Autor zdjęcia: Wikipedia
Dwóch piłkarzy grało z Wartą mimo podejrzanych objawów... Brawo Legio, szczyt żenady osiągnięty!
Koronabigno trwa, a tytuł króli gry – tudzież największych dzbanów – po dzisiejszym meczu wędruje do Legii. Gratulujemy osiągnięcia szczytu beznadziei!
Ledwo wybrzmiał końcowy gwizdek, 3:0 do przodu, wszystko fajnie… Aż tu nagle Czesław Michniewicz odpalił bombę na konferencji prasowej:
*w przerwie meczu, nie po meczu.
— Piotr Kamieniecki (@PKamieniecki) November 2, 2020
No ręce opadają. COVID paraliżuje rozgrywki, dopiero co przełożono bimbalion spotkań kolejnej rundy Pucharu Polski, dzisiaj odroczono kolejne 3 starcia ligowe z 10. kolejki, nie wiadomo kompletnie czy w ogóle dogramy ten sezon. A jednocześnie odwalane są takie cyrki. Ręce opadają.
Aż trudno to jakoś logicznie skomentować… W Legii chyba ktoś postanowił urządzić wyścig – kto odwali większą kitę w związku z pandemią koronawirusa. Dopiero co totalnym brakiem odpowiedzialności popisał się William Remy uczestnicząc w imprezie, a dzisiaj dowiedzieliśmy się, iż w meczu z Wartą uczestniczyło dwóch zawodników z podejrzanymi objawami. To jest taki moment, że aż trzeba zupełnie poważnie zapytać – po jaką cholerę te wszystkie kwarantanny, restrykcje, obostrzenia, chuchanie oraz dmuchanie na piłkarzy, gdy jednocześnie dostajemy przykład tak gigantycznej ignorancji?
PRZECIEŻ ZA TO POWINNY BYĆ JAKIEŚ KARY!
Jeśli Lewczuk zgłosił to komukolwiek ze sztabu przed meczem – gratulujemy całemu, iż dopuścił go do meczu. Pekhart też popisał ogromną odpowiedzialnością, skoro też nie czuł się zbyt dobrze, ale chciał grać.
Himalaje żenady, winszujemy...