Autor zdjęcia: Cheng Tingting / PressFocus
Milan z ligowym pole position. Nawet porażka z Romą nie pozbawi Rossonerich liderowania w Serie A!
Jeszcze na dobre nie rozkręcił się obecny sezon Serie A, a Milan już ma szansę odskoczyć od rywali w ligowej tabeli. I przy okazji odepchnąć od czołówki Romę, do której w ostatnich latach Rossoneri raczej tracili dystans.
Po zeszłotygodniowym, okazałym tryumfie z Interem w derbach Mediolanu, zawodnicy Stefano Piolego po raz pierwszy od sezonu 2014/15 zostali liderem włoskiej ekstraklasy. W tamtej kampanii Milan przewodził ligowej stawce tylko przez dwie pierwsze kolejki, by następnie z tygodnia na tydzień obsuwać się w hierarchii. Dziś na San Siro nastroje są zupełnie inne – Rossoneri nie przegrali w żadnym z ostatnich 25 spotkań, a gra zespołu to zupełne przeciwieństwo tego, do czego przyzwyczailiśmy się w ostatnich latach. Milan jest widowiskowy, efektowny i do bólu skuteczny. Roma nie przyjeżdża dzisiaj do stolicy Lombardii w roli faworyta.
MILAN WYGRA PIĄTY MECZ Z RZĘDU W LIDZE W TYM SEZONIE? ZAREJESTRUJ SIĘ W BETSSON, SPRAWDŹ KURSY I OBSTAW!
Ligowe pole position
Obecną sytuację ekipy Piolego – zachowując wszelkie proporcje – można porównać do wydarzeń w Formule 1. Tam od dłuższego czasu większość wyścigów wygląda tak, że Lewis Hamilton rozpoczyna i wkracza na metę jako pierwszy, a kilkadziesiąt sekund za Brytyjczykiem rozgrywa się wojna o drugą pozycję. Milan do dzisiejszego meczu z Romą przystępuje z pole position. Nawet porażka z rzymianami nie sprawi, że mediolańczycy stracą pozycję lidera, zaś pokonanie Giallorossich sprawi, że także po następnej serii gier nie obsuną się w tabeli. W dobie pandemicznego szaleństwa, które co rusz dotyka kolejne zespoły, gra o pełną pulę i dłuższy spokój jest więcej niż zachętą.
Inną analogię znalazła La Gazzetta dello Sport, która szykowała zapowiedź starcia z Romą. Dziennikarze LgdS porównań szukali w dopiero zakończonym Giro d’Italia, pisząc, że Milan może dokonać pierwszej samodzielnej ucieczki w wyścigu o końcowe trofeum, dystansując na 4 punkty peleton z Napoli i jak dotąd rewelacyjnym Sassuolo. Ten sam dziennik przyczyn takiego stanu dopatruje w osobie Stefano Piolego, który ich zdaniem na tle poprzedników pozbierał czerwono-czarnych nie tylko na boisku, ale i mentalnie: „Zebrał zespół uwikłany w tysiące lęków, zdolny do utracenia kursu w meczach, które już wydawały się rozstrzygnięte na ich korzyść”. La Gazzetta dostrzega również, że Pioli nie ugina się presji – jego podopiecznym nie plątały się nogi ani wtedy, gdy sytuacja na boisku była niekorzystna, ani wtedy, kiedy trenerowi mimo świetnych wyników władze klubu chciały podziękować i zatrudnić w jego miejsce Ralfa Rangnicka.
Zlatan vs. Roma
Tymczasem po drugiej stronie znajdzie się przeciwnik, który taką presję postara się wywrzeć na Milanie. Po topornym starcie, Roma Paulo Fonseki w połowie ubiegłego tygodnia pokonała w Lidze Europy Young Boys Berno 2:1, a w Serie A dopiero co zdemolowała Benevento 5:2 m.in. po dwóch trafieniach Edina Dzeko, który w wakacje miał opuścić stolicę Italii na rzecz Juventusu. To były premierowe gole Bośniaka w tej kampanii, którego szkoleniowiec Giallorossich pokusił się nawet zestawić ze Zlatanem Ibrahimoviciem: „Mogę powiedzieć, jak bardzo ważny jest Dzeko dla naszego zespołu. Jest dwóch zawodników na tej samej pozycji (Dzeko i Ibra – przyp. red.), którzy mają podobną charakterystykę, a już samo to oznacza, że Dzeko jest wybornym zawodnikiem. Na pewno więc to nie będzie mecz przeciwko Zlatanowi, tylko przeciwko Milanowi. Nigdy nie szykuję się na mecz z myślą tylko o jednym zawodniku”.
W istocie, widmo Zlatana często unosiło się nad Stadio Olimpico. Szwed rozegrał już 19 spotkań przeciwko Romie i to najczęstszy rywal, z którym się mierzy na Półwyspie Apenińskim. A przy okazji równie często go rani. Bramkarze Giallorossich już dziesięć razy wyjmowali piłkę z siatki po uderzeniach Ibrahimovicia – od 39-latka we Włoszech więcej ciosów (12) przyjęło tylko Palermo.
W Romie znajdzie się kilku starych znajomych Zlatana, choćby Pedro z Barcelony lub Henrich Mychitarian z Manchesteru United. Ten drugi już zdążył wbić szpilę Szwedowi, opowiadając prasie historię z Ligi Europy w sezonie 2016/17, gdy Czerwone Diabły wybrały się na mecz w Rostowie. „Wszyscy wiedzą, że Ibrahimović porównuje się do bóstwa, ale jak wylądowaliśmy w Rostowie, to powiedziałem mu: - Teraz zobaczysz, kim jest prawdziwy bóg! Na mecz przyjechało wielu Ormian, którzy skandowali moje nazwisko. Wtedy Zlatan zrozumiał, że jest też inny bój – ja!” – żartował Mychitarian. Czyje nazwisko będzie skandowane więcej razy po dzisiejszym meczu?