Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: stalmielec.com

Maciej Domański, jednoosobowa armia z Mielca. To powód do dumy czy przekleństwo?

Autor: Mariusz Bielski
2020-10-29 17:20:45

Są takie zespoły, także w polskiej piłce, które śmiało dałoby się nazwać jednoosobowymi armiami. O uzależnieniu Barcelony od Messiego nie trzeba opowiadać, w skali ligowej zaś pamiętamy Angulo i Górnika czy Felixa i Piasta. Ale zapomnijcie o nich wszystkich – do pięt nie dorastają Maciejowi Domańskiemu!

Zerkamy sobie na ekstrastats.pl do zakładki „procentowy udział w golach drużyny” i przed naszymi oczami staje niezła anomalia. Wyobraźcie sobie, że ofensywny pomocnik brał udział dosłownie w każdej akcji bramkowej Stali! 100%! A przecież nie jest tak, iż przeglądamy te liczby na przykład po 2 kolejkach, gdy drużyna zdobyła 2 bramki i obie poszły na konto tego samego napastnika. No nie, tu próba jest znacznie większa i miarodajna – 8 meczów oraz 8 goli ze strony mielczan.Z czego 2 autorstwa samego bohatera tego tekstu, przy 3 asystował, a w 3 kolejnych wziął udział na zasadzie rozpoczęcia akcji.

Żebyśmy jednak mieli dobrą skalę porównania, zerknijmy jak wygląda ligowe top10 w tym samym zestawieniu za obecny sezon.

2. Michał Żyro (Piast) – 80% zależności
3. Tomas Pekhart (Legia) – 77,8%
4. Jesus Jimenez (Górnik) – 64,3%
5. Maciej Makuszewski (Jagiellonia) – 62,5%
6. Łukasz Sierpina (Podbeskidzie) – 55,6%
7. Flavio Paixao (Lechia – 54,5%
8. Mikael Ishak (Lech) – 53,8%
9. Jesus Imaz (Jagiellonia) – 50%
10. Mateusz Szwoch (Wisła Płock) – 50%

OBSTAWIAJ MECZE STALI MIELEC I INNYCH DRUŻYN EKSTRAKLASY U NASZEGO PARTNERA BETSAFE!

Kolosalne różnice między poszczególnymi przypadkami, chociaż wyniki Piasta czy Legii też raczej nie są powodami do dumy. No, zależy jak na to spojrzeć – bo z jednej strony dobra forma wyżej wymienionych może cieszyć, z drugiej jak to świadczy ich kolegach, że tak bardzo muszą polegać na nich, a inaczej by zginęli?

Właśnie, to w sumie też jest kwestia nie do zmierzenia – co by się stało z tymi zespołami, gdyby nie ich poszczególni przedstawiciele? Trzymajmy się tego Domańskiego – wyjmujemy gościa ze składu i co, nagle od początku sezonu Stal nie jest w stanie ani razu trafić do siatki i po 8. meczach ma bilans bramkowy 0-19 zamiast 8-19? Czy nikt inny nie wziąłby się poważnie do roboty? Nie przejąłby odpowiedzialności? Pewnie tak, ale w sumie nie damy sobie za to uciąć żadnej części ciała.

Z drugiej strony oddajmy też prawdzie, że w wykręceniu tego przedziwnego wyniku Domańskiemu pomogły nieco fortuna oraz… Nie do końca zrozumiałe dla nas przepisy. To znaczy – niby dla wszystkich są równe i nie powinniśmy narzekać. Natomiast określenia „asysta pierwszego/drugiego stopnia” kojarzą nam się raczej ze świadomym, celowym, udanym zagraniem jednego zawodnika do drugiego.

Tymczasem kanadyjkę Domańskiemu podbiła już sytuacja z pierwszej kolejki, gdy asystował przy golu Tomczyka. A jak było naprawdę? Po nieskutecznym strzale Forsella ofensywny pomocnik próbował strzelać, lecz jego uderzenie zostało zablokowane, a dopiero po tym odbiciu futbolówka doleciała do wychowanka Lecha.

Z kolei po spotkaniu z Cracovią Maciej mógł cieszyć się z asysty drugiego stopnia, choć złożyła się na nią bomba prosto w bramkarza. Piłka odbiła się jeszcze od słupka, zanim dofrunęła do Tomczyka, który umieścił ją w siatce.

No ale poza tym już nie ma się czego czepiać, zwłaszcza że parę pozostałych zagrań było na tyle ładnych, że tylko dałoby się bić brawo. Weźmy na przykład dwa dośrodkowania z rożnych w starciu z Lechią – widać, iż mielczanie ćwiczyli rozegrania obu akcji, po których trafiali do siatki. Świetna była też akcja w starciu z Piastem, gdy rzucił eleganckie podanie do Maka tuż nad obrońcami, idealnie za ich kołnierze. No i jeszcze to rozegranie przy zwycięskim trafieniu na 3:2, którego by nie było, gdyby nie prostopadłe zagranie Domańskiego do Getingera.

Przykład Macieja i te wszystkie wyliczenia świadczą jednak też o tym jak bardzo od początku bieżących rozgrywek… Zawodzi Forsell. Wciąż świeże w naszej pamięci są jego popisy z rundy wiosennej w barwach Korony, gdy spisywał się wręcz świetnie. Wykręcił wtedy u nas średnią ocen na poziomie 5,21. Byliśmy w stanie zaryzykować tezę, iż gdyby kielczanie mieli go od początku, to mogliby się nawet utrzymać. A w Stali? Wszystko jakby robione dla ozdoby, w tym te jego słynne strzały z dystansu. Zupełnie nieefektywne, wszak jak łatwo się domyślić, ani gola z tego póki co nie było, ani asysty.

Szczęście w nieszczęściu dla mielczan polega na tym, że weszli do Ekstraklasy akurat w sezonie, gdy spada jeden zespół, a nie trzy, niczym rok temu. Wtedy podopieczni Dariusza Skrzypczaka znajdowaliby się w tej „czerwonej strefie”. Oczywiście też nie chcemy odbierać im możliwości wykaraskania się z niekorzystnej lokaty w tabeli oraz uzależnienia od Domańskiego, aczkolwiek im dłużej oglądamy Stal w Esie, tym mniej jesteśmy przekonani wobec tego, co wnosi do ligi. 

I w tym kontekście ta całkowita zależność od jednego zawodnika przestaje wyglądać tak pięknie.


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się