Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Adam Starszyński / PressFocus

Szarzyzna dawnego hitu – nikt nawet nie spróbował nadać mu blask. Widzew 0:1 Legia

Autor: Mariusz Bielski
2020-11-25 20:30:52

Łódzkie termometry między 17:40 a 19:40 pokazywały około 5 kresek na plusie. A to i tak o 5 więcej niż wynosiła dziś temperatura na stadionie Widzewa. Na trybunach wiało pustką, na boisku – nudą.

Chyba przeceniliśmy dzisiejsze starcie RTS-u z Legią w Pucharze Polski. Bo z jednej strony grzałka była, ale to 90 minut pokazało, iż głównie ze względów historycznych, nie zaś obecnego potencjału obu ekip. Jedni męczą bułę w pierwszej lidze, drudzy w Ekstraklasie, chociaż Legioniści w ten kunktatorski, nudnawy sposób przynajmniej wygrywają. Dzisiaj oczywiście też im się udało.

I to z łatwością. Aż oczy bolały od bierności Widzewiaków przy jedynym golu. Najpierw trzech przeciwników, w tym Kun oraz Mucha, zaledwie patrzyło się jak Karbownik wjeżdża im w pole karne. Potem zaś Nowak nawet nie spróbował przepchnąć Cholewiaka. A umówmy się, Mateusz zdecydowanie nie ma postury Pudziana. I tak jednak z łatwością obrócił się i nieczystym(!) strzałem pokonał Miłosza Mleczkę.

Była wówczas 15. minuta i pomyśleliśmy, że może teraz gospodarze się wściekną, nakręcą, a ci drudzy poczują krew i będziemy mieli widowisko. Jasne, prędzej piekło by zamarzło.

Tempo tego meczu świetnie opisze pewna klisza: Legia rozgrywa akcję od tyłu. Futbolówka trafia do Andre Martinsa. Portugalczyk rozgląda się. Za chwilę Rocha startuje, przebiega kilkanaście metrów, pokazuje się do gry. W tym czasie Portugalczyk nadal przetrzymuje piłkę. Rocha biegnie, biegnie, przeciwnik orientuje się co jest grane i schodzi bliżej niego. Dopiero wtedy pomocnik zdecydował się posłać mu futbolówkę. Jezu, tak wolne i przewidywalne, ze pisali o tym we wczorajszych gazetach.

Żeby jednak nie było, iż czepiamy się warszawian mimo ich zwycięstwa – RTS wcale nie był lepszy. Ba, on pierwszą groźniejszą akcję (i w sumie jedyną) przeprowadził dopiero w 40. minucie. Zaczęło się od dalekiego przerzutu Robaka do Kuna, ten wypuścił Kosakiewicza w pole karne z prawej strony, a on oddał płaski, niecelny strzał kilkadziesiąt centymetrów obok słupka. Niby fajnie rozegrane, ale zagrożenia zero. Wymowne, podobnie jak fakt, że pierwsze celne uderzenie dla Widzewa miało miejsce dopiero w 75. minucie, gdy prosto w Misztę trafił Mucha – lekko, z dystansu.

 

 

Dostaliśmy zatem kolejny dowód na to, że kiedy łodzianom przychodzi mierzyć się kimś choć trochę mocniejszym niż FC Skład Węgla i Papy (czasem zwany Sandecją czy GKS-em Jastrzębie), to jest on równie drapieżny i niebezpieczny co gumowa kaczuszka w starciu z krokodylem. Enkeleid Dobi jakiś czas temu przekonywał, że widzi progres w grze swoich podopiecznych, że już niedługo Widzew zacznie grać na miarę potencjału, że zacznie wygrywać zdecydowaną większość meczów i generalnie jest zadowolony ze swojej pracy oraz jej efektów. A potem dostajemy mecz taki, jak dziś. Brzmi to, jak naprawdę przykry, słaby żart. Delikatnie rzecz ujmując.

Legia natomiast może być zadowolona, aczkolwiek tylko z tego, że zwyciężyła minimalnym nakładem sił, bo, jak już wspomnieliśmy, wojskowi dzisiaj zdecydowanie się nie przepracowali. Na tle warszawskiej szarzyzny najlepiej prezentował się Kapustka, przez którego przechodziła większość akcji i bynajmniej Bartosz ich nie psuł. Gorzej, że jego kumple nie za bardzo mieli parcie by mu dorównać. Valencia zaliczył kolejny pusty przelot bez choćby jednego błysku, Rafa Lopes był przydatny jak ślepemu okulary, bujanko Luquinhasa nie przynosiło żadnych efektów, a Stolarski dał w ofensywnie nieporównywalnie mniej niż Juranović.

Pytanie czy  rzeczywiście taki był plan Czesława Michniewicza, aby zatriumfować, a jednocześnie nawet się nie spocić. Jeśli tak – no cóż, trudno. Straciliśmy 90 minut z życia. Nie pierwszy raz i nie ostatni, znając piękno polskiego futbolu. Ale nawet dałoby się to zrozumieć, bo kalendarz jest ciasny jak łódzkie autobusy po 16. Trzeba się oszczędzać na ważniejsze, trudniejsze starcia. Jeśli jednak Legia miała dziś zaprezentować się bardziej efektownie, to większość Wojskowych powinna dostać srogi opierdziel.

Tylko kibicom Widzewa aż współczujemy. RTS obchodzi dziś 110. urodziny, ale nie dał swym fanom żadnego powodu do świętowania. Chyba że chcieliby się upić na smutno…

Widzew Łódź 0:1 Legia Warszawa
0:1 Cholewiak 6’

Widzew: Mleczko – Kosakiewicz, Nowak, Grudniewski, Stępiński – Kun (81′ Ojamaa), Mucha, Możdżeń, Prochownik (57′ Ameyaw) – Fundambu (69′ Mąka), Robak (81′ Czubak)

Legia: Miszta – Stolarski, Wieteska, Jędrzejczyk, Rocha – Valencia (46′ Wszołek), Martins, Kapustka, Karbownik (46′ Slisz), Cholewiak (61′ Luquinhas) – Lopes (61′ Pekhart)

Żółte kartki: Mucha – Slisz

Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork)


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się