Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Piotr Matusewicz / PressFocus

Awans odhaczony, ale spacerek to nie był. Olimpia Grudziądz 0:1 Lechia

Autor: Maciej Golec
2020-11-17 20:20:38

Lechia w eksperymentalnym składzie po trzech tygodniach niegrania, a Olimpia z chrapką na sprawienie niespodzianki – co z tego mogło wyjść? Wyrównane spotkanie ekstraklasowicza z drugoligowcem, a jakże! Ostatecznie zakończone skromnym zwycięstwem gdańszczan, ale gospodarze również zasłużyli na słowa uznania.

Mecz Olimpii Grudziądz z Lechią Gdańsk miał odbyć się 30 października, ale wtedy do Gdańska zawitał koronawirus, przez co również mecz ligowy ze Śląskiem trzeba było przełożyć. Myśleliśmy, że po słabiutkim występie reprezentacji każde spotkanie będzie ulgą dla oczu i fakt, nie cierpieliśmy dzisiaj bardziej, ale przesadą byłoby napisanie, że był to bardzo dobry dobry mecz. Poprawny, ok. Choć gospodarze, patrząc na ich aspirację i klasę rywala (mimo że osłabionego), mogli być w miarę zadowoleni z tego, że udawało im się dochodzić do sytuacji podbramkowych. 

W ofensywie przodował Damian Ciechanowski, który z prawj strony boiska był bardzo aktywny i radził sobie zarówno z Kopaczem, kiedy z ostrego kąta oddał strzał, jak i z Conrado. Bo powiedzmy sobie szczerze, Brazylijczyk, mimo że w teorii jest lewym obrońcą, to w Lechii na tej pozycji w zasadzie nie grał, co w tym meczu było widoczne. Zwłaszcza w pierwszych minutach, kiedy dominowali gospodarze, a ich wrzutki w pole karne Zlatana Alomerovicia bywały groźne.

Lechia też miewała swoje sytuacje, a przede wszystkim Łukasz Zwoliński, który w pierwszej połowie odebrał piłkę tuż przy polu karnym Pietrzykowi, ale nie spożytkował tego we właściwy sposób, tak jak zamieszania pod bramką chwilę po zmianie stron. Z dwóch metrów nie dał rady skierować piłki do bramki, ale kilkanaście minut później, gdy rzut karny wypracował Kaper Urbański, z 11 metrów już problemów nie miał.

A osobą, która sprokurowała rzut karny był Damian Ciechanowski, czyli paradoksalnie – jak już wyżej wspomnieliśmy – jeden z najbardziej aktywnych ofensywnie piłkarzy z Grudziądza, ale przy interwencji nie zachował się przesadnie odpowiedzialnie. Urbański nie był w centralnej części pola karnego i jednocześnie, gdyby do piłki dopadł, nie miałby i tak możliwości momentalnego odwrócenia się i sprawienia niebezpieczeństwa, więc po prostu wykorzystał fakt, że rywal był blisko.

Mecz z drugoligowcem to też dobra okazja do udowodnienia czegoś trenerowi i walki o skład, bo na dobrą sprawę, gdy przez 3 tygodnie nie rozgrywasz żadnego meczu to rywalizacja zaczyna się od nowa. Jednak Maciej Gajos znowu nie pokazał się z takiej strony, na jaką kibice Lechii czekają. Nawet na takim poziomie, z opaską kapitańską na ramieniu trudno mu było wziąć odpowiedzialność na swoje barki i ciągnąc tę drużynę do przodu. 

A Olimpia? Odmówić jej walki absolutnie nie można. Strzeliła nawet gola na 1:1, ale Łukasz Szczech nie uznał jej po weryfikacji VAR, jednak patrząc na mecz całościowo, prezentowali się solidnie jak na drużynę z II ligi i wcale nie powiedziane, że by dalecy od sprawienia niespodzianki. Natomiast od 70. minuty widać było, że gdańszczanie kontrolowali sytuację, wprowadzając jeden po drugim doświadczonych piłkarzy. 

Olimpia Grudziądz 0:1 Lechia Gdańsk (0:0)
0:1 – 64’ Zwoliński (karny) (asysta Urbański)

Olimpia: Sapela – Widejko, Pietrzyk, Caique, Ciechanowski – Popalzay (81’ Kwiatkowski), Andronic (81’ Leszczyński), Graczyk (90+3’ Janiak), Czukowicz – Gulczyński – Embalo.

Lechia: Alomerović – Conrado, Kopacz, Tobers, Fila (81’ Nalepa) – Kubicki, Urbański (84’ Żukowski), Saief (76’ Paixao), Kałuziński, Gajos (84’ Mihalik) – Zwoliński.

Sędzia: Łukasz Szczech

Żółte kartki: Caique, Embolo, Pietrzyk.


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się