Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Własne

Kosowski: Raków głównym kandydatem do mistrzostwa. Nie ma mowy o skróceniu ligi. Bogata historia Iana Wrighta

Autor: zebrał Maciej Golec
2020-11-03 09:25:28

We wtorkowej prasie dominuje Liga Mistrzów i tematy związane z koronawirusem, dlatego w "Przeglądzie Sportowym" przeczytamy o meczu Bayernu z Lokomotivem i nowym sposobie gry w Ekstraklasie. Co więcej, według Kamila Kosowskiego Raków Częstochowa ma wszystkie narzędzia do tego, by stać się Piastem Gliwice sprzed dwóch lat.

„PRZEGLĄD SPORTOWY’

„Atletico prawdę powie”

Spotkanie z Atletico będzie piętnastym występem Krychowiaka w LM w koszulce wicemistrza Rosji. W Sevilli oraz PSG rozegrał po sześć meczów, ale w Lokomotiwie praktycznie nie schodzi z boiska. Z 1260 minut możliwych do rozegrania opuścił tylko siedem.

– Świetnie się odnalazłem w Rosji. Pierwszy sezon był, można powiedzieć, zapoznawczy. Do ostatniego momentu nie wiedziałem, gdzie będę grał. Rozmowy trwały długo, do zespołu dołączyłem cztery dni przed początkiem rozgrywek i zaraz zaczęło się granie. Dopiero w kolejnym roku przepracowałem cały okres przygotowawczy, osiągnąłem odpowiedni poziom motoryczno-kondycyjny i czułem się wyśmienicie. Jestem zadowolony z transferu do Rosji, bo co roku walczymy o najwyższe cele w lidze i zdobywamy trofea – wylicza Krychowiak.

Więcej TUTAJ.

***

„Wielkie kłopoty obrońców tytułu”

Szkoleniowiec Bayernu nie będzie mógł dzisiaj skorzystać z Niklasa Süle, który ma pozytywny wynik testu na obecność koronawirusa. Chorobę przechodzi bezobjawowo, przebywa w domu. To już druga taka sytuacja, że dzień przed spotkaniem Ligi Mistrzów u obrońcy tytułu wykryto zakażonego zawodnika. Przed starciem z Atletico Madryt (4:0) dwa tygodnie temu pozytywny wynik miał Serge Gnabry. Teraz, podobnie jak i wtedy, istniało ryzyko, że mógł zarazić pozostałych zawodników oraz członków sztabu szkoleniowego. Było więc sporo nerwów, okazało się, że jednak niepotrzebnych, bo przy kolejnych testach Gnabry miał już wynik ujemny, czyli albo rekordowo szybko się wykurował, albo pierwsze badanie dało błędny wynik.

Więcej TUTAJ.

***

„Strzelanie na zawołanie”

W ofensywie obaj szkoleniowcy będą mieć kłopoty bogactwa. W Atalancie po problemach psychicznych do drużyny wrócił Josip Iličić (według mediów zawodnik przyłapał żonę na zdradzie), a to oznacza, że zabraknie miejsca albo dla niego, albo dla któregoś z Kolumbijczyków Duvana Zapaty lub Luisa Muriela, bo raczej nie dla Alejandro Gomeza. Prawdopodobnie padnie na Muriela, bo Zapata ma wyższe notowania i w ważnych spotkaniach, gdy cały znakomity kwartet ofensywny jest zdolny do gry, to najczęściej jedynie on wchodzi z ławki. W zeszłym sezonie nie przeszkodziło mu to w zdobyciu 18 bramek w Serie A, co dało mu piąte miejsce wśród najlepszych strzelców, które dzielił z Zapatą. Trafi ał co 69 minut. Dla porównania Robert Lewandowski w Bundeslidze cieszył się z gola co 81 minut. W bieżących rozgrywkach Muriel spisuje się jeszcze lepiej – w pięciu spotkaniach zdobył już cztery bramki i pokonuje bramkarzy co 50 minut. Z drugiej strony Zapata w dwóch pierwszych meczach LM zdobył trzy bramki, co daje mu drugie miejsce w klasyfikacji najskuteczniejszych, i dwie asysty – w tym zestawieniu jest współliderem.

Więcej TUTAJ.

***

„Giganci już na musiku”

Grupa C miała być jedną z najciekawszych w Champions League, ale takich emocji nie spodziewał się nikt. Real i Inter już po dwóch kolejkach znalazły się pod ścianą. Giganci niespodziewanie stracili punkty z Borussią Mönchengladbach oraz Szachtarem Donieck i znaleźli się w trudnej sytuacji. Dwa bezpośrednie starcia Hiszpanów z Włochami mogą okazać się dla faworytów meczami o być albo nie być w rozgrywkach, na odpadnięcie z których ani jedni, ani drudzy nie mogą sobie pozwolić.

Więcej TUTAJ.

***

„Robotnik sięgnął gwiazd”

„Za każdym wspaniałym bramkarzem znajduje się piłka kopnięta przez Iana Wrighta” – głosił swego czasu wielki napis z billboardu firmy Nike. Aktualny ekspert telewizji BBC jest jednym z najwybitniejszych strzelców na Wyspach Brytyjskich. Do 2005 roku był najskuteczniejszym graczem Arsenalu, wtedy przegonił go Thierry Henry. Dla Kanonierów był tak ważny, że Arsene Wenger przesuwał nawet treningi na późniejszą godzinę, by wiecznie spóźniający się napastnik mógł uczestniczyć w pełnych zajęciach. Francuz tolerował tę niesubordynację, ale nie miał wyjścia, bo w polu karnym rywali Wright nigdy nie był spóźniony. Przez siedem lat gry w północnym Londynie strzelił 185 goli, wywalczył mistrzostwo i dwa puchary Anglii. Nieźle jak na kogoś, kto dopiero w wieku 22 lat podpisał pierwszy profesjonalny kontrakt, we wcześniejszych latach zawsze był odrzucany przez kolejne kluby, a w międzyczasie został zwykłym robotnikiem i trafi ł do więzienia.

Więcej TUTAJ.

***

„Terminy na wagę złota”

Wprawdzie wprowadzone przez PZPN już przed startem obecnego przepisu awaryjne przepisy umożliwiają zakończenie rozgrywek już po rozegraniu przynajmniej połowy rozgrywek, ale w najwyższej klasie rozgrywkowej nikt takiego scenariusza nie bierze pod uwagę. Rzecz w tym, że tak drastyczne okrojenie rozgrywek skutkowałoby znaczącą redukcją przychodów ze sprzedaży praw telewizyjnych. Główni nadawcy – Canal Plus i TVP – zgodziły się na wypłacenie gwarantowanej rocznej kwoty 225 milionów złotych, mimo że liczba ligowych została zmniejszona z 37 do 30 kolejek, bo zrezygnowano z rundy finałowej. W zamian Ekstraklasa zgodziła się, aby wygasający z końcem obecnego sezonu kontrakt telewizyjny został przedłużony do czerwca 2023 roku. Decyzja o dodatkowym skróceniu rozgrywek musiałaby już pociągać konsekwencje finansowe. Prezes Zbigniew Boniek w niedawnym wywiadzie dla „PS” stwierdził, że lockdown w ekstraklasie to śmierć dla klubów i z jego zdaniem zgadzają się chyba wszyscy ligowi prezesi. 

Więcej TUTAJ.

***

„Wirus krzyżuje plany Lechii”

Stokowiec wraz ze sztabem szkoleniowym opracowali dokładny plan logistyczny włącznie do spotkania ze Śląskiem. Już teraz wiadomo, że plan można wyrzucić do kosza, bo trzeba określić nową strategię. Piłkarze, którzy uzyskali wynik pozytywny, do środy trenują indywidualnie i przebywają w izolacji. Tego dnia w całym klubie odbędą się kolejne testy, których wyniki w dużej mierze zdecydują o tym, czy dojdzie do starcia ze Śląskiem. Trener Stokowiec zdawał sobie sprawę z zagrożenia, jakie czyha nie tylko na jego zespół.

 – Od czasu pierwszego zachorowania przed sezonem jesteśmy mądrzejsi, ale nie wiemy, w jakim stopniu nasze działania wystarczą. To, co stało się w Pogoni, może spotkać każdą z drużyn. Jesteśmy na tym punkcie mocno wyczuleni i na pewno dołożymy wszelkich starań, aby liga trwała. Czujemy odpowiedzialność, bo obawiamy się ponownego lockdownu – mówił trener przed meczem z Pogonią Szczecin (0:1). Niestety dla niego i dla całej ekstraklasy spełnia się czarny scenariusz.

***

„Sobota odzyskuje siły i znów trenuje”

Na razie Śląsk może się cieszyć z małego sukcesu, bo nic już nie dolega Waldemarowi Sobocie. Jeszcze niedawno był przeziębiony i narzekał na ogólne zmęczenie, co było już widoczne po tym, jak spisywał się w słabym spotkaniu z Legią (1:2). W meczu z Jagiellonią już nie zagrał, przez kilka dni nie miał też styczności z drużyną, bo zgodnie z procedurami sanitarnymi prewencyjnie został odizolowany. Przerwa była przydatna, bo się wykurował, a test wymazowy nie wykazał niczego bardziej niepokojącego. Dlatego już normalnie trenuje w dużej grupie, szykując się do kolejnych meczów.

Więcej TUTAJ.

***

„Prace trwają, powrót już bliski”

Zaczęliśmy więc szukać odpowiedzi na pytanie, kiedy rewelacja rozgrywek ekstraklasy wróci do swojego miasta. – Prace postępują zgodnie z założeniami. Kończy się układanie instalacji podgrzewania murawy oraz systemu nawadniania i drenażu. Niebawem powinien się także zacząć montaż konstrukcji stalowych trybun – mówi prezes Rakowa Wojciech Cygan. Zgodnie z harmonogramem prac, modernizacja powinna zakończyć się osiem miesięcy od podpisania umowy na jej realizację. – Stało się to w lipcu, więc termin przełomu lutego i marca jest nadal obowiązujący. My liczymy na to, że ten czas będzie krótszy. Każdy dzień bez mrozów i opadów przybliża nasz powrót do Częstochowy – dodaje prezes.

Więcej TUTAJ.

***

„Kosowski: Różowe okulary Lecha. Raków może być Piastem”

Co innego Raków Częstochowa. Tam widać pomysł, strategię i jakość w grze. Drugi sezon dla beniaminka jest zazwyczaj najtrudniejszy, a ekipa trenera Marka Papszuna temu skutecznie zaprzecza. Dla mnie ta ekipa jest teraz głównym kandydatem do zdobycia mistrzostwa Polski. Szkoleniowiec świetnie ułożył zespół i ma piękny diament. Chodzi mi o Ivi Lopeza. Widać, że jest to gracz o potencjale i możliwościach Carlitosa czy Maora Meliksona. Ludziom z Częstochowy należą się gratulacje, że potrafi li sprowadzić takiego zawodnika i – co warte podkreślenia – nie trafi ł on do Legii, Lecha, Lechii czy Wisły Kraków, tylko właśnie do Rakowa. Pod Jasną Górą właśnie trwa modernizacja stadionu. Drużyna gra jak z nut, a Lopez w niej błyszczy. Jeśli Raków utrzyma poziom, to naprawdę nie widzę przeszkód, żeby został Piastem Gliwice sprzed dwóch lat. W Częstochowie są odpowiednie finanse i właściwi ludzie na ważnych stanowiskach. Pytanie tylko, czy wszyscy zostaną w zespole. Nie chodzi mi jedynie o trenera, ale też o zawodników. Zimą menedżerowie i inne kluby mogą przeprowadzić szturm na Raków. Jeżeli uda się utrzymać obecny stan osobowy do końca rozgrywek, to częstochowianie mogą być jedną z największych sensacji ostatnich lat w ekstraklasie.

Więcej TUTAJ.

„SPORT”

„Górnik zagra w weekend”

Jeśli chodzi o koronawirusa, to piłkarze i sztab Górnika przechodzili badania wczoraj. Wszyscy czekają na wyniki które mają być znane dzisiaj. Górnik na razie jest jednym z niewielu klubów w najwyższej klasie rozgrywkowej, którego paskudny wirus omija. Dzięki temu gra mecz za meczem, zgodnie z wcześniejszym harmonogramem. Tak jest zarówno w lidze, jak i w Pucharze Polski, w którym jedenastka trenera Brosza jest już w 1/8 finału. W klubie dmuchają jednak na zimne. Związane to też jest z wysoką liczbą pozytywnych testów na COVID-19 w samym Zabrzu. W ostatnich kilkunastu dniach ta liczba oscylowała w granicach 60-80. - Teraz razem z władzami Ekstraklasy SA główkujemy, jak te puzzle od nowa poukładać, żeby po prostu grać regularnie - tłumaczy prezes Czernik.

***

„Nowych przypadków przybywa”

To wciąż może nie być koniec, bo odbędzie się kolejna seria testów, a wirus wykluwa się przecież w ciągu kilku dni. Nic więc dziwnego, że kwestia odwołania meczu z Górnikiem była tylko kwestią czasu, skoro w sobotę nie odbyło się spotkanie w ramach rozgrywek o Puchar Polski ze Stalą Mielec. Departament Logistyki Rozgrywek Ekstraklasy wziął pod uwagę aktualną sytuację zdrowotną wśród drużyn i podjął decyzję o odwołaniu spotkania. Na dniach mamy poznać nowy termin derbów Górnego Śląska. Na razie wyzwaniem dla gliwiczan będzie samo trenowanie. W poniedziałek zajęć nie było, bo już wcześniej sztab szkoleniowy zaplanował wolne. W najbliższych dniach można spodziewać się zawieszenia wspólnych treningów, aż do uzyskania wiedzy, czy wirus przenosi się na kolejnych przedstawicieli Piasta. Jeśli transmisja zostanie zatrzymana, wtedy zdrowi zawodnicy będą mogli wrócić do zajęć. W nich uczestniczyć będą też już mogli „ozdrowieńcy”, którzy zakażenie mieli już jakiś czas temu. Zanim do tego dojdzie, mają oni zostać szczegółowo przebadani.

***

„Dwa dodatkowe dni”

To dobra informacja dla ekipy spod Jasnej Góry. Przede wszystkim podopieczni Marka Papszuna będą mieli więcej czasu na odpoczynek po piątkowym spotkaniu Pucharu Polski z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza, ale również otrzymają dodatkowy dzień treningowy, podczas którego będą mogli lepiej przygotować się na mecz z Wisłą. Nie mówiąc o tym, że został on przeniesiony na bardziej prestiżowe miejsce w siatce spotkań ekstraklasy. Zwykle w niedzielę o 17.30 transmitowany jest najciekawszy mecz kolejki.

***

„Kuba wróci na dobre?”

Nie trzeba chyba dodawać, że mecze z Rakowem dla lidera i współwłaściciela Wisły są szczególnie ważne. Jakub Błaszczykowski wywodzi się bowiem z częstochowskiego klubu, a w poprzednim sezonie w spotkaniach z czerwono-niebieskimi temperatura boiskowych wydarzeń wyraźnie rosła. Oczywiście jeden Kuba nie zmieni oblicza drużyny, ale jest nią w stanie tak dyrygować na murawie, żeby znowu była monolitem. Rozumie to także Jean Carlos Silva, którego gol w meczu z Lechią dał krakowianom prowadzenie.

***

„Bardzo ważne wejście”

Marcel Stefaniak nie zawsze był lewym obrońcą, ale od dłuższego czasu związany jest z tą właśnie pozycją, zarówno w reprezentacjach Polski do U-15 do U-19, jak i w seniorskich zespołach Pogoni II Szczecin i Bałtyku Gdynia w III lidze oraz Widzewa Łódź w II lidze. - Za czasów gry w juniorach ustawiany byłem na boku pomocy, a nawet w środku pola, ale tak naprawdę sam uważam się za lewego obrońcę - wyjaśnia 16-krotny reprezentant Polski w drużynach juniorskich.

- Nawet to, że debiut w seniorach, w III-ligowym meczu Pogoni II Szczecin z Lechem II Poznań, zaliczyłem jako 16-latek, grając na pozycji defensywnego pomocnika, nie zmieniło mojego nastawienia i ustawienia. Na rezerwach Lecha moja szczecińska przygoda, przeplatana treningami z ekstraklasową drużyną, w której podglądałem Ricardo Nunesa, też się niestety zakończyła, bo 2 lata po debiucie, grając na boisku we Wronkach, doznałem kontuzji, która niemal na rok wyłączyła mnie gry.

***

„Zapłata za nadambicję”

- Nazwałbym to „nadambicją”, która we mnie siedzi. Problemów nabawiłem się na własne życzenie. Mimo bólu nie odpuszczałem. Wiem, że to był błąd i nie powinienem. Z drugiej strony, swoje zrobiła chęć grania. Gdybym w odpowiednim momencie trochę zluzował, może do tej całej sytuacji by nie doszło, ale niestety... Trzeba uczyć się na własnych błędach. W klubie trochę utarli mi nosa. Trenerzy mnie znają i wiedzą, że łatwo nie odpuszczam. Byli źli, że tą „nadambicją” mogłem zrobić sobie krzywdę - opowiada Mateusz Wypych. Krzywda była, bo ostatni mecz zagrał na początku czerwca z GKSem Jastrzębie. Tak długiej przerwy spowodowanej kontuzją jeszcze w życiu nie miał. Doznał urazu ścięgna Achillesa. - Początkowa diagnoza mówiła o naderwaniu Achillesa. 

Przez dwa tygodnie nic nie mogłem robić. Potem pracowałem normalnie na siłowni, powoli wracałem na boisko, ale przy próbie biegania cały czas odczuwałem, że coś mi doskwiera; że jest dyskomfort. Pojechałem to zdiagnozować do innego lekarza. Okazało się, że problem jest głębszy. Mięsień długiego palucha ocierał Achillesa i musiał zostać wyczyszczony. Potrzebna była operacja, leczenie zachowawcze nie wystarczyło. Czas, który przepracowałem, by wrócić na boisko, poszedł na marne, bo wszystko trzeba było zaczynać od nowa – mówi 22-letni stoper.

***

„Małkowski: Cały czas pod górkę”

Jak na ironię, na dnie tabeli jest także klub z Jastrzębia, którego jest pan wychowankiem. Ta pozycja GKS-u to dla pana zaskoczenie?

Cóż tu powiedzieć... Na pewno dobrą robotę wykonywał tam wcześniej trener Skrobacz, który zrobił z tym zespołem historyczny wynik. Najpierw utrzymał w III lidze, a potem awansował do I ligi. I choć ostatnio wiele się tam pozmieniało, to nie spodziewałem się, że Jastrzębie będzie tak nisko w tabeli, z punktem na koncie. Przed rozgrywkami taki scenariusz na pewno nie był brany pod uwagę. Teraz trzeba się bić o to, żeby było lepiej. Mam nadzieję, że zaczniemy wreszcie punktować – i my, i GKS Jastrzębie - i dogonimy tych, którzy są przed nami.

Kontrakt z Sandecją kończy się w czerwcu przyszłego roku. Co dalej? 

Są w nim pewne zapisy, które mogą umowę przedłużyć. Może być jednak i tak, że w przyszłym roku będę już zjeżdżał do domu, na Śląsk. Zobaczymy, jak się to potoczy.

***

„A chciał rzucić piłkę”

To 23-letni Anglik, który poprzedni sezon spędził na wypożyczeniu w... drugoligowym niemieckim VfB Stuttgart i wiosną, konkretnie do końca czerwca, czyli raptem cztery miesiące temu, przegrywał rywalizację o miejsce w wyjściowej jedenastce z... naszym Marcinem Kamińskim! I nie było w tym żadnych złośliwości ze strony trenera, bo przecież Stuttgart walczył, skutecznie zresztą, o Bundesligę. Kamiński był po prostu lepszy. Trudno w to uwierzyć, że teraz zawodnik ten jest podstawowym graczem mistrza Anglii. Co więcej - Phillips, który w minioną sobotę zadebiutował w Premier League, został uznany za gracza meczu z West Hamem. - Jest genialnym, inteligentnym facetem, który wie, jak poruszać się po boisku. W powietrzu jest... potworem. W debiucie był niesamowity, a przecież każdy może sobie wyobrazić, jak denerwował się przed swoim pierwszym występem w Premier League – podkreślił niemiecki opiekun „The Reds”, który zdradził nieco z przeszłości swojego podopiecznego. Powiedział, że cztery lata temu Phillips był bliski... porzucenia futbolu. Chciał wyjechać na studia do Anglii, ale właśnie wtedy trafił do juniorskiego zespołu Liverpoolu.

***

„W oczekiwaniu na… 15-latka”

Za 17 dni Youssoufa Moukoko będzie świętował 16. urodziny, ale mimo tak młodego wieku w Dortmundzie słyszeli już o nim wszyscy. To niezwykle utalentowany napastnik, który w wieku 12 lat bawił się z 5 lat starszymi obrońcami jak z pachołkami, a mając 13 lat z powodzeniem radził sobie w zespole U-19. Jego statystyki strzeleckie można określić mianem niemożliwych, a pozazdrościć ich mogą nawet Cristiano Ronaldo i Leo Messi, choć oczywiście Moukoko szaleje jak na razie tylko w futbolu juniorskim - jednak 127 goli w 73 występach i tak muszą imponować. Co więcej, w obecnym sezonie zachodniej Bundesligi do lat 19 Moukoko zagrał trzy razy - i zdobył kolejno 3, 3 oraz 4 bramki! Hat trick dorzucił także w młodzieżowym Pucharze Niemiec, a wszystko to z opaską kapitana, mimo że w drużynie jest najmłodszy

***

„Standard zyskuje i traci”

Wielkim pechowcem Standardu jest kapitan 21-letni Zinho Vanheusden. W I połowie po starciu z Gueye upadł na prawe kolano i zniesiono go z boiska na noszach. Okazało się, że zerwał więzadła krzyżowe. Tragedia piłkarza belgijskiej młodzieżówki, któremu pod koniec września selekcjoner pierwszej reprezentacji Roberto Martinez dał szansę debiutu w meczu z Wybrzeżem Kości Słoniowej. Minie dużo czasu, zanim znów znajdzie się na boisku. W poniedziałek przeszedł badania, pod koniec tygodnia będzie operowany, potem czeka go rehabilitacja przez co najmniej cztery, a maksymalnie siedem miesięcy. To nie jest jego pierwsza taka kontuzja. W maju 2019 roku Vanheusden podczas treningu zerwał więzadła w lewym kolanie. Po operacji we wrześniu powrócił do gry.


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się