodzi manewr z Valencią, który może kiedyś pomoże mistrzom Polski, ale na razie jest obciążeniem dla budżetu płacowego, a także szuka tu okazji do odbudowania. Ale Legia za rok nie będzie miała żadnych korzyści z jego ewentualnych ruchów.
Lud i okrzyki to coś, co przy Legii jest ciągle. Małe i większe kryzysy pojawiają się regularnie i nie jest to najlepszy doradca. Kucharski zasiadł na gorącym krześle, choć na razie wiele w jego pracy się nie zmieniło. Nie oznacza to jednak, że za dwa tygodnie czy za miesiąc, nie dojdzie do roszad. Założenie jest takie, że jeśli będzie zmiana, to następca musi być już w gotowości.
Białek: Oczywiście, że tak. To byłby typowy ruch w stylu Mioduskiego. Coś nie idzie? No to zmieniamy koncepcję o 180 stopni. Nie mam wrażenia, że to dobra droga. Nawet przykład Lecha pokazuje, że czasem warto zaufać ludziom, na których się postawiło. Bo przecież Mioduski z jakichś względów powołał Kucharskiego na dyrektora sportowego. Szły za tym logiczne argumenty, dlaczego więc się ich nie trzymać? W Legii jednak od paru lat ścinają głowy przy każdej możliwej okazji, więc i ta Kucharskiego może zaraz polecieć.
***
Biorąc pod uwagę, że nasi goście odpowiadali niezależnie od siebie i jakichkolwiek naszych sugestii, łatwo zauważyć, iż w ocenie Kucharskiego oraz jego przyszłości łatwo znaleźć pewne luki. Są to wachlarz jego możliwości, faktycznych zadań w klubie, ale też porywczy charakter Dariusza Mioduskiego. To kwestie wręcz fundamentalne.
Trzeba natomiast jasno powiedzieć, że tym, co Legią od dawna targa i na pewno w osiągnięciu stabilnego kursu nie pomaga, są ciągłe zmiany. Ewentualne odejście Kucharskiego byłoby kolejną zmianą obranej drogi (jakakolwiek ona jest) i koniecznością przetasowań. Tak się na dłuższą metę nie da. To droga donikąd. Może krótkofalowo znowu dać jakiś sukces, na chwilę oczyścić atmosferę wokół klubu, ale co dalej?
Problemem Legii jest w największym stopniu nerwowość, chaos w działaniach, nazbyt pochopne ferowanie wyroków, odbijanie się od ściany do ściany. Wystawiając tę diagnozę, jasno opowiadamy się w sprawie - naszym zdaniem Kucharski powinien zostać.