Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Piotr Matusewicz / PressFocus

Conrado pozamiatał, więc punkty zostają w Gdańsku. Lechia 3:2 Śląsk

Autor: Karol Bochenek
2020-11-20 21:40:25

Lechia już trzeci raz w tym sezonie zgarnęła komplet punktów w meczu, w którym przegrywała – imponujące!

Zwycięstwo ze Śląskiem to zasługa dwóch czynników: rewelacyjnej formy Conrado i bardzo słabej dyspozycji obrońców rywala, którzy ewidentnie pomylili miasta. Trafili do Gdańska, choć ewidentnie celowali w Festiwal Kabaretu w Koszalinie. 

W pierwszej połowie defensywa gości wyglądała jeszcze jako tako. Niemrawa Lechia niekoniecznie miała pomysł na to, jak ją sforsować, a nieliczne ataki były tak przewidywalne, że chyba nawet Podbeskidzie nie dałoby sobie wbić gola. Wszystko, co dla Śląska najgorsze, działo się po przerwie:

- pierwszy na scenie pojawił się Tamas, który skiksował w sytuacji o zerowym stopniu trudności i wybił piłkę prosto pod nogi Conrado. Ten strzelił na 1:1, 
- następnie, przy golu na 2:1, dośrodkowania Brazylijczyka nie zdołali przeciąć Stiglec i Puerto, a próbujący ratować im skórę Tamas nie zdążył doskoczyć do Flavio, 
- w decydującej akcji najpierw naiwnie zachował się się Stiglec, którego bez problemu wyprzedził Conrado, a chwilę później anemicznie interweniujący Puerto nie trafił w piłkę, co wykorzystał Zwoliński. 

Nie czarujmy się - z defensywą w takiej formie Śląsk po prostu nie miał prawa wygrać. 

Trochę na usprawiedliwienie bloku obronnego wrocławian musimy wspomnieć o równie słabej dyspozycji zawodników, którzy w zespole trenera Lavicki pełnią kluczowe role. Mączyński wypadł dziś wyraźnie poniżej swojego poziomu, a grający obok Sobota po prostu przeszedł obok meczu. To samo tyczy się zawodnika, od którego zależy trochę mniej, czyli Zylli. Chłopak, poza spektakularnym pudłem w drugiej połowie, był kompletnie niewidoczny i sprawiał wrażenie, jakby opuścił swoje ziemskie ciało i zamknął się w astralnym.  Z dobrej strony zaprezentowali się jedynie Piasecki, autor pierwszej bramki Pich, Praszelik, który zaliczył kapitalną asystę i Pawłowski, strzelec gola z rzuty wolnego. Łącznie mamy więc 4 nazwiska na 16 obecnych na boisku w barwach Śląska. Za mało, żeby mogło przynieść dobre efekty. 

Po stronie Lechii również nie brakowało zawodników odstających od poziomu uznawanego za przyzwoity, ale przynajmniej było ich mniej. Szansy na pewno nie wykorzystał Alomerović, który popełnił błąd przy pierwszym golu, a i w przy drugim mógł się zachować lepiej. Bezbarwnie zagrał Mihalik - nie dość, że nic nie dawał w ofensywie, to jeszcze, stojąc na lini bramkowej, uchylił się przy strzale Pawłowskiego z wolnego, co kosztowało Lechię gola. Przeciętny mecz zaliczył też Kałuziński, którego broni jedynie kluczowe podanie w akcji, która dała gospodarzom zwycięską bramkę.

Na swoje szczęście Lechia miała w składzie Conrado, który zaliczył olśniewający występ. Nie chodzi nawet o to, że miał udział przy wszystkich golach. Po prostu kiedy dostawał piłkę, to było jasne, że za chwilę w obronie Śląska wybuchnie pożar nie do okiełznania. Wśród wszystkich indywidualnych występów z tego sezonu to ścisły ligowy top. I tylko szkoda, że zbliżoną formę Conrado prezentuje od wielkiego dzwonu. 

Kto poza Brazylijczykiem zasłużył na wyróżnienie? Na pewno Flavio, który może i miał  przestoje w grze, ale gdy był potrzebny, to robił to, co należy do jego obowiązków. Udane zawody rozegrali też dyrygujący linią pomocy Saief, Fila i Zwoliński, który wreszcie wniósł coś ekstra z ławki. Słowa uznania należą się również trenerowi Stokowcowi, który do przerwy miał nietęgą minę, ale w szatni odwalił dobrą robotę. Lechia wygrała wyłącznie dzięki dobrej postawie w drugiej połowie i w dużej mierze jest to zasługa szkoleniowca 

Zwycięstwo nad Śląskiem na pewno ma dla Lechii duże znaczenie. W końcu udało jej się pokonać na własnym boisku solidnego rywala, z którym inni się liczą. Wcześniejsze wygrane ze Stalą i Podbeskidziem to zupełnie inny kaliber, w dodatku przysłoniły je porażki z Rakowem i Pogonią. Za to Śląsk… Śląsk z ostatnich 13 wyjazdów 11 razy wracał pokonany, a jedyne zwycięstwa odniósł z Wisłą Płock i Wisłą Kraków. Jeśli we Wrocławiu liczą na coś więcej niż miejsce w środku stawki, to pora bić na alarm. 

Lechia Gdańsk 3:2 Śląsk Wrocław (0:1)
0:1 - 27’ Pich (asysta: Praszelik)
1:1 - 57’ Conrado
2:1 - 66’ Paixao (asysta: Conrado)
2:2 - 79’ Pawłowski (rzut wolny)
3:2 - 82’ Zwoliński (asysta: Conrado)

Lechia: Alomerović 3 - Fila 6, Kopacz 6, Nalepa 5, Pietrzak 5 - Mihalik 3 (85’ Haydary), Kałuziński 4 (90’ Tobers), Kubicki 5, Saief 6 (69’ Zwoliński 6), Conrado 9 (86’ Żukowski) -  Paixao 6

Śląsk: Putnocky 4 - Celeban 3, Puerto 3, Tamas 3, Stiglec 4 - Zylla 3 (67’ Pawłowski 6), Mączyński 4, Praszelik 6 (77’ Makowski), Sobota 3 (73’ Pałaszewski), Pich 6 (77’ Samiec-Talar), Piasecki 5 (73’ Exposisto)

Sędzia: Krzysztof Jakubik
Nota: 4

Żółte kartki: Kopacz, Saief, Nalepa, Celeban

Piłkarz meczu: Conrado


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się