Autor zdjęcia: Pablo Morano/Xinhua/PressFocus
Jak tacy świetni piłkarze mogą tak grać, czyli niemieckie problemy z selekcjonerem
Wstyd, żenada, hańba i kompromitacja – tak w skrócie można podsumować reakcje niemieckich mediów na występ swojej reprezentacji we wtorkowym spotkaniu Ligi Narodów w Hiszpanii. Ekipa prowadzona przez Joachima Loewa dokonała rzeczy do wczoraj niewyobrażalnej i poniosła najwyższą porażkę od 1931 roku.
Mimo, że Liga Narodów pisząc bardzo delikatnie nie cieszy się w kraju naszych zachodnich sąsiadów dużym zainteresowaniem, tak wczorajsze wydarzenia z Sewilli nie mogły pozostać niezauważone. Lanie 0:6 od Hiszpanów to wielki cios dla najbardziej utytułowanej piłkarskiej nacji w Europie. Wtorkowe „popisy” niemieckich piłkarzy są jednak doskonałym podsumowaniem ostatnich co najmniej kilkunastu miesięcy w kadrze i atmosfery jaka wokół niej panuje.
Słabnące zainteresowanie reprezentacją i coraz wyraźniejsze głosy niezadowolenia kibiców przed każdą zbliżającą się przerwą na kadrę to jeden z głównych problemów ekipy Loewa. Niemieccy fani nie są jednak wrogo nastawieni do swoich piłkarzy, bo to nie oni są w głównej mierze obarczani za obecny stan niemieckiej reprezentacji. Głównym winowajcą jest przede wszystkim Joachim Loew, który przecież jeszcze niedawno był bohaterem narodowym i w wielu sprawach ostateczną wyrocznią. Te czasy jednak się skończyły i najprawdopodobniej już nie powrócą.
⏹️ 90. + 2 Min.
— Die Mannschaft (@DFB_Team) November 17, 2020
Schluss in Sevilla.
[6:0 #ESPGER] pic.twitter.com/E390QOSAof
Wybory personalne
Tok rozumienia niemieckich fanów jest jasny i logiczny. Jak to możliwe, że niemiecka piłka może chwalić się Bayernem Monachium, który oparty jest przede wszystkich na niemieckich piłkarzach i jest obecnie najsilniejszą drużyną na świecie i tym, że niemieckie kluby są w stanie wygrywać komplet meczów w europejskich pucharach, jak to miało miejsce w ostatniej kolejce Ligi Mistrzów i Ligi Europy, a reprezentacja wygląda tak słabo, że ma problemy nawet z ograniem rezerw Ukrainy. W niemieckiej kadrze nie ma kryzysu związanego z jakością piłkarzy, bo ta jest na pewno porównywalna do tego czym dysponują Francuzi czy Hiszpanie, a z jej zarządzaniem. I tutaj wszystko sprowadza się do Joachima Loewa.
Najgłośniejszy zarzut to oczywiście personalia. W oczy rzucają się od razu wybory Niemca w linii defensywnej, gdzie konsekwentnie nie powołuje będącego od kilkunastu miesięcy w świetnej formie Matsa Hummelsa i odrodzonego ostatnio w Bayernie Jerome’a Boatenga. Zamiast dwójki z którą Loew wygrał mistrzostwo świata w 2014 roku woli on regularnie eksperymentować z piłkarzami pokroju Jonathana Taha, czyli rezerwowego w Bayerze Leverkusen, Robina Kocha, który jeszcze niedawno był we Freiburgu, a teraz próbuje swoich sił w Leeds United, czy ostatnio nie podnoszącego się z ławki Chelsea FC Antonio Ruedigera. Jeśli do tej listy dodamy Philippa Maxa, który trafił do PSV Eindhoven tylko dlatego, że nie chciał go żaden czołowy klub z Bundesligi i Niklasa Starka, którego Loew regularnie powołuje widząc w nim alternatywę na środek obrony, a on sam w Herthcie występuje w roli defensywnego pomocnika, bo Labbadia woli duet środkowych obrońców stworzyć z innych piłkarzy, to mamy obraz tego, jak bardzo niezrozumiała jest decyzja o niepowoływaniu Hummelsa i Boatenga. Loew jednak w niej tkwi i nawet po kompromitacji w Sewilli dał do zrozumienia, że raczej jej nie zmieni. Nawet pod naciskiem opinii publicznej i ekspertów w osobach Bastiana Schweinsteigera i Lothara Matthaeusa, którzy otwarcie domagają się powrotu do kadry wielkiej trójki.
Trójki bo nie możemy zapominać też o Thomasie Muellerze, który również odrodził się pod skrzydłami Hansiego Flicka i ponownie jest wielką gwiazdą Bayernu i jego prawdziwym liderem. To właśnie Mueller wyrósł na nowego dowódcę w Bayernie, którego zdecydowanie najlepiej słychać podczas meczów mistrzów Niemiec przy pustych trybunach. Niemiec imponuje nie tylko formą sportową, ale również pod względem mentalnym. Określenie „Radio Mueller” nie wzięło się z niczego. To 31-latek dyryguje swoimi kolegami w Bayernie i podpowiada przy każdej możliwej okazji. Takiej osobowości zdecydowanie brakuje niemieckiej kadrze, co zauważył we wtorek Bastian Schweinsteiger mówiąc w studiu o ciszy i braku komunikacji w niemieckim zespole: „słyszałem tylko język hiszpański, dlaczego nasi piłkarze ze sobą nie rozmawiają!?”. Doświadczeni Mueller, Boateng i Hummels na pewno by to zmienili.
Brak stabilizacji
Ciągłe testowanie nowych piłkarzy i kontrowersyjne wybory personalne to oczywiście nie jedyny problem niemieckiej kadry. Po wielkiej kompromitacji na mistrzostwach świata w 2018 roku Loew zapowiedział zmianę stylu i odświeżenie kadry, co rozpoczęło się od skreślenia z niej wspomnianej trójki i rozstaniu z reprezentacją takich piłkarzy jak Sami Khedira czy Mesut Oezil. „Nowe” Niemcy Loewa miały grać szybko i efektownie, a nie zanudzać rywali i swoich kibiców nieefektywnym posiadaniem piłki. Wydawało się, że idea była słuszna, bo Loew ma przecież do dyspozycji tak świetnych i niesamowicie szybkich piłkarzy jak Serge Gnabry, Timo Werner, Leroy Sane czy Marco Reus. Początkowo można było odnieść wrażenie, że może to przynieść sukces Niemcom, ale wraz z kolejnymi meczami problemy Loewa się pogłębiały.
Od początku tej wielkiej przemiany kłopotem była defensywa, gdzie na próżno było szukać piłkarzy o klasie Hummelsa i Boatenga. Nowym liderem niemieckiej defensywy miał być Nicklas Suele, który wydawało się miał do tego wszystkie predyspozycje. Poważna kontuzja kolana przerwała jego rozwój i na dzisiaj jest to piłkarz po prostu bez formy i niegotowy do roli lidera czy to w Bayernie, czy reprezentacji Niemiec. Podobne przypadki to Antonio Ruediger czy Jonathan Tah, którzy zamiast iść w górę na ścieżce swojej kariery zaczęli się na niej cofać. Jedynym piłkarzem, który wskoczył na wyższy poziom jest Matthias Ginter, który w Gladbach prezentuje się świetnie, ale tej formy nie potrafi przekłuć na występy w kadrze.
Nieco lepiej niż w poprzednich latach wygląda sytuacja na bokach obrony. Tutaj Loew ma do dyspozycji duet z RB Lipsk - Marcela Halstenberga i Lukasa Klostermanna. Symptomatyczne jest jednak to, że obaj w swoim klubie zostali przekwalifikowani z boku obrony na środkowych obrońców w ustawieniu z trójką z tyłu. Wszystko z powodu ograniczeń w grze ofensywnej, które dostrzegł u nich Julian Nagelsmann. Wydaje się jednak, że obaj powinni być gwarantem odpowiedniej jakości na poziomie reprezentacyjnym, gdzie Niemcy przecież zdobywali mistrzostwo świata z Benediktem Hoewedesem na lewej obronie. Nie zapominajmy też o Joshui Kimmichu, który z racji tego, że Niemcy mają wielu doskonałych środkowych pomocników mógłby spokojnie pomóc reprezentacji w roli prawego obrońcy.
Wszystkie te problemy w defensywie sprawiały, że Loew do dzisiaj nie znalazł odpowiedniego rozwiązania. Swoje rotacje w ustawieniu między trójką i czwórką w obronie argumentował tym, że chce, aby jego drużyna była uniwersalna i elastyczna. To chyba jednak tylko oficjalny powód, bo wydaje się, że tak częste zmiany taktyki wynikały z tego, że Niemcy bez względu na ustawienie wyglądali bardzo słabo w obronie i nic tego nie potrafiło zmienić. Brak odpowiedniej jakości to jedno, a drugie to brak stabilizacji i regularne tasowanie coraz bardziej absurdalnymi nazwiskami.
Atmosfera
Na koniec warto ponownie odnieść się do tego o czym napomknąłem na samym początku. Atmosfera wokół niemieckiej kadry jest po prostu katastrofalna. Oczywiście główny powód to forma sportowa ekipy Loewa, która wymagających i celujących w najwyższe cele niemieckich fanów po prostu odstrasza. Jeśli dodamy do tego odrzucenie Hummelsa, Boatenga i Muellera, którzy jako piłkarze czy ex-piłkarze Bayernu niekoniecznie są lubiani w codziennym życiu „bundesligowym” przez wielu niemieckich fanów, tak jako reprezentanci są bardzo szanowani i doceniani pod względem klasy sportowej, zwłaszcza, że obecnie wszyscy znajdują się w bardzo dobrej formie.
Słów krytyki nie szczędzą też eksperci i dziennikarze, którzy powoli mają dość polityki medialnej Loewa i Olivera Bierhoffa. Obaj panowie coraz bardziej popadają w syndrom oblężonej twierdzy i na siłę chcą wszystkim dookoła udowodnić, że ich droga i wybory są jedynie słuszne i niepodważalne. Ta fala negatywnych emocji wokół niemieckiej kadry była już ogromna przed meczem z Hiszpanami. Kolejne tygodnie po totalnej kompromitacji w Sewilli tylko tę atmosferę pogorszą, o ile jeszcze jest możliwe, aby była bardziej zła.
Wielu z was pewnie zastanawia się, czy Joachim Loew zostanie zwolniony. Wszystkie logiczne przesłanki mówią o tym, że właśnie tak powinno się stać. Pracujący samodzielnie z kadrą od 2006 roku Loew ma jednak niezwykle mocną pozycję u władz niemieckiego związku i mimo wielu wpadek w ostatnich kilku latach nadal cieszy się ich zaufaniem. Czy porażka 0:6 coś zmieni? Jeśli wierzyć dyrektorowi kadry Oliverowi Bierhoffowi to nie, bo ostateczny egzamin i rozliczenie z pracy Loewa czeka nas dopiero po EURO 2021. Na dzisiaj zapowiada się to na kolejną niemiecką katastrofę.
Löw on his future: "Whether I have to worry about my job, you have to ask others" [@Plettigoal]
— Bayern & Germany (@iMiaSanMia) November 17, 2020
A przecież tak być nie musi i przede wszystkim nie powinno. Obecną sytuację w kadrze można porównać mniej więcej do tego, co działo się w Bayernie rok temu. Wówczas zwolniony, po zawstydzającej porażce we Frankfurcie 1:5, został Niko Kovac. Nikt nie wierzył, że Bawarczycy będą w stanie sięgnąć po potrójną koronę, choć potencjał kadrowy powinien dawać takie nadzieje. Atmosfera wokół Bayernu, zapaść sportowa i brak formy u wielu piłkarzy nie dawały żadnych złudzeń. Kluczowa okazała się jednak zmiana trenera, który okazał się magicznym bodźcem dla całej drużyny, która za Hansiego Flicka grała i nadal gra jeden z najlepszych epizodów w historii klubu.
Podobnie mogłoby być z niemiecką reprezentacją, która też posiada potencjał godny jednego z głównych kandydatów do tytułu czy to mistrza Europy, czy mistrza świata. Do tego potrzeba jednak odpowiedniego impulsu.
W niemieckim związku podobną wierzą, że jest w stanie dać go jeszcze „Jogi” Loew. Nie tylko nam, zwłaszcza po wtorkowej kompromitacji, takowej wiary na pewno brak. Zwłaszcza, jeśli popatrzymy, jakie dwie jedenastki mógłby wystawić niemiecki selekcjoner…