Autor zdjęcia: Krzysztof Dzierzawa / PressFocus
Gdzie podziało się ładnie grające Zagłębie? Górale lepiej niż Stal obnażyli braki Miedziowych. Podbeskidzie 2:1 Zagłębie
Z meczu na mecz Zagłębie Lubin gra coraz słabiej. Od porażki z Legią Miedziowi zremisowali z Lechią i Stalą, ale dzisiaj przegrali w Bielsku-Białej. I niech babol Dominika Hładuna was nie zmyli, Miedziowi wyglądali po prostu fatalnie.
Jasne, patrząc na wynik i suche statystyki można być innego zdania. Bo przecież Podbeskidzie wygrało dzięki kuriozalnej pomyłce Dominika Hładuna, który postanowił kiwać się w polu bramkowym. Co z tego wyszło? Straszny wstyd, zobaczcie sami:
gdzie Podbeskidzie nie może, tam mu Lubin pomoże 👍 #PODZAG pic.twitter.com/ZJm3GDn3vh
— Andrzej Cała (@andrzejcala) November 24, 2020
Mamy zatem statystyki, które przemawiają za lubinianami. Mamy również ten fatalny błąd bramkarza Zagłębia, który ewidentnie pomógł gospodarzom. Nie możemy jednak napisać, że wygrali oni niezasłużenie. Nie, jeśli ktokolwiek swoją postawą w tym meczu zapracował na trzy punkty, to byłoby to Podbeskidzie.
Oglądając poniedziałkowe spotkanie mieliśmy wrażenie, że bielszczanie bardzo dokładnie przenalizowali sobotni pojedynek Stali Mielec z Zagłębiem. Zwycięzca I ligi z poprzedniego sezonu zagrał bowiem w bardzo podobny sposób: poszedł z rywalem na zwarcie zarówno w defensywie jak i ofensywie. Najmocniejszymi stronami Miedziowych Martina Sebeli są stałe fragmenty gry wsparte bardzo szybkimi skrzydłami, które jeszcze do niedawna w kontrataku rozmontować każdą defensywę Ekstraklasy.
Po tym jednak, jak z drużyny odszedł Bohar, a Zivec nie jest do dyspozycji szkoleniowca, to na bokach brakuje jakości, a przeciwnicy potrafią zamknąć te sektory boiska. Tak było dzisiaj w Bielsku-Białej, gdzie gospodarze starali się szybko kasować wszystkie ataki gości. Ponadto jak ognia unikali stałych fragmentów gry, a jeśli już musieli je bronić, to z zachowaniem koncentracji.
Jeśli dodamy do tego fakt, że Podbeskidzie ma w swoich szeregach większa liczbę graczy – w porównaniu do Stali – którzy potrafią zrobić coś z piłką w ataku, to Zagłębie musiało nastawić się na ostrą walkę. I chyba Miedziowi do tych dwóch meczów z beniaminkami podeszli trochę ze zbytnią pewnością siebie, co w efekcie dało stratę pięciu punktów.
Trzeba też pamiętać, że przeciwnicy znając najmocniejsze i najsłabsze strony ekipy Seveli, chętnie oddawali jej piłkę, aby to rywal męczył się w ataku pozycyjnym. Co prawda Stal bardziej oddała przeciwnikom inicjatywę, ale dzisiaj Zagłębie również mocno waliło w mur. Komentujący ten mecz Michał Żewłakow mówił, że podczas swojej pracy w Lubinie, w tych trudnych momentach, zawsze liczył na Filipa Starzyńskiego. Rozgrywający Miedziowych zagrał w poniedziałek bardzo słabo, nie dając z przodu praktycznie nic. Szysz? Dużo wiatru, burzy z tego nie było. Bednarczyk? Niewidoczny. Baszkirow? Próbował wspierać atak, ale jedno wstrzelenie piłki w pole karne, po której Szysz miał okazję, to mało. Poręba? Za mało jak na tę rolę na boisku.
Najjaśniejszą postacią Zagłębia znowu był Kacper Chodyna, który robił co mógł w ataku, walczył o piłki niemożliwe do wygranej, jedna taka sytuacja dała przyjezdnym gola. Na plus trzeba też zaliczyć występ Sirka, który zdobył swoją drugą bramkę, a napastnicy Miedziowych praktycznie nie otrzymują piłek w polu karnym.
Zagłębie w ofensywie było zatem drętwe, jak wszystkie przeboje pogrzebowe. Jedna akcja bramkowa, to dla nas zdecydowanie za mało w starciu z beniaminkiem. Od takiej ekipy jak Miedziowi oczekujemy konkretów, powtarzalnych akcji, a jedyne co zobaczyliśmy to marazm w ofensywie.
Trzeba przecież nadmienić, że Podbeskidzie miało w tym meczu jeszcze rzut karny. Oczywiście, strzał Sierpiny stanie się pewnie hitem internetu (chociaż kapitan drużyny poślizgnął się przed uderzeniem), ale fakty są takie, że Podbeskidzie mogło i powinno ten mecz wygrać wyżej. To za co najmocniej chcieliśmy beniaminka pochwalić, to odwaga. Górale mieli na ten mecz pomysł, nie bali się atakować – chociaż czasami coś tam szwankowało – ale to zasłużone zwycięstwo może dodać im pewności siebie, która zawahania czy niedoróbki spowodowane stresem zamieni na ładne akcje.
I jeszcze na koniec odnośnie pochwał Karol Danielak: wystąpił nie na swojej pozycji, a w defensywie wyglądał co najmniej jak fachowiec od destrukcji.
Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:1 Zagłębie Lubin (1:0)
1:0 – Marzec 23’ asysta Kocsis
1:1 – Sirk 71’ asysta Drazić
2:1 – Ubbink 74’
Podbeskidzie: Pesković (5) – Danielak (6), Komor (5), Bashlay (5), Gach (4) – Kocsis (6), Rzuchowski (6) (71’ Figiel – bez oceny) – Sitek (5) (79’ Gutowski – bez oceny), Marzec (6) (71’ Ubbink – 6), Sierpina (2) (64’ Miakuszko – 4) – Roginic (4).
Zagłębie: Hładun (1) – Chodyna (5), Simić (4), Guldan (2), Balić (5) – Poręba (3), Baszkirow (4) – Bednarczyk (2) (46’ Drazić – 5), Starzyński (3) (69’ Mraz – 4), Szysz (4) – Sirk (5) (87’ Jonczy).
Sędzia: Szymon Marciniak.
Ocena 2x45: 4.
Żółte kartki: Roginic, Komor – Guldan, Simić, Drazic.
Piłkarz meczu: Karol Danielak.