Autor zdjęcia: Twitter @_Ekstraklasa_
Wiemy, że potraficie grać lepiej! Kto na starcie zaliczył największy zjazd względem poprzedniego sezonu?
Jest takie powiedzenie, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Cóż, nie będziemy ukrywać, iż paru zawodników go w nas rozbudziło, a obecnie… Czujemy się, jakby ktoś wobec tego wielkiego apetytu podał nam w restauracji coś zupełnie niezjadliwego. Panowie, wiemy że potraficie grać lepiej, pokażcie to w końcu, póki jeszcze 2/3 sezonu przed nami!
Bartosz Bida (średnia ocen 4,63 → 2,75)
Gdy zaczął dostawać sporo szans od Ireneusza Mamrota podobał nam się przede wszystkim ze względu na swą bezczelność. Nie każdy wchodzący do ligi nastolatek ma tyle odwagi i pewności siebie, by od razu brać się za dryblowanie na doświadczonych ligowcach i jeszcze sporo takich sytuacji wygrywać. Były z tego gole, były asysty… Aktualnie niestety grę Bartosz najlepiej opisuje jego nazwisko. W tym sezonie wygrywa zaledwie 22% pojedynków, ma na swoim koncie tylko jedno kluczowe podanie, czyli tyle samo co celnych strzałów. Okej, bierzemy poprawkę na fakt, że Bida pojawia się na boisku głównie w drugich połowach, lecz czy to coś zmienia w ogólnym obrazie? Nawet przez 20 minut można się pokazać i przekonać do siebie trenera, ale nic takiego się nie dzieje.
Błażej Augustyn (5,33 → 4,00)
Czasem po prostu miał pecha, jak w starciu z Wisłą Kraków, gdy Jagiellonia straciła punkty po golu, będącym efektem rykoszetu od obrońcy. Wtedy też o mały włos nie strzelił samobója, ale Steinbors pozostał czujny. Czasem jednak Błażej odwalał straszną kitę. Przy pierwszym golu dla Podbeskidzia poszedł na grzyby, a później nie trafił z paru metrów do pustej bramki, wskutek czego białostoczanie znów stracili 2 oczka. Ostatnio zaś zawalił krycie przy bramce Pogoni na 1:0. Generalnie da się odnieść wrażenie, że przez całe poprzednie 2 sezony w Lechii nie zrobił tyle baboli, co już teraz w barwach Jagiellonii. Oczywiście koloryzujemy teraz nieco, aczkolwiek chyba to jednak Nalepa bardziej trzymał defensywę biało-zielonych w ryzach niż Augustyn. Śmiemy tak twierdzić, ponieważ akurat Michał cały czas trzyma dobry poziom.
Walerian Gwilia (5,31 → 4,00)
W zeszłym sezonie Gruzin imponował nam wieloma rzeczami – wielofunkcyjnością, skutecznością, jakością dawaną nawet w roli jokera, generalnie robił różnicę niezależnie od tego, jakie zadania powierzył mu szkoleniowiec. Niestety w obecnym sezonie znacznie obniżył loty i czasem trochę się jednak dziwimy czemu Czesław Michniewicz wciąż woli stawiać na niego, a nie Domagoja Antolicia. No chyba, że sprawy kontraktowe są wytłumaczeniem, lecz to byłoby trochę głupie. Z czego póki co możemy kojarzyć grę Gwilii w obecnych rozgrywkach? Przede wszystkim z wielu zmarnowanych sytuacji strzeleckich. Wiemy, to nie jest jego główne zadanie, lecz parę razy mógłby wydatnie pomóc zespołowi. Szczególnie dużo do życzenia pozostawiały występy Waleriana z Pogonią, Śląskiem, Górnikiem i Wisłą Płock.
Mikkel Kirkeskov (4,86 → 3,50)
Przez caaaałe lato pojawiały się plotki transferowe z Duńczykiem w roli głównej, najpoważniejsze zainteresowanie wyrażało Holstein Kiel i można było spodziewać się, że w końcu odejdzie. Ostatecznie jednak Piast ostał przy swoim – że bardziej opłacało im się pod kątem sportowym zostawienie go na kolejne pół roku, niż zarobienie paru groszy kilka miesięcy wcześniej. No ale kiedy patrzymy na Mikkela w akcji nie podzielamy tej opinii. Nie opłacało się. Kirkeskov w wielu meczach zachowuje się, jakby myślami był daleko poza Gliwicami. Czasem popełnia dziecinne wręcz błędy, wynikające nie tyle z kiepskiego rzemiosła, co raczej z braku koncentracji. Swój najgorszy występ zaliczył ze Stalą Mielec, gdy zawalił przy 2 z 3 goli. Zresztą, w tym sezonie ani razu na 6 meczów nie wystawiliśmy mu nawet oceny wyjściowej – zawsze niższą. Wymowne...
WSZYSTKIE MECZE EKSTRAKLASY ORAZ ICH RÓŻNE SCENARIUSZE MOŻESZ OBSTAWIAĆ U NASZEGO PARNTERA BETSAFE! ZAREJESTRUJ SIĘ I SPRAWDŹ OFERTĘ!
Petteri Forsell (5,21 → 3,80)
Chyba największe rozczarowanie na początku tego sezonu względem wszystkiego, co pokazał w poprzednim. Wiosną w Koronie był absolutnie najważniejszą postacią i często jeśli on czegoś nie wymyślił, albo nie pokonał bramkarza jedną ze swych dalekodystansowych rakiet, to zespół był bezradny. Śmiało można powiedzieć, że kielczanie stosowali taktykę „Podajmy piłkę Peterriemu, on już coś wymyśli”. Stali natomiast olśniewającego futbolu nie prezentuje, ale dobrze, iż podopieczni Dariusza Skrzypczaka nie poszli w podobnym kierunku. Póki co Fin głównie irytuje swoimi strzałami z nieprzygotowanych pozycji, niezbyt zespołową grą i dużą liczbą strat. Niby nic nowego, znamy Forsella nie od dziś, lecz w mielcu i tak mają prawo być rozczarowani. W bieżących rozgrywkach ofensywny pomocnik nie strzelił ani jednego gola, nie zanotował też żadnej asysty.
Jewgienij Baszkirow (5,83 → 4,88)
Może powiecie, że się czepiamy, skoro średnia jego ocen z obecnych rozgrywek wciąż jest na całkiem wysokim poziomie. Z drugiej strony jednak też brakuje w grze Rosjanina takiego „efektu wow”, jaki wywoływał na wiosnę. Znów zaczynamy się obawiać, iż Jewgienij popada w przeciętność. Co prawda nadal biega od pudła do pudła jak szalony, nie ma akcji która by przez niego nie przeszła, ale jakoś mniej konkretów z tego wychodzi. Ot, Baszkirow przeszedł drogę od znakomitości do przyzwoitości. Oby nie schodził jeszcze niżej.
Frantisek Plach (5,30 → 4,75)
To jeszcze nie jest zjazd na poziomie najlepszych bobsleistów, lecz Fero nie wyróżnia się już na tle kolegów, raczej dopasował się do ogólnej degrengolady. Nawet się nie dziwimy, przecież na niego też musi oddziaływać psychologicznie cały ten kryzys gliwiczan. Trudno w takich warunkach wspinać się na wyżyny możliwości. W efekcie wychodzi tak, że co ma Plach obronić to obroni (głównie gdy uderzenie leci wprost w niego), ale poza tym nie daje nic super, niczym w poprzednich sezonach. Zerkamy na ekstrastats.pl i widzimy zaledwie 56,3% skuteczności jego interwencji. To trzeci najgorszy wynik w lidze po Leszczyńskim (54,5%) oraz Polacku (46,4%). No ale że ci dwaj występują w Podbeskidziu, raczej trudno ich wyniki uznawać za pocieszenie.
Jose Kante (5,15 → 3,25)
Najwięcej stracił chyba po przyjściu Czesława Michniewicza, który raczej nie jest jego wielkim fantem, aczkolwiek też prawdą jest, że nie zawsze był dla niego dostępny. Niemniej nowy szkoleniowiec Legii preferuje grę jednym napastnikiem i jeśli nie wydarzy się żadna katastrofa, to Pekhart pozostanie jego pierwszym wyborem. Zwłaszcza że strzela gole nawet pomimo słabej gry swojej i zespołu. Gwinejczyk natomiast w swych 4 szansach w tym sezonie (na jego początku), zupełnie nie dał argumentów, aby w ogóle rozważać inny wariant na szpicy. Warto jednak pamiętać, iż w poprzednich rozgrywkach również zaliczył taki pusty przelot przez dłuższy okres i to dłuższy niż obecny. Wówczas pierwszy raz do siatki trafił w 13. kolejce, w starciu z Wisłą mimo wcześniejszych 8 występów. Nie skreślalibyśmy go jeszcze, zwłaszcza w tak niepewnych czasach.
Georgij Żukow (4,92 → 4,00)
Zaliczył bardzo mocne wejście do Wisly i nie sposób było się nim nie zachwycać. Później jednak, podobnie do wielu innych teoretycznie lepszych zawodników, w końcu zekstraklasowiał. Z gracza odważnego w rozegraniu, ciągle pokazującego się do gry, zawsze dobrze czytającego boiskowe wydarzenia stał się pomocnikiem grającym na alibi. Trudno wręcz przypomnieć sobie jakieś naprawdę imponujące zagranie Kazacha. Trochę mamy tu casus Tomasa Podstawskiego, który również na początku zdawał się przerastać Ekstraklasę, później gdzieś zatracił większych swych atutów, a w bieżących rozgrywkach non stop grzeje ławę. Żukow trochę różni się od niego charakterystyką, lecz schemat pozostaje mniej więcej ten sam. Ostatnio już Basha zaczął częściej grywać jego kosztem...