Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Patryk Zajega Images

Podcięte skrzydła Lecha. Mimo wszystko ta porażka ma też swoje plusy

Autor: Maciej Kanczak
2020-10-30 18:00:53

Nie pozwolili w czwartek Rangersi na zbyt wiele Lechowi. Ze wszystkich bojów poznaniaków w sezonie 2020/2021 w Lidze Europy ten na Ibrox Park był zdecydowanie najmniej efektowny. Kolejorz nie mógł pójść na wymianę ciosów, nie dane mu było rozwinąć skrzydeł. Ograniczał się do kontr i choć parę akcji wicemistrzów Polski mogło się podobać, to jednak ze względu na brak choćby jednego celnego strzału na bramkę rywali, nie można im wystawić zbyt wysokich not.

Niestety, z tak krótką ławką, jaką dysponuje zespół Dariusza Żurawia, cudów się nie zdziała. Wystarczyło, że wystąpić nie mogli Jakub Kamiński i Pedro Tiba i nagle okazało się, jak wiele gra Lecha traci na atrakcyjności bez tych dwóch piłkarzy. Filip Marchiwiński starał się jak mógł, ale buty Portugalczyka okazały się dla niego zdecydowanie za duże. Podobnie można powiedzieć o Tymoteuszu Puchaczu, który w związku z nieobecnością Kamińskiego, został przesunięty do drugiej linii. Chęci i niebanalnych pomysłów nie można było mu odmówić, ale za wiele korzyści Lechowi one nie przyniosły.

Faktem też jest jednak, że w Polsce ekipa Stevena Gerrarda była po losowaniu mocno niedoszacowana. Dominującą narracją była ta, że Benfica jest poza wszelkim zasięgiem, natomiast z wicemistrzami Szkocji, Lech spokojnie może powalczyć o 2. miejsce w grupie. Mam nieodparte wrażenie, że cały czas patrzymy na Rangersów jak na zespół, który wciąż otrzepuje się i dochodzi do siebie po latach spędzonych na peryferiach szkockiego futbolu. Tymczasem The Gers już dawno temu pozbyli się piłkarskiej traumy i dziś są na najlepszej drodze do tego, aby po dziewięciu (!) latach przerwy, zepchnąć Celtic z mistrzowskiego tronu.

Zgoda, próżno dziś w zespole z Glasgow szukać gwiazd pokroju Nacho Novo czy Dado Prso, ale techniczna przewaga była wczoraj po stronie rywali. Z przyjemnością przy piłce oglądało się Ianisa Hagiego, Alfredo Morelosa czy Kemara Roofa (nawet jeżeli ten nie był wczoraj w optymalnej dyspozycji). Przewaga techniczna i znakomita organizacja to jedno, ale drugie to fakt, że mówimy o zespole, który w sezon 2020/2021 wszedł z drzwiami. 32 punkty w 12 meczach ligi szkockiej, już sześć punktów przewagi nad The Bhoys i wygrany bezpośredni pojedynek ze znienawidzonym rywalem (2:0). Do tego 28 goli strzelonych i tylko 3 stracone.

Budujący był oczywiście fakt, że tak mocni Rangersi w czwartek też za wiele nie mogli zrobić. Tylko trzy celne strzały na bramkę Filipa Bednarka to bardzo słaby bilans, biorąc pod uwagę jak w ostatnim czasie nękali defensywę swoich rywali: siedem strzałów z Livingston, pięć strzałów z Celtikiem, cztery strzały z Ross County czy dziewięć strzałów z Mottherwell. Gdybyśmy pod uwagę brali tylko styl gry, był to jeden ze słabszych występów 54-krotnych mistrzów Szkocji w tym sezonie. Za styl jednak punktów nie przyznają, a za wyniki owszem. A dzięki temu zwycięstwu Szkoci zrobili duży krok w kierunku awansu do 1/16 finału.

Daleki byłbym jednak o postawienia tezy, że to już koniec pięknej przygody Lecha w Lidze Europy. Standard Liege wydaje się absolutnie w zasięgu poznaniaków, którzy z czwartkowego meczu na pewno wyciągną wnioski. A co dalej? Ktoś w rywalizacji Benfiki z Rangers przecież musi stracić punkty.


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się