Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Własne

Kosowski: Kapitan tak nie robi. Krol: Milik sam jest sobie winien. Tomaszewski: Brzęczek do zwolnienia

Autor: zebrał Maciej Golec
2020-11-17 09:18:34

Nie milkną echa niedzielnego milczenia Lewandowskiego. Według Kamila Kosowskiego, kapitan nie powinien tak się zachowywać, a Dariusz Adamczuk nie dziwi się jego reakcji, choć nie chce dolewać oliwy do ognia. Poza tym, w "Przeglądzie Sportowym" znajdziemy teksty przed meczem z Holandią, a także te na temat jednego z naszych turniejowych rywali - Hiszpanów.

„PRZEGLĄD SPORTOWY”

„Włoska rzeź niewiniątek”

Znaleźliśmy dwa główne powody, dla których różnica między Włochami i naszymi piłkarzami stała się przepaścią. Pierwszym gwoździem do trumny okazał się fakt, że nasi zawodnicy nie byli przygotowani na to, jak bronić się przed Włochami, gdy ich ustawienie 4-3-3 w momencie atakowania stawało się asymetryczne. Za rozgrywanie odpowiadało wtedy trzech obrońców, a jeden z bocznych stawał się wahadłowym. Polacy zaczęli z zamiarem wysokiego pressingu, sygnał dawał Lewandowski. Niestety nasi piłkarze kompletnie nie wiedzieli, za kogo mają odpowiadać. To było widać zwłaszcza po skrzydłowych: Kamilu Jóźwiaku i Sebastianie Szymańskim. Jest to o tyle dziwne, że to nie był pierwszy mecz Włochów z zastosowaniem takiego ustawienia przy rozegraniu. To rozwiązanie pokazali również w Gdańsku. I tu można mieć największe zastrzeżenia do Jerzego Brzęczka, który nie przygotował swoich piłkarzy na taką grę Włochów. Albo też, jeżeli selekcjoner odrobił pracę domową, trzeba obwiniać zawodników, że nie potrafili zastosować zaproponowanego przez niego antidotum. 

Więcej TUTAJ

***

„Wywrotka młodych”

Najwięcej negatywnych komentarzy wśród kibiców zebrał Moder. Pomocnik Lecha w poprzednich spotkaniach kadry prezentował się bardzo dobrze i dlatego oczekiwano od niego więcej. Tymczasem poza dwoma dobrymi przerzutami i jedną, nieudaną zresztą, próbą prostopadłego podania do Roberta Lewandowskiego, 21-latek nie zaprezentował nic godnego uwagi i po przerwie nie pojawił się już na boisku. – Ale tak naprawdę Moder wcale nie grał gorzej od Grzegorza Krychowiaka czy Karola Linettego. Jeśli z nich trzech miałbym na siłę wskazać najlepszego zawodnika, byłby to właśnie gracz Lecha – przekonuje Golański, obecnie będący ekspertem Polsatu.

Więcej TUTAJ

***

„Adamczuk: Nie było drużyny i piłkarzy”

A nie sądzi pan, że w porównaniu z wrześniowym meczem z Holandią (0:1) tym razem chcieliśmy grać do przodu, ale przeciwnik nam to skutecznie uniemożliwił?

Nie twierdzę, że nie było takiego pomysłu, ale pomeczowa wypowiedź Roberta Lewandowskiego raczej na to nie wskazywała. 

Lewandowski wyraźnie wbił szpilkę selekcjonerowi, zawieszając głos, gdy dziennikarz TVP zapytał o taktykę.

Mówimy o najlepszym napastniku na świecie, który w dwóch meczach z Włochami nie miał pół sytuacji bramkowej. Ma prawo być sfrustrowany. Nie dziwię się jego reakcji, bo on w tym meczu mógł tylko biegać, a to słusznie nie zaspakaja jego ambicji. 

Czyli miał podstawy, by skrytykować taktykę selekcjonera?

Nie będę rozwijał wątku. Nie chcę dolewać oliwy do ognia.

Więcej TUTAJ 

***

„Na nieustającym głodzie”

– Myślę, że kiedy Hasenhüttl ustala podstawowy skład na mecz, jedno z pierwszych nazwisk, które wpisuje, brzmi: Bednarek – mówi nam Dan Sheldon, dziennikarz „The Athletic”, piszący o Southampton. Od kiedy austriacki menedżer objął drużynę, przez wiele miesięcy szukał optymalnego ustawienia obrony. Czasem Święci grali czwórką z tyłu, czasem trójką. Był czas, gdy na pozycji jednego ze stoperów występował Jack Stephens albo, tak jak teraz, Jannik Vestergaard. Nie zmienia się tylko jedno. W jedenastce obok któregoś z nich zawsze jest Bednarek.

Pozycji nietykalnego w zespole nie dostaje się za darmo. 24-latek musiał solidnie zapracować na miano najbardziej zaufanego żołnierza w armii Hasenhüttla. Jednak dla Bednarka to żadna nowość. Od zawsze obsesyjnie dążył do tego, by cały czas się rozwijać. A być może najbardziej wtedy, gdy miał najwięcej powodów do zniechęcenia. Pięć lat temu o tej porze był zaledwie rezerwowym graczem pierwszoligowego Górnika Łęczna. Poszedł na wypożyczenie z Lecha Poznań, by się ograć, a tymczasem wpuszczany był tylko na końcówki.

Więcej TUTAJ

***

„Ruud Krol: Milik sam jest sobie winien”

Zapytaliśmy o holenderskich napastników, więc przejdźmy do Polski. Jak pan jako były piłkarz Napoli ocenia ostatnie zamieszanie wokół Arkadiusza Milika? 

Milik znalazł się w bardzo trudnej sytuacji. Wiem, co to znaczy, gdy nie możesz grać. Dla zawodnika to koszmar, trening nigdy nie zastąpi meczów, bez nich nie zbudujesz optymalnej formy. Arek też ma tego świadomość, dwa razy wracał przecież po bardzo ciężkiej kontuzji. Oczywiście Milik ma prawo do własnych decyzji. Może robić, co chce i uznał, że nie będzie przedłużał kontraktu. Napoli musiało to uszanować, ale teraz to Milik musi respektować decyzję klubu o odstawieniu go na boczny tor. Jestem zaskoczony, że wszystko tak się potoczyło. 

Milik sam jest sobie winien. Odrzucając propozycję kontraktu i próbując doprowadzić do transferu, Polak wiedział zapewne, że Napoli może zareagować w ten sposób. Wszyscy znamy filozofię klubu i Aurelio De Laurentiisa. Prezydent nie stawia na zawodników, którzy nie chcą grać w Neapolu. Myślę jednak, że wkrótce Arek znów zacznie regularnie występować, bo to piłkarz, który poradzi sobie w każdym klubie. Trzymam za niego kciuki. Wspomniałem już o kontuzjach, które go trapiły. Wykonał wielką pracę, by wrócić na odpowiedni poziom.

Odejście polskiego napastnika z Neapolu to jedyny możliwy scenariusz? 

Nie mam pojęcia, czy jest jeszcze szansa, by Milik odbudował relacje z szefami Napoli. Myślę jednak, że jego decyzja o opuszczeniu klubu jest ostateczna. By nastąpił nagły zwrot, Arek musiałby podpisać nowy kontrakt, a tak się nie stanie. Nie ma tu możliwości, że on i działacze spotkają się w połowie drogi.

***

„Będą coraz mocniejsi”

O Hiszpanii, która w ostatnim czasie przechodzi przebudowę, często mówi się, że to najsłabsza reprezentacja tego kraju od kilkunastu lat. Kibu Vicuna, szkoleniowiec z tego kraju, znany m.in. z prowadzenia Wisły Płock (2018–19), a dziś pracujący w Indiach, nie zgadza się jednak z takim postawieniem sprawy. 

– To zbyt surowa opinia. Oczywiście, dziesięć lat temu, gdy ogrywaliśmy Niemców w półfinale mundialu, w zasadzie na każdej pozycji mieliśmy zawodnika z najlepszej trójki na świecie: Xaviego, Xabiego Alonso, Andresa Iniestę, Ikera Casillasa, Davida Villę. Teraz takimi zawodnikami są Sergio Ramos i pomocnik Thiago Alcantara. Pozostali to jeszcze nie ten pułap, ale zawodnicy, którzy niedawno pojawili się w reprezentacji Hiszpanii i występują w pierwszym składzie, jak np. Ferran Torres, to gracze, którzy wygrywali młodzieżowe turnieje, mistrzostwa Europy do lat 17, 19 czy 21. Mają wielkie możliwości i jest kwestią czasu, kiedy zaczną je pokazywać, a zespół będzie jeszcze mocniejszy – przekonuje Vicuna.

Więcej TUTAJ

***

„Kosowski: Kapitan tak nie robi”

Tym razem Robert Lewandowski dostosował się do reszty zespołu. Nie widziałem, żeby przetrzymywał piłkę. Nie można powiedzieć, że Robert grał dobrze, a reszta słabo. Byli tylko obrońcy i bramkarz, reszta nie istniała. Nie wiem, czy w taki sposób Lewandowski manifestował, że jeśli nie będzie doceniany, to tak będzie wyglądać nasza gra. Inna sprawa to jego zachowanie po meczu – ta wymowna cisza, nad którą wszyscy pieją z zachwytu, ale która mi się nie podobała. Robert nauczył się dyplomacji, lecz takie rzeczy mówi się prosto w twarz. Wyszło gorzej, niż gdyby powiedział trenerowi wprost, że nie zna się na piłce. Kapitan tak nie robi.

Więcej TUTAJ

„SPORT”

„Byliśmy arcysłabi”

Bardzo źle było pod każdym względem, może z wyjątkiem Wojciecha Szczęsnego, i przypominał się fatalny mecz z Holandią, rozegrany we wrześniu w Amsterdamie. Wtedy jednak tłumaczyliśmy sobie, że nie było Lewandowskiego. W niedzielę był na boisku, ale wyglądało to tak, jakby go nie było. Kapitan przyznał nawet, że nie przypomina sobie, aby kiedykolwiek uczestniczył w podobnym spotkaniu. Nic dziwnego, przecież nie zdarza się, aby ktoś w taki sposób zdominował Bayern Monachium, w którym występuje. Nie zdominowali nas tak - za Adama Nawałki - nawet Niemcy, a przecież graliśmy z ówczesnymi mistrzami świata o punkty aż trzy razy i przegraliśmy tylko raz. Najbardziej boli chyba to, że Włosi, których przecież nie było na mundialu w Rosji, a my na nim byliśmy, musieli radzić sobie bez kilku kluczowych zawodników. Na ławce trenerskiej zabrakło Roberto Manciniego, a i tak nasz zespół był dla rywali jedynie tłem.

***

„Włosi trafili „oczko””

Na boisku w Reggio Emilii zagrało 7 polskich zawodników z włoskich klubów, więc calcio nie ma przed nimi żadnych tajemnic. Trenują na co dzień z włoskimi reprezentantami, z którymi mieli okazję zmierzyć się na boisku, a zachowywali się tak, jakby z Italią mieli pierwszy raz do czynienia i znali ją tylko z przewodników turystycznych. Nasza piłkarska reprezentacja zaczyna przypominać hokejową sprzed lat, która wędrowała między grupami B i A. Za mocni na słabych, za słabi na mocnych. Gdyby problem ocenić procentowo, to 80 stanowi mentalność, a 20 umiejętności. „Gdzie był Lewandowski?” - pyta w tytule „La Gazzetta dello Sport”. „Insigne magiczny, Locatelli widowiskowy, Bastoni jak rutyniarz, Góralski zagubiony, tylko Szczęsny ratował Polaków” - uważa mediolański dziennik. W polskiej drużynie bramkarz został oceniony najwyżej, we włoskiej Gianluigi Donnarumma nie został sklasyfikowany. Nie potrzebował rąk, bo nie było czego bronić. Wystarczyło grać nogami, podając do kolegów.

***

„Golański: Zapaliło się czerwone światło”

Po spotkaniu Lewandowskiego zapytano o pomysł, plan oraz przedmeczowe wskazówki dotyczące rywali, a on przez pierwsze kilka sekund... milczał, nie wiedząc, co powiedzieć. Jak to interpretować? 

To wynikało z jego irytacji, którą było widać i na boisku i w wywiadach. Trudno się odnieść do taktyki, bo nie byłem w szatni i nie wiem, co trener powiedział piłkarzom. Przekaz Roberta był dość dwuznaczny i ta szpilka w selekcjonera została chyba wbita. Zastanawia mnie jednak co innego… 

To znaczy? 

Jedenastu piłkarzy źle się poruszało. Piłka nożna to gra zespołowa i rzadko się zdarza, żeby cała drużyna wyglądała tak źle. Wyglądaliśmy beznadziejnie i nie było osoby, która dałaby pozytywnego „kopa” pozostałym, może oprócz Wojtka Szczęsnego, który jednak jest bramkarzem. Druga bardzo martwiąca sprawa, to dlaczego wyglądaliśmy tak źle, jeśli chodzi o cechy wolicjonalne. To mocno zastanawia. Oglądając ten mecz, nie wiedziałem, jaki jest pomysł naszej reprezentacji na to spotkanie. To było bardzo dziwne. We wcześniejszych meczach styl był różny, nie zawsze było pięknie i wspaniale, ale były wyniki, choć nie wszystko nas zadowalało, bo potencjał jest duży. Z Włochami zabrakło koncepcji, pomysłu... praktycznie wszystkiego. Uważam, że to był najsłabszy mecz Polaków, bo nawet spotkanie w Holandii było lepsze. Dużo lepiej tam przeszkadzaliśmy, rywal nie wykreował tylu okazji i były jakiekolwiek próby skonstruowania akcji ofensywnej. Wyglądało to tak, jakby z naszych zawodników od pierwszej minuty zeszło powietrze.

***

„Do Polski po zwycięstwo”

Na razie cieszą się z pierwszego od ponad dwóch miesięcy zwycięstwa i pierwszego pod kierunkiem selekcjonera Franka de Boera. Trener chwalił zespół za grę w I połowie, znakomite tempo gry przez 20-25 minut, współpracę między formacjami. Jego zdaniem piłkarze wykonali fantastyczną robotę. Na pytanie, dlaczego to nie zadziałało w czterech pierwszych meczach pod jego kierownictwem, odparł ze śmiechem: - Gdybym to wiedział, byłbym najlepszym trenerem na świecie.

***

„Norweskie pospolite ruszenie”

Najpierw norweskie ministerstwo zdrowia nie wydało zgody na rozegranie towarzyskiego meczu z Izraelem, bo w zespole rywali był zakażony piłkarz. Na to można było machnąć ręką. Ale potem nie zezwolono reprezentacji na wyjazd do Rumunii na mecz Ligi Narodów, bo stwierdzono koronawirusa u jednego zawodnika Norwegii. Zamiast go odizolować od reszty zespołu, jak przewidują zasady UEFA uzgodnione z federacjami, wysłano na kwarantannę całą ekipę, bo tak przewidują normy sanitarne Norwegii. Premier Norwegii Erna Solberg, która jak większość Norwegów za futbolem nie przepada preferując sporty zimowe, oświadczyła że nie będzie robić wyjątku dla drużyny piłkarskiej.

***

„Debiut na zakończenie”

Maciej Stolarczyk objął po Czesławie Michniewiczu naszą młodzieżówkę i dziś zadebiutuje na stanowisku. W meczu ze słabiutkim rywalem, którego – rzecz jasna – jesteśmy zdecydowanym faworytem. Nowy selekcjoner nie miał lekko, bo musiał dokonać szeregu zmian w zespole, w stosunku do powołań, które rozesłał pod koniec października. W kolejnych dniach okazało się, że – z różnych powodów – w kończącym kwalifikacyjną kampanię spotkaniu nie będzie mogło zagrać, uwaga, aż trzynastu piłkarzy! Jednym z nich jest Tomasz Makowski, u którego, już na zgrupowaniu wykryto zakażenie koronawirusem.

***

„Adam Dźwigała na horyzoncie?”

Kontuzja Petraszka mocno osłabiła lidera ekstraklasy – do stycznia wypadł kapitan zespołu i centralna postać linii defensywnej. Jego miejsce zajmie Andrzej Niewulis, który w ostatnich tygodniach prezentuje coraz lepszą formę. Problem rozpocznie się, gdy ze składu wypadnie kolejny defensor. Wtedy Raków zostanie tylko z trzema środkowymi obrońcami.

Raków ma jeszcze jedną możliwość, jest nią zakontraktowanie zawodnika z zewnątrz. Jedna z plotek mówi o Adamie Dźwigale. 25-latek od sierpnia jest wolnym zawodnikiem po rozwiązaniu kontraktu z portugalskim Deportivo Aves. Ma także duże doświadczenie w ekstraklasie, w której rozegrał 114 spotkań. Na razie jednak brak informacji, by Dźwigała pojawił się w Częstochowie.

***

„Wracają do zdrowia”

Potem nastąpiło odbicie, ale pojawiły się kolejne problemy, które dotykają wszystkich, czyli koronawirus. Na ostatni mecz do Wrocławia Górnik jechał w 16-osobowym składzie, w którym roiło się od młodzieżowców. Szansę otrzymali tak „nieopierzeni” zawodnicy, jak 19-letni stoper Aleksander Paluszek i o rok starszy skrzydłowy Michał Rostkowski. Obaj w bezbramkowo zremisowanym spotkaniu nie zawiedli. Pokazali, że warto na nich stawiać. Teraz jednak o miejsce w składzie będzie im ciężko, bo do gry wracają ci, którzy przeciwko Śląskowi nie zagrali, jak choćby kapitan zespołu Michał Koj, najlepszy strzelec Jesus Jimenez czy ten, bez którego dokładnych podań i dośrodkowań nie można się obyć, czyli Erik Janża. Wszystko wskazuje na to, że ci zawodnicy będą mogli wybiec na murawę w piątkowym mecz z Piastem Gliwice

***

„Trzynastka przyniesie szczęście?”

Marcin Jaroszewski przejął stery w sosnowieckim klubie dokładnie 13 czerwca 2013 roku. Wówczas Zagłębie występowało w starej II lidze, a trenerem był Mirosław Kmieć. Jaroszewski zastąpił Leszka Baczyńskiego, legendę, od kilku lat honorowego prezesa klubu. Pierwszego „swojego" trenera zatrudnił 22 października 2013 roku. Był nim Mirosław Smyła. Od tamtej pory mieliśmy także duety na trenerskiej ławce sosnowiczan, również trenera, który nie poprowadził zespołu w ani jednym spotkaniu ligowym, obcokrajowca rodem z Litwy, a także come back z Dariuszem Dudkiem w roli głównej. Trenerów tymczasowych w naszym wyliczeniu nie uwzględniliśmy, ale tacy także byli. Co ciekawe żaden z dotychczasowych szkoleniowców nie przepracował na Ludowym pełnego sezonu...

***

„Zaprogramowani na defensywę”

Teraz wypada skupić się na wydarzeniach stricte sportowych. Wielu kibiców gospodarzy sobotniego pojedynku zapewne zadaje sobie pytanie, czy ich drużyna mogła urwać punkty ŁKS-owi? W teorii na pewno tak, ale boiskowa rzeczywistość odarła ze złudzeń sympatyków futbolu z Jastrzębia Zdroju. Owszem, podopieczni trenera Pawła Ściebury mieli fragmenty niezłej gry, ale przez większość spotkania grali zbyt bojaźliwie, by stanowić REALNE zagrożenie dla obrońców przeciwnika i ich bramkarza, 19-letniego Dawida Arndta. Fakt, że trener gości Wojciech Stawowy „przyspawał” do ławki rezerwowych doświadczonego Arkadiusza Malarza, mówi sam za siebie i powinien dać do myślenia nie tylko kibicom, ale również piłkarzom GKS-u.

***

„Poligon doświadczalny”

Szkoleniowiec legnickich „Lwów” przełknął gorycz porażki i docenił klasę przeciwnika. - Niestety, po raz pierwszy od dłuższego czasu przegraliśmy u siebie i musimy złożyć gratulacje drużynie przeciwnej, która potwierdza tylko to, co mówiło się o niej dotychczas – powiedział Jarosław Skrobacz.

- Myślę, że z przebiegu gry, tego co się na boisku działo, lepsza w naszym wykonaniu pod kątem organizacji gry i realizacji zadań taktycznych była pierwsza połowa. Ale druga odsłona stała się lepsza dla widowiska i kibiców. Szkoda, że nie udało się tego meczu przynajmniej zremisować. Taka jest jednak piłka, trzeba podnieść głowy i patrzeć w przyszłość.

„SUPER EXPRESS”

„Tomaszewski: Brzęczek powinien być zwolniony”

Pomiędzy piłkarzami a Brzęczkiem skończyła się piłkarska chemia?

Nie ma tej chemii! Niedawno jeździł po klubach i gasił pożary. Dziś wystawia dwóch bramkarzy. Nie ma drugiego zespołu na świecie, który by tak funkcjonował. To samo zgraniem dwoma dziewiątkami! Kto tak gra? To chyba tylko u nas w lidze przejdzie. Mecz z Włochami był dla mnie kroplą goryczy, która przelała czarę. Musi nastąpić zmiana trenera. Namawiam Zbyszka Bońka, żeby zatrudnił zagranicznego trenera. I jego asystentem powinien być ktoś z Polaków.

Przerażające jest to, że mamy w składzie najlepszego piłkarza świata, a nie jest on wykorzystywany.

Zgadza się! To jest nie do przyjęcia. Albo Brzęczek dał piłkarzom zadania, których oni nie potrafili wykonać, albo mu zrobili na złość. Kompromitacja goni kompromitację. Trzeba jak najszybciej zresetować tę kadrę, bo Robert Lewandowski profanuje się, grając w tej drużynie. W Bayernie każdy wie, co ma robić i gdzie być, a u nas?

Więcej TUTAJ


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się