Autor zdjęcia: Mateusz Kostrzewa/Legia
Dobrej gry jak na lekarstwo, ale do zmiany lidera starczyło. Cracovia 0:1 Legia
Niedzielna rywalizacja w ekstraklasie przyniosła nam zmianę obyczaju i deser dostaliśmy na wstępie, a niezbyt smaczną przystawkę na deser. Po wybuchowym meczu w Poznaniu, wieczorne spotkanie Cracovii z Legią bardziej pasowało jako tło do smacznej drzemki.
Smaczków przy okazji meczu Cracovii z Legią było sporo. Najważniejszy z nich to rzecz jasna rywalizacja Michała Probierza z Czesławem Michniewiczem - uważanych często za dwóch najlepszych polskich szkoleniowców, kandydatów na to, by kiedyś poprowadzić reprezentację. Określani mianem polskiego Guardioli (Probierz) i Mourinho (Michniewicz) znają się i kolegują od lat, ale dzisiaj o sentymentach mowy być nie mogło. Nie było też wielkiego zaskoczenia w składach oraz ustawieniach drużyn, które w tym sezonie często są nie tyle powodowane wizją trenerów, co “koronadostępnością”.
Michniewicz nie mógł dzisiaj skorzystać z Karbownika oraz Slisza, co dało szansę ligowego debiutu od pierwszej minuty bramkarzowi Cezaremu Miszcie. To oczywiście konsekwencja przepisu o konieczności obecności młodzieżowca. Dzięki temu na Kałuży zobaczyliśmy dwóch golkiperów juniorów. Nie byli oni jednak dzisiaj wystawieni na najcięższą próbę. Strzałów w światło bramki za wiele nie było, a Miszcie - momentami niepewnemu przy wyjściach do górnych piłek - dodatkowo dwa razu pomógł Juranović, blokując uderzenia piłkarzy Cracovii. Młodzieńcy ani nie zawiedli, ani nie byli bohaterami.
Kolejnym smaczkiem był powrót do Krakowa dwóch byłych piłkarzy Cracovii. Dla Kapustki był to pierwszy mecz na Kałuży od 2016 r., tyle że tym razem już w barwach Legii. Pomocnik na pewno mocno się starał, dużo chciał, szarpał, ale efektów z tego za wielkich nie było. Kibiców z Warszawy może cieszyć, że były pomocnik reprezentacji Polski jest aktywny, nie unika twardej gry, natomiast zdecydowanie więcej mogą oczekiwać od niego w kwestii kreacji, budowania akcji ofensywnych. Jeszcze mniej dobrego można napisać o dzisiejszym występie Lopesa, który dostał blisko pół godziny gry i nie zaliczył w tym czasie żadnego dobrego zagrania. Słaba zmiana Hiszpana nie była jednak wyjątkiem - dzisiaj nikt z rezerwowych nie odmienił jakkolwiek przebiegu meczu.
Największe emocje mieliśmy… już po końcowym gwizdku. W ostatniej z doliczonych minut Loshaj dośrodkował z rzutu wolnego w pole karne Legii, gdzie piłkę ręką odbił Pekhart. Sędzia Lasyk nie dopatrzył się nieprawidłowości i chwilę po tej sytuacji zakończył mecz. Okazało się jednak, że po podpowiedziach z VAR-u konieczne było sprawdzenie sytuacji na monitorze. Dwie minuty emocji, niepewności i arbiter uznał, że jego pierwsza decyzja była właściwa.
𝑷𝒓𝒂𝒘𝒚 (defensor) 𝒅𝒐 𝒍𝒆𝒘𝒆𝒈𝒐
— PKO BP Ekstraklasa 😷 (@_Ekstraklasa_) November 22, 2020
𝑺𝒕𝒓𝒛𝒆𝒍 𝒕𝒐 𝒌𝒐𝒍𝒆𝒈𝒐 🕺#CRALEG 0:1 pic.twitter.com/PRn4OPhieO
Legia wygrała zasłużenie, a 0:1 to wynik doskonale oddający wydarzenia na boisku. Świetną passę podtrzymali bałkańscy boczni defensorzy mistrzów Polski, którzy po meczach kadr wrócili w bardzo dobrych nastrojach. Mladenović i Juranović dzisiaj nie tylko na niewiele pozwolili rywalom, a to ich akcja ofensywna przyniosła jedyną bramkę. Serb był bliski jeszcze jednego trafienia, ale po wspaniałym zagraniu Martinsa jego lob nad Niemczyckim zatrzymał się na poprzeczce.
Spotkanie w Krakowie nie było dobrą wizytówką PKO Ekstraklasy, ale - między Bogiem a prawdą - takiego właśnie należało się spodziewać, gdy na stadion Cracovii przyjeżdża Legia. Gospodarze w tych rywalizacjach najczęściej opierają się o stałe fragmenty i próby przeszkadzania, co rzadko kiedy przynosi dobre rezultaty. Dzisiaj powtórki z lipcowej rywalizacji w pucharze Polski nie było.
Cracovia - Legia Warszawa 0:1 (0:0)
0:1 - Mladenović 50’ (asysta Juranović)
Cracovia: Niemczycki 5 - Rapa 4, Szymonowicz 5, Rodin 5, Siplak 5 - Dimun 4 (64’ Rivaldinho 3), Loshaj 4 - Fiolić 3 (73’ Zaucha), Van Amersfoort 4, Pik 4 (46’ Thiago 3) - Vestenicky 3 (81’ Piszczek)
Legia: Miszta 5 - Juranović 6, Lewczuk 5, Jędrzejczyk 6, Mladenović 7 - Gwilia 5 (64’ Lopes 3), Martins 7, Kapustka 4 - Wszołek 5, Luquinhas 6 - Pekhart 4.
Sędziował: Piotr Lasyk (Bytom)
Nota 2x45: 4
Żółte kartki: Loshaj, Piszczek - Kapustka
Piłkarz meczu: Filip Mladenović