Autor zdjęcia: Krzysztof Porebski / PressFocus
O co chodzi z tym Valencią na skrzydle? Może warto już zastanowić się nad Runjaicem? Pogoń 0:0 Legia
Przedwczesny był entuzjazm wobec Legii po meczu ze Śląskiem. Oj przedwczesny, choć chyba jeszcze bardziej jesteśmy rozczarowani Pogonią oraz przede wszystkim Kostą Runjaicem. Mieć takie personalia, a grać taki pasztet to naprawdę duża sztuka.
No ale po kolei...
Właściwie, patrząc szerzej, prędzej dobre spotkanie z wrocławianami można uznać za pozytywny wypadek przy pracy niż odwrotnie. Okej, dzisiaj może to i do nich należała inicjatywa w większym stopniu, ale jak sami widzicie po wyniku, nie zaowocowało to w żaden sposób. Nawet nie wiemy do kogo można mieć największe pretensje… No nic, zacznijmy wyliczankę!
Przede wszystkim nie rozumiemy o co chodzi z tym Valencią upychanym na lewe skrzydło. Cholera, rok wystarczył, aby wszyscy zapomnieli, na jakiej pozycji w Piaście spisywał się najlepiej? No to krótka lekcja świeżej historii – otóż najpierw też próbowano Ekwadorczyka na flance, lecz był tam zupełnie nieefektywny. Dopiero gdy został dziesiątką, uwolnił maksimum swego potencjału na tyle, by zostać najlepszym piłkarzem w sezonie kiedy Piast zgarnął majstra.
A teraz pozyskała go Legia i gdzie gra Joel? Z lewej strony. I potem wszyscy zdziwieni, że facet zawodzi… Dzisiaj parę razy fajnie wspomógł kolegów w przechwytach, lecz nie po to bierzesz tak kreatywnego pomocnika, aby piać peany pod jego adresem za grę w defensywie. Z przodu Valencia zrobił dziś jedną fajną akcję – tę z 56. minuty, gdy po kontrze wystawił futbolówkę Pekhartowi. Trochę za mało, nie sądzicie?
Zresztą, Czech też nie miał dobrego dnia. Tę sytuację zmarnował, a może raczej Stipica wyszedł z niej imponująco zwycięsko? Na pewno trzeba było wykazać się nie lada refleksem. Niemniej – Tomas nie trafił i nie ma z czym dyskutować. Wcześniej zaś bramkarz Portowców wybronił inny jego całkiem groźny strzał głową po jednym z rożnych.
Jak łatwo zgadnąć po dotychczasowym opisie tego meczu, obejrzeliśmy kolejne irytujące starcie, w którym podstawowym pomysłem na sforsowanie defensywy rywala było lagowanko na Pekharta. Okej, można spróbować powiedzmy pięciokrotnie, aczkolwiek zmienić nieco plany, gdy nie wychodzi. A tu nie – łup, łup, łup. I wszystko albo odbijane od pierwszego defensora, albo zgarniane przez stoperów. No nie popisali się dziś w swej kreatywności Wszołek, Mladenović, czy nawet Gwilia. Zresztą Gruzin powinien w ogóle się wstydzić za tę zmarnowaną patelnię z 6. minuty. Skoro nawet czegoś takiego nie pakuje do siatki…
Ale żeby nie było – tym bardziej ze strony Pogoni nie dostaliśmy żadnych fajerwerków. Godna wspomnienia jest w zasadzie jedna akcja, ta z samego początku spotkania. Wtedy po szybkiej klepie do piłki dopadł Zahović, którą zacentrował mu Stec, lecz w dostawieniu nogi brakło mu sporo precyzji.
Za idealne podsumowanie ofensywnych dokonań Portowców powinna robić sytuacja z 64. minuty. Prostopadłe podanie do Kozłowskiego i… Gleba. Współczujemy młodemu chłopakowi, dopiero co pojawił się na boisku, a w pierwszej akcji potknął się o własne nogi, nawet nie mając piłki przy nodze. Cóż, przykra to metafora, lecz prawdziwa.
To już chyba jest ten moment, kiedy trzeba zacząć się zastanawiać, czy aby na pewno Kosta Runjaic wciąż ma pomysł na ten zespół. Okej, za pewne niepowodzenia nie należy go obarczać – na przykład nie jego winą jest konieczność zupełnej przebudowy przedniej formacji w ostatnich miesiącach. No ale nie oszukujmy się też – od dawna w grze szczecinian nie ma nic przekonującego. Męczenie buły. Nie idzie nam? Ech, trudno, szanujmy ten punkt i w ogóle. Żadnego planu b, jakiegoś elementu zaskoczenia. Zresztą takowy nie może się pojawić, kiedy wynik meczu próbujesz ratować Hostikką.
Nie powiedzielibyśmy, że niemieckiego szkoleniowca trzeba zwalniać natychmiast, bo to byłaby przesada. Aczkolwiek radzilibyśmy i jemu, i zarządowi Pogoni zastanowić się porządnie nad tym, co dalej. To już zakrawa o zwykły marazm i marnowanie potencjału poszczególnych graczy. Nie powiecie nam przecież, że taki Kucharczyk, Drygas, Kowalczyk czy Gorgon nie potrafią zagrać lepiej. Otóż potrafią dużo lepiej, widzieliśmy to wielokrotnie, tyle że dawno temu… I właśnie w tym problem. Jak długo jeszcze potrwa ta szczecińska szarzyzna?
Pogoń Szczecin 0:0 Legia Warszawa
Pogoń: Stipica (7) – Stec (6), Kostas (5), Zech (5), Matynia (5) – Dąbrowski (3), Smoliński (3) (75’ Hostikka 3) – Kowalczyk (2) (91’ Podstawski), Gorgon (2) (69’ Kozłowski 3), Kucharczyk (3) (69’ Drygas 3) – Zahović (2) (75’ Benedyczak 3)
Legia: Boruc (5) – Juranović (6), Lewczuk (6), Jędrzejczyk (6), Mladenović (4) – Slisz (4), Gwilia (3), Karbownik (3) (70’ Antolić 4) – Wszołek (2), Valencia (4) (64’ Rosołek 4), Pekhart (2)
Sędzia: Szymon Marciniak
Nota: 3
Żółte kartki: Lewczuk, Mladenović, Rosołek
Piłkarz meczu: Dante Stipica