Autor zdjęcia: Własne
Rumak: Lech był fantastyczny! Uryga: Mogłem trafić do Barnsley zamiast Helika. Kostka: Górnik nie utrzyma Manneha długo
Co jeszcze musi poprawić Lech? Dlaczego Górnik nie utrzyma Manneha zbyt długo? Jak piłkarze Pogoni poradzili sobie z koronawirusem? Czemu Uryga nie trafił do Barnsley, choć mógł? Jak Tijanić marnował swój potencjał? Kto odmienił Świerczoka? Dlaczego Yeboah nie zrobił większej kariery? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań znajdziecie w dzisiejszej prasie!
PRZEGLĄD SPORTOWY
„Mariusz Rumak: W ofensywie Lech był fantastyczny”
„Czy ten mecz pokazał, że poznaniacy nie muszą być w grupie dostarczycielami punktów?
Lech stworzył bardzo dużo sytuacji jak na klasę rywala. Momentami gra drużyny Dariusza Żurawia z przodu była fantastyczna. Jestem ciekaw, jak ten mecz wyglądałby przy komplecie widzów. Fani mogliby ponieść zespół. O tym, jak trudno było Benfice wygrać w Poznaniu, świadczą też nerwy trenera Jesusa, który często krzyczał, był wściekły na swoich zawodników. Jeśli w kolejnych meczach Lech będzie tak grał w ofensywie, to może powalczyć nawet o wyjście z grupy. Trzeba tylko lub aż uszczelnić defensywę. Starcie z Benficą jeszcze raz pokazało wszystkim, jak warto jest szkolić. Jeszcze raz podkreślę, że jestem zbudowany postawą wychowanków akademii Lecha. Ten mecz to dla nich dobra nauka, ale końcowy wynik i porażka Kolejorza dwiema bramkami są trochę za wysokie.”
***
„Niepokorny charakter”
„W Legii pracował jeszcze z Dariuszem Kubickim i Franciszkiem Smudą. Relacje z tym ostatnim do łatwych nie należały. – Przed jego przyjściem we wrześniu 1999 roku rozmawialiśmy z władzami klubu. Pytano, jakiego chcemy trenera. Byłem pierwszym, który poparł kandydaturę Smudy. Na początku graliśmy bardzo dobrze. Jesienią występowałem we wszystkich meczach. Przyszła jednak zima, pojechaliśmy na zgrupowanie do Maroka i pojawiły się kłopoty. Doznałem kontuzji, a do klubu przychodzili zawodnicy z Widzewa i musiało się znaleźć dla nich miejsce. Pierwszy zjawił się Rafał Siadaczka, więc bardzo gnębiony był Jacek Bednarz. Później Tomek Łapiński, Paweł Wojtala i Marek Citko. To byli fajni koledzy i dobrzy piłkarze, szkoda tylko, że od razu mieli miejsce w składzie, a nie musieli o nie walczyć. Mnie i Mariusza Piekarskiego trener zesłał do rezerw. Powiedział, że jesteśmy za słabi na Legię. Namawiano mnie, bym poczekał na szansę, ale pierwszy raz uniosłem się honorem. Odszedłem do Widzewa, a później wylądowałem w Pogoni. Zadzwonił Janusz Wójcik, który twierdził, że buduje w Szczecinie ekipę na europejskie puchary – wspomina Mosór. To były czasy, gdy na Pomorzu Zachodnim turecki biznesmen Sabri Bekdas chciał stworzyć klub z prawdziwego zdarzenia.”
Więcej TUTAJ
***
„Legia odzyskuje stabilizację”
„W obu meczach były chwile dające powody do optymizmu: sporo dobrych akcji budowanych w ciekawy sposób, z rozmachem i różnorodnością taktyczną, dużo podań, zmiany kierunku ataku, gry na jeden kontakt, zdobywania przestrzeni. Widzieliśmy udane próby agresywnego odbioru piłki na połowie rywala, ale musimy w taki sposób starać się grać całe spotkanie, a nie tylko fragmentami. Taką grę i taką Legię chciałbym obserwować jak najczęściej – wyliczał Michniewicz. Po piłkarzach widać, że odzyskują świeżość i szybkość. W meczu przeciwko Śląskowi dominowali 90 minut, ale zabrakło skuteczności, celności podań oraz podejmowania trafnych decyzji. Wygrana ani przez moment nie była zagrożona, nawet po stracie przypadkowego gola. – W szatni Artur Jędrzejczyk przeprosił za błąd. Powiedziałem, że dziś się pomylił, ale drużyna mu pomogła. Następnym razem on pomoże zespołowi. Po zwycięstwach błędy idą w zapomnienie – mówił Michniewicz.”
Więcej TUTAJ
***
„Jak przetrwać zarazę?”
„Co nie znaczy, że zaraza nie pozostawiła śladu w organizmach zawodników, o czym przekonali się na pierwszych zajęciach po zakończeniu kwarantanny. – Pierwszy trening był wprowadzający, ale i tak wydawał się trudny. Ciało odczuło wyjątkowo mocno to wszystko. Nie spodziewałem się, że aż tak bardzo będą męczyły takie lekkie zajęcia – mówi Kowalczyk. – Przy pierwszych przebieżkach zatykało. Czułem, że to nie jest to samo, co przed izolacją – uzupełnia Maciej Żurawski. – Początkowe trzy dni były bardzo trudne, płuca nie pracowały, nogi nie niosły. Sami się zastanawialiśmy, jak to będzie i mówiliśmy, że gdybyśmy mieli zagrać już, zaraz, to nie za bardzo... Na szczęście to, co się wypracuje, nie znika od pstryknięcia palcem i organizmy szybko odzyskiwały dawną wydolność – dodaje Dąbrowski.”
Więcej TUTAJ
***
„Kręta droga do Krakowa"
„Jeszcze w czerwcu Żeljeznicar Sarajewo odrzucił ofertę z Ferencvarosu Budapeszt za tego gracza. – A teraz Ferencvaros gra w Lidze Mistrzów – mówi ze śmiechem Sadiković. – Nie wiem, czemu transfer nie doszedł do skutku. Prowadziliśmy zaawansowane rozmowy. Myślę, że mogło chodzić o pieniądze. Byłem zbyt ważnym piłkarzem dla NK Żeljeznicar, a chyba za mało zaoferowano za mnie. Trener klubu z Sarajewa, Amar Osim jeszcze w sierpniu zapewniał, że Sadiković nie jest na sprzedaż. W październiku Željezničar zmienił front i przyjął 200 tysięcy euro od Cracovii. – Klub wpadł w problemy finansowe i musiał mnie sprzedać, a oferta była naprawdę dobra, więc dlatego doszło do transferu – opowiada Sadiković. Pewną rolę w jego przenosinach do Polski odegrał Semir Štilić, który po latach tułaczki wrócił do stolicy Bośni i Hercegowiny. Kibice w Polsce mogą go kojarzyć z Lecha Poznań, Wisły Kraków czy Wisły Płock.”
Więcej TUTAJ
***
„Talent z lublańskiej ulicy”
„Dyrektor sportowy klubu z Kranja przyznaje jednak, że Tijanić musiał się nieco zmienić, by zostać czołowym zawodnikiem ligi słoweńskiej. – Na początku miał osobowość dziecka i był nieco naiwny. Piłka była dla niego grą, w której aż tak bardzo nie liczył się rezultat. Trochę się denerwowaliśmy, bo podczas meczów głównie próbował przepuścić piłkę między nogami rywala, ale po pewnym czasie dojrzał i zrozumiał, że można grać ładnie dla oka, a jednocześnie wiele dawać drużynie. Po pewnym czasie stał się zawodnikiem, który przerasta ligę – tłumaczy. Aktualni wicemistrzowie Słowenii mogli pozyskać pomocnika za 100 tysięcy euro, gwarantując sobie jednocześnie procent od kolejnego transferu, ale dyrektor sportowy klubu, słynny Zlatko Zahović, nie zdecydował się na taki krok. – Władze Mariboru chciały Davida, ale nie dogadaliśmy się co do ceny – tłumaczy Brkić. My ustaliliśmy, że Zahović wolał poczekać, aż pomocnikowi wygaśnie kontrakt i będzie go mógł mieć za darmo. Wtedy do gry wkroczył Raków i zapłacił za utalentowanego piłkarza. To prawdopodobnie jeden z najlepszych transferów polskiego klubu w ostatnich kilku latach.”
Więcej TUTAJ
***
„Za cichy na gwiazdę”
„Yeboah miły, bardzo uczciwy i skromny chłopak. Może jednak jest zbyt nieśmiały. Zawsze trzeba było do niego zagadać, on sam nigdy pierwszy się nie odezwał. Czuliśmy, że brakuje mu rodziny, poza tym miał wtedy dopiero 19 lat i pewnie bardzo za nią tęsknił – opowiada. Na boisku jednak nie był taki grzeczny. Zarzucano mu nadmierny egoizm. – Był z tym pewien problem. Zwłaszcza gdy wchodził z ławki, bardzo chciał się wykazać i grał pod siebie. Zresztą gdy siedział wśród rezerwowych, był bardzo rozczarowany i zrobił się jeszcze bardziej zamknięty w sobie i mocniej tęsknił za rodziną – wspomina. Sezon zakończył z dwiema bramkami zdobytymi na początku sezonu i jedną asystą. Po roku wrócił do Manchesteru, ale od razu został znów wypożyczony. Tym razem do hiszpańskiego drugoligowca Oviedo. Zaczął w pierwszym składzie, ale po trzech meczach stracił miejsce w pierwszej jedenastce.”
Więcej TUTAJ
***
„Stare wiarusy rządzą”
„Po letnio-jesiennym oknie transferowym szefowie Jagi też nie mają powodów, by wypinać pierś do orderów. Zdecydowanie na plus należy zapisać sprowadzenie Pavelsa Šteinborsa, który wyraźnie podąża śladem Mariana Kelemena. Słowak, choć przybył do Jagi w sportowo zaawansowanym wieku (37 lat), szybko rozwiał wątpliwości, że nie przyjechał dorobić do emerytury, a zamierza dodać zespołowi jakości. I tak samo rzecz ma się z 35-letnim Šteinborsem. Łotysz błyskawicznie stał się tym, na którym można polegać. Pozyskanie Błażeja Augustyna też okazało się dość udanym pomysłem, ale transfery Szymona Sobczaka, Mateusza Wyjadłowskiego i Macieja Masa – cóż, każdy to strzał obok tarczy. A gdyby po jednym meczu oceniać przydatność hiszpańskiego pomocnika Fernana Ferreiroi, który zadebiutował w spotkaniu z Lechem, to... Może lepiej tego nie róbmy.”
Więcej TUTAJ
***
„Maniek w końcu dorósł”
„Upilnowanie Świerczoka poza boiskiem było jednak tak samo trudne, jak na nim. A może nawet trudniejsze. Pewny siebie, wręcz bezgranicznie wierzący w swoje umiejętności napastnik, czasem zachowywał się tak, jakby niezależnie od wszystkiego, świat leżał u jego stóp. Początkowo rzeczywiście tak było. Kiedy w 2012 roku podpisywał umowę z 1. FC Kaiserslautern, miał 19 lat. I choć nikt nie mógł się przyczepić do jego pracy na treningu, to już niektóre zachowania mogły powodować konsternację. Na przykład kiedy po treningach czy meczach bardziej przejmował się tym, jakie buty ma wybrać, niż tym, co poprawić w grze. Głośno mówił, że korki mają wyglądać jak te, które nosił Ronaldo. Nie wszystkim kolegom z nowego zespołu takie zachowanie przypadło do gustu i Świerczok wylądował na bocznym torze. – Niemcy mają inną mentalność i Kuba nie do końca się wtedy w nią wpasował – mówi Ilijan Micanski, grający w tym czasie w Kaiserslautern.”
Więcej TUTAJ
***
„Zawodnik nie do zdarcia – rozmowa z Alanem Urygą”
„Pana umowa z Wisłą wygasa z końcem rozgrywek. Rozmawiacie o jej przedłużeniu?
Konkretnego planu i terminu, do którego mam podjąć decyzję, nie mam. Potwierdzam, że zacząłem rozmawiać z klubem o nowym kontrakcie. Miałem już w tej sprawie kilka spotkań. Ostatnio rozmawiałem na ten temat z prezesem Wisły Tomaszem Marcem. Wiem, że klub na mnie liczy, obie strony podchodzą do rozmów z wzajemnym szacunkiem. Tak to wszystko powinno wyglądać. Podjęliśmy rozmowy i próbujemy się porozumieć. Zobaczymy jakie będą tego efekty. Być może dogadamy się za miesiąc, dwa albo dopiero zimą. Na pewno będzie jakieś oficjalne stanowisko i kibice poznają moją decyzję.
Zimą interesowało się panem Barnsley, które we wrześniu pozyskało Michała Helika. Żałuje pan, że ostatecznie tam nie trafił?
Przede wszystkim Championship to bardzo dobra liga. Myślę, że większość zawodników cieszyłaby się z zainteresowania tamtejszych klubów. Troszeczkę rozczarowany jestem, że wtedy nic nie wyszło. Zimą faktycznie coś było na rzeczy. Doszły do mnie słuchy, że rozmowy między klubami były na zaawansowanym poziomie. Wiedziałem, że władze Wisły negocjowały z przedstawicielami Anglików. Myślałem, że temat jest bardzo poważny. Później z nieznanych dla mnie przyczyn transfer upadł. Nie wiem dokładnie o co się wszystko rozbiło. Może kluby się nie dogadały albo samo Barnsley się rozmyśliło. Nie wiem. Kiedy usłyszałem o tym, że Michał Helik trafi do tego klubu, to się uśmiechnąłem, bo wiedziałem, że było blisko mojego przejścia tam. Michałowi życzę powodzenia. Mam nadzieję, że będzie się tam dobrze prezentował.”
Więcej TUTAJ
***
„Brakujące ogniwo Lechii”
„Kopacz jest gwarancją stabilności. W poprzednim sezonie nie zagrał tylko w dwóch spotkaniach ligowych. W obecnym potwierdza swoją gotowość, bo w każdym z sześciu meczów zagrał od początku do końca. – Na razie wszystko przebiega zgodnie z oczekiwaniami. Na pewno ważne jest dla mnie to, że wywalczyłem miejsce w pierwszym składzie, dzięki czemu gram regularnie. Oczywiście jak każdy w zespole chciałbym, żeby nasze wyniki były lepsze i mam nadzieję, że w najbliższych tygodniach pójdziemy w górę tabeli. Myślę, że mimo wieku nadal mogę się rozwinąć – ocenia 28-latek swój początek w Lechii. – Spotkał tutaj kolegów, z którymi znał się wcześniej, więc nie ma problemów z aklimatyzacją. To facet, który jest w stu procentach nastawiony na pracę i wiem, że może wszystkim dać dużo radości. Dobrze nam się współpracuje, na pewno ma na to wpływ nasza znajomość z Ruchu Radzionków, w którym dobrze nam się grało. Mieliśmy młody skład i świetną atmosferę. Pamiętam, jak wszyscy śmiali się z tego, że „Kopi” i ja mamy mniej lat od śp. Piotra Rockiego – mówi Nalepa.”
Więcej TUTAJ
***
„Górnik, który staje się pyrą”
„Trener Jerzy Machnik, który był szkoleniowcem bramkarzy w rezerwach Górnika, raz na tydzień przyjeżdżał na treningi do Zaborza, gdzie mnie wypatrzył. Ale wcale nie miałem z tego powodu łatwiej. I tak musiałem przejść testy, dopiero po nich dołączyłem do Górnika – wyjaśnia bramkarz. Na początku emocjonował się atmosferą na trybunach w Zabrzu, dopiero z czasem zaczął zwracać uwagę na bramkarzy. Najpierw podglądał doświadczonego Piotra Lecha, później Łukasza Skorupskiego, Adama Stachowiaka i Pavelsa Šteinborsa, więc trzeba przyznać, że miał się od kogo uczyć. Już jako piłkarz Górnika dzielił szatnię z Tomaszem Loską i z Wojciechem Pawłowskim. – Oj tak, działo się wtedy u nas w szatni – uśmiecha się piłkarz Warty. – Wojtek podpowiadał mi więcej, bo był rezerwowym bramkarzem, więc gdy Tomek szedł z pierwszym składem na zajęcia taktyczne, zostawaliśmy razem. Pozytywnie go wspominam, nadal mamy ze sobą kontakt. Rozmawialiśmy nawet po ostatnim meczu z Podbeskidziem – precyzuje.”
Więcej TUTAJ
SPORT
„Mariusz Śrutwa: Solidna i stabilna praca popłaca”
„Gdzie upatrywałby pan siły jedenastki z Częstochowy?
W organizacji klubu, w długofalowej polityce, w porządku i harmonogramie działania tego, co się w klubie rozgrywa, a także w spokoju. Nikt począwszy od dziennikarzy, fachowców, kończąc na samych zainteresowanych nie zakładał ogromnych aspiracji tej drużyny. Raczej była postrzegana jako zespół, który coś tam sobie grał, całkiem zresztą przyzwoicie, mając lepsze i gorsze spotkania. Była solidna i stabilna drużyna, która pracowała i pracuje ciężko na to, co teraz osiągnęła. To klucz do sukcesu bez jakiejś „napinki”, bez pompowania balonu, bez szumnych zapowiedzi. Solidna, ciężka, stabilna praca i mądre decyzje wewnątrz klubu plus umiejętne prowadzenie zespołu są odpowiedzią na pytanie, dlaczego Raków jest teraz w tym miejscu, w którym jest. Teraz tylko należy to utrzymywać i iść do przodu.
Symptomatyczne, że kiedy jest pan pytany o Raków, to nie wskazuje pan na aspekt sportowy i tego czy innego zawodnika, a wskazuje na klub jako całość, w tym widząc klucz do sukcesu.
Gdybyśmy się tak przypatrzyli, to tam nie ma gwiazd, które są czy przewijają się na pierwszych stronach gazet. To solidni piłkarze, którzy tworzą zwarty kolektyw, który doskonale ze sobą współpracuje i doskonale się rozumie ze sztabem szkoleniowym. Ta solidna praca od podstaw przynosi efekty i oby to się potwierdziło nie tylko w początkowej części obecnego sezonu, ale także w kolejnej części rozgrywek. To powinien być przykład dla innych ludzi w piłce, że to nie jest tak, że wszystko buduje się w 5 minut, a wszystko przychodzi łatwo. Trzeba solidnie i stabilnie pracować, a do tego dobierać odpowiednich ludzi na odpowiednie stanowiska. Tak samo jest zresztą w przypadku doboru piłkarzy. To droga do osiągnięcia sukcesu.”
***
„Takiej passy jeszcze nie było”
„Gliwickie kryzysy doskonale zna Jakub Szmatuła. 39-letni bramkarz jest obecnie rezerwowym, dzięki czemu nieco z boku obserwuje co się dzieje, sam jednak stara się pomóc drużynie swoim doświadczeniem. – Gdy się spojrzy na tabelę to łatwo powiedzieć „mają jeden punkt i są najgorsi”. Musimy wziąć tę sytuację na klatę, zajmujemy aktualnie ostatnie miejsce, ale z gry wcale tak źle to nie wygląda. Pokazywaliśmy nieraz, że Piast z takich opresji wychodzi obronną ręką. Przyzwyczailiśmy się trochę jako klub i drużyna do seryjnych zwycięstw, ale dziś tych wygranych brakuje – cytuje bramkarza portal piast-gliwice.pl”
***
„Wybitny rozgrywający”
„Jest satysfakcja i radość, że młody sprowadzony chłopak, bez jakiegoś nazwiska, choć oczywiście ze świetniej szkółki, wypalił i gra coraz lepiej – podkreśla prezes Dariusz Czernik. A Hubert Kostka dodaje: - Prawdę powiedziawszy to myślę, że Górnik go nie utrzyma. Jest opinia, i nie jest to tylko moje zdanie, że jest to wybitny rozgrywający. Ludzie, którzy szukają zawodników do swoich klubów, na pewno na kogoś takiego jak on zwrócą uwagę – mówi były świetny szkoleniowiec zabrzan. Wyjazdy zaszkodziły Rynkowa wartość Manneha z kolejki na kolejkę idzie do góry. Jeśli zabrzanie znowu wejdą na właściwe tory i będą wygrywali, to będzie też miało przełożenie na poszczególnych graczy, w tym młodego Gambijczyka. W listopadzie grę w lidze będzie musiał pogodzić z podróżami i grą w reprezentacji. Oby, jak to było w zeszłym roku późną jesienią, nie odbiło się to na jego dyspozycji, bo wtedy częste wyjazdy do Afryki sprawiły, że pomiędzy październikiem a grudniem mało co grał.”
***
„Spotkanie starych znajomych”
„Kościelny to wychowanek Stali. Spędził w niej 10 lat. Przeszedł wszystkie szczeble rozwoju, zaczynając od ekip juniorskich, a kończąc na pierwszej drużynie i opasce kapitana zespołu z Mielca. Jednak opuścił klub w 2015 roku. Najpierw trafił do Siarki Tarnobrzeg, następnie do Wigier Suwałki i Radomiaka. W 2018 roku został zakontraktowany przez Raków. Z ekipą spod Jasnej Góry awansował do ekstraklasy. Rozegrał w niej 17 spotkań, jednak nie był pierwszym wyborem trenera Marka Papszuna. To spowodowało, że po sezonie odezwała się do niego Stal. Nie mógł odrzucić oferty z klubu, w którym się wychował. Tym bardziej, że od początku sezonu jest jego pewnym punktem. W obecnych rozgrywkach tylko raz nie rozegrał pełnego spotkania. Mimo to jego forma w ostatnich tygodniach nie należy do najwyższych, zresztą jak całej Stali. W trzech ostatnich meczach ekipa z Mielca straciła aż 11 bramek.”
***
„Telewizja ich pokaże”
„Dobrym ruchem naszych działaczy było ściągnięcie go zimą do drużyny, mimo że przez pół roku nigdzie nie grał (po odejściu z GKS-u Katowice w rundzie jesiennej nie miał klubu - przyp. BN). Bartek bardzo dobrze współpracuje w ataku z Pawłem Wojciechowskim, bo gramy w systemie 4-4-2. Procentuje nasza 17-miesięczna praca z trenerem Kamilem Kieresiem, skład jest bardzo stabilny, dlatego gramy „na pamięć”. No i w letnim okienku transferowym drużyna została wzmocniona, nie osłabiona. Wspaniałą robotę wykonuje nasz dyrektor sportowy, Veljko Nikitović, który ściąga do drużyny wartościowych zawodników. Wszystko odbywa się bez wariacji, nie ma wielkiego rotowania składem. Poza tym ważnym elementem naszych sukcesów jest bardzo dobra gra obronna całego zespołu, co wyraźnie podkreślam. U nas pierwszymi obrońcami są napastnicy.”
***
„Mecz wyjątkowej wagi”
„Ba, zanosiło się nawet na to, że mający za sobą występy obok Arkadiusza Milika czy Michała Pazdana, stoper z Jastrzębia Zdroju zupełnie zniknie z piłkarskiego boiska. Wiosną 2012 roku zagrał w I-ligowym GKS-ie Katowice, a jesień spędził w Sandecji Nowy Sącz i w trakcie wyjazdowego meczu na zapleczu ekstraklasy z Arką Gdynia doznał kontuzji. - Siedem-osiem miesięcy bez piłki sprawiło, że przyszło zwątpienie, a nawet rezygnacja – dodaje Kamil Szymura. - Wróciłem do domu i zacząłem inne życie. Na trzy lata zostałem górnikiem, a półtora roku pracowałem na oddziale wydobywczym i nie sądziłem, że jeszcze kiedyś będę mógł się cieszyć z tego, co daje życie piłkarza. Na szczęście spotkałem mojego pierwszego trenera Grzegorza Łukasika, który namówił mnie do powrotu. Krok po kroku odbudowałem się fizycznie, a jednocześnie stworzyliśmy w Jastrzębiu zespół, który jeszcze jako III-ligowiec dotarł do ćwierćfinału Pucharu Polski. W 1/8 wyeliminowaliśmy ekstraklasowego Górnika Łęczna, któremu strzeliłem gola na 1:0, a po bramce straconej z karnego w doliczonym czasie gry i dramatycznej, ale bezbramkowej dogrywce, w karnych wygraliśmy 7:6. To wszystko sprawiło, że znowu jestem piłkarzem i w GKS-ie Tychy.”
***
„Dawid Szulczek: Nie odrywam się od ziemi”
„Latem raczej nie mówiło się o Wigrach jako o kandydacie do awansu. Czy dla was to też pewne zaskoczenie, że tak dobrze idzie?
Trudno było przewidzieć, jak poukłada się początek sezonu. Latem, po spadku, w klubie był bardzo trudny moment. Kompletowaliśmy kadrę, mając od początku plan, by docelowo wrócić do I ligi, ale uczynić to spokojnie, budując zespół, który stopniowo będzie stawał się jednym organizmem. Chcieliśmy, aby w rundzie jesiennej nie było wielu nerwów. Ona miała być takim spadochronem po spadku - by nie dostać obuchem w łeb, a ten upadek zamortyzować. Jak na razie ta amortyzacja wychodzi bardzo dobrze. Cieszymy się z tego, jak wyglądamy. Mam nadzieję, że utrzymamy taką dyspozycję do końca rundy, a potem będziemy mogli rozmawiać o czymś więcej.
Jak nie dopuścić do tego, byście stali się zakładnikami tego udanego startu i rozbudzonych oczekiwań?
Wszyscy mamy świadomość, że to dopiero początek i nawet dwa tygodnie mogą wiele zmienić, a tabela może się przetasować. To na tak wczesnym etapie sezonu normalne. Cieszymy się, że w 8 kolejkach zdobyliśmy 21 punktów, ale mamy świadomość, że nawet by utrzymać się w tej lidze - pamiętając o przypadku Stali Stalowa Wola z poprzednich rozgrywek i zważywszy na fakt, iż teraz kolejek będzie więcej - potrzeba grubo ponad 40 punktów. Nam do liczby gwarantującej utrzymanie jeszcze zatem sporo brakuje, więc gdzie tam mówić o awansie... Jest w nas pokora i świadomość, że czekają nas trudniejsze momenty. To nieuniknione. Nie da się rozegrać sezonu bez zadyszki. Mamy jednak świadomą szatnię, doświadczony i zdeterminowany zespół, który stać na kolejne zwycięskie serie. Nawet gdy pojawi się trudniejsza chwila, to ta drużyna się szybko odbije. Jesteśmy bardzo zdeterminowani w naszym sposobie gry. Wierzymy w sens pracy taktycznej i motorycznej, jaką wykonujemy. A jeśli zespół w II lidze jest zorganizowany i potrafi dobrze biegać, to siłą rzeczy zbiera punkty.”
SUPER EXPRESS
„Luka Zahović chce wypełnić lukę w składzie”
„Jest prawdą, że pierwszą opcją dla ciebie było znalezienie klubu w Portugalii?
Portugalia nie była pierwszą opcją. Oczywiście, że ten kraj jest bliski mojemu sercu, urodziłem się tam, mieszkałem przez 12lat idalej jestem związany z Portugalią.
Przed przyjściem do Pogoni radziłeś się swoich kolegów, którzy wcześniej grali w ekstraklasie?
Rozmawiałem z Damjanem Boharem, Marko Sulerem i Nemanją Mitroviciem, a ich opinie były podobne. Mówili, że macie piękne stadiony, liga jest ciekawa, wzbudza duże zainteresowanie wśród kibiców i że będę zadowolony z wyjazdu do Polski. Aha, i że będę sporo podróżował autokarem na kolejne mecze, bo odległości w Polsce są większe niż w Słowenii. (śmiech)”
***
„Dali Milikowi trenować z drużyną”
„Zawodnik Napoli miał wnajbliższych miesiącach, zdaniem włoskiej prasy, trenować tylko indywidualnie, ale okazało się, że tak źle nie jest, bo może brać udział w zajęciach z zespołem. Choć marne to pocieszenie i najlepszym, a w zasadzie jedynym wyjściem, aby uratować jego udział wmistrzostwach Europy, jest transfer zimą. Z jednej strony to ostatnia szansa dla Napoli, aby zarobić, ale z drugiej, znając zawziętość Laurentisa, wszystkie scenariusze są możliwe. Łącznie z tym, że Polak będzie się męczył w Neapolu do lata.”
***
„Karbownik zagrał jak Maradona”
„Trener Michniewicz komplementował młodego podopiecznego. –Michał Karbownik zagrał świetny mecz – wyznał. –Jestem zadowolony z jego postawy. Nie lubię chwalić pojedynczych zawodników, bo najważniejsza jest drużyna. Bardzo podobała mi się jego gra w poprzednim meczu, jak i w tym. Napędza nasze akcje. Pokazuje olbrzymią jakość i bardzo, bardzo pomaga drużynie, bo przyspiesza wszystkie akcje. Zaczyna od prowadzenia, ale robi to w umiejętny sposób. Jak dołożymy do tego jeszcze wykończenie w postaci strzału, ewentualnie podania otwierającego drogę bezpośrednio do bramki, to naprawdę Michał będzie zadowolony oraz my – zakończył Michniewicz.”