Autor zdjęcia: Krzysztof Dzierzawa / PressFocus
Biednemu zawsze wiatr w oczy. Defensywa Podbeskidzia kompletnie rozsypana
Nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej – czujemy w kościach, że te powiedzenie w Bielsku-Białej jest dziś aktualne jak nigdy wcześniej. Bo owszem, wyniki nie napawały optymizmem od początki sezonu, ale teraz te problemy zostały spotęgowane. przez plagę kontuzji.
I co gorsza, kontuzji u piłkarz defensywnych, którzy co prawda mogli po ośmiu kolejkach wpaść w załamanie nerwowe po tym, jak się zorientowali, co prezentują w obronie, ale – zaskoczenie – jeśli tych słabych też nie będzie, wyniki bynajmniej się nie poprawią. A te i tak są już rekordowe, jeśli mówimy o ostatnich latach. Do 21 bramek straconych czasami zbliżała się czołówka Ekstraklasy (Lech Poznań w sezonie 2016/17 – 22 gole i rok później – 23), ale co najwyżej po rundzie zasadniczej, a nie ósmej kolejce ligowej! Dawno nie mieliśmy defensywy, która weszłaby gorzej w sezon niż Podbeskidzie.
W rozgrywkach 2014/2015 identyczny bilans na tym etapie sezonu miał Zawisza Bydgoszcz. 9-21 w bramkach, tylko punktów o dwa mniej. Nie powinien zdziwić was zatem fakt, że świeżo upieczony wówczas zdobywca Pucharu Polski zleciał z ligi wspólnie z GKS-em Bełchatów i do teraz nie potrafi się podnieść sportowo. A co, jeśli chcielibyśmy poszukać jeszcze gorszej defensywy? Trzeba dokopać się nieco głębiej, bo do sezonu 2004/2005, wtedy Pogoń Szczecin straciła w 8 meczach 22 bramki, jednak nadrabiała to w ofensywie. Na koniec sezonu zajęła 9. miejsce i utrzymała się bez większych problemów. Tylko właśnie, czy „górali” stać na pewną równowagę w obronie i ataku?
PODBESKIDZIE AWANSUJE DO KOLEJNEJ RUNDY PUCHARU POLSKI? ZAREJESTRUJ SIĘ W BETSSON I OBSTAW!
Na dziś nic na to nie wskazuje, czego przykładem może być ostatni mecz z Wisłą Kraków. Podbeskidzie starało się coś stworzyć, ale na ich 5 miękkich akcji przypadała jedna kontra Białej Gwiazdy, która przynosiła gola i skończyło się jak zwykle. Czyli spokojne 3:0 dla rywali. Nie może być gorzej? Krzysztof Brede mówi: „potrzymajcie mi piwo!”. Bo okazuje się, że biednemu zawsze wiatr w oczy i teraz samo skonstruowanie obrony będzie dużym wyzwaniem dla trenera. Zobaczmy:
- Aleksander Komor nie zagra w następnym meczu ligowym (czerwona kartka)
- Kacper Gach złamał nos i może pauzować nawet do dwóch tygodni
- Milan Rundić wypada na ok. 10 dni, również z powodu urazu
- Martin Polacek musi przejść zabieg barki i w tym roku już go na boisku nie zobaczymy
- Kornel Osyra po meczu ze Stalą zerwał ścięgno Achillesa i nie zagra 3-4 miesiące
Czyli na dobrą sprawę do dyspozycji na już są tylko:
- 30-letni Dmitro Baszłaj
- 19-letni Szymon Mroczko – ostatni mecz 3 października ze Stalą (prawy obrońca)
- Bartosz Jaroch – ostatni mecz 18 września z Rakowem (prawy obrońca)
- Filip Modelski (prawy obrońca)
Jednym słowem – bieda. I to ogromna. Zbawieniem wydaje się być teraz weekend z Pucharem Polski i późniejsza przerwa reprezentacyjna, będzie przynajmniej trochę czasu na rekonwalescencję tych zawodników, których przypuszczalny powrót może nastąpić najszybciej. Ale to i tak nie rozwiązuje wszystkich problemów. Nikt poza Kacprem Gachem nie grał w tym sezonie na lewej obronie Podbeskidzia, a Aleksander Komor jest od początku podstawowym stoperem. Kto może ich ewentualnie zastąpić? Krzysztof Brede stanie wbrew pozorom przed niewielkim dylematem, a to tylko dlatego, że w zasadzie nie ma dużego wyboru.
Jednak największy problem – bo długofalowy – szkoleniowiec Podbeskidzia może mieć na pozycji bramkarza. Do końca roku wypadł mu Martin Polacek, który co prawda stracił miejsce w składzie w ostatnich tygodniach, ale mamy wątpliwości, czy Rafał Leszczyński zastępuje go dużo lepiej. Przy pierwszej bramce Warty miał spory udział – uderzenie Kuzimskiego było spokojnie do obrony, a jedynie przeszło mu po rękawicach, tak samo zresztą jak strzał Chuki tydzień później i mimo że był tam rykoszet, to golkiper beniaminka miał już piłkę na ręce. Teraz zostaje sam z młodszym kolegą Arkadiuszem Leszczyńskim, który tylko raz, ponad rok temu, wystąpił w seniorskim meczu, kiedy Podbeskidzie grało w I lidze z Odrą Opole. Nie widzimy tego w kolorowych barwach, tym bardziej w sytuacji, w której zagrożenie wykluczenia choćby przez zarażenie koronawirusem jest niewykluczone. Kim trener Brede będzie grał? Wygląda na to, że na gwałt musi szukać nowego bramkarza, chyba że łudzi się, iż szczęście mu dopisze i kadra się już nie rozsypie.
Cóż, byłoby to bardzo odważne podejście, zwłaszcza gdy na twoją drużynę, wsławioną jedną z najgorszych defensyw ostatnich lat, w jednym momencie spada lawina pecha związana z kontuzjami i kartkami. Nie zazdrościmy trenerowi, bo ma obecnie trochę związane ręce, ale po tym okresie będziemy mogli chociaż ocenić, jak radzi sobie z zarządzaniem w sytuacjach kryzysowych.