Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Adam Starszyński / PressFocus

Jak zniechęcić kogoś do oglądania piłki? Puścić mu ten mecz. Wisła Płock 1:1 Pogoń (3:4 k.)

Autor: Maciej Golec
2020-11-20 15:55:55

Dwie godziny męczarni nie wystarczyły, byśmy poznali zwycięzcę meczu Wisły Płock z Pogonią. Spotkanie się dłużyło, akcji, na których dałoby się zawiesić oko, brak i to koniec końców Portowcy awansowali do kolejnej rundy Pucharu Polski. Zasłużenie czy nie – trudno powiedzieć, bo obie strony grały dziś padakę, a na dodatek wmieszał się w to wszystko Wojciech Myć ze swoją skłonnością do kontrowersyjnych decyzji.

Piątkowe południe, Ipla, w rolach głównych Wisła Płock i Pogoń Szczecin, a za mikrofonami rzecznicy prasowi obu klubów. Czy można było lepiej spędzić ten czas? Oczywiście, że tak, tym bardziej, że na dworze (przepraszamy całą Małopolskę) słoneczko i świeże powietrze. Gdyby nie obowiązki zawodowe, pewnie dalibyśmy sobie spokój po około 15 minutach, ale z drugiej strony – nie zobaczylibyśmy wtedy typowo ekstraklasowej śmietanki na bazie prostych błędów kilka minut później. Najpierw za krótkie podanie Zecha do Stipicy, potem poślizgnięcie się tego drugiego, w konsekwencji przejęcie piłki przez Mateusza Lewandowskiego i gol na pustaka. 

Wypada pochwalić 21-latka za pójście do tej piłki, najwyraźniej nie ominął żadnej jednostki treningowej i wiedział, jak się zachować w pressingu. Czy ktoś poza tym zasługuje na wyróżnienie? Ewentualnie Wojciech Myć, ale w sensie negatywnym, kiedy podyktował dyskusyjny rzut karny dla Pogoni, po którym Drygas wyrównał stan meczu. Nawet gdybyśmy bardzo chcieli, to nie ma za bardzo kogo wynieść na piedestał wygranych, bo ten mecz po prostu taki był. Szary, nijaki, opakowany niedokładnością, długimi podaniami i brakiem zdecydowania w ofensywie. Zresztą, komentatorzy na koniec pierwszej połowy powiedzieli, że wrócą po przerwie i po dobrej kawie, co idealnie opisuje obraz tego spotkania. Nawet jeden babol defensywy Portowców nie był wart tych męczarni.

Najgorszy w tym wszystkim jest fakt, że żadna z drużyn nie sięgnęła przecież po głębokie rezerwy. W Wiśle grał Uryga, Zbozień, Kocyła, Lesniak czy Merebaszwili, a po drugiej stronie Zahović, Stipica, Drygas i Gorgon. Na litość, gdyby to był stream na YouTube, ani przez chwilę byśmy nie pomyśleli, że grają tu kluby z Ekstraklasy, a co najwyżej z III ligi mazowieckiej. Brak publiczności i plac budowy otaczający płytę boiska jeszcze potęgowały to wrażenie. 

Wiadomo, Wisła Płock jest świeżo po masowych zakażeniach koronawirusem, przez co nie grała od czterech tygodni, więc wiedząc w jaki sposób na co dzień prezentuje się Pogoń nie mogliśmy oczekiwać gruszek na wierzbie. Tylko czy przyzwoita, w miarę płynna gra z jakimikolwiek stworzonymi okazjami właśnie takowymi gruszkami jest? Jeśli tak, to nie świadczy to najlepiej o żadnej z tych drużyn. Ale co sobie ponarzekamy to nasze.

10 minut przed końcem podstawowego czasu gry Merebaszwili ujrzał – znowu, dziękujemy panie Myć – kontrowersyjną czerwoną kartkę, ale trudno snuć tezę, że cokolwiek ona zmieniła na korzyść Pogoni, która i tak po wejściu Kucharczyka i Kowalczyka trochę zintensyfikowała działania ofensywne, ale nie na tyle, by Krzysztof Kamiński musiał się napocić. A szkoda, bo dogrywka w takim paździerzowym meczu to najokrutniejsza kara, jaka mogła spotkać kibiców i też Wisłę Płock, która nie dość, że musiała grać pół godziny dłużej w osłabieniu po prawie miesięcznej przerwie, to jeszcze w poniedziałek jedzie do Białegostoku na ligowy mecz z Jagiellonią.

Jeszcze żeby podczas tej dogrywki coś się działo… Ale nie, jak strzał to albo lekki w środek bramki, albo poza stadion, a jak dośrodkowanie, to przeciągnięte, tak jak w przypadku Kucharczyka, któremu nie idzie po całości. Kolejnym dowodem na to jest koszmarnie strzelony rzut karny. Na szczęście dla niego bez konsekwencji, bo płocczanie robili to jeszcze gorzej.

Nie będziemy tego meczu rozpamiętywać przez długi czas, taką mamy nadzieję. Na nic innego, ja na ekspresowe wymazanie z pamięci, nie zasługuje.

Wisła Płock 1:1 Pogoń Szczecin 3:4 (k.)
1:0 – 18’ Lewandowski 
1:1 – 33’ Drygas (k.) (asysta Benedyczak)

Wisła: Kamiński, Zbozień (85’ Pawlak), Uryga, Obradović, Tomasik, Lagator, Kocyła (70’ Pyrdoł), Rasak (70’ Szwoch), Lesniak, Merebaszwili, Lewandowski (85’ Cabrera).

Pogoń: Stipica - Stec, Kostas, Zech, Matynia – Smoliński (64’ Żurawski), Dąbrowski (73’ Kucharczyk), Drygas (87’ Hostikka), Gorgon – Zahović (64’ Kowalczyk), Benedyczak (87’ Turski)

Sędzia: Wojciech Myć.

Żółte kartki: Obradović, Merebaszwili, Szwoch – Drygas, Stec.

Czerwona kartka: Merebaszwili (druga żółta).


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się