Autor zdjęcia: PressFocus
Starcie dwóch ospałych gigantów, problemy kadrowe Evertonu i kat Kanonierów. Co nas czeka w szóstej kolejce Premier League?
Terminarz w Anglii od samego początku nas rozpieszcza. Dopiero co mieliśmy przyjemność obejrzeć derby Liverpoolu oraz starcie Arsenalu z Manchesterem City, a już jutro czeka na nas hitowy pojedynek pomiędzy Manchesterem United a Chelsea. To jednak nie wszystko, co czeka nas jeszcze w szóstej kolejce Premier League, ponieważ zanosi się na kilka naprawdę ekscytujących meczów.
Czy dobra passa Aston Villi w końcu dobiegnie końca?
Fantastyczna forma The Villans to bez wątpienia największa sensacja tego sezonu Premier League. Podopieczni Deana Smitha nie dość, że mają na swoim koncie komplet punktów, to jeszcze w każdym meczu starali się grać widowiskowo i skutecznie. To nie jest też tak, że zespół z Birmingham mierzył się tylko ze słabymi rywalami, bo kiedy przyszło mu stanąć naprzeciwko Liverpoolowi czy Leicesterowi City, to i tak starał się grać swoje, co zaowocowało wysokim zwycięstwem z tegorocznym mistrzem Anglii.
Czy jednak ta fantastyczna passa dalej będzie trwała? Dzisiejszym rywalem Aston Villi będzie Leeds United, które bardzo udanie rozpoczęło sezon. Drużyna Mateusza Klicha może nie jest tak skuteczna jak jego przeciwnik, ale jako jedyny z beniaminków nie utracił swojej tożsamości po awansie i w dalszym ciągu stara się grac swój futbol.
Obie drużyny ostatni raz mierzyły się ze sobą jeszcze w Championship, kiedy ich kadry nieco się różniły od obecnych. Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, że w ostatnich sześciu pojedynkach między tymi zespołami, Aston Villa wygrała tylko raz.
Mateusz Klich strzelcem gola na Villa Park? Betsson płaci 4.85 za bramkę Polaka.
Klątwa gospodarzy w meczu United – Chelsea
Hitem szóstej kolejki niezaprzeczalnie będzie pojedynek pomiędzy Manchesterem United a Chelsea. Mimo że oba zespoły nie rozpoczęły rozgrywek ligowych w najlepszym stylu i w dalszym ciągu mają mnóstwo do poprawy w swojej grze, to jednak ich potencjał kadrowy jest na tyle duży, że nie należy lekceważyć żadnego z nich.
Frank Lampard w dalszym ciągu szuka optymalnego ustawienia linii ataku po transferach Wernera i Havertza, ale to nie w ofensywie tkwi największy problem londyńczyków. Problemem jest dziurawa defensywa, która popełnia mnóstwo błędów i to właśnie tutaj należy się jak najszybciej poprawić. Może jednak rozwiązanie czeka tuż za rogiem? W końcu swojego debiutu w Premier League doczeka się Edouard Mendy, który zastąpi między słupkami Kepę Arrizabalagę, może dzięki temu defensywa będzie grała nieco spokojniej?
Chelsea będzie przede wszystkim liczyła na klątwę gospodarzy. W ostatnich siedmiu meczach pomiędzy tymi ekipami tylko raz wygrywała drużyna, która tego dnia grała u siebie. 11 sierpnia 2019 roku Manchester United rozgromił londyńczyków aż 4:0 na inaugurację sezonu i właśnie taki wynik będą chciały powtórzyć Czerwone Diabły. Po bolesnej porażce z Tottenhamem podopieczni Ole Gunnara Solskjaera pokonali Newcastle oraz odnieśli przekonujące zwycięstwo z PSG w Lidze Mistrzów. Będzie na pewno ciekawie.
Na Old Trafford padnie więcej niż 2,5 gola? Kurs Bettson na to wydarzenie wynosi 1.65.
Braki kadrowe przeszkodzą Evertonowi?
Nikt nie spodziewał się, że po pięciu kolejkach to właśnie niebieska drużyna z Liverpoolu będzie zajmowała pierwsze miejsce w ligowej tabeli. A tu proszę, podopieczni Carlo Ancelottiego od samego początku sezonu spisują się znakomicie i nawet mistrzowie Anglii nie potrafili ich pokonać w derbowym pojedynku. Linia ofensywna gra jak z nut, a jedyny problem The Toffees tkwi w defensywie, której czasem zdarza się popełnić błąd. Zwłaszcza Jordanowi Pickfordowi, który w jednej chwili jest w stanie znakomicie interweniować, by po kilku minutach wpuścić babola.
Kto może w końcu zatrzymać Everton? Niestety braki kadrowe. Z powodu kontuzji na pewno nie zagrają Mason Holgate i Seamus Coleman, za czerwoną kartkę pauzować będzie Richarlison, a na dodatek pod znakiem zapytania stoi występ Jamesa Rodrigueza, który również ma problemy zdrowotne. Rywalem The Toffees będzie Southampton, który potrafi być niewygodnym rywalem dla mocniejszych od siebie zespołów i w takich okolicznościach na pewno nie można ich lekceważyć.
Padnie więcej niż 2,5 bramki? Betsson oferuje kurs 1.80 na to zdarzenie.
Czy Vardy znów urządzi sobie imprezę?
11 meczów, 10 bramek i asysta, ale tylko trzy wygrane mecze – to jest bilans Jamiego Vardy’ego przeciwko Arsenalowi. Napastnik Leicesteru City jest prawdziwą zmorą Kanonierów i nic dziwnego, że kibice ucieszyli się z wiadomości, że Anglik może nie zagrać w niedzielnym meczu. Rzeczywistość okazała się jednak brutalna, ponieważ bramkostrzelny napastnik wrócił już do treningu i prawdopodobnie będzie gotowy na to bardzo ważne spotkanie. Z nim będzie o wiele łatwiej o uzyskanie pozytywnego wyniku.
W rywalizacji pomiędzy tymi ekipami nawet najmniejszy szczegół może mieć ogromne znaczenie, dlatego zdrowy Jamie Vardy z pewnością może zrobić różnicę. Oba zespoły mają po 9 punktów w ligowej tabeli, grają raczej w kratkę i zdarzają się mecze, kiedy mają problemy ze zdobywaniem bramek.
Kto okaże się lepszy? Minimalnym faworytem u bukmacherów jest Arsenal, ale to nie będzie jednostronne widowisko.
Jamie Vardy strzelcem gola? Betsson płaci po kursie 2.50 za bramkę Anglika.
Tańcz z nami jak Maupay
Choć Brighton całkiem nieźle zaczęło ligowy sezon, to o dobrej gry brakuje mu jeszcze wyników. Bo co z tego, że podopieczni Grahama Pottera zagrali ładny mecz z Manchesterem United, nie odstawali aż tak bardzo od Evertonu i grali znacznie lepiej od Crystal Palace, kiedy w tych trzech spotkaniach zdobyli zaledwie jeden punkt? Poniedziałkowy mecz z West Bromwich Albion będzie tym, które Mewy muszą po prostu wygrać. Przeciwnik mało wymagający, w słabej formie, na dodatek z dziurawą defensywą.
Dlatego właśnie kluczowa będzie forma Neala Maupaya, który od początku sezonu jest jednym z najbardziej wyróżniającym się zawodników w zespole Mew. Francuski napastnik jest tym, który potrafi zrobić różnicę na boisku i to właśnie jego dyspozycja może okazać się kluczowa w odniesieniu zwycięstwa. WBA jednak nie podda tego meczu bez walki – dla drużyny Slavena Bilicia każdy punkt będzie na wagę złota w kontekście walki o utrzymanie.