Autor zdjęcia: Piotr Matusewicz / PressFocus
Niejasna hierarchia, masowe eksperymenty… Czy takie testowanie cokolwiek wnosi?
Jeśli jesteś trenerem piłkarskim, to nie buduj sobie domu. Teraz pracujesz na Podlasiu, za rok jedziesz na Śląsk, za dwa i pół do Trójmiasta. Nie ma sensu. Ale przede wszystkim zadaj sobie pytanie jakim sam jesteś konstruktorem. Na przykład wobec Jerzego Brzęczka mamy wątpliwości, bo gdyby budował sobie dom w takim samym tempie, co naszą reprezentację, mógłby nie zdążyć przed własną emeryturą.
Być może to też kwestia tego, że zbyt wiele mu się podoba i w sumie to nie ma pojęcia na co się zdecydować. Styl industrialny jest spoko, oryginalny, niewiele osób się na niego decyduje. Z drugiej strony nowoczesny minimalizm jest elegancki i schludny. A może postawić wszystko na to, by stworzyć przytulne zacisze, w którym przy kominku będzie czytało się „W grze” i inne książki?
A w Polsce, wiadomo, ilu budowniczych, tylu projektantów. Mówiąc już zaś bardziej po piłkarsku – ilu kibiców, tylu rzekomo wartościowych doradców w wyborze składu. Oczywiście sami nie jesteśmy lepsi, bo dzisiaj w redakcyjnym zaciszu też wymienialiśmy się jedenastkami, jakie chcielibyśmy zobaczyć przeciwko Bośni. Na 4 osoby mieliśmy 4 składy różniące się kilkoma personaliami.
No ale my mamy prawo się wahać, zastanawiać, rozkminiać. Natomiast jednak od samego selekcjonera wymagalibyśmy nieco więcej „stałości w uczuciach”. Zwłaszcza w kontekście nieuchronnie zbliżającego się Euro. „Nieuchronnie” brzmi trochę niepokojąco, ale czyż nie takie nastroje właśnie panują w narodzie? Został niespełna rok, a my nadal nie wiemy wielu rzeczy o drużynie Jerzego Brzęczka. Dobrze o to ujął Artur Wichniarek w jednym z tekstów. – Chciałbym wreszcie zobaczyć pewny pierwszy garnitur i to grę w tym zestawieniu szlifować pod turniej, bo zostało już mało czasu – dowodził.
Trudno się z nim nie zgodzić, przed turniejem zagramy jeszcze 6 meczów, nie licząc dzisiejszego, a to zdecydowanie nie jest taka liczba, która pozwoliłaby naszym zrobić z drużyny laboratorium Dextera. Pal sześć jeszcze spotkania towarzyskie, typu to z Finlandią. Wiadomo, że w tego rodzaju starciach trzeba dać szansę nieco innym zawodnikom niż zazwyczaj. Poza tym to już raczej pole nie do wiecznych prób i błędów. Zwłaszcza jeśli Ligę Narodów traktujemy poważnie, a przecież takie sygnały płyną do nas ze sztabu oraz PZPN-u. Jak to się ma do kombinowania w nich? Raczej sprzecznie.
To eksperymentowanie w czasach, kiedy już powinniśmy znacznie je odpuszczać, jest najbardziej widoczne w braku hierarchii na poszczególnych pozycjach. Gdybyśmy mieli teraz stworzyć najsilniejszą jedenastkę Biało-czerwonych w paru miejscach mielibyśmy poważny problem. Ba, nawet ustawieniem trzeba byłoby rotować! Przejdźmy krok po kroku, pozycja po pozycji…
Bramka – O rywalizacji Szczęsnego z Fabiańskim dałoby się napisać doktorat i niekoniecznie popłynęłyby by z niego jednoznaczne wnioski. Pewnie też w ostatecznym rozwiązaniu nie pomaga fakt, że panowie różnią się od siebie i warsztatowo, i charakterologicznie. Kto jest spokojny, a kto wariacik, kto lepiej czuje się na linii, a kto podejmuje odważniejsze decyzje – raczej tłumaczyć nie trzeba. Potrafimy sobie jednak wyobrazić sytuację, w której ta wiecznie nierozwiązana rywalizacja zaczyna frustrować, wszak każdy lubi wiedzieć na czym stoi. A wielokrotnie bywało tak, że po serii meczów nagle do bramki wskakiwał drugi, lub w ogóle rotowano nimi z meczu na mecz. Jan Tomaszewski dowodził nawet ostatnio, że Szczęsny powinien zrezygnować z gry w kadrze, bo to dla niego upokarzające… Naszym zdaniem w pewnym sensie jest takie dla obu.
Prawa obrona i stoperzy – Tu sprawa jest jasna: Kędziora, Glik, Bednarek, a jako alternatywa na środek jeszcze Walukiewicz.
Lewa obrona – O matko, ileśmy się napisali o tej kwestii… I nic, po dwóch latach kadencji naszego selekcjonera drepczemy w miejscu. Polecimy kolejno po meczach, kto w jakim grał na LO: Reca, Reca, Jędrzejczyk, Reca, Bereszyński, Bereszyński, Bereszyński, Reca, Bereszyński, Bereszyński, Bereszyński, Bereszyński, Rybus, Reca, Reca, Reca, Bereszyński, Rybus, Karbownik, Bereszyński. Niby da się wyznaczyć zawodnika Sampdorii jako „jedynkę”, ale czy jest to dobra opcja? Zupełnie nie, facet może pół meczu zagrał na zadowalającym poziomie na tej pozycji, a zapytany czy już ją polubił odpowiedział dziennikarzowi: „pomidor”.
Defensywny pomocnik – Krychowiak, wiadomo. Nawet jeśli dzisiaj nie zagra od pierwszej minuty.
Rozgrywający – No i znowu, cholera wie. Brzęczek długo upierał się przy Klichu, lecz to, iż w ogóle nie ma pomysłu na wykorzystanie go nie podlega dyskusji. Dlatego w ostatnim czasie selekcjoner zaczął nieco odchodzić od Klicha w tej roli, dając Krychowiakowi różnych partnerów – Góralskiego, Linettego, Modera, a jeszcze wcześniej Krystiana Bielika. Żaden jednak nie dostał na tyle dużo czasu, abyśmy mogli miarodajnie go ocenić i się do niego przekonać. Wydaje się zresztą, iż Brzęczek też jeszcze nie wie na kogo postawić, a poszukiwania trwają.
Dziesiątka/podwieszony napastnik – Tu z jednej strony sprawa jest jasna, Zieliński wydaje się nie do ruszenia, nawet jeśli nadal nic mu nie przeskoczyło w głowie. Z drugiej strony to zgrupowanie, gdy zabrakło go i w sumie nie poczuliśmy, powinno dać trenerowi do myślenia… Z trzeciej są przecież jeszcze zwolennicy gry 4-4-2 z podwieszonym napastnikiem, co też ma sens w pewnych aspektach. Wtedy oczywistym kandydatem byłby Milik, choć wiadomo jak to z nim teraz. Prawdopodobnie ta rywalizacja rozstrzygnie się w chwili, gdy Arek rozsiądzie się głęboko w ławie rezerwowych Napoli.
MECZE REPREZENTACJI POLSKI MOŻESZ OBSTAWIAC W BETSAFE - ZAREJESTRUJ SIĘ I SPRAWDŹ OFERTĘ!
Lewe skrzydło – Ciekawe, że ostatnio Brzęczek zaczął Grosickim nieco rotować, ale kiedy przyjdzie co do czego, to nie wątpimy, iż Kamil będzie starterem.
Prawe skrzydło – No i tu jest większa draka, której do tej pory raczej nie rozwiązaliśmy. Błaszczykowski już raczej pożegnał się z kadrą i trudno się dziwić, od dłuższego czasu nie wnosił do niej nic ponad wsparcia duchowego w szatni. Kurzawa raz sprawdzony – szkoda w ogóle gadać. Próby ustawienia bez skrzydłowych również nie wyszły zachęcająco. Frankowski robił sporo wiatru i nie dawał konkretów. Trochę pobiegali tam Grosik z Zielińskim, aczkolwiek widać było, że czują się tam obco. Kądzior? Kilka mało znaczących epizodów, dobry mecz z Finlandią i znowu ława. Przebłyski miewał Sebastian Szymański, ustawiony w roli bocznego rozgrywającego, ale żeby było to rozwiązanie optymalne – nie pokusimy się o tak odważną tezę. W końcu mamy też Jóźwiaka, który znacznie lepiej czuje się po drugiej stronie boiska. Czyli, reasumując, pewniaka żadnego.
Dziewiątka – wiadomo, Lewandowski i długo, dłuuugo nikt.
Podsumowując: 11 pozycji, a na 5 w sumie nie do końca wiadomo o co chodzi. Ani o kogo. Równie dobrze dzisiaj w tych miejscach mogą zagrać zupełnie różni piłkarze od tych, na których Brzęczek postawi w listopadzie. Zastanawiające to też o tyle, że często nawet w eksperymentach nie ma ciągłości. Jeden mecz i zjazd do bazy. Trzy mecze na ławie lub ogonów i dopiero wtedy ewentualnie kolejna szansa. Czy dzięki takiemu wyrywkowemu testowaniu kogokolwiek będziemy w stanie dużo dokładniej ocenić czyjąś przydatność w perspektywie najbliższych miesięcy i lat? Czy posiądziemy większą wiedzę na ich temat? Nie, takie chwilowe testowanie tym bardziej nie ma sensu.
To jest mieszanie dla samego mieszania, dzięki któremu selekcjoner będzie mógł odbijać piłeczkę: „Jak to nie próbowałem innych, jak próbowałem!” Jasne, tyle że zupełnie bez pomyślunku, a to znacznie zmienia postać rzeczy.
Mając to z tyłu głowy raczej nie da się powiedzieć, aby drużyna Jerzego Brzęczka rozwijała się w sposób harmonijny. Nie da się napisać, iż obrała jakiś kierunek i konsekwentnie kroczy tam w kolejnych starciach. Ba, trudno w tym wszystkim dostrzec jakikolwiek postęp.
Powiecie – czepiamy się. Cholera, może i tak, ale jak niby sprawdzić skuteczność innego ustawienia, gdy jednocześnie wymienia się 75% wyjściowej jedenastki w takim meczu? Jak przekonać się, czy X lub Y przydadzą się podczas Euro lub mundialu, jeżeli grają w samych sparingach z Finlandią B, Bośnią C i Litwą G?
Nie da rady, po prostu. A skoro tak, to jedynym pewnym i konstruktywnym wnioskiem, który możemy wysnuć, jest ten o zmarnowanych 2 latach kadencji obecnego selekcjonera i przegapionym prime-timie najlepszego pokolenia polskich piłkarzy od paru dekad.