Autor zdjęcia: Lukasz Sobala / Press Focus
Faworyt sam na siebie ściągnął niebezpieczeństwo. GKS Tychy 3:1 GKS Jastrzębie
W spotkaniu rozgrywanym pomiędzy GKS-em Tychy, a tym z Jastrzębia mierzyły się szósty zespół ligowego zestawienia z przedostatnim, który nie zaznał jeszcze w tym sezonie smaku zwycięstwa. Były jednak w tym meczu momenty, kiedy bez powyższej wiedzy trudno byłoby się zorientować, kto w jakim miejscu pierwszoligowej tabeli aktualnie się znajduje. Szanse były po obu stronach.
Zaczęło się spokojnie. W czwartej minucie Łukasz Grzeszczyk wykonywał rzut wolny, ale odbita piłka wylądowała poza linią końcową i GKS Tychy próbował swojej szansy z narożnika boiska. Nic poważnego z tego jednak nie wyniknęło, podobnie jak z kontry zainicjowanej przez gości z Jastrzębia. Chwilę później podobna sytuacja miała miejsce pod drugą bramką, jednak tam udało się oddać strzał, lecz na posterunku stał Konrad Jałocha, który zażegnał niebezpieczeństwo stałego fragmentu gry.
Wynik rywalizacji otworzył się w 11. minucie. GKS Tychy poprowadził szybką kontrę lewą stroną boiska, następnie Krzysztof Wołkowicz zagrał piłkę w pole karne i znalazła się ona w zasięgu Bartosza Biela, a ten bardzo sprytnie złożył się do strzału głową i umieścił ją w siatce dając swojej drużynie prowadzenie. Kilka chwil później odpowiedzieć próbował Daniel Szczepan wbiegając w „szesnastkę”, ale i tym razem bramkarz gospodarzy nie dał się pokonać, wychodząc obronną ręką z tego pojedynku.
Kolejny gol podopiecznych Artura Derbina był składową dwóch akcji. Zaczęło się od atomowego uderzenia Bartosza Szeligi sprzed pola karnego, ale Grzegorz Drazik był na posterunku i sparował futbolówkę na rzut rożny. Do wykonania stałego fragmentu podszedł Łukasz Grzeszczyk, dośrodkował przed bramkę, głową zagrał Damian Nowak, natomiast formalności dopełnił Oskar Paprzycki, wpychając piłkę do siatki z najbliższej odległości. Wydawało się, że kolejne trafienia rozpędzonego GKS-u Tychy są tylko kwestią czasu, bo goście wydawali się zaskoczeni sytuacją.
Po pół godziny gry GKS 1962 Jastrzębie miał dwa rzuty wolne zakończone zagraniem w pole karne przeciwnika, jednak nie przyniosło to żadnego efektu ofensywnego. Następnie gra toczyła się głównie w środku pola, sporadycznie zbliżając się do jednej lub drugiej linii szesnastu metrów od bramki. Niewiele jednak z tego wynikało. Na minutę przed gwizdkiem sędziego ogłaszającego przerwę szczęścia próbował jeszcze Marek Mróz, ale jego uderzenie zmierzało niemal wprost w bramkarza.
Po zmianie stron pierwszą dobrze zapowiadającą się akcję przeprowadzili zawodnicy z Tychów. Prawym skrzydłem pobiegł Grzeszczyk, dobrym podaniem uruchomił Bartosza Biela, a ten przez kilka metrów podholował piłkę i wrzucił ją do stojącego w polu karnym Damiana Nowaka. Ten próbował uderzenia czymś na wzór przewrotki, ale nic z tego nie wyszło, a piłka przeleciała obok słupka.
Trener gospodarzy zdecydował się na podwójną zmianę w 58. minucie. Boisko opuścili Bartosz Biel i Sebastian Steblecki, natomiast w ich miejsce weszli Łukasz Moneta i Kacper Piątek. Bierny w sprawie personaliów nie pozostawał też Paweł Ściebura, wpuszczając Lukasa Bielaka za Daniela Ferugę.
GKS Tychy momentami sprawiał wrażenie zadowolenia z dwubramkowej przewagi spokojnie rozgrywając piłkę, często wycofując ją do obrońców i w ten sposób próbując budować atak pozycyjny. Coraz bardziej kąśliwy robił się za to zespół gości. Efektem tego był mocny strzał z dystansu w wykonaniu Łukasza Zejdlera, który miał być lekarstwem na brak możliwości przedostania się pod bramkę rywali. Ponownie jednak błędu nie popełnił stojący między słupkami Konrad Jałocha.
Przełomowym momentem dla losów tego spotkania mogła okazać się i było do tego całkiem blisko, podwójna zmiana dokonana w szeregach GKS-u Jastrzębie. W 78. minucie plac gry opuścili Łukasz Zejdler oraz Kamil Jadach, natomiast w ich miejsce zameldowali się Jakub Apolinarski i Daniel Rumin.
Drugi z rezerwowych kilka chwil po wejściu już zapisał się w protokole meczowym zdobywając kontaktowego gola. Daniel Szczepan zagrał przed pole karne, a tam w asyście obrońcy Rumin obrócił się i oddał kąśliwy strzał w prawy górny róg bramki, nie dając szans golkiperowi gospodarzy. W tym momencie w szeregach tyszan zrobiło się nerwowo. Dało się to zauważyć zwłaszcza w pierwszej minucie doliczonego czasu gry. Wówczas na uderzenie z kilku metrów zdecydował się Daniel Szczepan, ale instynktownie obronił Konrad Jałocha, chwilę później swojej szczęścia próbował Marek Mróz, ale bramkarz drużyny prowadzonej przez Artura Derbina przeniósł piłkę nad poprzeczką.
Losy meczu rozstrzygnęły się, kiedy chyba najłatwiejszą bramkę w swojej karierze strzelił 20-letni rezerwowy Daniel Połap. Golkiper drużyny z Jastrzębia zdecydował się wesprzeć swoich kolegów w rozegraniu piłki i wyszedł daleko poza własne pole karne. W wyniku nieporozumienia z obrońcą stracił futbolówkę, a tę przejął młody napastnik GKS-u Tychy i popędził z nią kilkadziesiąt metrów, po czym umieścił w pustej bramce ustalając wynik tego spotkania na trzy do jednego dla gospodarzy.
GKS Tychy – GKS 1962 Jastrzębie 3:1 (2:0)
1:0 – Bartosz Biel
2:0 – Oskar Paprzycki
2:1 – Daniel Rumin
3:1 – Dominik Połap
Sędziował: Paweł Pskit (Łódź).
GKS Tychy: Jałocha – Szeliga, Nedić Ż, Szymura, Wołkowicz – Biel (58' Moneta), Paprzycki, Norkowski, Grzeszczyk, Steblecki (58' Piątek) – Nowak (88' Połap).
GKS 1962 Jastrzębie: Drazik – Słodowy, Szcześniak, Bondarenko, Kulawiak – Ali, Zejdler (78' Rumin), Mróz, Feruga (65' Bielák), Jadach (78' Apolinarski) – Szczepan