Autor zdjęcia: Górnik Łęczna
W meczu na remis zwycięstwo zapewniła ostatnia akcja. Górnik Łęczna 1:0 Miedź Legnica
Spotkanie wyrównane, długimi momentami nudne i jak często mawiają trenerzy, taki typowy mecz walki. Cały przebieg rywalizacji z każdą minutą utwierdzał kibica w przekonaniu, że to będzie remis, ale wszystko odmieniło się w ostatniej akcji, kiedy Górnik Łęczna przechylił szalę zwycięstwa w nieco przypadkowej, ale skutecznej sytuacji pokonując bramkarza Miedzi Legnica.
Wielu kibiców Fortuna 1 Ligi, którzy w sobotnie popołudnie wybrali jako rozrywkę obejrzenie meczu pomiędzy Górnikiem Łęczna, a Miedzią Legnica z pewnością w jego trakcie mieli wątpliwości, czy był to na pewno dobry pomysł. Pierwsza połowa w dużym skrócie, to był festiwal nieporadności, ogrom niecelnych podań i wiele strat piłki rodem z osiedlowego orlika. Momentami trudno było to oglądać.
Wystarczy przytoczyć, że przez większość pierwszej połowy jedynymi momentami wartymi odnotowania były żółte kartki, których sędzia pokazał łącznie trzy. Można by rzec, że emocji było, jak na grzybach i to stwierdzenie nie odbiega daleko od rzeczywiści. Pierwszy celny strzał w tym meczu miał miejsce na trzy minuty przed gwizdkiem sygnalizującym przerwę. Wówczas z prawego skrzydła mocno w pole karne zagrał Paweł Sasin, a tam akcję wślizgiem wykończyć próbował Aron Stasiak, ale jego starania bez większych problemów udaremnił bramkarz Miedzi Legnica.
Najgroźniejsza akcja pierwszej połowy odbyła się natomiast w doliczonym czasie gry. Wówczas na wysokości pola karnego Górnika Łęczna do Tomasza Midzierskiego próbował zgrywać Paweł Sasin, ale zrobił to na tyle nonszalancko, że piłka niespodziewanie wylądowała pod nogami Davida Panki, a 21-letni Holender okazał się być tym faktem bardzo zaskoczony i nie potrafił skorzystać z prezentu. Obronną ręką z tej przypadkowej sytuacji wyszedł stojący w bramce Maciej Gostomski.
Chwilę po tym, jak drużyny wybiegły na boisko i zamieniły się stronami pojawił się promyk nadziei, że to spotkanie się rozkręci i zrobi bardziej przyjemne dla widza. W jednej z akcji Kamil Zapolnik pomimo bliskiej obecności Adriana Cierpki zdołał uwolnić spod opieki przeciwnika i uderzyć w stronę bramki, ale bardzo dobrze z tym strzałem poradził sobie Gostomski. Niestety przez wiele kolejnych minut nie było okazji do tego, aby zmienić zdanie na temat poczynań piłkarzy w tym meczu.
Po godzinie gry Miedź Legnica na kilka minut przejęła inicjatywę, dzięki czemu zamknęła przeciwnika nie tyle na własnej połowie, co w obrębie pola karnego, nie pozwalając mu na rozwinięcie akcji ofensywnej. Poza znacznym wpływem na posiadanie piłki niewiele z tego wynikało, bo zagrania przed bramkę były skutecznie wybijane, natomiast próby strzału albo blokowane, albo niecelne.
Ostatnie minuty tej rywalizacji w regulaminowym czasie wyglądały dokładnie tak, jak całość spotkania, czyli piłkarze nie znaleźli sposobu na to, aby cokolwiek w swojej grze zmienić i powalczyć o pełną pulę. Kwintesencją tego obrazu może być akcja, kiedy Bartłomiej Kukułowicz z prawego skrzydła zacentrował w pole karne, do główki wyskoczył Bartosz Śpiączka, ale skierował piłkę dokładnie w sam środek bramki, a konkretniej w ręce stojącego tam Mateusza Hewelta.
Wszystko, jak za pomocą czarodziejskiej różdżki odmieniło się w doliczonym czasie, kiedy sędzia dał jeszcze piłkarzom trzy minuty na wykazanie się. Skorzystali z tego gospodarze. Długą piłkę wrzuconą w pole karne Miedzi próbował głową wybijać Szymon Matuszek, ale zrobił to na tyle niefortunnie, że ta odbiła się od poprzeczki i wróciła przed bramkę. Wówczas minął się z nią Midzierski, ale na futbolówkę wspólnie nacierali Śpiączka i Baranowski. Ten drugi był jednak minimalnie szybszy i zdołał zdobyć gola dającego zwycięstwo Górnikowi.
Górnik Łęczna - Miedź Legnica 1:0 (0:0)
1:0 - Paweł Baranowski
Górnik Łęczna: Gostomski - Sasin, Midzierski, Baranowski, Leandro - Stromecki, Cierpka (60’ Tymosiak), Stasiak (71’ Banaszak), Struski (79’ Kukułowicz), Wojciechowski (60’ Kalinkowski) - Śpiączka.
Miedź Legnica: Hewelt - Zieliński, Mijusković, Biernat, Pinillos - Panka (90+1’ Purzycki), Matuszek, Bartkowiak (46’ Tupaj), Tront, Roman (83’ Drzazga) - Zapolnik (79’ Lehaire).
Żółte kartki: Cierpka – Bartkowiak, Mijusković , Zapolnik.
Sędziował Łukasz Kuźma