
Autor zdjęcia: Krzysztof Porebski / PressFocus
Przed Wisłą stoją dylematy kontraktowe. Kogo pożegnać, kogo zatrzymać?
Głośna sprawa kontraktu Aleksandra Buksy nie jest jedyną, którą zarząd Wisły Kraków powinien zająć się w najbliższym czasie. Gdy prześledzimy kadrę Białej Gwiazdy z góry na dół okaże się, że prawie połowie zawodników umowy kończą się już w czerwcu przyszłego roku. Pojawia się pytanie co z tym fantem zrobić?
Sześć dni temu Daniel Hoyo-Kowalski przedłużył kontrakt z Wisłą do 2023 roku, ale zanim to się stało, jego przyszłość również nie była do końca oczywista. 17-latek znajdował się wówczas w gronie piłkarzy, którzy wraz z początkiem stycznia będą mogli prowadzić indywidualne negocjacje z nowymi klubami. Na ten moment ta liczba wynosi 14 i obejmuje zarówno młodzieżowców, średniaków, jak i doświadczone legendy. Tylko trzeba zadać również pytanie: czy każdego z nich warto na siłę zatrzymywać?
A więc, żeby wiedzieć z czym mamy do czynienia. Tym zawodnikom kończy się kontrakt latem. Z podziałem na brak opcji przedłużenia:
-
Kamil Broda
-
Rafał Janicki
-
Dawid Niepsuj
-
Łukasz Burliga
-
Lukas Klemenz
-
Michał Mak
-
Rafał Boguski
-
Patryk Plewka
I z opcją przedłużenia o rok:
-
Mateusz Lis
-
Maciej Sadlok
-
Adi Mehremić
-
Jakub Błaszczykowski
-
Vullnet Basha
-
Jean Carlos Silva
Po pierwsze, zanim zaczniemy tych zawodników po kolei wyrzucać i odchudzać kadrę, pasowałoby najpierw obrać jakąś strategię nawet na tą krótkofalową przyszłość. Bo wiadomo, można psioczyć na Rafała Janickiego i Adiego Mehremicia, że są ciency, ale na tę chwilę Wisła nie może wybrzydzać, bo w defensywnie zwyczajnie panuje bieda. Dlatego już zimą władze muszą się zastanowić nad ściągnięciem jakiegoś stopera i lewego obrońcy (nawet gdy Sadlok zostanie, ten sezon ma tragiczny), jeśli faktycznie planują pożegnać się z tymi, którzy pożerają budżet, a piłkarskiej jakości zbyt wiele nie dają.
Zresztą, teraz jest najlepszy czas na czystki, bo też ryzyko spadku się drastycznie zmniejszyło. Nawet opchnięcie kilku piłkarzy za marne grosze nie byłoby takim lekkomyślnym wyjściem pod warunkiem, że – podkreślamy – strategia odświeżania kadry nie będzie kreowana na bieżąco, tylko skrupulatnie przygotowana i punktowo wcielana w życie. Na pewno pożegnalibyśmy Janickiego, który od losu dostał już i tak zbyt wiele szans na udowodnienie, że nadaje się do Ekstraklasy.
Odpalić należy również Burligę i Niepsuja, których miejsce z dobrymi efektami zajmuje młodszy Dawid Szot. Tylko znowu, czy to ma być momentalne sprzątanie czy taktyka pojedynczych odstrzałów? Bo jeśli to pierwsze, priorytety dobrze by było ustalić już teraz. Czy dajemy szansę młodzieżowcom i wtedy ogrywamy ich już wiosną kosztem tych, którzy mają odejść, czy zaczynamy zbrojenia transferowe. Kwestia też tego, jaki w Krakowie mają sufit finansowy, bo pieniędzy z odejścia tych zawodników nie będzie przecież albo wcale, albo będą one mikroskopijne. A na ten moment transfery za gruby szmal Daniela Hoyo-Kowalskiego czy Aleksandra Buksy wydają się być pewnym football fiction.
Tak czy siak, o jakości kadry Białej Gwiazdy wiele mówi już sam fakt, że większości zawodników byśmy w Krakowie na dłuższy okres nie widzieli. Na pewno nie należy zrezygnować z młodzieży, czyli Patryka Plewki, który najpierw był wyśmiewany, ale od meczu ze Stalą Mielec radzi sobie w pomocy całkiem przyzwoicie oraz Kamila Brody, 17-letniego bramkarza. Tylko od Wisły zależy, jak ich zagospodarują (mogą spokojnie wysłać na wypożyczenie), a nikt chyba nie zaprzeczy, że to inwestycja na przyszłość, tak jak Aleksander Buksa, wokół którego wytworzył się ostatnio potężny szum.
Generalnie, co do niektórych mamy mieszane uczucia, jak na przykład chwiejny niczym chorągiewka Vullnet Basha, czy Jean Carlos Silva, który przez długi czas nie pokazywał swojego potencjału i trudno strzelać, czy ostatnie lepsze mecze są pokłosiem tego, że Artur Skowronek wystawia go na skrzydle, czy po prostu odstępstwem od słabej normy. Tak jak wspomnieliśmy, Wisła nie ma tego komfortu, że może odpalić kogo popadnie, bo ma kilku innych na daną pozycję.
Przed trenerem i zarządem trudne decyzje, bo na dobrą sprawę od nich zależy, czy następny sezon już z 18 zespołami w lidze i trzema spadkowiczami będzie przejściowy z monotonnie budowaną kadrą i cichym liczeniem na utrzymanie (jeśli oczywiście teraz nie spadną). Bo może się okazać, że w okresie Mistrzostw Europy i niedającego się przewidzieć rozwoju epidemii balansowanie na rynku będzie utrudnione, a co za tym idzie, kompletowanie kadry na ostatnią chwilę skończy się klejeniem jej na ślinę i sznurek. A na to w Krakowie nie mogą sobie pozwolić.