Autor zdjęcia: Rafal Rusek / PressFocus
Nie wyglądało to tragicznie, gospodarze byli lepsi, ale nadal jest zawód. Piast 2:2 Wisła Płock
Weekend z Ekstraklasą zaczęliśmy z grubej rury, bo od razu meczem pogrążonego w kryzysie Piasta Gliwice. Jak poradzili sobie podopieczni Waldemara Fornalika? Podobnie jak wcześniej: z gry zasługiwali na więcej, ale i tak na ten punkt kręcić nosem nie powinni.
Pierwsza połowa to typowy piątek z Ekstraklasą, piłkarze na boisku ganiają za własnym cieniem czym robią przysługę tym kibicom, którzy jeszcze nie wrócili do domów. W skrócie: na boisku nie działo się nic. Piast co prawda miał dwie poprzeczki, ale nie mamy zamiaru się nimi podniecać niczym komentatorzy. Mecz zwyczajnie nie stał na wysokim poziomie i jeśli w tym momencie wyprowadzaliście psa, robiliście kolację albo po prostu zasnęliście na kanapie, to nie powinniście mieć wyrzutów sumienia.
Akademia taktyczna Ekstraklasy. Rzuty rożne. Prezentuje Piast Gliwice. #weszlofm #PIAWPŁ pic.twitter.com/GuT3vZDOrp
— Bartek Pachnik (@Szeregowy_R) October 23, 2020
Nawet jeśli przed przerwą widzieliśmy raptem dwa uderzenie w poprzeczkę, to musimy oddać gospodarzom, że byli wtedy minimalnie lepsi od przeciwnika. Co więcej, w kontekście całego spotkania również, ale ich próby przełożenia tego na wynik idealnie podsumowuje powyższa akcja gliwiczan.
Trzeba również wspomnieć, że Piast miał w tym meczu pecha do decyzji sędziowskich. Przecież w akcji poprzedzającej pierwszy gol Wisły Płock Mateusz Szwoch był na wyraźnym spalonym. Sędzia tego nie dostrzegł, nie było podstaw do interwencji VAR-u, graliśmy dalej i padła bramka.
Szczęście to jedno, ale drużyna Waldemara Fornalika sama sobie narobiła bigosu. Pierwszą połowę opisaliśmy, ale w drugiej gospodarze również mieli swoje sytuacje. Dogodną zmarnował Michał Żyro, Jakub Czerwiński był bliski trafienia po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Tego dnia jednak stałe fragmenty gry wzorowo wykonywali piłkarze Wisły Płock.
Drużyna Radosława Sobolewskiego potrzebowała zaledwie dwóch rożnych w sześć minut aby ustawić sobie mecz. I tak jak mówi się, że opiekun Nafciarzy wzoruje się na Rakowie Częstochowa Marka Papszuna, to trzeba powiedzieć, iż jest na dobrej drodze, bo zawodnicy z Płocka w końcówce wzorowo wypuścili z rąk trzy punkty. A jeszcze kilka miesięcy temu była to domena aktualnego lidera Ekstraklasy.
W jaki sposób Piastowi udało się ugrać punkt? Dzięki lekkomyślności i utracie koncentracji Damiana Zbozienia. Obrońca Wisły przegrał pojedynek w polu karnym ze Steczykiem, w dodatku pokusił się o faul, a jedenastkę na gola zamienił Żyro. Olbrzymia głupota byłego defensora Arki, bo przecież skrzydłowy gospodarzy po minięciu obrońcy prawdopodobnie zgubiłby piłkę lub wywalił ją w krzaki. A tak został bohaterem swojej ekipy.
Chcielibyśmy napisać, że w grze Piasta coś drgnęło, ale przecież to cały czas jest taka sama drużyna. Z gry niby lepsza, w sumie jednak bez zwycięstw. Dzisiaj udało się urwać punkt, ale czy możemy mówić o jakimś kroku do przodu? Niekoniecznie.
Piast Gliwice – Wisła Płock 2:2
1:0 – Alves 48’
1:1 – Rzeźniczak 51’ asysta Sheridan
1:2 – Uryga 57’ asysta Szwoch
2:2 – Żyro 90’ (k.) po faulu na Steczyku
Piast: Plach 5 – Rymaniak 3, Huk 3, Czerwiński 6, Kirkeskov 4 – Milewski 4 (76’ Holubek – bez oceny), Sokołowski 5 (69’ Lipski – 4), Jodłowiec 5, Pyrka 3 (69’ Steczyk – 5) – Świerczok 4 (61’ Żyro – 6), Alves 6 (76’ Chrapek – bez oceny).
Wisła: Kamiński 6 – Uryga 7, Rzeżniczak 6, Obradović 4 – Zbozień 3, Lesniak 4 (90’ Rasak – bez oceny), Lagator 4, Garcia 5 – Pyrdoł 4 (67’ Gjertsen – 4), Sheridan 5 (67’ Kocyła – 3), Szwoch 7 (67’ Cabrera – 4).
Sędzia: Zbigniew Dobrynin
Ocena 2X45: 2.
Gracz meczu: Mateusz Szwoch.