Autor zdjęcia: Krzysztof Porebski / PressFocus
Materiał na kozaka, którego Probierz nie może porzucić
Ma 21 lat, grał zarówno w Eredivisie (epizodycznie), jak i w Fortuna I lidze, ale szerszemu gronu kibiców do tej pory się nie pokazywał. W tym sezonie z marszu wszedł w buty podstawowego bramkarza Cracovii i wykonuje świetną robotę, której zwieńczenie oglądaliśmy wczoraj w Poznaniu i tydzień temu w spotkaniu z Piastem. To dopiero osiem spotkań, na pompowanie balonika za wcześnie, ale nie skłamiemy, jeśli napiszemy, że wstępne papiery na bycie kozakiem w przyszłości już zdążył pokazać.
Jeżeli śledzicie Ekstraklasę regularnie, to na pewno pamiętacie, jak Cracovia zaczynała poprzedni sezon. To znaczy, nawet nie chodzi o wyniki sportowe, te się raczej niczym nie wyróżniały, bardziej chcemy zwrócić uwagę na działanie po omacku w sprawie przepisu o obowiązkowym młodzieżowcu, który wówczas wchodził w życie. Michał Probierz przywykł bowiem do chwalenia się, jakich to on młodych talentów nie wypromował i nie wychował. Rozwodził się na tematy związane ze szkoleniem i akademią, ale, gdy przyszło co do czego, tyłek zaczął mu się lekko podpalać. Gdy okazało się, że Kamil Pestka nie dojechał fizycznie i psychicznie do Ekstraklasy, trzeba było znaleźć alternatywę. Pojawił się więc Sylwester Lusiusz – i tak chłopaki się wymieniali, często też grali razem, ale czy byli to zawodnicy, na których trener by postawił w każdych okolicznościach? Nie.
Nikt nie ma wątpliwości, że grali, bo musieli. Czasami szansę dostawał też Sebastian Strózik lub Michał Rakoczy, ale tylko w pojedynczych przypadkach. Faktem jest, że ze wszystkich piłkarzy grających w ubiegłym sezonie w miarę regularnie (czyli powiedzmy, że z co najmniej połową meczów na koncie), gorszą notę od Lusiusza (3,98) w naszych ocenach miał tylko Milan Dimun (3,96). Z kolei Kamil Pestka był bardzo blisko czołówki, bo oprócz wspomnianej dwójki wyprzedził go tylko Mateusz Wdowiak. Krótko mówiąc – nie było pewnego punktu. Nie było człowieka pokroju Karola Fili w Lechii, czy Michała Karbownika w Legii, który miałby pewny plac nie dlatego, że jest młody, tylko dlatego, że umie grać w piłkę.
- Cel jest jasny, chcę być bramkarzem pierwszego składu, mieć w tym sezonie jak najwięcej rozegranych meczów w Ekstraklasie – powiedział po podpisaniu kontraktu z Cracovią bramkarz Karol Niemczycki dla oficjalnej strony klubu. Nie wiemy czy zdawał sobię sprawę z tego, jak potoczą się jego losy, ale na razie cel wypełnia w stu procentach. Trzy dni po transferze zagrał bowiem 120 minut w Pucharze Polski, a potem wszystkie spotkania ligowe od deski do deski. Wejście z buta, ale co najważniejsze – sportowo uzasadnione, co teraz możemy powiedzieć bez nawet dozy niepewności.
Bo o ile Cracovia w siedmiu ligowych mezach na osiem za każdym razem traciła bramki, tak pozytywna postawa samego Niemczyckiego jest warta odnotowania praktycznie w każdym z nich. Młodzieniec nie popełniał żadnych drastycznych błędów przy bramkach, zdecydowana większość z nich powinna iść na konta obrońców, którzy albo nie trzymali krycia (mecz we Wrocławiu lub ze Stalą), albo bawili się w sędziów (mecz w Bielsku-Białej). Bywały też gole nie do obrony, jak ten Tijanicia w rywalizacji z Rakowem, ale generalnie – co kolejkę Niemczycki zaliczał jakąś godną uznania paradę – głównie po strzałach z dystansu. Rzecz jasna popełniał też błędy, choćby przeciwko Zagłębiu lub Stali właśnie (ryzykowne wyjścia), ale nie były one brzemienne w skutkach.
Za to wczoraj w meczu z Lechem uchronił swój zespół od porażki. Tylko w pierwszej połowie wybronił trzy groźne strzały z dystansu, kolejno Skórasia, Ramireza i Krawecia, a przy golu Awada, cóż, zrobić zbyt wiele nie mógł. Natrudził się, ale w odróżnieniu od wcześniejszego meczu z Piastem, kiedy był najlepszym piłkarzem na boisku, trzech punktów tym razem nie udało się zdobyć.
Ale „dzieciak” #Niemczycki to wyjął 👍#LPOCRA⚽️ pic.twitter.com/zp26d6DMjy
— Prezes 🇵🇱 💯 (@marekmulti) October 25, 2020
Niemczycki pokazuje od początku sezonu, że zna się na swoim fachu. Według Ekstrastats, nie licząc ósmej kolejki, wybronił do tej pory najwięcej strzałów w lidze (31), a procent skuteczności w tym elemencie też ma jeden z najlepszych. Wyprzedzają go jedynie Adrian Lis, Pavels Steinbors i Dominik Hładun, z tym, że golkiper Zagłębia ma o 1/3 mniej interwencji na koncie, a bramkarz Warty Poznań tym bardziej nie może się równać z bramkarzem Cracovii. 17 strzałów celnych przy 41 na bramkę Niemczyckiego to ogromna dysproporcja, która pokazuje, jak wiele pracy miał już do tej pory 21-latek. I jak wielką część z niej wykonał wzorowo.
Śledząc poczynania Niemczyckiego pozwolimy sobie wysunąć tezę, że pozycję młodzieżowca Michał Probierz ma już w tym sezonie zabezpieczoną. Zresztą, on już to chyba wie, bo z 814 minut, które w tych rozgrywkach rozegrali młodzieżowcy Cracovii, aż 720 należy do wychowanka Garbarni. Oczywiście trzeba mieć w odwodzie kilka innych opcji, zwłaszcza, gdy nigdy nie wiesz, kogo tym razem ze składu wyjmie ci koronawirus, ale zakładając, że Karola Niemczyckiego nieprzyjemności te ominą, trener Probierz może być spokojny. Nie będzie zmuszony do zmian ustawienia w trakcie meczu tylko dlatego, że dany młodzieżowiec się nie sprawdził i trzeba go zmienić. Jeśli dwóch piłkarzy z pola gra na innych pozycjach, to nie dojdzie do marnowania zmian, a co więcej, gdy – odpukać – coś bramkarzowi Pasów w trakcie meczu się stanie, wpuszczenie Lukasa Hrosso nie będzie skutkowało żadnym walkowerem, bo wówczas limit piłkarzy urodzonych w 1999 roku bądź młodszych już nie obowiązuje.
Sytuacja win-win-win. Michał Probierz robi to, o czym zawsze mówił – rozwija młodego, perspektywicznego gracza, którego dopiero co sprowadził. Ten z kolei zapewnia mu zadowalający poziom sportowy i wygodę w rotacji podczas meczów.
MECZE CRACOVII I EKSTRAKLASY MOŻESZ OBSTAWIAĆ U NASZEGO PARTNERA BETSSON!
Poza Cracovią tylko Stal Mielec stosuje podobny wariant – Rafał Strączek jest pierwszym wyborem Dariusza Skrzypczaka, tylko że skutek jest nieco inny, bo mielczanie biją się ostatnio z Podbeskidziem o miano najgorszej defensywy w lidze. Historia jednak pokazuje, że nie jest to najgorszy sposób na promowanie swoich talentów. Sztandarowymi przykładami są losy Bartłomieja Drągowskiego i Radosława Majeckiego. Podstawowymi bramkarzami swoich drużyn zostali kolejno w wieku 17 i 18 lat, rozegrali trochę więcej niż 1,5 sezonu w Ekstraklasie i tyle ich widzieliśmy. Szybko zostali zauważeni i przenieśli się na zachód Europy. Już nawet mniej istotne, jak sobie tam radzą, ale sam fakt, że wyjechali do mocnych zespołów i w sumie kosztowali ponad 10 milionów euro, powinien dać do myślenia. Nieprzypadkowo polscy bramkarze są najlepszym produktem eksportowym.
Dlatego inwestycja w Karola Niemczyckiego powinna być oczywistym krokiem, tym bardziej, że już pokazał próbkę swoich możliwości. Ma 21 lat, dobre warunki fizyczne (1,90 m. wzrostu), za sobą debiut w Eredivisie, czyli poziomie nieporównywalnym do polskiej ligi. Potrzebuje już tylko ogrania i zaufania. Żaden bramkarz nie wyszlifował talentu przez 8 spotkań – ważne, żeby Probierz zauważył w chłopaku potencjał i ciągnął go za uszy. Wtedy z czystym sumieniem będzie mógł powiedzieć: „Patrzcie, to ja go odbudowałem. Był w I lidze, teraz idzie w świat jako dużo lepszy, obyty w Ekstraklasie bramkarz”. Ale żeby te słowa padły w niedalekiej przyszłości, potrzebna jest konsekwencja. Mamy zatem nadzieję, że szkoleniowiec Pasów nie porzuci tego projektu, bo ewidentnie widać, że chłopak może być kozakiem na skalę nie tylko krajową.