Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Własne

Boniek: Lewandowski nie zawsze ma rację. Stokowiec: Sztab medyczny ustala nam sklad. Wszołek: Za bardzo ufałem ludziom

Autor: zebrał Mariusz Bielski
2020-11-20 09:24:11

Jak Zbigniew Boniek ocenia „konflikt” Lewandowskiego z Brzęczkiem? Dlaczego Ojrzyński nie może spać? Jak Wszołkowi pomógł psycholog? Co dało Zausze z Cracovii trenowanie kung-fu? Jak długo w Rakowie zostanie Ivi? Dlaczego kadra jest rozchwiana? Czym sobie nawzajem imponują Chudy i Plach? Jest dziś co czytać w prasie sportowej, polecamy!

PRZEGLĄD SPORTOWY

„Marne perspektywy”

„Reprezentacja pod wodzą Brzęczka nie przekonała, drużyna miotała się od ściany do ściany. Przyzwoite mecze przeplatała ze słabymi. Brakowało powtarzalności i regularności. Raz było dobrze, dwa razy źle. Wszyscy mogli poczuć się skołowani, właśnie z braku stabilizacji w składzie i przejrzystego planu wynikły skrajne opinie – od pochwał do żądania dymisji. Nikt nie oczekiwał cudów, ale można przypomnieć, że Brzęczek debiutował jako selekcjoner tego samego dnia, co Roberto Mancini. Wystarczy spojrzeć, jak dzisiaj grają Włosi, a jak Polska. Ponad dwa lata temu zespoły walczyły jak równy z równym, dziś jest przepaść. A przecież kilkunastu Polaków gra w Serie A, więc nie jest to poziom dla nich nieosiągalny. Brzęczek słusznie mówi, że wszystkie oczekiwania spełnił. Cele postawione przed wicemistrzem igrzysk olimpijskich w Barcelonie to bardziej był plan minimum niż maksimum. Chwalić bezkrytycznie za awans do EURO, tegoroczne utrzymanie w Lidze Narodów (za pierwszym razem Polska spadła) i wprowadzenie młodych graczy to oklaskiwanie szkolnego prymusa za napisanie klasówki na dwóję.”

Więcej TUTAJ

***

„Dariusz Dziekanowski: Kadra jest rozchwiana”

„Wierzy pan w reprezentację prowadzoną przez Jerzego Brzęczka?
Jeśli spojrzymy na drogę, którą przeszła ta kadra od pierwszego meczu z Włochami do dziś i porównamy, gdzie byli wówczas rywale, a gdzie są teraz, to możemy stwierdzić, że trochę się zatrzymaliśmy. Ale osoby odpowiedzialne za reprezentację, przedłużając latem umowę z selekcjonerem pokazały, że ich zdaniem, Jerzy Brzęczek to odpowiednia osoba na odpowiednim miejscu. My się możemy jedynie zastanawiać, czy ta drużyna w eliminacjach do mistrzostw świata i w przyszłorocznych ME będzie grała lepiej, czy będziemy jednak świadkami podobnych widowisk, jakie widzieliśmy w Holandii i we Włoszech. Dziś ta kadra jest przede wszystkim rozchwiana. Potrafi w trzy dni przejść od beznadziejnej gry z Włochami do dobrej, którą widzieliśmy z Holandią. Sinusoida jest ogromna.”

Więcej TUTAJ

***

„Wielka szansa Polaka”

„Trzy lata temu starcia Monaco i PSG elektryzowały całą Francję, bo oba zespoły walczyły o tytuł, ekipa z księstwa jako ostatnia zdołała pokonać paryżan w walce o prymat nad Sekwaną. Teraz może nie budzą aż takich emocji, ale nadal należą do najciekawiej zapowiadających się w sezonie. I w hicie Ligue 1 ma szansę zagrać Radosław Majecki. Golkiper Monaco wystąpił dotąd tylko w jednym spotkaniu, gdy numer jeden tej ekipy Benjamin Lecomte walczył z koronawirusem. W meczu z Nantes (2:1) nie popisał się jednak przy bramce dla rywali. Potem Lecomte wrócił do zdrowia i do bramki. Na początku listopada doznał kontuzji prawej ręki, czeka go kilka tygodni przerwy. Zdawało się, że to idealna okazja dla Polaka.”

***

„Patryk Zaucha – z kung-fu do ligi”

„Początkowo trenował pan kung-fu w tarnowskiej szkole Roberta Maślanki. Dlaczego akurat sporty walki?
Jeszcze jako dzieciak poszedłem z siostrą i koleżanką na pierwsze zajęcia. To była spontaniczna decyzja. Po prostu któregoś dnia zobaczyliśmy ogłoszenie w internecie. Stwierdziliśmy, że pójdziemy i zobaczymy, jak to jest. Skończyło się na tym, że zostałem i trenowałem kung-fu ponad sześć lat. Traktowałem to jednak bardziej hobbistycznie. Mimo to udawało się wyjeżdżać na zawody, nawet zdobywać medale. Kung-fu pozwoliło też wypracować myślenie o sporcie, odpowiednim przygotowaniu. Mogę więc powiedzieć, że coś zawdzięczam tamtym treningom.

Brał pan nawet udział w mistrzostwach Europy w wushu w Bukareszcie.
I zająłem tam czwarte miejsce.

Dziś kung-fu przydaje się w piłce?
To było bardziej uczenie się samoobrony, chwytów. Zajęcia były wyczerpujące pod względem siłowym lub wydolnościowym. Pomogły mi natomiast pod względem motorycznym.

Postawił pan jednak na futbol.
Zawsze chodziłem ze znajomymi grać w piłkę na Orlik lub na podwórko. Futbol od dziecka był obecny w moim życiu, ale nigdy nie traktowałem go jako dziedzinę, w której zrobię karierę. Ćwiczyłem w Wolanii Wola Rzędzińska, małym klubie spod Tarnowa i godziłem to treningami kung-fu. Jeździliśmy na różne turnieje, w jednym z nich udział brały mocniejsze kluby, w tym Cracovia. Jej przedstawiciele zainteresowali się mną i dopiero wtedy w głowie zapaliła mi się lampka, że może coś z tego będzie i powinienem iść w stronę piłki.”

***

„Trudny czas Rosołka”

„W obecnych rozgrywkach już tak wesoło nie jest. Siedem meczów w lidze, dwa od początku, jeden pełny, 234 mi nuty na murawie. Zero goli i asyst. Pięć strzałów, jeden celny, pięć kluczowych podań. Na inaugurację popisał się hat trickiem w Bełchatowie, ale GKS przystąpił do meczu w Pucharze Polski bez przygotowań i nie był w stanie nawiązać walki (1:6). – Zwracam uwagę na dwa ważne aspekty – zaczyna analizę gry Rosołka trener Kobierecki. – Pierwszy to uniwersalność Maćka. Dobrze gra obiema nogami. Naturalnie jest prawonożny, ale nie boi się robić zwodów i kiwać w lewo. Potrafi strzelać głową. Jest szybki, ale i wytrzymały, nie ma kłopotów z kondycją. Dobrze startuje do prostopadłych podań. Kibice nie mieli okazji się przekonać, bo wszystkie gole strzelił po wrzutkach z boku. Poza tym Legia gra kombinacyjnie, a nie z kontry i rzadko jest okazja uciec obrońcom. Maciek, żeby minąć rywala, potrzebuje miejsca. To nie Luquinhas, któremu wystarczy metr kwadratowy, by zakręcić obrońcą. Uniwersalność Maćka to atut, ale i przekleństwo.”

Więcej TUTAJ

***

„Goniąc za marzeniami”

„Czerwiński był wyjątkowo chętny do nauki, a sztab szkoleniowy praktycznie po każdym spotkaniu wyciągał coś, co trzeba poprawić. – Faktycznie sporo było tych odpraw – przyznaje trener. – Najbardziej zapamiętałem spotkania w cztery oczy. Zawsze się do nich przygotowywałem i wydawało mi się, że będę miał ciężką przeprawę, by go przekonać, że coś jest dla niego dobre. Np. że powinien skracać pole gry w określony sposób. Tymczasem Alan przychodził tak przygotowany, że trwały znacznie, znacznie krócej. Bardzo dużo rozumiał. Szalenie ambitny – dodaje Górak. – Nieprzeciętna chęć rozwoju. Na własny koszt jeździł na sesje do psychologa do Lublina, ponieważ uznał, że mu to potrzebne. W klubie nic powiedział, po jakimś czasie się dowiedziałem. Dwukrotnie sami z siebie dawaliśmy mu podwyżkę, bo po prostu zasługiwał na to tym, jak pracował – uzupełnia Cygan.”

***

„Trampolina do gwiazd”

„Na transfer namawiał Lopeza też Jorge Felix, kolega z czasów gry w rezerwach Getafe. – Mówił mi wiele dobrego o Polsce. I faktycznie bardzo mi się tu podoba – zapewnia, choć życie w naszym kraju różni się od tego w Hiszpanii. – Więcej siedzi się tu w domu, ale przyzwyczajam się do tego trybu życia – mówi. Lopez początkowo siedział na ławce. – To był trudny moment, ale drużyna dobrze grała, więc trener nie chciał robić wielu zmian w składzie. Rozmawiałem z nim i spokojnie do tego podchodziłem – mówi. W rozmowach niezbędna jest obecność Feio, który w klubie pełni rolę opiekuna i tłumacza piłkarza. Lopez nie mówi oczywiście po polsku ani też – co może już nieco bardziej dziwić – po angielsku (wielu hiszpańskich piłkarzy ma z nim problem, ale przynajmniej trochę porozumiewają się w tym języku), a w Rakowie tylko kilka osób posługuje się hiszpańskim, w tym Feio.”

Więcej TUTAJ

***

„Słowackie tamy w derbach – rozmowa z Martinem Chudym i Frantiskiem Plachem”

„Porozmawiajmy o waszych atutach. Co jednemu podoba się w bronieniu u drugiego?
CHUDY: Jesteśmy innymi typami bramkarzy. Franek jest bardziej elastyczny, co pomaga w niektórych interwencjach. Ja jestem inaczej zbudowany, bardziej umięśniony. Pracuję nad większą elastycznością, ale pewnych predyspozycji genetycznych nie przeskoczę. Wiem, że nie będę jakoś wybitnie wygimnastykowany, a tego właśnie od Franka bym potrzebował.
PLACH: U mnie odwrotnie, bo od Martina wziąłbym trochę tych jego mięśni. No i wyrzuty piłki, może machnąć daleko.

Z czego w polskich klubach może wynikać to zaufanie okazywane słowackim bramkarzom? W tej rundzie jest was ośmiu w ekstraklasie. Jan Mucha puszcza oko, że to więcej niż w słowackiej lidze.
CHUDY: Trenerzy przekonali się, że warto zaufać bramkarzom ze Słowacji. Trzymają poziom i przynajmniej na początku są tani. Polskie kluby dostają dobrych bramkarzy za niewielkie pieniądze, nie muszą płacić nie wiadomo jakich kwot. Ja czy Franek przyszliśmy za małe pieniądze.
PLACH: Ja odszedłem z Senicy za 30 tysięcy euro. Dla klubu z ekstraklasy to tyle co nic. Na takich transferach klub może więcej zyskać niż stracić, niewiele ryzykuje. A jeśli bramkarz się pokaże, mogą go jeszcze sprzedać. Wspominał pan o Janie Musze. Był jednym z pierwszych, który zrobił nam dobrą reklamę u was.”

***

„Leszek Ojrzyński: Odzyskałem kawałek serca”

„Lubi pan rolę strażaka?
Szanuję, co mam. Niektórzy moi koledzy, bardzo dobrzy trenerzy, nie mają okazji pracować w ekstraklasie albo są w niższych ligach. Stal jest moim szóstym klubem w najwyższej klasie i jestem za to wdzięczny opatrzności. Nie mam zamiaru wybrzydzać, do życia podchodzę z pokorą. Oczywiście chciałbym kiedyś pracować w klubie z aspiracjami Jestem podekscytowany. Czasem w nocy nie mogę spać.

Przez ostatnie półtora roku tęsknił pan za piłką bardziej niż wcześniej, gdy nie pracował?
Tak. Wiadomo, co mnie w życiu spotkało i dlaczego zrezygnowałem z pracy w Płocku. Straciłem dwie wielkie miłości: przede wszystkim żonę oraz pracę. Teraz część serca odzyskałem. To był dla mnie niezwykle trudny czas, ale musiałem odnaleźć w sobie optymizm, bo mam dla kogo żyć. Mogę się nazwać szczęściarzem, że przyszła do mnie oferta z ekstraklasy. Jestem niesamowicie naładowany i podekscytowany. W nocy czasem aż spać nie mogę, bo żyję tym wszystkim.”

Więcej TUTAJ

***

„Podwójne życie Samuela Mraza”

„W sierpniu Samuel Mraz przychodził do lubińskiego klubu jako piłkarz, który bez trudu wypełni dziurę po szykowanym wówczas do sprzedaży Bartoszu Białku. 23-letni Słowak ma przecież interesujące CV. Dwa lata temu był królem strzelców w lidze słowackiej, zdobył już bramkę we włoskiej Serie A, w poprzednim sezonie trafi ał do siatki w barwach solidnego duńskiego Bröndby. Tym razem wchodził do szatni, która tęskniła za snajperem i mógł liczyć na życzliwe wsparcie Martina Ševeli, w końcu też Słowaka, który poznał i cenił jego walory jeszcze z ligi słowackiej. Mraz gdziekolwiek grał, zawsze miał niezłe snajperskie statystyki. Oczywiście różnie bywało, ale nigdy nie działo się tak źle, jak do tej pory w Lubinie: zero goli i zero asyst.”

Więcej TUTAJ

***

„Krajobraz po koronawirusie”

„Klub zlecił, żeby wszystkim ozdrowieńcom (w tym szesnastu piłkarzom pierwszego zespołu i dwóm z rezerw) sprawdzić płuca, wykonać EKG i echo serca oraz zrobić testy wydolnościowe. Ich rezultaty są z jednej strony bardzo dobre, bo nikt nie ma stwierdzonych dodatkowych schorzeń, ale z drugiej dają do myślenia sztabowi szkoleniowemu. Wszystko dlatego, że niektórzy gracze mają problemy z wytrzymałością podczas zajęć biegowych. – Część zawodników szybciej się męczy niż przed chorobą. Wiemy o tym i dlatego bardzo rozważnie wprowadzamy ich w treningi. Dodatkowo zrobiliśmy też specjalne badania krwi, żeby sprawdzić, czy nie brakuje im jakichś mikroelementów lub witamin – mówi prezes Wisły Tomasz Marzec. – Wszyscy uczymy się dopiero tego, jak wraca się do pełni dyspozycji po koronawirusie – dodaje.”

Więcej TUTAJ

***

„Drugi etap meczowego maratonu”

„Można powiedzieć, że obecnie skład w dużej mierze ustalał nam sztab medyczny i braliśmy do gry tych zawodników, którzy trenowali najdłużej, którzy są zdrowi, przygotowani i u których obciążenia meczowe najprawdopodobniej nie spowodują kontuzji. To były podstawowe kryteria i myśleliśmy tylko o Pucharze Polski, bo duża część piłkarzy trenowała jeden albo dwa dni. Przeprowadziliśmy dodatkowe testy, sprawdzając z parametrów krwi m.in. takie narządy jak serce, płuca czy nerki, bo chcieliśmy chronić zdrowie zawodników – to jest nasz priorytet. Treningi w tym czasie wyglądały inaczej, bo ćwiczyliśmy w grupach siedmioosobowych, dopiero ostatni tydzień miałem piętnastu, a na dzień przed meczem z Olimpią dwudziestu zawodników do dyspozycji. Trzeba jednak pamiętać, że nie wszyscy mogą być poddani takim samym obciążeniom – zwraca uwagę trener Lechii.”

Więcej TUTAJ

***

„Problemy w ataku”

„Wisła przestała już walczyć o Alona Turgemana. Wypożyczenie go z Austrii Wiedeń przyniosło w drugiej części minionego sezonu sporo korzyści. Izraelczyk czarował na boisku, w dziewięciu meczach zdobył sześć bramek. Okazał się jednak podatny na kontuzje. Pod koniec sezonu leczył uraz, a Wisła wierzyła, że uda się go sprowadzić na stałe. W lipcu wszystko wydawało się być na dobrej drodze. Sprawy zaczęły się komplikować w sierpniu. Klub z Krakowa dał Turgemanowi czas na wyleczenie kontuzji, z zapewnieniem, że podejmie rozmowy z nim i z jego pracodawcą, dopiero gdy zawodnik będzie zdrowy. Nic nie zmieniło się do października, a pod Wawel trafi ł Brown Forbes. Wisła nie wznowiła rozmów w sprawie transferu Turgemana. – Alon ma ważny kontrakt z Austrią i niedawno wznowił z nią treningi. Nikt z Krakowa od dawna się z nami nie kontaktował. Zobaczymy, jak będzie w oknie transferowym – powiedział nam menedżer izraelskiego piłkarza Gilad Katzav.”

***

„Paweł Wszołek: Już nie boję się konfrontować sam ze sobą”

„Wiele spraw uświadomił mi nasz psycholog, pokazał mi narzędzia, sam sporo czytam, oglądam. Wiem już, jak sobie radzić na co dzień.

Jak?
Są różne techniki. Wykonuję ćwiczenia relaksacyjne, jogę, medytację, ćwiczenia oddechowe. Zależy, czego danego dnia potrzebuję. Wykształciłem w sobie obserwatora, kiedy się zagrzeję, staram się na siebie, swoją sytuację spojrzeć z dystansu. To bardzo pomaga. Zastanawiam się, co i dlaczego teraz myślę i czuję, nie neguję tego.

Bo kluczem jest zaakceptowanie każdego stanu, pobycie ze swoimi emocjami, przyjrzenie się nim.
Często sobie powtarzam to, czego nauczył mnie Michał: „To, jaki jestem, jest OK, jestem na dobrej drodze”. Praca nad sobą to długi proces, skoro 27 lat trzymałem w sobie emocje, to potrzebuję czasu, by je przepracować. Chciałbym w tydzień przezwyciężyć swoje demony, ale to niemożliwe. 

Którą emocję najtrudniej było panu zaakceptować?
Jestem nadopiekuńczy, za bardzo wierzę w ludzi. Trudno było mi zaakceptować, że nie wszyscy są jednak dobrzy, że ktoś może być gnojem, dla którego nie powinno być  miejsca w moim życiu. Kiedy ktoś mnie zawiódł, oszukał, ja i tak szukałem winy w sobie. Miałem poczucie, że tak naprawdę zasłużyłem na tę karę. Wybielałem innych, zrzucałem ciężar na siebie. Zawsze tak było. Moje dobro liczyło się na samym końcu. W ostatnich miesiącach zmieniłem to, zerwałem kontakty z wieloma toksycznymi osobami, z wampirami energetycznymi, które tylko ze mnie czerpały, nie dawały nic w zamian. Takich osób było naprawdę dużo. Dziś wiem, że są na tym świecie też ludzie, którzy są źli i nie zasługują na kolejne szanse. Nauczyłem się ich odrzucać, mówić „nie”.

Więcej TUTAJ

 

SPORT

„Krótki żywot spiskowej teorii”

„Pamiętamy bowiem to, co działo się po meczu z Włochami, kiedy Lewandowski zastanawiał się kilka sekund nad odpowiedzią na pytanie, czy nasz zespół miał na Italię jakiś plan taktyczny. A następnie powiedział, że w takim spotkaniu jeszcze nigdy nie brał udziału. Brzęczek, dwa dni później, ocenił takie zachowanie kapitana reprezentacji narodowej za niefortunne, a następnie zapewnił, że wszystko zostało wyjaśnione. Nie wszyscy jednak w te słowa uwierzyli. Stąd bardzo daleko idące opinie, które – po meczu – kilkoma zdaniami wypowiedzianymi przez Roberta Lewandowskiego zostały obalone. - Rozmowa z trenerem na boisku dotyczyła Klicha, jego poruszania się w defensywie. To mu przekazałem. To była zwykła, boiskowa konwersacja. Nie wiem, czy kiedy otrzymuję takie pytania, to powinienem się śmiać, czy płakać – powiedział Robert Lewandowski i teoria spiskowa legła w gruzach.”

***

„Jerzy Engel: Brakuje nam charakteru”

„Czyli optuje pan za tym, żeby żadnych gwałtownych zmian nie było i by Jerzy Brzęczek został na stanowisku, tak?
Oczywiście! Nie ma najmniejszego powodu, żeby w tej sytuacji, z jaką mamy do czynienia, zmieniać selekcjonera. Nie byłoby to dobre rozwiązanie. Nie ma co czynić gwałtownych ruchów. Nie jest na to czas, ani pora.

A dostrzega pan niedociągnięcia w pracy selekcjonera? Pewną niekonsekwencję w wyborach personalnych czy w innych decyzjach?
Nie jestem od oceny pracy selekcjonera. Za to odpowiada zarząd Polskiego Związku Piłki Nożnej. No ale przede wszystkim wyniki, jakie osiąga szkoleniowiec, a te go bronią. Awansował do finałów mistrzostw Europy, teraz, mimo ostatnich porażek, pozostaliśmy na tym samym miejscu w Lidze Narodów. Moim więc zdaniem nie ma o czym dyskutować.”

***

„Nie patrzą w tabelę”

„Zastąpiła ich młodzież i poradziła sobie więcej niż poprawnie. Teraz jednak wszystko wróciło do normy. Do piątkowych derbów z Piastem przygotowują się już wszyscy. - Jesteśmy gotowi na to spotkanie i już nie możemy się go doczekać – zaznacza Bartosz Nowak, jeden z liderów linii pomocy zabrzańskiej jedenastki. - W tym tygodniu wreszcie całym zespołem wróciliśmy do wspólnych treningów. Wszyscy, którzy wcześniej słabiej się czuli i mieli pozytywny wynik na obecność koronawirusa, są już z nami. I czekamy, żeby grać, bo po to przecież trenujemy. Rzecz jasna, każdy chce wystąpić w takim spotkaniu jak to z Piastem - podkreśla Nowak.”

***

„Wielka niewiadoma”

„Skład i forma drużyny Piasta, ale to samo możemy powiedzieć o Górniku. Zabrzanie świetnie zaczęli sezon, potem coś się lekko zacięło, a następnie doszło do przerwy. W dodatku Górnik ostatnio rozegrał „tajny” sparing, przez co trudno podejrzewać, w jakim składzie i w jakiej formie będzie w piątek biegać po murawie. Analiza rywala tym razem musi być wyjątkowo trudna. – Na pewno jest element niepewności, ale zawsze przymierza się do dwóch, trzech wariantów, w jakich może zagrać zespół. Znamy alternatywy rywala i wiemy mniej więcej, czego się spodziewać – przekonuje Fornalik.”

***

„Co za konkurencja!”

„Tak więc jedyną realną szansą na to, by cała trójka znalazła miejsce na boisku, jest ustawienie Tijanicia w środku pola. Czyli na ławkę rezerwowych zostanie odesłany Sapała lub Poletanović. Większe szanse na utrzymanie miejsca ma 25-letni wychowanek Polonii Warszawa. W tym sezonie nie opuścił jeszcze żadnego ligowego spotkania, prezentując solidną formę. Poletanović z kolei wskoczył do pierwszej jedenastki kosztem Petra Schwarza i jemu również nie można mieć nic do zarzucenia. 27-latek zaliczył asystę w meczu z Stalą, a dodatkowo bardzo dobrze prezentuje się w grze defensywnej. Tijanić należy do zawodników niezwykle kreatywnych, jednak nie można powiedzieć, że Słoweniec w strefie obronnej prezentuje się równie dobrze.”

***

„Nafciarze wracają po miesiącu”

„Trenowaliśmy w grupach, sukcesywnie dołączali do nas zawodnicy, którzy kończyli izolację. Przed tygodniem wyjechaliśmy na zgrupowanie, które miało na celu przede wszystkim odizolowanie drużyny od otoczenia. Na początku do dyspozycji mieliśmy raptem 2 bramkarzy i 14 zawodników z pola, w tym większość obrońców. Nie mogliśmy więc dopuścić, żeby ktokolwiek z tej grupy zachorował. Na treningi dojeżdżaliśmy na nasz stadion. W miarę upływu czasu dołączali do nas kolejni zawodnicy. Ostatnia grupa – dopiero w poniedziałek. Musieliśmy też dostosować konkretne obciążenia dla poszczególnych zawodników w zależności od tego, jak ta choroba w ich przypadku przebiegała - tłumaczy Sobolewski.”

***

„Już puszczają nerwy”

„O pracy arbitra wspomniał także Patryk Małecki, pomocnik sosnowiczan. – Myślę, że wszyscy widzieli, faul na mnie. Nawet bramkarz Arki przyznał, że nie wie, jak sędzia mógł nie podyktować karnego dla nas. Szkoda, bo myślę, że być może mecz potoczyłby się inaczej. Zanim Arka dostała karnego, sędzia nie odgwizdał w środku pola ewidentnego faulu na Patryku Mularczyku. Odpowiednia reakcja sędziego i tej akcji by nie było. Owszem, zagraliśmy bardzo słaby mecz, ale mógł on wyglądać inaczej, gdyby pewne decyzje zostały inaczej podjęte – przyznał. Gracz sosnowiczan nie ukrywa, że po meczu pozostał spory niedosyt.”

***

„Odczarować Olsztyn”

„Problemem jastrzębian nie jest jednak odległość, lecz znalezienie sposobu na przechytrzenie przeciwnika i wywiezienie z jego stadionu kompletu punktów. Wprawdzie w tym tygodniu Stomil ogłosił, że w zespole pięć osób zostało zakażonych koronawirusem i przebywa w izolacji, lecz nie przeszkodziło to w środę drużynie trenera Adama Majewskiego w pokonaniu Korony i to na jej stadionie! W rzeczonym spotkaniu w zespole gości zabrakło Wiktora Biedrzyckiego, Juricha Caroliny, Grzegorza Kuświka i Jonatana Strausa. Można zatem domniemywać, że to oni byli tymi pechowcami. Jeżeli tak, z pewnością zabraknie ich w sobotnim starciu z ekipą z Górnego Śląska. Jakby nieszczęść było mało, w meczu z Koroną do szpitala został odwieziony bramkarz Piotr Skiba i wątpliwe, by pojawił się na boisku w potyczce z jastrzębianami. Między słupkami zastąpi go Łotysz Vjaceslavs Kudrjavcevs.”

***

„Rywal, który mu leży”

„Początek sezonu miałem jednak nieudany - mówi Połap. - W 2. kolejce zmienił mnie Bartek Szeliga i grał dobrze, więc mecze musiałem oglądać w roli rezerwowego albo wchodzić na ostatnie minuty. Cały czas jednak solidnie trenowałem i teraz, gdy „Szeli” nabawił się kontuzji, przyszedł czas powrotu. Tydzień temu, wsiadając do autokaru, którym jechaliśmy do Łęcznej na mecz z Górnikiem, nie wiedziałem jednak jeszcze, że wrócę do składu. Z jednej strony byłem więc zaskoczony, gdy w przeddzień meczu trener przyszedł i powiedział, że zagram i liczy na mnie. Ale z drugiej strony, jak się jest świadomym zawodnikiem, to zawsze jest się przygotowanym i ja też byłem. „Przespałem się” z tą myślą, że będę grał i po spokojnej nocy byłem gotowy.”

***

„Piotr Ćwielong: Nie powinniśmy rozmawiać”

„Jako chorzowianin śledzi pan sytuację Ruchu i „klimat” w mieście. W jaką stronę to wszystko zmierza?
Organizacyjnie prezes Siemianowski poukładał to na tyle dobrze, że na pewno do II ligi. Personalnie nie jest to już teraz zespół gotowy na awans jeszcze wyżej, na zaplecze ekstraklasy. To coś normalnego. Gdy grasz w IV lidze i wchodzisz do III - musisz się wzmocnić. Wchodzisz z III do II - tak samo. To inny kaliber. Jeśli teraz płacisz zawodnikom po 3 tysiące, to w II lidze musisz wyłożyć 7 albo 8 tysięcy. W I lidze - nawet i 15, chcąc dysponować piłkarzami podnoszącymi jakość zespołu. Jeśli Ruch zamierza awansować, a przecież nie jest inaczej, to prezes musi mieć świadomość, że II liga będzie więcej kosztować.

Kibice Ruchu, przyzwyczajeni do ekstraklasy, mogą sądzić, że po awansie drużyna nadal będzie seryjnie wygrywać.
Nie, nie, nie. Na pewno nie... Oglądam II ligę i widzę, jaki poziom prezentują w niej zespoły. Nie wydaje mi się, by obecny Ruch był w stanie powalczyć tam o najwyższy cel. Spójrzmy na GKS Katowice, który w poprzednim sezonie nie dał rady awansować. Jest łatwiej o tyle, że są jeszcze baraże i można wywalczyć I ligę nawet z 6. miejsca, ale nie można się sugerować tylko tym. Wydaje mi się, że w naszej III lidze - prócz Ruchu, Ślęzy, Polonii i może Goczałkowic (śmiech) - nie ma drużyny udowadniającej, że chce stąd wyjść i osiągnąć coś więcej. A na szczeblu centralnym - nikomu niczego nie ujmując - nie jedziesz już do Gaci czy Świdnicy, tylko mierzysz się z klubami poukładanymi i też mającymi swoje ambicje, mówiącymi głośno czy liczącymi po cichu na awans.”

 

SUPER EXPRESS

„Kadrze urosły skrzydła”

„Objawieniem listopadowego zgrupowania był Przemysław Płacheta z Norwich City, który został powołany do kadry w trybie awaryjnym. Najpierw otrzymał nominację do młodzieżówki, ale później trener Brzęczek zaprosił go na pierwszą kadrę. Próbkę możliwości zademonstrował już w debiucie z Ukrainą (2:0), gdy stwarzał zagrożenie pod bramką rywali. – Płacheta miał asystę i kilka ciekawych zagrań. Jego występ oceniam na plus. To był dobry debiut w jego wykonaniu – powiedział wtedy trener Brzęczek. Teraz Płacheta wybiegł w pierwszym składzie przeciwko Holendrom i znów nie zawiódł. W pierwszej połowie po jednej z akcji trafił w słupek.”

***

„Jan Tomaszewski: Między Lewym i Brzęczkiem wybuchła wojna”

„Zbigniew Boniek powinien zwolnić Brzęczka czy dać mu szansę?
Widać, że coś w tej kadrze się nie klei. Nie ma komunikacji. Jestem przekonany, że Lewandowski nie mówi w imieniu swoim, ale całej drużyny. Robert ma prawo to powiedzieć. Zbyszek Boniek popełnił błąd, przedłużając trenerowi kontrakt do końca Euro, anie eliminacji do MŚ. Przecież eliminacje są ważniejsze od Euro!

Brzęczek jest szefem drużyny. Może zatem piłkarze powinni go słuchać, zamiast wyrażać publicznie niezadowolenie?
Te sprawy powinno załatwiać się w swoim gronie. Ale skoro kapitan drużyny publicznie powiedział, że nie ma pomysłu ani w ofensywie, ani w defensywie, to jest już otwarta wojna. Boniek musi coś z tym zrobić, to trzeba zakończyć! Albo zmienić trenera, albo wyrzucić z zespołu najlepszego napastnika świata. Ale to jest przecież niemożliwe. Trener z radą drużyny powinien pewne sprawy omawiać. To nie jest jak w wojsku, że kapral przyjdzie i robi musztrę. Robert Lewandowski jest asystentem trenera od momentu, kiedy został kapitanem.”

Więcej TUTAJ

 

GAZETA WYBORCZA

„Zbigniew Boniek: Obaj popełnili błędy”

„Piłkarze również go wywołują, np. w takich wywiadach, jakiego udzielił po meczu z Włochami Lewandowski. Według pana kapitan kadry szanuje selekcjonera kadry?
(…) Bayern ma przewagę gigantyczną, na boisku trwa w pewnym sensie zabawa. Wokół Roberta biegają Gnabry, Coman i Müller, sama przyjemność z gry. W kadrze zamiast przyjemności jest ciężka praca. I to wpływa na jego nastrój. Inna sprawa, że nie wiem, czy Lewandowski na pewno chciał zrecenzować trenera. Czytałem opinię specjalisty od czytania mowy ciała, który twierdzi, że ta cisza oznaczała raczej: „To nie ja, to oni”. Przerzucenie odpowiedzialności za mecz na innych.

Zostawmy ciszę, najbardziej wymowne były jednak słowa, które kapitan wypowiedział. O słabej taktyce, słabszym przygotowaniu do meczu, konieczności efektywniejszego trenowania. Brutalne oskarżenie.
Nie jest powiedziane, że jeśli Robert Lewandowski coś powie, to ma zawsze rację. Na wszystkie treningi nie chodzę, ale jeśli chodzę, to widzę dyscyplinę i porządek. A gdyby nawet Robert miał rację, to taką rację wykłada się wewnątrz drużyny, nie przed kamerą. Jako dojrzały człowiek powinien zdawać sobie sprawę z tego, że na kapitanie ciążą pewne obowiązki. A najważniejszy polega na tym, by zespół cementować, a nie rozmontowywać. Jeśli ma uwagi i przekonanie, że te uwagi są słuszne, niech wybierze inny sposób komunikacji z opiekunami reprezentacji, czyli trenerem Brzęczkiem lub ze mną (...) Mam z Robertem bardzo fajne stosunki, ale mówię, jak jest, bo on też miewa chwile słabości. I on, i trener Brzęczek popełnili błędy. Nie można bać się tego powiedzieć, trzeba rozmawiać i je naprawiać.”

Więcej TUTAJ


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się