Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Rafał Oleksiewicz / PressFocus

Czy transfer Valencii w ogóle miał sens?

Autor: Mariusz Bielski
2020-11-09 16:30:18

Pod względem personaliów Legia ma arcymocną drugą linię jak na Ekstraklasę, ale w praktyce… No lipa straszna, szczególnie gdy pod lupę weźmiemy Joela Valencię – jedno z największych rozczarowań tego sezonu.

Bo też nie ma co ukrywać – w Polsce patrzono na niego przez pryzmat tego, co pokazywał Piaście, kiedy ten zdobywał tytuł mistrzowski. Wówczas Ekwadorczyk został uznany MVP sezonu i zdecydowanie można było tę nagrodę dla niego odpowiednio uargumentować, obronić. Nawet jeśli liczbowo (6 goli i tyle samo asyst w 33 meczach) wcale nie zaorał konkurencji i paru gości miało lepsze wyniki. No ale fakt faktem – gość bujał przeciwnikami niesamowicie i w rozegraniu robił na tyle wielką przewagę, że paru chłopa do dzisiaj nie potrafi się odkręcić.

I to jest błąd.

Z tamtego Joela nie zostało prawie nic. To znaczy… Okej, z techniką jest niczym z jazdą na rowerze, tego się nie da zapomnieć, aczkolwiek gorzej z przekuwaniem jej na konkrety podczas meczów. Jakkolwiek spojrzeć, póki co Valencia zaliczył zaledwie jeden naprawdę dobry występ na ogólnie 8 kiepskich lub najwyżej przeciętnych. Było to z Wartą, którą rozklepywał na luzie z Gwilią oraz Mladenoviciem, a po dwóch akcjach, które rozpoczął, padły dwa gole. Tym samym zanotował asysty drugiego stopnia i bez wątpienia warto je docenić.

MECZE LEGII MOŻESZ OBSTAWIAĆ W BETSSON. ZAREJESTRUJ SIĘ I SPRAEDŹ KURSY!

Nie oszukujmy się jednak – jeśli ściągasz piłkarza z taką renomą w Ekstraklasie, to oczekujesz, że będzie w stanie przeważać szalę na twoją korzyść nie tylko w starciach z jednowymiarowymi beniaminkami. W ogóle Zieloni mieli wtedy jakiś tragiczny dzień, pewnie gdyby przyszło im rozegrać kolejnych 9 spotkań z tą samą ekipą, w większości stawiliby znacznie większy opór. Przekonał się o tym na przykład Lech.

Wracając jednak do naszego bohatera – to już jest taki moment, kiedy trzeba zastanawiać się (martwić?) kiedy i czy w ogóle się obudzi. Minęło mniej więcej 1/3 sezonu, Joel co prawda nie od samego początku reprezentował barwy Legii, ale 8 meczów to jednocześnie wystarczający papierek lakmusowy, aby ocenić jego przydatność. Znikomą, bo przecież w żadnym wypadku nie pociągnął zespołu ani w starciu z Dritą, ani z Karabachem, ani z Cracovią z Superpucharze, ani z Pogonią i Lechem w lidze.

Mało tego, wczoraj w jednej z kontr, gdy Czerwiński gnał prawą flanką pod pole karne Boruca, Valencia zwyczajnie odpuścił pościg za rywalem. Jeszcze by się spocił i przeziębił, biedaczek… No dramat, spokojnie można byłoby dać tę sytuację do pięknej galerii, stawiając ją obok pressingu Iwańskiego czy Merebaszwilego. Żenada. Nie dziwota, iż Michniewicz zdjął go w przerwie.

Inna sprawa, że samego szkoleniowca też nie za bardzo rozumiemy jeśli chodzi o jego podejście do Joela. Oczywiście najłatwiej jest dojść do wyższej dyspozycji dzięki regularnej grze, tyle w takim razie nie należało oczekiwać od niego świetnych występów już w tych pierwszych, jakże ważnych meczach. Widzimy tutaj pewien konflikt interesów. Wątpliwe bowiem, aby Czesław Michniewicz był tak naiwny, aby wierzyć w zupełnie inny, dużo bardziej pozytywny splot tych wydarzeń. Tylko jak inaczej to nazwać?

O ile zatem rozumiemy podejście warszawian do sprowadzenia Joela, gdy w perspektywie mieli jeszcze walkę na trzech frontach, o tyle teraz, gdy pozostała im zaledwie rywalizacji w lidze oraz krajowym pucharze, bohater tego tekstu jawi się jako ktoś zbędny. Ekstrawagancja ponad stan. Droga zabawka, która w sumie nie sprawia żadnej radochy, a przecież miała być taka świetna. Zwłaszcza w perspektywie tego, jak szeroką kadrą ma do dyspozycji Michniewicz jeśli chodzi o drugą linię. Trzy pozycje do obstawienia, a do dyspozycji: Antolić, Martins, Karbownik, Slisz, Gwilia, Luquinhas, Kapustka. Ciasnawo…

Efekt końcowy jest taki, ze trzeba upychać Valencię na lewym skrzydle, co zresztą też zapewne ma niebagatelny wpływ na jego gorszą grę. Pamiętamy przecież – pierwszy sezon w Piaście Joel również miał słaby i nic nie zapowiadało późniejszej eksplozji jego talentu. Dziś w Legii Ekwadorczyk znów biega po skrzydle i znów wygląda słabo. Ostatni raz w takim szoku byliśmy, kiedy w styczniu spadł śnieg w Laponii. I znów – czy Czesław Michniewicz tego nie dostrzega? Nie znał ofensywnego pomocnika z Piasta? Nie wie jakie ma największe atuty i gdzie powinien występować, aby je uwypuklić?

Okej, rozumiemy: koronawirus, kontuzje… Czasem trudno zlepić sensowną jedenastkę i trzeba uciekać się do stosowania mniejszego zła. Aczkolwiek w takim razie nie oczekujmy od Valencii większego dobra, bo to głupota

Jeśli nic się nie zmieni w tym temacie w ciągu najbliższych tygodni, to trzeba będzie jasno powiedzieć – sprowadzenie Ekwadorczyka okaże się zwyczajnie głupie. Poniekąd już jest, skoro Legia nie zagwarantowała sobie opcji wykupu go po sezonie 2020/21 za atrakcyjną kwotę. Jeżeli zatem nasz bohater w końcu odpali na miarę swego talentu, Barnsley nie będzie chciało go sprzedawać, a przynajmniej postawi zaporową cenę. Gdyby jednak Valencia grał kiepsko przez cały sezon, to czemu niby Wojskowi mieliby wykładać za niego większy szmal?

A w takim razie – po co w ogóle dalej go ogrywać?


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się