Autor zdjęcia: Pawel Andrachiewicz / PressFocus
Sandecji i Arki dobre miny do złej gry
Kalendarz rozgrywek pierwszej ligi jest dziurawy jak ser szwajcarski. Mecze wypadają z terminarza niemal z dnia na dzień, organizator rozgrywek szuka wolnych terminów, a wszystkim wydaje się sterować ruletka organizowana przez koronawirusa. Taka sytuacja wzbudza niemałe emocje, czemu nie można się dziwić i tak też jest w przypadku spotkania Sandecja - Arka.
20 października, kiedy kilku piłkarzy z Nowego Sącza uskarżało się na określone objawy, postanowiono zrobić całej drużynie testy. Wynik dotarł do klubu dwie doby później i zaskoczył nawet jego władze, ponieważ pozytywnych okazało się badanie u 12 zawodników oraz 4 członków sztabu. Zarządzono więc 10-dniową kwarantannę, która miała zakończyć się w 2 listopada.
Jak zaznaczają przedstawiciele Sandecji, początkowo Komisja Medyczna postanowiła, że rozbrat z piłką wśród „biało-czarnych” ma potrwać o cztery dni dłużej, przez co rozegranie niedzielnego meczu z Arką Gdynia okazałoby się niemożliwe. Decyzja nie spodobała się działaczom z Gdyni, którzy stracili w podobny sposób dwa ostatnie mecze, stąd podjęto rozmowy mające na celu rozwiązać problem.
- Oczywiście my nie jesteśmy od tego, aby kogoś za sytuację winić, czy w jakiś sposób oceniać. Nie taka jest nasza rola i zdajemy sobie z tego sprawę, co nas wszystkich otacza. Nie da się ukryć, że chcemy grać, bo po to trenujemy, a liga się obecnie rozmywa. Przekładaliśmy mecze z Zagłębiem Sosnowiec i Koroną Kielce, więc nie ma się czemu dziwić, że zależy nam, aby zmierzyć się z Sandecją - powiedział nam w rozmowie telefonicznej Paweł Bednarczyk, kierownik drużyny Arki Gdynia.
Działacze sądeckiego klubu w poniedziałek 2 listopada wysłali do PZPN komplet dokumentów związanych z badaniami piłkarzy oraz sztabu, po czym Komisja Medyczna zdecydowała się skrócić okres kwarantanny do dzisiaj. W związku z tym Sandecja jutro mogłaby wrócić do treningów, a co za tym idzie rywalizacja w najbliższą niedzielę nie byłaby zagrożona. - Podczas spotkania prezesów I ligi ustalono, że jeśli zespół po kwarantannie ma czas na odbycie dwóch treningów, to zobligowany jest do rozegrania najbliższego spotkania. Nikt nie protestował, wszyscy zaakceptowali - dodał kierownik.
Również w Nowym Sączu na siłę nie szukają powodów, aby mecz odwołać. - My stosujemy się do wszystkich zaleceń organizatora rozgrywek. Robimy badania, przestrzegamy obostrzeń, jak również udostępniamy pełną dokumentację. Jeśli będzie decyzja, że gramy w niedzielę, to wybiegniemy na boisko i będziemy na to spotkanie gotowi - powiedział Arkadiusz Aleksander, wiceprezes Sandecji.
Dzisiaj część zawodników drużyny prowadzonej przez Piotra Mandrysza przeszła kolejne testy na obecność koronawirusa. Jutro z kolei taka procedura czeka sztab szkoleniowy oraz resztę zespołu. W zależności od tego, jak zaprezentują się wyniki, Departament Rozgrywek podejmie decyzje w sprawie meczu pierwotnie zaplanowanego na 8 listopada 2020 roku. Dzisiaj jeszcze trudno przewidzieć, czy do niego dojdzie. Oba kluby zapewniają jednak, że chcą grać i dostosują się do poleceń PZPN.
***
AKTUALIZACJA:
Dzisiaj wieczorem @SandecjaNS otrzymała większość wyników testu na koronawirusa, który przeprowadzono wśród zawodników. Wszystkie są negatywne! Jutro kolejna część informacji ma spłynąć do klubu.
— Michał Śmierciak (@MichalSmierciak) November 3, 2020