Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Patryk Zajega

Dlaczego nie cenimy Krzysztofa Piątka?

Autor: red.
2020-11-14 19:30:22

Przypadku napastnika Herthy nie zaliczylibyśmy do słynnego fenomenu socjologicznego Adama Małysza, ale jednak warto się zastanowić nad tym, dlaczego nie docenia się występów i liczb Krzysztofa Piątka w reprezentacji. Bo te, jak na zawodnika mającego problemy w klubie, i tak są dobre

Na początku fakty: Krzysztof Piątek w 2020 roku rozegrał 4 mecze w biało-czerwonych barwach i w tym czasie zdobył dwie bramki. Szczegółowo wygląda to tak: łącznie 250 minut w pierwszym zespole Jerzego Brzęczka, a zatem gol co 125 minut. Jak na gracza rezerwowego, to naprawdę nie jest jakiś tragiczny wynik. 

Na szybko przytoczymy jeszcze statystyki z 2019 roku, kiedy nasza reprezentacja walczyła o awans na Mistrzostwa Europy. Piątek zagrał wówczas w 8 meczach, w których uzbierał 4 trafienia. Zależność niemal idealnie proporcjonalna. Podliczyliśmy również minuty napastnika i wyszło tak: łącznie 413, czyli gol co 103 minuty. Co istotne, 3 z tych trafień dały Polakom 9 oczek, zatem jego wkład w awans na przyszłoroczne Euro jest niebagatelny.

Postanowiliśmy również sprawdzić, jak sytuacja wygląda u napastników innych, zdecydowanie lepszych, reprezentacji. Na przykład w 2020 roku żaden włoski snajper nie wpisał się na listę strzelców. A mowa tutaj o Ciro Immobile, Kevinie Lasagni i Pietro Pellegrim. Mając w pamięci mecz tej kadry z Polakami można dojść do wniosku, że siłą drużyny Roberto Manciniego jest piekielnie mocny środek pola z szybkimi skrzydłowymi, którzy napędzają grę całego zespołu. Jeśli oni nic nie wymyślą, to snajperzy sami cudów nie zrobią. To zupełnie inna sytuacja niż w 2019 roku podczas eliminacji do Mistrzostw Europy.  Immobile, Andrea Belotti czy Fabio Quagilarella gole strzelali dosyć często. 

U Niemców natomiast ostatnio bramki dosyć regularnie zdobywają Timo Werner (Liga Narodów) i Luca Waldschmidt (sparingi). U Holendrów Memphisa Depaya i Luuka de Jonga wyręczał Donny van de Beek i Steven Berghuis. Nie jest zatem tak, że ten nasz Piątek jest jakąś ostatnią pokraką Europy. Przeciwnie, można się pokusić o odważne stwierdzenie, że tacy Włosi naszego Pistolero wzięliby z pocałowaniem ręki. No a przynajmniej dali mu kilka szans.

Przypadek 25-latka trzeba rozpatrywać w kontekście jego sytuacji w klubie. Piątek na przestrzeni roku przeszedł drogę od jednego z najgłośniejszych transferów w Seria A i roli zbawiciela Milanu do ławkowicza w przeciętnym zespole Bundesligi. Polak tylko w obecnym sezonie rozegrał w lidze 198 minut (przy 457 Roberta Lewandowskiego), w rundzie wiosennej poprzednich rozgrywek nabiło mu 907 minut (na 1350 możliwych). Zwłaszcza ta ostatnia liczba nie wygląda źle, ale rezultat bramkowy na kolana nie powala: raptem 4 gole w 15 meczach. 

W głównej mierze to sprawiło, że Bruno Labbadia woli stawiać na Jhona Cordobę. Niemniej trzeba podkreślić, że problemy Piątka w Niemczech nie przełożyły się na formę w reprezentacji, gdzie jak pisaliśmy już wcześniej, poniżej swojego poziomu nie zszedł. 

Dlaczego zatem w kadrze Brzęczka jest tak niedoceniany? Co najmniej połowa selekcjonerów europejskich zespołów chciałoby mieć takiego strzelca i to nie na ławce, a w pierwszym zespole. U nas jednak ta jego efektywność nie jest doceniana. Choć bogiem a prawdą również samemu Brzęczkowi można byłoby zarzucić, że nie bardzo ma pomysł jak tego typu snajpera wykorzystać jeszcze efektywniej.

Możliwe, że główną przyczyną takiej sytuacji jest osoba Roberta Lewandowskiego. Kapitan naszej kadry to jeden z najlepszych, a może nawet najlepszy obecnie piłkarz na świecie. Z nim w składzie biało-czerwoni zyskują dodatkowe 50% mocy i dlatego patrzenie na Piątka czy Arkadiusza Milika przez pryzmat Lewego (chociaż nawet on zaliczył w drużynie Brzeczka słabe mecze) zaciemnia nam ten rzeczywisty obraz. 

To może podejdźmy inaczej do sprawy – czy dzisiaj mamy lepszych napastników na poziomie reprezentacyjnym niż Piątek? Znakomicie w lidze słowackiej prezentuje się Dawid Kurminowski (13 meczów, 8 goli, 4 asysty), ale to chyba jeszcze nie jego czas w kadrze. Zresztą – nie ma się co dziwić, te rozgrywki poziomem zbyt nie imponują. Nie jest to Serie A czy Bundesliga. Najbliżej więc byliby Adam Buksa i Karol Świderski, ale wypchnąć tych bardziej znanych i zasłużonych będzie trudno. Trzeba bowiem napisać wprost: następcy Lewandowskiego trzeba szukać raczej w duecie Milik-Piątek.


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się