Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Patryk Zajega

Przed Kolejorzem tygodniowy sprawdzian, a Pruszków jego ważnym początkiem

Autor: Maciej Golec
2020-11-02 15:22:14

Są takie mecze, do których trzeba podchodzić inaczej niż zwykle i te w ramach Pucharu Polski są jednymi z nich. Lech Poznań gra dziś ze Zniczem Pruszków, ale czy styl, jaki pokaże będzie istotny? Najważniejsze, żeby nie było kontuzji, żeby nikt się nie zaraził no i żeby przywieźć awans do 1/8 finału. Bez znaczenia, czy będzie to wymęczone 2:1 po golu w 86. minucie, czy gładkie 4:0.

Bo, z całym szacunkiem dla Znicza, ale to nie mecz w Pruszkowie w poniedziałkowy wieczór będzie wyznacznikiem formy Kolejorza. Nie będzie również dobrym punktem odniesienia dla kibiców. Dla gospodarzy może mieć wartość widowiskową (choć o to też trudno, skoro stadion będzie pusty), ale Lech musi jedynie odbębnić obowiązek z jak najmniejszymi (a najlepiej zerowymi) stratami w ludziach i skupić się na najbliższej przyszłości, na której – w przeciągu kilku dni – może popaść w skrajność sportową. Albo wiele stracić, albo utrzymać się na wodzie w dobrym położeniu.

Uporządkujmy jednak fakty. Lech zajmuje w lidze niską, 10. pozycję. Nie wygrał dwóch ostatnich spotkań i na koncie ma tylko 9 punktów. Wygrał dwa mecze (z ostatnim w tabeli Piastem Gliwice i beniaminkiem Wartą Poznań) i nawet w przypadku zdobycia trzech punktów w zaległej rywalizacji z Pogonią może awansować maksymalnie na 8. miejsce, czyli być w połowie stawki. W najbliższą niedzielę zagra z Legią w Warszawie, która – w pesymistycznym dla Kolejorza wariancie – może odjechać mu na 7 punktów. 

LECH POZNAŃ WRÓCI Z PRUSZKOWA  Z TARCZĄ? ZAREJESTRUJ SIĘ W BETSSON, SPRAWDŹ KURSY I OBSTAW!

W Lidze Europy Lech ma zero punktów, tak samo jak Standard Liege, z którym zagra w najbliższy czwartek. Oczywiście, możemy chwalić poznaniaków za postawę w meczu z Benfiką (i to robiliśmy), nie wypada też przesadnie ganić za 0:1 w Glasgow, przecież każdy trzeźwo myślący miał to wkalkulowane. Co Lech zarobi to jego, nawet w przypadku sześciu porażek i bilansu 5:20 w grupie. Ale czy nieposiadanie wobec tej drużyny żadnych oczekiwań tylko dlatego, że wybiła się ze smutnej dla nas rzeczywistości i dała trochę uśmiechu jest postawą odpowiednią? No nie, poprzeczka musi wisieć przynajmniej na wysokości kolan, żeby zmusić chociaż do tego jednego, wymagającego skoku. A przypominamy, że Benfica i Rangersi mają na ten moment po 6 punktów, a przed nami tylko cztery kolejki.

Wniosek nasuwa się jeden – ten tydzień dla Kolejorza jest w pewnym sensie sprawdzianem dodatkowym. Albo poradzą sobie z wyważeniem sił na trzy spotkania w siedem dni albo nie. Albo wygrają w czwartek z Belgami albo – przy niekorzystnym splocie wydarzeń (na przykład remisie Rangersów w Portugalii) mogą powoli zacząć zapominać o ewentualnym drugim miejscu i awansie z grupy. Wówczas potrzebowaliby co najmniej 6-7 punktów w rundzie rewanżowej i korzystnych wyników w innych meczach mając w perspektywie wyjazd do Lizbony. Albo wygrają z Legią albo czołówka ligi im odjedzie, ból zostanie na dłużej, a pamiętajmy, że do liderującego Rakowa już teraz tracą 10 punktów. Przecież po wicemistrzostwie w ubiegłym sezonie nikogo nie zadowoli wynik gorszy tylko dlatego, że trzeba było walczyć na trzech frontach. 

Do osiągnięcia wariantu optymistycznego potrzebne będzie kilka rzeczy. Po pierwsze – zdrowie. W Glasgow widoczny był brak Pedro Tiby i Jakuba Kamińskiego. Skóraś nie udźwignął ciężaru, a Marchwiński – mimo że wyglądał naprawdę nieźle – to nie prezentuje poziomu, do którego przyzwyczaił nas Portugalczyk choćby w meczach eliminacyjnych. Po drugie – zdrowie, ale to wirusowe. Po trzecie wreszcie – w miarę wypoczęty zespół. Cokolwiek byśmy nie mówili, polskie zespoły nie dadzą rady regularnie grać co trzy dni nie wykazując przy tym skutków obciążenia. 

Żeby zmniejszyć ryzyko wyżej wymienionych, mecz w Pruszkowie powinno się potraktować trochę po macoszemu. To znaczy, zagrać tak okrojonym składem, jak to tylko możliwe, by zapobiec kontuzjom, które już i tak są uciążliwe, by nie prowokować dodatkowych kontaktów społecznych z zawodnikami z II ligi, którzy nie są tak skrupulatnie testowani i mogą być potencjalnym zagrożeniem epidemicznym oraz by zwyczajnie odpocząć. 

Punkt pierwszy i trzeci niejako ze sobą się łączą i trudno powiedzieć, jaką taktykę obierze Dariusz Żuraw, ale wiemy już, że w obliczu zagrożenia epidemicznego wprowadzone zostaną konkretne rozwiązania, o których poinformowała dziś na łamach „Przeglądu Sportowego” Izabela Koprowiak.

- W poniedziałek wicemistrzowie Polski będą jeszcze bardziej ostrożni. Drużyna pojechała do Warszawy w niedzielę, w poniedziałek przebierze się już w hotelu, wsiądzie do autokaru, prosto z niego wybiegnie na rozgrzewkę. Po spotkaniu również nie wejdzie do budynku klubowego, prysznic i kolacja dopiero w hotelowych pokojach. Wizyta u drugoligowca jest szczególnie ryzykowna – na tym poziomie rozgrywek testowani są tylko piłkarze z objawami. W klubie z Poznania starannie się zabezpieczają, robią wszystko, by koronawirus nie osłabił drużyny, która walczy na trzech frontach. Na razie się to udaje – czytamy w gazecie.

Dalecy jesteśmy od twierdzenia: „wóz albo przewóz”, bo przecież w żadnym wypadku nie zostanie ogłoszona żałoba klubowa. Porażka ze Zniczem byłaby – bez względu na wyjściowy skład – kompromitacją, ale dobrze jest zauważyć, co kosztem czego można zrobić, by uniknąć rozczarowania, które będzie znacznie bardziej bolesne. 


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się