Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Własne

Europa odjechała Realowi i Barcelonie. Wichniarek: Lech może być niespodzianką. Gumny wkrótce zadebiutuje

Autor: zebrał Maciej Golec
2020-10-24 09:25:06

W sobotniej prasówce dominują tematy z lig zagranicznych, a w szczególności El Clasico. W "Przeglądzie Sportowym" pojawił się wywiad z menadżerem Augsburga Stefanem Reuterem na temat Roberta Gumengo i Rafała Gikiewicza, z kolei "Sport" informuje, że ciągle nie umarł temat powrotu Rafała Kurzawy do Górnika Zabrze.

„PRZEGLĄD SPORTOWY”

„Recepta na sukces Lewego”

Lewandowski: „Koronawirus zaskoczył nas. Nikt tego nie przewidział. Wszyscy musieliśmy zmienić dotychczasowy model funkcjonowania. Dla sportowca sytuacja, gdy dosłownie w ciągu doby musi zaprzestać treningów z drużyną, oznacza zmianę zwyczajów. Szukanie nowych rozwiązań i gotowość do przyzwyczajenia się do tej sytuacji są niesamowicie ważne. 

Niezależnie od przeszkód głowa sportowca i biznesmena musi być cały czas nastawiona pozytywnie. Szuka innych ścieżek do kontynuowania swojej drogi i osiągnięcia celu bez względu na trudność sytuacji. Nastawienie jest bardzo ważne. Ale nie postrzegam sytuacji tylko negatywnie. Chcę też dostrzec drobne rzeczy, które mogę przekuć na swój sukces. To pokazuje mi, jak znaleźć rozwiązanie. To pokazuje mi i nam, że gdy chcemy działać, zawsze znajdziemy rozwiązanie. Wiedziałem, że nie mogę szukać wymówek albo pozwolić sobie na specjalne traktowanie i muszę znaleźć niekonwencjonalne metody, które pozwolą mi utrzymać się w formie”.

Więcej TUTAJ.

***

„Iść w stronę Kolejorza”

– Przeanalizowaliśmy transfery od 2006 roku po to, żeby znaleźć, co zadziałało, a co nie. Przy tym, co nie wyszło, powiedzieliśmy sobie: więcej tego nie robimy. Stąd nasze ostatnie transfery letnie i zimowe, z których jesteśmy zadowoleni – mówił nam wiceprezes Kolejorza Piotr Rutkowski. Najbardziej jaskrawy przykład dobrej zmiany to strzelec dwóch goli w spotkaniu z Benficą Mikael Ishak, którego można zestawić z Nickim Bille Nielsenem. Ten pierwszy nawet gdy siedział na ławce 1. FC Nürnberg, nie biegał na skargę do trenera, tylko szukał spokoju i siły w kościele. Za to drugi znacznie częściej niż do bramek trafiał (i  wciąż trafia) na czołówki gazet i portali po kolejnych wybrykach.

Słuszną decyzją była również penetracja krajowego rynku i wykorzystywanie okazji. Alan Czerwiński trafi ł do Poznania za darmo po wypełnieniu kontraktu z KGHM Zagłębiem Lubin i choćby dla asysty w starciu z Orłami warto było go zatrudnić. Natomiast Dani Ramirez został pozyskany z ŁKS, który już w połowie sezonu musiał godzić się ze spadkiem i gdyby nie przystał na transfer gotówkowy zimą, latem oddałby Hiszpana za darmo. Ale przede wszystkim zdecydowano się postawić na wychowanków akademii i położyć kres blokowaniu ich przez miernych obcokrajowców.

Więcej TUTAJ. 

***

„Uszczelnić defensywę”

Wygranymi po 2:1 meczami z KGHM Zagłębiem oraz Śląskiem mistrz Polski skończył fatalną serię ligowych porażek na swoim stadionie. Poprzednio trzy razy z rzędu oddawał przeciwnikom wszystkie punkty przy ulicy Łazienkowskiej w 1950 roku. 

To już za zespołem Czesława Michniewicza – z kolei w sobotę w Szczecinie drużyna spróbuje podtrzymać dobrą serię na wyjazdach. Jeszcze z Aleksandarem Vukoviciem na ławce wygrała w Bełchatowie z Rakowem (2:1) oraz w Płocku z Wisłą (1:0). To drugie spotkanie jest jedynym, w którym Artur Boruc nie puścił gola w lidze. Pogoń nie gra ultraofensywnie, ale ma coś, czego brakuje Legii – szczelną defensywę. Szczecinianie oraz Zagłębie i Warta to jedyne kluby ekstraklasy, które w obecnych rozgrywkach tracą mniej niż gola na mecz.

***

„Czy leci z nami plot?”

Florentino Perez i Josep Maria Bartomeu wydawali kolosalne pieniądze na transfery, jednak zwykle pudłowali. Eden Hazard miał być następcą CR7, a na gola czeka od roku i ciągle się  leczy. W Madrycie od dawna marzą o Kylianie Mbappe, ale jego transfer został odłożony przynajmniej na 2021 rok. Ousmane Dembele, Philippe Coutinho czy Antoine Griezmann mieli pomóc Barcy zapomnieć o Neymarze, ale tylko dokładają problemów. Dziś obaj giganci są w fazie przejściowej, w której wprowadzają do składu młodzież, jednak opieranie wiary w sukces na nastolatkach, nawet tych nieprawdopodobnie utalentowanych, to bardzo ryzykowne podejście. Tym bardziej że liderami obu klubów są piłkarze, którzy byli fundamentami znakomitych drużyn sprzed lat. Nie da się ukryć, że zespołom z Santiago Bernabeu i Camp Nou reszta Europy odjechała, co widać nawet po ich archaicznym, często nudnym stylu gry. Nazwy „Real Madryt” czy „FC Barcelona” nie budzą przerażenia. Topowe ekipy robią z nimi, co chcą (Manchester City bez kłopotów wygrał z Królewskimi 2:1, Katalończycy zostali zlani przez Bayern 2:8), a mniejsi widzą, że tak naprawdę nie ma się czego bać, bo Hiszpanie nie są już tak mocni jak wcześniej.

Najsmutniejsze jest to, że w zapowiedziach El Clasico sport zszedł na dalszy plan. Ale może to jedyna droga? Starcie Barcelony z Realem dopasowało się do okoliczności, jakie panują na świecie. Miejmy nadzieję,  że piłkarze obu ekip się przebudzą, ale atmosfera przed klasykiem dopasowała się do ogólnoświatowego smutku, jaki odczuwamy od początku 2020 roku.

Więcej TUTAJ. 

***

„Książe bez korony”

Spójrzmy na fakty. Atletico ma za sobą  fatalny sezon, a Joao Felix nie był gotowy do pełnienia roli lidera. Barcelona pierwszy raz od 13 lat nie zdobyła trofeum i pogrążyła się  w dyskusjach na temat kształtu zespołu. Dla Griezmanna rozgrywki były indywidualnie najgorsze od lat, tym bardziej że z miesiąca na miesiąc jego rola w zespole malała. Zaczęło się pozytywnie, bo jesienią 2019 roku problemy zdrowotne mieli Luis Suarez i Leo Messi, w wyniku czego Francuz mógł być asem drużyny. Ale gdy obaj napastnicy wrócili do pełni sił, okazało się, że rola drugich, a niekiedy i trzecich skrzypiec nie pasuje „Księciu”, jak nazywano francuskiego napastnika.

Z twarzy Griezmanna zniknął charakterystyczny uśmiech, który nie pojawia się i u dyrektorów Blaugrany. Muszą oni zastanowić się, jak usprawiedliwić wydanie 120 mln euro na piłkarza, który w 2020 roku ma siedem trafi eń w 29 spotkaniach, który na gola czeka od lipca, który zaledwie dwa z ostatnich 28 strzałów zamienił na bramkę i który wydaje się kompletnie niepotrzebny drużynie, tym bardziej że ostatnio zaczął głośno wyrażać swoje niezadowolenie. Po meczu z Sevillą  (1:1) Ronald Koeman stwierdził, że zawodnik klasy 29-latka powinien był wykorzystać  przynajmniej jedną stuprocentową okazję. W odpowiedzi usłyszał,  że nie umie odpowiednio ustawić  Griezmanna, a w dyskusję włączył  się Didier Deschamps. – Największym atutem trenera jest umiejętność maksymalizowania atutów piłkarzy – stwierdził selekcjoner Francuzów.

Więcej TUTAJ. 

***

„Czterej muszkieterowie”

Najpierw pojawił się Christian Pulisic. Był samotnym muszkieterem w nowej układance Franka Lamparda. Amerykanin potrzebował czasu, by zacząć błyszczeć. Ale jak już się rozkręcił, stał się jednym z najważniejszych graczy Chelsea. W tym roku The Blues postanowili zaszaleć na rynku transferowym i do Pulisica dołączyło trzech amigos: Kai Havertz, Timo Werner i Hakim Ziyech. To oni mają sprawić, że mistrzostwo Anglii wróci na Stamford Bridge. Na razie fantastyczna czwórka zaliczyła falstart, ale ostatnie spotkania dają kibicom Chelsea nadzieję, że wszystko zaczyna się układać po ich myśli.

Większość kibiców londyńskiego klubu, patrząc na letnie transfery, zacierała ręce i z niecierpliwością czekała na start sezonu, oczekując, że nowi gracze z miejsca pokażą ofensywną siłę. Początek przyniósł rozczarowanie. Werner nie strzelał, Havertz nie dogrywał, Pulisic rozkręcał się wolno, a Ziyech leczył kontuzję. Kilka kolejek później wreszcie wszystko wskazuje na to, że czterej muszkieterowie właśnie skończyli rozgrzewkę i zabierają się do podboju Premier League. Jeśli Lampardowi uda się tak ułożyć klocki, by wykorzystać w pełni ich potencjał, trudno będzie zatrzymać ofensywę Chelsea.

Więcej TUTAJ.

***

„Znów można puszczać bańki”

Zespół Łukasza Fabiańskie go rozpoczął te rozgrywki fatalnie – od dwóch porażek. I kiedy wydawało się, że to będzie kolejny frustrujący sezon na London Stadium, drużyna nagle zaczęła punktować i strzelać dużo goli. Najpierw odprawiła z kwitkiem solidne Wolverhampton (4:0), następnie również mające duże aspiracje Leicester (3:0). Przed tygodniem passa mogła się skończyć, bo po 16 minutach Tottenham prowadził aż 3:0, ale Młoty nie poddały się i w ostatnich dziesięciu minutach zdobyły trzy bramki, wyszarpując remis (3:3). Dziesięć goli w trzech meczach sprawia, że w sobotę człowiek odpowiedzialny za puszczanie baniek mydlanych na stadionie (to tradycja za każdym razem, gdy WHU trafi a do siatki rywala) musi zachować jeszcze większą czujność niż zazwyczaj. Nawet jeśli przeciwnikiem jest wicemistrz Anglii.

Więcej TUTAJ.

***

„Reuter: Rafał nowym liderem”

Jego rywalem [Rafała Gikiewicza – przyp. red.] jest Tomaš Koubek. Czeski bramkarz przyszedł rok temu za 7,5 miliona euro i jest jednym z najdroższych transferów w historii Augsburga. Czyli nie byliście z niego zadowoleni, skoro sprowadziliście Gikiewicza... 

Miał trudny początek. Podpisał kontrakt kilka dni przed startem sezonu, a zwłaszcza w defensywie niewielu zawodników przychodzi pod koniec okna transferowego. Potrzebował więc trochę czasu, by zgrać się z zespołem. 

Gikiewicz jest od Koubka o pięć lat starszy. W poniedziałek skończy 33 lata, nie sprzedacie go za duże pieniądze.

Dla bramkarzy wiek to nie problem, wielu z nich gra na dobrym poziomie jeszcze długo po trzydziestce. 

Gikiewicz jest ważną postacią w drużynie, gorzej za to z Robertem Gumnym, który ciągle nie zadebiutował w Bundeslidze. 

Pozyskaliśmy go, bo poza Raphaelem Frambergerem nie mieliśmy innego prawego obrońcy. To bardzo utalentowany piłkarz i na pewno ma potencjał na grę w Bundeslidze, ale jej poziom jest wyższy niż ekstraklasy. Nawet Robert Lewandowski, dziś jeden z najlepszych napastników świata, potrzebował trochę czasu na adaptację po przejściu z Lecha do Borussii Dortmund. Poza tym nasz zespół spisuje się dobrze, a szczególnie dotyczy to obrońców, nie mamy więc potrzeby, aby cokolwiek zmieniać. Jestem jednak pewien, że Robert wkrótce zadebiutuje.

***

„Stary Zlatan i może”

Przed ukończeniem 30  lat Zlatan Ibrahimović zdobył 232 bramki w 528 meczach. A po trzydziestce? W czwartek rozegrał spotkanie nr 400, ma w nich 320 goli. Akurat w starciu z Celtikiem (3:1) w fazie grupowej Ligi Europy do siatki nie trafi ł, ale i tak wydaje się, że zawodnik, który trzy tygodnie temu skończył 39 lat, jest wiecznie młody.

W pierwszym półroczu po powrocie do Serie A Zlatan strzelił dziesięć goli. Przerwę między sezonami spędził głównie w Szwecji, trenował ze sztokholmskim Hammarby IF, którego jest współwłaścicielem, i wydawało się całkiem możliwe, że wyląduje w Allsvenskan, chociaż kiedyś zupełnie wykluczał taką możliwość. Ostatecznie przedłużył kontrakt z mediolańskim klubem o rok, a po tak udanym starcie sezonu włoskie media donosiły w tym tygodniu, że działacze Rossonerich już rozmawiają z Ibrahimoviciem i Raiolą o kolejnej nowej umowie. Miałaby obowiązywać do końca czerwca 2022 roku. Negocjacje toczą się także w sprawie kontraktu bramkarza Gianluigiego Donnarummy, młodszego od Szweda o 18 lat.

***

„Wichniarek: Postawa Lecha napawa optymizmem”

Postawa Kolejorza może napawać optymizmem, bo widziałem zespół, który postawił trudne warunki Benfice, momentami grał jak równy z równym i miał pomysł. Lech pokazał, że i polski zespół klubowy może prezentować nowoczesny futbol. Utrzymywanie się przy piłce, spokojne i przemyślane akcje ofensywne, które jak w przypadku bramki na 2:2, były na najwyższym światowym poziomie.

Lech może być niespodzianką tych rozgrywek. Cieszyć może również duża liczba Polaków w pierwszym składzie. Filip Bednarek, Alan Czerwiński, Tomek Dejewski, Tymek Puchacz, Kuba Moder, Kuba Kamiński, Michał Skóraś. Naprawdę serce rośnie, gdy widzi się tylu wychowanków akademii Lecha. Czwartkowy wieczór w Poznaniu był dla wszystkich sympatyków polskiej piłki światełkiem w tunelu.

„SPORT”

„W Krakowie „góralom” idzie”

Po porażce z Wartą dziś „górali” czeka nie lada wyzwanie - drużyna trenera Krzysztofa Bredego zagra z Wisłą w Krakowie. „Biała gwiazda” tydzień temu pokazała moc, wygrywając w Mielcu aż 6:0. Zespół Artura Skowronka zmasakrował beniaminka, a teraz – kolejny raz – zmierzy się z ekstraklasowym nowicjuszem, którym jest Podbeskidzie. - Wynik meczu Wisły nie podcina nam skrzydeł. Cały tydzień pracowaliśmy. Zresztą do meczu z Wartą również byliśmy dobrze przygotowani. Coś nie zadziałało. Zabrakło trochę szczęścia i koncentracji - powiedział Maksymilian Sitek, który nie może pamiętać, że niegdyś Wisła Kraków pokonała Podbeskidzie... 6:0. Działo się to we wrześniu 2015 roku i był to ostatni sezon „górali” na najwyższym poziomie rozgrywkowym.

***

„Chwila, w której łapie się szczęście”

Co łączy ostatni mecz Wisły Kraków, wygrany przez podopiecznych Artura Skowronka ze Stalą Mielec, z najbliższym spotkaniem „Białej gwiazdy”, w którym zmierzy się ona z kolejnym beniaminkiem? Wynik 6:0. 13-krotny mistrz Polski 6 dni po zaaplikowaniu mielczanom pół tuzina goli zmierzy się z Podbeskidziem, z którym 5 lat temu także 6:0 wygrał w Bielsku-Białej. Z tamtego meczu na placu gry pozostali jeszcze: Maciej Sadlok, który w minioną niedzielę w Mielcu grał w randze kapitana, oraz Łukasz Burliga i Rafał Boguski, będący ostatnio w odwodach krakowskiej drużyny. Natomiast Krzysztof Brede nie ma w swoich szeregach nikogo, kto przeżył tamto lanie, a więc można powiedzieć, że w momencie pierwszego gwizdka sędziego Pawła Gila otworzy się zupełnie nowy rozdział.

***

„Jest wolny, a zatem?”

Co dalej? Mówiło się o Lechu, który - zanim piłkarz lata temu, a konkretnie w 2010 trafił do Górnika – miał na niego oko. Potem pisano o egzotycznych kierunkach na Bliskim Wschodzie. Dzisiaj w Górniku daje się słyszeć głosy, że najlepszym miejscem do odbudowania tego utalentowanego zawodnika byłby właśnie klub z Zabrza, gdzie przecież z powodzeniem przez lata występował, trafiając w końcu do reprezentacji Polski; wystąpił dotąd 7 razy. Już latem rok temu głośno było o tym, że Kurzawa ponownie będzie zawodnikiem Górnika. W ostatnim dniu okienka transferowego pomiędzy Zabrzem a Amiens była gorąca linia, a sam gracz był już na Górnym Śląsku. Akcję pozyskania sponsorów uruchomił Dariusz Czernik, wtedy jeszcze członek zarządu Górnika, a od stycznia tego roku prezes. Ostatecznie sprawa wysypała się na samym finiszu, a oba kluby obwiniały się potem nawzajem o to, kto zawalił i kto nie dopełnił wszystkich szczegółów.

***

„Trzeba iść w tę stronę”

Zmorą Lecha okazał się Darwin Nunez. To zaledwie 21-letni Urugwajczyk, który dołączył do Benfiki we wrześniu. Kosztował 24 mln euro, a dzięki swojemu występowi w Poznaniu znalazł się w najlepszej jedenastce tygodnia Ligi Europy, którą opublikowała wczoraj UEFA. To czwarty piłkarz w historii, który ustrzelił hat tricka w meczu przeciwko Lechowi w europejskich pucharach. Poprzednimi byli John Wark z Liverpoolu, Philippe Vercruysse z Olympique Marsylia i Emmanuel Adebayor z Manchesteru City. Żaden z nich nie dokonał tego jednak w Poznaniu. Nunez - choć nie tylko on - zaimponował również graczom Lecha. - Zagraliśmy dobre spotkanie, ale trzeba oddać szacunek rywalom. Byli lepsi od nas. Wszystko u nich było na wyższym poziomie. No ale to wielka Benfica. Nigdy nie grałem przeciwko tak dobremu zespołowi - przyznał bez ogródek Tymoteusz Puchacz. 

Kto jednak wie, jak ułożyłby się ten mecz, gdyby na początku drugiej połowy, przy stanie 2:1, z czerwoną kartką do szatni odmaszerował Jan Verthongen, który faulował wychodzącego na czystą pozycję Michała Skórasia. Słabo sędziujący to spotkanie arbiter z Czarnogóry kazał grać dalej. - Vertonghen powiedział nam po meczu, że to była czerwona kartka i miał dużo szczęścia - zdradził Puchacz. Tak się złożyło, że szybko wszyscy o tej sytuacji zapomnieli, bo niedługo potem Mikael Ishak wyrównał. Gol na 2:2 czy prawie 45 minut z przewagą jednego zawodnika? Oto jest pytanie.

***

„Wynik Łęcznej robi wrażenie” 

Wynik Górnika Łęczna, z którym zagracie w niedzielę, zrobił na panu wrażenie? 17 punktów w 7 meczach to dorobek nie w kij dmuchał. Średnia to 2,43 punktu.

Wynik Łęcznej musi robić wrażenie, bo w naszej lidze bardzo trudno zrobić serię zwycięstw, ale jej się to udało. Zdobyła dużo punktów i trzeba to docenić. Gdybyśmy analizowali poszczególne mecze, to na pewno nie wszystko grało jak w zegarku, lecz uzyskany wynik trzeba szanować. 

Co jest najsilniejszą bronią beniaminka z Łęcznej?

Widać jak na dłoni, że trener Kiereś i jego zespół postawili na organizację gry w defensywie. Zaczynają bronić od najwyżej ustawionego napastnika Bartosza Śpiączki, który jest ich pierwszym obrońcą, są skonsolidowani, o czym świadczą tylko dwie stracone bramki. Grają blisko siebie i są bardzo zdyscyplinowani. W ostatnim meczu Arka była od nich zespołem lepszym, dłużej utrzymywała się przy piłce, lecz nie mogła stworzyć dogodnej sytuacji do zdobycia gola. Kontrataki gospodarzy były bardzo groźne, zanim strzelili oba gole, piłka wcześniej wpadła do bramki Arki. Moim zdaniem gol Baranowskiego w 68 minucie był prawidłowy, bo jego kolega nie absorbował uwagi bramkarza gdynian, Daniela Kajzera.

***

„Niewygodna Jagiellonia”

Mecz z Jagiellonią Białystok będzie dla piłkarzy wrocławskiego Śląska okazją do rehabilitacji po dwóch wcześniejszych porażkach. W ubiegłą niedzielę podopieczni trenera Vitezslava Laviczki przegrali w Płocku z Wisłą, a w środę w stolicy „poprawiła” im Legia. 

Drużynie ze stolicy Dolnego Śląska nadzieję powrotu na zwycięskie tory daje fakt, że w sobotę zagrają na własnym stadionie. W bieżących rozgrywkach wrocławianie w trzech meczach u siebie zdobyli 7 punktów, wygrywając 2:0 z Piastem Gliwice i 3:1 z Cracovią oraz remisując 3:3 z poznańskim Lechem. Jest tylko jedno „ale”, mianowicie w poprzednim sezonie piłkarze Śląska nie zdołali pokonać Jagiellonii, która będzie ich przeciwnikiem w sobotę. Na własnym boisku Śląsk zremisował z ekipą z Podlasia 1:1 (gole strzelili Robert Pich i Juan Camara), natomiast w Białymstoku dwukrotnie musiał uznać wyższość gospodarzy. 7 marca br. „Jaga” wygrała 1:0 (bramkę strzelił Martin Pospiszil, którą wrocławianie do dzisiaj uznają za błąd sędziego), natomiast 15 lipca zwyciężyła 2:1 (gole zdobyli Taras Romanczuk i Jakow Puljić, honorowe trafienie dla gości było dziełem Marka Tamasa).

***

„Gra o wyjście z kryzysu”

Nieszczęścia chodzą parami, więc w meczu z Cadizem do straconych punktów doszła kontuzja kapitana Sergio Ramosa. Mecz z Szachtarem oglądał z trybun, a gdy go nie ma, Real najczęściej przegrywa. Trener Zinedine Zidane oświadczył, że to był najgorszy mecz Realu w tym sezonie i może już być tylko lepiej. Nie docenił swoich piłkarzy, z Szachtarem było jeszcze gorzej, a zryw w drugiej połowie i dwa gole dały złudzenie drzemiącej w zespole siły i zdolności do remontady. Gol Juniora Viniciusa, strzelony 15 sekund po wejściu na boisko, był kontaktowy, ale tenże Vinicus, stojąc na ofsajdzie, sprawił, że w 93 minucie wyrównujący gol Valverde nie został uznany. Zidane przed meczem z Szachtarem nie powiedział słowa o rywalach z Ukrainy, bo… nikt go o nich nie zapytał. Wiedział, że przeciwnik jest zdziesiątkowany przez los i stąd decyzja o pozostawianiu na ławce Karima Benzemy i Toniego Kroosa, którzy mieli oszczędzać siły na Barcelonę. Z oszczędności zrodziła się porażka.

***

„Smutne derby”

BVB w tym sezonie przyjmowała kibiców na obu domowych meczach - spotkanie z Moenchengladbach zobaczyło 9300 fanów, wygraną z Freiburgiem 11500. Sytuacja z pandemią - choć Niemcy radzą z nią sobie zdecydowanie lepiej niż Polacy - wciąż się tam jednak pogarsza, przez co władze regionalne starają się zapanować nad nią wszelkimi możliwymi sposobami. Jednym są oczywiście stadionowe ograniczenia, przez co liczba kibiców na Revierderby będzie taka niewielka. Na trybunach znajdą się osoby wylosowane z grona 35 tysięcy członków klubu posiadających karnet, kibiców gości wśród nich nie będzie.

Można jednak powiedzieć, że z dwojga złego lepsze takie rozwiązanie niż żadne. Ostatni mecz Borussii i Schalke był „popandemijnym” hitem, ponieważ było to pierwsze spotkanie dla obu zespołów w pamiętny weekend 16 maja, gdy Bundesliga jako pierwsza poważna liga wróciła do gry po okresie zawieszenia. Stadiony były wówczas zamknięte w stu procentach.

***

„Fabiański stanie naprzeciw „Obywateli””

Zdecydowanie gorzej prezentuje się historia starć Łukasza Fabiańskiego z Manchesterem City, a właśnie takie wyzwanie czeka już dziś golkipera West Hamu. Niesamowite jest to, że dziś mija dokładnie 10 lat od jedynego zwycięstwa drużyny z naszym reprezentacyjnym bramkarzem nad „Obywatelami”! 24 października 2010 roku jego ówczesny klub, Arsenal, pokonał Manchester City 3:0, a „Fabian” miał wówczas 25 lat i był to jego raptem 16. występ w Premier League. Dziś Polak będzie świętował imponujący jubileusz, bo rozegra 250. spotkanie w angielskiej ekstraklasie. Wracając do bilansu jego występów przeciwko „The Citizens”, to poza jednym zwycięstwem jego drużyny dwukrotnie remisowały i poniosły aż 13 porażek. Fabiański 38 razy wyciągał piłkę z siatki i nie ma drugiego takiego zespołu, który strzeliłby mu aż tyle goli.

***

„SUPER EXPRESS”

„Dudek: Boję się, że Messi znowu skarci Real”

Nie wiadomo, czy kontuzję zdąży wyleczyć lider obrony Realu Sergio Ramos...

Walczy z czasem. Jest liderem defensywy, a do tego kapitanem z krwi i kości. Od tylu lat prezentuje wysoki poziom. Nie pamiętam jego słabego występu. Widzieliśmy, jakie błahe błędy popełnia obrona Realu, gdy Ramosa nie ma na boisku.

Media w Hiszpanii wieszczą, że trener Realu Zinedine Zidane w tym meczu gra o posadę. Jak to widzisz?

W mojej ocenie tak nie jest. „Zizou” jest za bardzo szanowaną postacią. Francuz ma bardzo duży posłuch w klubie i prezydent Florentino Perez nie wyobraża sobie pracy bez niego. Już raz Zidane odszedł z klubu z własnej woli. Teraz może być podobnie. Jeśli odejdzie, to na własne życzenie. Sam o tym zdecyduje, gdy stwierdzi, że nic już więcej nie osiągnie z tym zespołem.

***

„Szumski: Stać nas na europejskie puchary”

Raków jest liderem tabeli. Dodaje to pewności siebie?

Na pewno! A jednocześnie motywuje, by dalej trzymać poziom i pokazać, że nie jesteśmy liderem przez przypadek. Na spotkaniu przed sezonem z właścicielem klubu za cel stawialiśmy sobie poprawienie 8. miejsca, najlepszego w historii klubu. Ale uważam, że możemy śmiało zaatakować miejsce, które daje grę w europejskich pucharach. Potrafiliśmy w tym sezonie wypracować regularność, której brakowało wcześniej.


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się