Autor zdjęcia: amielczarski.com
GKS Bełchatów znów na skraju przepaści… To już ostatnie podrygi?
„Nigdy nie kłam komuś, kto ci ufa. I nigdy nie ufaj komuś, kto cię okłamał”. Z tego założenia powinni wychodzić władze GKS-u Bełchatów, miasto, jak i piłkarze. To, co dzieje się w klubie w ostatnich dniach jest jawną kpiną.
O problemach GKS-u Bełchatów można by napisać całkiem obszerny elaborat, bo już od dobrych kilku lat rozmowy wokół klubu dotyczą przede wszystkim spraw organizacyjno-finansowych niżeli sportowych. Trochę to przypomina zamieszanie w Stomilu Olsztyn i jego ciągłe balansowanie na krawędzi, które na szczęście ostatnio się ustabilizowało. W tym wypadku, jeśli nie zdarzy się cud, happy end może nie nastąpić.
Najgorsze w przypadku Brunatnych jest jednak to, że przez cały czas piłkarzom dawano nadzieję na lepsze jutro. Ale po kolei...
MECZE PIERWSZEJ LIGI MOŻESZ OBSTAWIAĆ U NASZEGO PARTNERA BETSAFE. ZAREJESTRUJ SIĘ I SPRAWDŹ OFERTĘ!
Zimą ubiegłego roku, po oświadczeniu grupy PGE o niepodpisaniu z klubem nowej umowy sponsorskiej, czyli po wygaśnięciu poprzedniej w czerwcu 2019 roku (co było dużym ciosem finansowym) miały miejsce demonstracje niezadowolonych kibiców. Pezes Wiktor Rydz przekonywał natomiast że co prawda sytuacja jest zła, ale ciągle są prowadzone negocjacje, rozmowy i nadzieja nie umarła. Potem one stanęły w martwym punkcie, a latem ostatecznie wrócono do wsparcia finansowego, ale tylko w kwestii akademii i to nawet jeszcze nie w sposób formalny.
W połowie lutego piłkarze wystosowali oświadczenie, w którym informują o bojkocie treningów, tłumacząc to tym, że ostatnią pensję dostali w sierpniu ubiegłego roku. Po zapewnieniach, że zobowiązanie zostaną spłacone do 10 marca, strajk zawieszono.
W czerwcu portal Belsport.pl informował, że na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy ma zostać złożony wniosek o upadłość klubu, co doprowadzi do jego likwidacji. Jednak, jak wynikało z komunikatu GKS-u, przyjęto uchwałę o dalszym funkcjonowaniu klubu i zdementowano plotki. Celem było utrzymanie w I lidze.
I tak można wymieniać i wymieniać. Porozumienie z lutego zrealizowano, o czym mówił w wywiadzie dla Weszło prezes Brunatnych, ale na początku maja zaległości znowu sięgały co najmniej czterech miesięcy i wówczas spłacano dopiero raty za styczeń i luty. Z kolei pod koniec kwietnia rzecznik prasowy Michał Antczak na stronie lodzkifutbol.pl informował, iż spłacone zostały zaległości za 2019 rok i część ze stycznia.
Ostatnio zawarto kolejne porozumienie, tyle że tym razem w roli głównej wystąpiło miasto Bełchatów, które w sierpniu zawarło z zawodnikami umowę stypendialną, a teraz, gdy najwidoczniej wszyscy w klubie tracą cierpliwość (co zrozumiałe), okazało się, że zostali wprowadzeni w błąd. Poniżej fragment oświadczenia zawodników i sztabu z 21 listopada.
„(…) W sierpniu tego roku, u progu nowego sezonu Miasto Bełchatów pojawiło się w naszej szatni z deklaracją. Wiceprezydent miasta – Dariusz Matyśkiewicz ogłosił, że magistrat wspomoże klub w tym ciężkim czasie, a miarą tej pomocy będzie stypendium dla zawodników. Niestety dla sztabu szkoleniowego pieniędzy już nie znaleziono. Efektem wspomnianej wizyty były oczywiście szumne zapewnienia prasowe i ogłoszenia medialne, które niestety okazały się tylko mrzonkami dla naiwnych.
Nasze rozczarowanie i pretensje do Miasta nie miałoby miejsca, gdyby Pan wiceprezydent nie przyszedł do naszej szatni i nie ogłosił tej decyzji w tak oficjalny sposób. Dosłownie kilka dni temu dowiedzieliśmy się, że uchwała rady miejskiej z sierpnia tego roku (dotycząca celowych dotacji dla klubów sportowych) została unieważniona przez Regionalną Izbę Obrachunkową w Łodzi. Miało to miejsce 14 października. Minął już miesiąc od tej decyzji, a nas nikt o tym fakcie nie poinformował! Zabawa w „chowanego” trwa niestety nadal”.
Niestety... Dzieje się w Bełchatowie na niespełna dobę przed meczem @_1liga_ pomiędzy @GKSBelchatow_ a @Korona_Kielce 😔 Zawodnicy i sztab szkoleniowy "Brunatnych" wydali wspólne oświadczenie w którym odnoszą się do sytuacji panującej na tę chwilę w klubie ⚽️🤧 pic.twitter.com/EbbWovoohb
— Adam Kieruzel (@kieroo1997) November 20, 2020
Jak informuje portal Weszło, na ten moment w najgorszej sytuacji jest sztab szkoleniowy, wobec którego zaległości sięgają 5-6 miesięcy, co nie znaczy, że w przypadku piłkarzy nastała sielanka. W oświadczeniu czytamy, że w grudniu niektóre zobowiązania mogą sięgnąć nawet siedmiu miesięcy. Aż trudno sobie wyobrazić, by przez ponad pół roku „pracować” charytatywnie i nie poczynić nic w tej sprawie. Może jednak już czas przestać wyczekiwać aż sytuacja się unormuje i uciekać z okrętu, póki jeszcze jest na to szansa. Wątpimy, by po regularnych uderzeniach mokrą szmatą w twarz ktokolwiek żywił jakiekolwiek nadzieje.
Dodatkowym sygnałem alarmowym jest złożenie rezygnacji przez prezesa Wiktora Rydza, który w kwietniu na łamach Weszło mówił tak:
- Presja jest ogromna. Presja środowiska jest wyczuwalna. Wszyscy patrzą, co się stanie, co zrobimy, jak sobie z tym poradzimy. Nikt nie chciałby być prezesem, który gasi światło w klubie. Nie chciałbym pełnić tej roli. Nie chciałbym tego zrobić. Chociaż dawno z ekonomicznego punktu widzenia powinno było się ogłosić upadłość ekonomiczną spółki, ale widzę możliwości i szanse, żeby ten klub wyprowadzić.
Uciekanie z tonącego statku może właśnie świadczyć o tym podejściu: nie ma światełka w tunelu, perspektywy na poprawę sytuacji finansowej w dłuższej perspektywie są zerowe, więc zanim to wszystko wybuchnie, mnie tu nie będzie i ostatniej żarówki w klubie przynajmniej nie zgaszę. Trudno jednak krytykować tę decyzję, gdy ma się świadomość, jak wiele prezes próbował zrobić, by sytuację uzdrowić. Z pustego i Salomon nie naleje, doskonale to rozumiemy, ale mimo wszystko smutno się na to wszystko patrzy.
Czy mamy do czynienia z ostatecznym zatonięciem GKS-u Bełchatów? Czy znowu jakimś cudem wyjdą z kryzysu, teraz chyba najgłębszego? Chcielibyśmy wierzyć w happy end, ale cóż… No nie da się, skoro sprzątanie w GKS-ie od lat przypomina zamiatanie pustyni.