Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Pawel Andrachiewicz / PressFocus

80 minut rozgrzewki i 10 takiego mięsa, na jakie czekaliśmy. Miedź 1:1 Widzew

Autor: Mariusz Bielski
2020-11-06 20:55:55

Jak by wam tu ładnie opowiedzieć najciekawsze wątki? Może spróbujmy poetyką Jarosława Skrobacza. W pewnym momencie pokazał go operator, a z ruchu jego warg dało się odczytać soczyste: – O co wam chodzi, chłopaki? Noż k***a mać!

I rozłożył ręce bezradnie.

Trudno mu się dziwić, patrząc na to, co prezentowali jego podopieczni. To znaczy… Nie że marnowali setki jedna za drugą. Wtedy pewnie siwy już szkoleniowiec w ogóle by wyłysiał ze zdenerwowania. Legniczanie jednak tłukli głowami w widzewski mur. Co jak co, ale akurat bronienie się RTS-owi wychodziło dzisiaj nieźle.

A zatem wyglądało to tak, że Joan Roman, przepraszamy, Goku Roman minął jednego rywala dryblingiem, po czym nadziewał się na kolejnego i tyle było z akcji. Tront wbiegał w drugie tempo przed pole karne, ładował z daleka i cyk, blok. Jakiś kumpel wypuszczał Pinillosa, ten próbował dośrodkowywać i też nic ciekawego z tego nie wynikło. Albo piłkę zatrzymywał najbliższy przeciwnik, albo na luzie radził sobie z nią Tanżyna. 

Wymownie więc w drugiej połowie Skrobacz wrzeszczał: – Panowie, przyspieszamy! To trzeba rozegrać szybciej! – ponieważ to też mocno wpłynęło na ostateczną bezradność Miedzi. Owszem, ostatecznie zgarnęła jeden punkt, wcisnęła gola, ale… No właśnie, wcisnęła.  Pan Jarosław nawet nie cieszył się po wyrównującej bramce. Jakby myślał „co nam z remisu, mu tu mieliśmy zgarnąć trzy oczka”. Niemniej powinien docenić fart swój i jego podopiecznych. Padł bowiem po strasznej kopaninie w polu karnym Widzewa. Akcja idealnie odwzorowująca słynną poradę taktyczną Piotra Świerczewskiego. Nagle BUM! Mijusković podleciał do piłki i z całą siłą w nodze wepchnął ją do siatki.

– Zacznę od tego, za co mógłbym mój zespół pochwalić. Za ambicję, bo tę bramkę strzeliliśmy ogromnym zaangażowaniem i ambicją. To jest za mało, jeśli chcemy być zespołem markowym. Nie kreujemy sytuacji, nie podejmujemy ryzyka. Musimy to zmienić – komentował z kolei na konferencji prasowej. Rzecz w tym, iż tego typu śpiewki często słychać po meczach Miedzi i to powoli zaczyna irytować kibiców.

Nie zdziwilibyśmy się jednak, gdyby jeszcze bardziej wkurzeniu po tym starciu byli fani Widzewa. Jakkolwiek spojrzeć mają ku temu kilka powodów. Po pierwsze ich pupile znowu grali kaszanę. Jasne, w perspektywie ich wcześniejszych dwóch porażek w Legnicy (1:6 i 0:4) ten dzisiejszy remis tragedią nie jest, aczkolwiek nie oszukujmy się – łodzianie też przyjechali tu po trzy oczka. Nawet jeśli w tym sezonie w gościnie wygrali zaledwie raz, z GKS-em Jastrzębie, co de facto zbyt trudne nie jest.

Przede wszystkim jednak Widzewiacy mogą sobie pluć w brody za wypuszczenie zwycięstwa w 92. minucie. To jest bolesne zawsze, niezależnie od tego w jaki sposób zdobyłeś bramkę albo czy grasz źle lub dobrze. Tym bardziej, kiedy prawie-zwycięskiego gola zdobywasz na 10 minut przed ostatnim gwizdkiem. Z pomocą fartu, to trzeba oddać prawdzie. Nie byłoby bowiem gola Bechta, gdyby nie wcześniejsze podbicie piłki przez Garucha i gdyby nie rykoszet od Mijuskovicia. Cóż, przynajmniej on, skoro potem trafił na 1:1, może czuć się wygranym remisu, który dla obu ekip jest niczym porażka.

Widać było ulgę na twarzach podopiecznych Dobiego, ale w sumie już dużo wcześniej powinni wyjść na prowadzenie. Idealną wręcz okazję do zdobycia bramki zmarnował Fundambu po podaniu od Mąki. Mnóstwo czasu miał żeby się jeszcze zastanowić w który bok walnąć gola, to uderzył prosto w Grobelnego. Widać było, że chłopak zwyczajnie zwariował, w tak dobrej sytuacji się znalazł. Aż za dobrej. Generalnie Kongijczyk dzisiaj nie miał dnia, takie występy jak jego dzisiejszy najlepiej nazwać odbijaniem się od przeciwników. Sam Mąka też mógł lepiej przymierzyć po jednym z krótko rozegranych rożnych, ale jego nie będziemy się zbytnio czepiać, bo akurat był jednym z niewielu, którzy pod bramką Grobelnego robili jakiekolwiek zagrożenie. No i jeszcze Kun po wejściu na boisko trafił w słupek.

Szczerze powiedziawszy nie jesteśmy pewni czy sam Marcin Robak by tu coś zmienił na korzyść Widzewa. Jednak to z kreowaniem sytuacji było dziś gorzej niż ze strzelaniem. To znaczy… Okej, ze strzelaniem też, ale właśnie dlatego, że nikt nie błysnął kreatywnością na tyle, aby wypracować jednym czy drugim więcej „setek”. To zresztą problem nie tylko dzisiejszego dnia Miedzy oraz RTS-u…

Miedź Legnica 1:1 Widzew Łódź (0:0)
0:1 Becht 83’
1:1 Mijusković 90+2’

Miedź: Grobelny, Biernate, Lehaire (46’ Łukowski), Matuszek (74’ Purzycki), Mijusković, Panka (67’ Garuch), Pinillos (89’ Bartkowiak), Roman (89’ Tupaj), Tron, Zapolnik, Zieliński

Widzew: Mleczko, Fundambu (80’ Możdżeń), Grudniewski, Kosakiewicz, Mąka, Michalski, Mucha, Poczobut, Prochownik (66’ Becht), Stępiński, Tanżyna

Żółte kartki: Tront, Mijusković, Matuszek, Panka, Garuch – Michalski, Becht

Sędzia: Artur Aluszyk


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się