Autor zdjęcia: Krzysztof Porebski / PressFocus
Lupa 2x45: Jaki lider, taka cała defensywa? W Wiśle, Podbeskidziu i Stali sprawdza się to idealnie, lecz nie zawsze dobrze...
W Ekstraklasie, choć przez jej dziwność może się wydawać inaczej, dobry stoper to podstawa. Gdy masz w składzie Sobocińskiego – spadasz z ligi, Janickiego – ledwo się utrzymujesz, Jablonsky'ego – możesz wygrać Puchar Polski i tak dalej. Zeszłosezonowy wzór wydaje się mieć swoje zastosowanie i w nowych rozgrywkach, dlatego przed 8. kolejką pod lupę wzięliśmy trzech środkowych obrońców. Każdy z nich jest na innym etapie wejścia w drużynę i każdego inaczej się odbiera, ale łączy ich wspólny mianownik – każdy ma być liderem formacji defensywnej swojego zespołu.
MATEJ RODIN
Cracovia, która w poprzednim sezonie mogła pochwalić się niemal najlepszą defensywą w lidze, w bieżących rozgrywkach ma w tyłach trochę problemów. Wynika to przede wszystkim z przebudowania środka obrony, który został pozbawiony lidera (Jablonsky) i dwóch całkiem niezłych wspomagających (Helik, Datković), a na dokładkę do pełni zdrowia od dłuższego czasu nie może dojść sprawdzony w boju Dytiatjew. Michał Probierz siłą rzeczy musi na nowo dopasowywać do siebie poszczególne elementy i próbować złożyć z nich szczelny blok obronny. Nie jest to jednak łatwe zadanie, bo materiał, którym dysponuje, jakościowo trochę odbiega od tego, z którego budował wcześniej.
Marquez, Szymonowicz i Rodin to zawodnicy, którzy już na pierwszy rzut oka mają zauważalne ograniczenia. Innych obrońców w Cracovii na razie jednak nie będzie, więc co zrobić - trzeba grać tymi, którzy są w klubie. Z tej grupy trener Probierz najodważniej stawia ostatnio na Chorwata, który pod względem warunków fizycznych i stylu najbardziej przypomina Jablonsky’ego. Rodin może orłem nie jest, ale umie zagrać ostro i zdecydowanie, a to w Ekstraklasie z reguły się sprawdza. W ostatniej kolejce Cracovii udało się wreszcie zzachować czyste konto i choć największe zasługi należy przypisać Niemczyckiemu, to Rodin kilka razy też zrobił swoje. Przed wyjazdem do Poznania to mało znaczący - każdy wie, jaką siłą ofensywą dysponuje Lech - ale na pewno pozytywny prognostyk.
Drugie z rzędu czyste konto „Pasów”? Kurs w Betsson wynosi 4,50
MICHAL FRYDRYCH
O ile Cracovia wciąż szuka rozwiązania problemów w defensywie, to Wisła, drugi krakowski klub, chyba już sobie z nimi poradziła. Sprowadzenie Michala Frydrycha na razie wygląda na strzał w środek tarczy. Jak tak dalej pójdzie to Czech na koniec sezonu będzie jednym z głównych faworytów do nagrody dla najlepszego obrońcy.
Jasne, pamiętamy, że Frydrych zagrał do tej pory raptem dwa mecze, ale za to jakie. Z Górnikiem Zabrze, choć szybko złapał żółtą kartkę, co trochę go ograniczało, był w zasadzie bezbłędny. Ze Stalą do świetnej gry w tyłach dorzucił gola, który otworzył wynik. Wniosek z tego taki, że Frydrych nie potrzebował mitycznego „czasu na aklimatyzację”, tylko od razu wziął się do roboty. Z bardzo dobrym skutkiem, bo odkąd wskoczył do składu, Wisła nie straciła gola. Na Reymonta takiego obrońcy nie widzieli od kilku ładnych sezonów.
Frydrych na dziś jest gwarancją jakości oraz defensywnego spokoju dla wszystkich kibiców „Białej Gwiazdy” i trudno sobie wyobrazić, by ten obraz mieli zamazać napastnicy Podbeskidzia. Doceniamy niezłą formę Bilińskiego, szanujemy dyspozycję Sierpiny, ale mamy też na uwadze, że ostatnio zdobywanie goli przychodzi „Góralom: z dużym trudem. Jeśli Podbeskidzie już trafia do siatki, to albo po strzałach życia (Nowak), albo po błędach rywali (Sitek), a nie po składnych, efektywnych akcjach, A skoro tak, to czyste konto Wisły, która ustabilizowała grę w tyłach, jest całkiem prawdopodobne.
Wisła wygra do zera z Podbeskidziem? Betsson płaci za to po kursie 3.75
KAMIL KOŚCIELNY
Przed obrońcą Stali sentymentalna podróż do Częstochowy (czyli de facto do Bełachatowa). W poprzednim sezonie to właśnie w barwach Rakowa debiutował w Ekstraklasie i strzelił na tym poziomie swoje pierwsze gole. Później jednak trzeba było się rozstać i wrócić do rodzinnego Mielca, by pomóc Stali. Sęk w tym, że na razie to taki rodzaj pomocy, przed którym potrzebujący próbuje czym prędzej umknąć.
Patrzymy w noty, które wystawiamy ligowcom po każdym meczu i tam naprawdę jest słabo. Kościelny ani razu nie dostał od nas noty wyższej niż wyjściowe 5. Trzy raz zdołał ją utrzymać, dwa razy spadł na 4, raz na 3 i raz, przed tygodniem z Wisłą, na 1. Średnia, którą wypracował, to nędzne 3,86. Dla porównania w 16 występach w poprzednim sezonie wykręcił 4,75. Dość drastyczny spadek, prawda?
Oczywiście wtedy rola Kościelnego była zupełnie inna. W Rakowie był tylko uzupełnieniem formacji defensywnej, za to w Stali ma być jej liderem. Taka sytuacja ewidentnie mu nie służy, ale powiedzmy sobie szczerze - koledzy z obrony niekoniecznie starają się pomagać. Stal to jedyny zespół w stawce, który do tej pory nie zaliczył choćby jednego meczu na zero z tylu, a za to nie można winić jednostki. Z drugiej strony, od kogo, jak nie od Kościelnego oczekiwać najwięcej? Raczej nie od Błyszki czy Żyry, którzy mają mniejsze doświadczenie i zapewne mniejsze umiejętności. Dlatego wziąć się w garść i zacząć bronić na wcześniejszym poziomie. Kto wie, może dobrze znany bełachatowsko-częstochowski klimat pomoże Kościelnemu się pozbierać?
Raków znów wygra, a Stal nie strzeli? W Betsson kurs na zwycięstwo gospodarzy do zera to 2.50
***