Autor zdjęcia: Paweł Andrachiewicz / PressFocus
Adamski: Lechu, nie zbaczaj z tej drogi! Sam dla siebie jesteś przykładem [KOMENTARZ]
Szkoda mi Lecha. Jestem pełen podziwu dla tego, co wyprawia w Lidze Europy, ale w Ekstraklasie po ludzku mi go szkoda. Sytuacja w tabeli robi się już trudna, ma 11 punktów straty do lidera i 8 do trzeciego miejsca po prawie jednej trzeciej sezonu. Bardzo bym nie chciał, żeby "Kolejorz" skończył poza podium, bo to oznaczałoby, że nie warto w naszej lidze grać w piłkę.
Ekstraklasa to liga przeszkadzaczy. Zespołów, które faktycznie chcą grać w piłkę, a nie tylko ją kopać, jest niewiele. Jeden z tych romantycznych, mimo że jako jedyny i to całkiem godnie reprezentuje nas w dalszym ciągu w europejskich pucharach, jest w tabeli dopiero jedenasty.
Nie ma zbyt wiele logiki w tym, że Lech potrafi wygrać ze Standardem Liege czy Charleroi, a potem nie umie wypunktować Wisły Płock. Nie ma też logiki w tym, że w Lidze Europy "Kolejorz" wyprzedza w tabeli bogatszych od siebie Belgów, a w Ekstraklasie ma przed sobą ubogą siostrę, Wartę. Lech właśnie taki jest w tym sezonie: nielogiczny.
Najlepsze mecze zespół z Poznania rozgrywa, gdy ma naprzeciw siebie drużynę, która nie zamierza przeciwnikowi tylko utrudniać kreowania akcji, ale ma też do zaoferowania coś od siebie. Teoretycznie zawodnicy Dariusza Żurawia mają wszystkie narzędzia, by forsować linię defensywną słabszych od siebie ekip. W praktyce męczą ich takie spotkania. A w Esie zespoły lubiące mieć piłkę przy nodze można policzyć na palcach jednej ręki, i to stolarza.
Dlatego ten jego styl jest skrojony pod grę w Europie, bo tam prawie nie ma zespołów, które wychodzą, by się tylko bronić. Gdyby Lech dołożył taką intensywność, jaką prezentował w spotkaniach ze Standardem Liege czy nawet wcześniej z Benfiką, w naszej lidze nie miałby z kim konkurować. Tak jak po grze w Lidze Mistrzów wszystkich na krajowym podwórku kosiła Legia.
MECZE LECHA ZARÓWNO W EKSTRAKLASIE, JAK I LIDZE EUROPY OBSTAWISZ W BETSAFE
Poznaniakom tymczasem przydarzyły się wpadki z Wisłą Płock, Jagiellonią Białystok czy Zagłębiem Lubin. Wyszedł im tylko jeden naprawdę efektowny mecz - z Piastem Gliwice. Prezes Karol Klimczak przekonywał, że nie ma parcia na mistrzostwo, wszystko jest pod kontrolą, ale powiedzmy sobie wprost: 12. obecnie miejsce jest mocno wstydliwe. Nie można tuszować rzeczywistości i twierdzić, że nie ma problemu, bo drużyna dobrze gra w pucharach. Problem jest, i to spory.
Nie nazywałbym tego jednak w żadnym wypadku kryzysem. Kryzys byłby wtedy, gdyby Lech dawał się tłamsić takiej Wiśle Płock czy Jagiellonii. Gdyby nie potrafił wymienić kilku podań, przenieść akcji pod pole karne rywala, dojść do strzału. Za sam komentarz, czy tak było, wystarczą nam statystyki: z "Nafciarzami" i "Jagą" po 20 oddanych strzałów, ogromna przewaga w posiadaniu piłki. Pierwszy wyrównany przegrany mecz przydarzył się z Legią, ale to było po prostu dobre piłkarsko spotkanie. Sprawiedliwy byłby remis, a Lech przegrał frajersko, po prostych błędach w defensywie. Właśnie to oraz wąska kadra są problemami "Kolejorza", a nie styl gry.
Ten ofensywny styl to bez dwóch zdań wartość dodana. Przyjęło się, że gdy mówimy o stylu pragmatycznym, to mamy do czynienia z cierpieniem na boisku, często głębszą defensywą, ale celem uzyskania punktów. Tymczasem "Kolejorz" też jest pragmatyczny, ale to słowo rozumie inaczej - nie zamierza czekać na błąd przeciwnika, sam chce atakować, grać piłką. To jest cudowne, bo takich zespołów potrzebujemy.
Na dłuższą metę na tym można tylko zyskać, pokazuje to aktualnie awans do Ligi Europy. Z finansowego punktu widzenia to najlepsze możliwe wyjście - znacznie łatwiej i drożej można sprzedać zawodnika, który jest przyzwyczajony do grania w piłkę, a nie jedynie do przesuwania i wychodzenia z kontrą. Sportowo to się broni w Europie, a prędzej niż później obroni się też w Ekstraklasie.
Mam nadzieję, że ta przerwa reprezentacyjna niczego nie zmieni i nikomu w Poznaniu nie przyjdzie do głowy, żeby ratować ligę kosztem europejskich pucharów. Taką sytuację mieliśmy już w 2015 roku i doskonale pamiętamy, czym to się skończyło. Maciej Skorża i tak koniec końców stracił posadę, a "sparingowy" mecz z Belenenses był jednym z najbardziej żenujących w ostatnim dziesięcioleciu polskich drużyn w fazie grupowej.
Głęboko wierzę w to, że Lech w dalszym ciągu będzie romantyczny i wierny swoim ideałom. Testem poniekąd był mecz ze Standardem. To wtedy miało się okazać, czy nie zostanie poświęcony styl dla wyników. Na szczęście ekipa z Poznania postanowiła grać tak, jak jej to najlepiej wychodzi. I taki plan okazał się skuteczny. Ta ekipa zostałaby zabita grą wyłącznie z kontry.
Teraz jednak będzie coraz trudniej, bo presja na wynik w Ekstraklasie jest ogromna. Nikt chyba nie wyobraża sobie braku "Kolejorza" w europejskich pucharach w następnym sezonie, a istnieje przecież takie prawdopodobieństwo. Uważam jednak, że kwestią czasu jest, kiedy to znów zaskoczy i lokomotywa wjedzie na odpowiednie tory.
W zeszłym sezonie początek też był nie najlepszy, potem maszyna ruszyła. Sytuacja była niemal analogiczna. Lech jest zbyt dobry piłkarsko, żeby taplać się wśród ligowego dżemiku. Gra w piłkę zawsze się obroni. To nie opinia, a fakt. "Kolejorz" sam dla siebie jest przykładem.