Lupa 2x45: Trzy przypadki, jeden problem. Panowie, kiedy wreszcie zacznienie strzelać?

Jak tak dalej pójdzie, w gronie najlepszych strzelców znów zabranie Polaków. Ale czy to może dziwić, skoro wszystkie nasze strzelby zawodzą bez wyjątku? A ci najbardziej...

Jakub Świerczok

Powrót Świerczoka na polskie boiska przyjęto z dużym entuzjazmem. Mówimy w końcu o gościu, który do Łudogorca Razgrad wyjeżdżał jako autor 16 ligowych goli w 21 meczach dla Zagłębia Lubin, a w barwach bułgarskiego hegemona do siatki trafił 29 razy w 68 występach. Nic dziwnego, że od napastnika z takim dorobkiem już na wejściu oczekiwano bramek, ale tych jak nie było, tak nie ma.

Oczywiście życie Świerczokowi skomplikowała kontuzja, przez którą wypadł z gry na miesiąc i stracił łącznie 6 meczów: 4 w lidze i 2 w europejskich pucharach. Inna sprawa, że przed urazem niekoniecznie imponował formą strzelecką i generalnie po prostu rozczarowywał. Nawet w rywalizacji z Dynamem Mińsk, w której strzelił przecież gola, Świerczoka nie dało się ocenić w jednoznacznie pozytywy sposób przez liczbę zmarnowanych sytuacji. Na szczęście kontuzja to już przeszłość, więc możemy chyba założyć, że Świerczok za chwilę weźmie się w garść i zacznie strzelać. Piast, czyli zespół z najgorszą ofensywą w ekstraklasowej stawce, bardzo tych goli potrzebuje.

Łukasz Zwoliński

Napastnik Lechii, w przeciwieństwie do Świerczoka, na zdrowie ostatnio nie narzeka, za to na formę - już tak. Zwoliński wyraźnie obniżył loty w porównaniu do tego, co pokazywał w poprzednim sezonie i u Piotra Stokowca jest dziś tylko rezerwowym. W 6 ostatnich meczach tylko 2 razy spędził na boisku więcej niż pół godziny i zdobył tylko jednego gola, co stanowi połowę jego ligowego dorobku. 

Biorąc pod uwagę jak Zwoliński radził sobie w poprzednich rozgrywkach, liczyliśmy na dużo więcej. Napastnik Lechii, nawet wchodząc z ławki, potrafił dać coś ekstra i pociągnąć zespół. Mecze z Górnikiem i Jagiellonią kończył z dubletem, choć na boisku pojawiał się dopiero w drugiej połowie. Łącznie w 13 występach i - co bardzo istotne - przy limitowanym czasie gry uzbierał 7 trafień. Nowe rozgrywki to jednak, przynajmniej na razie, duże rozczarowanie, powiązane nie tylko ze słabszą dyspozycją Zwolińskiego, ale również z bardzo dobrą formą Flavio, który strzelił już 6 goli i zwyczajnie wygrał walkę o pierwszy skład. Zwoliński wrócił więc do punktu, z którego startował. Jeśli chce grać więcej, to z każdej szansy musi wycisnąć z niej maksimum. Jak? Ano poprzez gole, których póki co brakuje. 

Lechia podtrzyma dobrą passę w meczach ze Śląskiem u siebie? Kurs Betsson na jej zwycięstwo to 2.15

Paweł Tomczyk

Wychowanek Lecha Poznań dopiero pracuje na uznanie. Zapewne mało kto widzi w nim materiał na króla strzelców, ale niewątpliwie stać go na to, by złamać barierę 10 ligowych goli. Tak przynajmniej podpowiadają statystki obejmujące bramki Tomczyka i minuty, które spędził na boisku:

sezon 18/19 - 289 minut i 4 gole, średnio: gol co 72 minuty,
sezon 19/20 - 288 minut i 3 gole: średnio: gol co 96 minut. 

Nie są to może liczby zwalające z nóg, ale mimo wszystko wypada Tomczyka docenić. Szkoda tylko, że grając regularnie, nie potrafi wrzucić wyższego biegu. Stal Mielec nie jest pewnie wymarzonym miejscem pracy dla napastnika, jednak trzeba mieć na uwadze, że w boiskowej walce Tomczyk nie jest osamotniony jak Paul Kersey w starciu z nowojorskimi bandziorami. Powiedzielibyśmy raczej, że to on niweczy wysiłki kolegów, marnując sytuacje, które raz na jakiś czas udaje im się z trudem wypracować. Dlatego skuteczność to pierwszy aspekt, do pracy nad którym Tomczyka powinien zmusić Leszek Ojrzyński. Bez tego na dłuższą metę nie da się utrzymać w Ekstraklasie. I nie chodzi nam tutaj tylko o Stal, ale także o wypożyczonego z Lecha napastnika. 

Czy Leszek Ojrzyńśki odmienił Stal w kilka dni? Betsson za zwycięstwo beniaminka w Lubinie płaci aż 4,75

---