Autor zdjęcia: Rafał Oleksiewicz / PressFocus
Brzęczek zagra z Holandią o życie. Przeciwko niemu nie tylko piłkarze, ale też własny styl
Czyżbyśmy właśnie przeżywali reprezentacyjne przesilenie? Momentów za kadencji Jerzego Brzęczka, które by na to wskazywały, było wiele, ale wygląda na to, że mecz z Włochami jest w tej kwestii przełomowy. Jak wynika z informacji medialnych, pojedynek z Holandią przesądzi o przyszłości selekcjonera.
O tym, że pozycja Jerzego Brzęczka wcale nie jest niczym marmur pisał dzisiaj Tomasz Włodarczyk. Po niedzielnych wymownych gestach Roberta Lewandowskiego i żenującym meczu z Włochami, w którym nie oddaliśmy ani jednego celnego strzału, nie powinno nas to zaskakiwać. A jednak. Bo Brzęczek już popełnił tyle wtop wizerunkowych i sportowych przez ponad dwa lata kadencji, że żadne kolejne nie robiły na nas wrażenia i nie powodowały, że zaczęliśmy myśleć: „kurde, to może już teraz?”. Raczej przywykliśmy do myśli, że Zbigniew Boniek swojego żołnierza nie porzuci.
Ale nie mieliśmy jeszcze takiej zbitki niekorzystnych dla Brzęczka wydarzeń, czyli najgorszego meczu od tego z Kolumbią w Rosji dopełnionego wymowną krytyką selekcjonera przez najważniejszego piłkarza, ba, kapitana, który jest trochę takim rzecznikiem swoich kolegów – mówi to, czego innym nie wypada i raczej zdaje sobie sprawę, że konsekwencji żadnych nie poniesie, a trener jak najbardziej, może.
Włodarczyk napisał też o nadchodzącym spotkaniu Lewandowskiego z Bońkiem, z kolei Marek Szkolnikowski, dyrektor TVP Sport, dopiero co postanowił nieco podpalić Twittera i dodać coś od siebie. A mianowicie:
Z tego co słyszę relacje Roberta Lewandowskiego z Jerzym Brzęczkiem są od dawna mniej niż przyjazne. @lewy_official ma dość. I kilku innych bardzo ważnych zawodników tej reprezentacji podobnie. Mecz z Holandią rozstrzygnie przyszłość selekcjonera. @sport_tvppl
— Marek Szkolnikowski (@mszkolnikowski) November 16, 2020
Wynika z tego, że:
- Niedzielna wypowiedź Lewego mogła być kumulacją oziębłych relacji z trenerem;
- Inni „ważni” piłkarze raczej nie skoczą za Brzęczkiem w ogień, co świadczy o braku jego autorytetu;
- Zbigniew Boniek zmienił swoje nastawienie do selekcjonera, bo przecież to on o wszystkim koniec końców decyduje
A wiecie co jest najśmieszniejsze? Że prawdopodobnie piłkarze i tak nie będą musieli specjalnie się „wysilać”, żeby z Holendrami spektakularnie przerżnąć. To chyba jest najbardziej smutne dla Brzęczka podsumowanie – kadra jest tak przygotowana i zaznajomiona z jego podejściem taktycznym, że nawet sportowy sabotaż wyglądałby z perspektywy kibica i dziennikarza jak każdy kolejny dzień w pracy reprezentantów Polski. Do tego nas przyzwyczaili w meczach z mocniejszymi rywalami i wreszcie, jeśli powyższe informacje okażą się oczywiście prawdziwe, pierwszy raz może z tego wyniknąć coś pozytywnego.
Mecz z Holandią to ostatni gwizdek, ostatnia szansa na zmianę trenera i uratowanie przyszłorocznego turnieju. Bo chyba mało kto ma wątpliwości, że skoro z przetrzebioną kontuzjami i koronawirusem reprezentacją Włoch wyglądamy jak San Marino, to z Hiszpanią wcale lepiej nie będzie? Mogłoby być, owszem, ale tylko wtedy, gdyby nasza kadra czyniła z meczu na mecz jakiekolwiek postępy.
A jakie postępy czyni, widzieliśmy w niedzielę. Taktyka: „dwa kroki do tyłu, jeden krok wprzód” – w ten sposób Europy nie zawojujemy. I żadne mecze towarzyskie z Ukrainą i Finlandią tego nie zmienią.