Autor zdjęcia: Krzysztof Porebski / PressFocus
Niejednoznaczny Artur Skowronek. Jak oceniać i co zrobić z trenerem Wisły?
Czy Artur Skowronek powinien obawiać się o swoją posadę. Po porażce z Wartą Poznań kibice Wisły, nie pierwszy raz w tym sezonie, domagali się głowy trenera, ta jednak wciąż tkwi na swoim miejscu. O ewentualnej wymianie szkoleniowca przy Reymonta na razie jest cicho, ale ta cisza dla obecnego szkoleniowca „Białej Gwiazdy” może okazać się złowroga. Bo Skowronek, choć w ostatnich miesiącach dał Wiśle bardzo dużo, na cenzurowanym znajduje się od kilku tygodni i na razie nie wykorzystuje otrzymanej szansy.
Obecny szkoleniowiec „Białej Gwiazdy” do sezonu przystępował w całkiem komfortowych warunkach. Roszady gabinetowe i liczne zmiany w składzie sprawiły, że trwające rozgrywki nabrały przejściowego charakteru, co chętnie podkreślał chociażby Jarosław Królewski. Wisła miała być budowana na nowo, ale tym razem w bardziej przemyślany i spokojny sposób. Skowronek, który w poprzednim sezonie wyciągnął klub z wielkich kłopotów, siłą rzeczy musiał zostać kierownikiem tej budowy.
Stan na dziś pokazuje, że ten wybór niekoniecznie się sprawdził. Zasługi zasługami, ale teraz potrzebne są postępy, dowody na to, że zespół idzie w dobrym kierunku. A tych, niestety dla trenera Wisły, nie ma za dużo. Są za to kompromitacje, które doprowadzają kibiców „Białej Gwiazdy” do szału.
Zaczęło się oczywiście w Ostrowcu Świętokrzyskim, gdzie Wisła, która - co warto przypomnieć - miała potraktować Puchar Polski arcypoważnie, nie sprostała już pierwszej, trzecioligowej przeszkodzie. Ten blamaż Skowronkowi i zawodnikom uszedł na sucho, za to gorąco zrobiło się po kolejnej kompromitacji, tym razem ligowej. W 4. kolejce wiślacy podejmowali u siebie Wisłę Płock i zostali zmieleni na miazgę. „Nafciarze”, którzy znani są głównie z tego, że raczej słabo grają w piłkę, przy Reymonta poczynali sobie z niezwykłą śmiałością, podczas gdy rywali przerastało wymienienie czterech celnych podań. „Biała Gwiazda” dała koncert na poziomie koncertu Jima Levensteina w drugiej części American Pie - ośmieszyła się na całej linii.
Trzecie upokorzenie to niedawna porażka z przetrzebioną kontuzjami Wartą. Ekipa Piotra Tworka sklecona na słowo honoru, bez zmienników nadających się do gry, która przegrywała już po dziewięciu minutach, a po drodze nie strzeliła jeszcze karnego, na koniec cieszyła się ze zwycięstwa, na które w pełni zasłużyła. Nawet jeśli Wisła dłużej utrzymywała się przy piłce i optycznie sprawiała wrażenie lepszego zespołu, to tak naprawdę lepsza wcale nie była. Po stracie drugiego gola piłkarze trenera Skowronka mieli raptem jedną sytuację bramkową, którą w dodatku stworzyli przypadkowo, po błędzie defensorów Warty. Żałosne, jak na zespół z dużo większym potencjałem i nieporównywalnie większymi tego dnia możliwościami.
Trzy mecze to, rzecz jasna, niezbyt obszerny materiał badawczy, ale jeśli spojrzymy na całość dokonań Wisły w tym sezonie, to wnioski za bardzo się nie zmienią:
- z 11 meczów „Biała Gwiazda” wygrała zaledwie dwa, choć za każdym razem okazale - ze Stalą, która zmagała się z koronawirusem, i beznadziejnym Podbeskidziem.
- aż 5 razy schodziła z boiska pokonana, bilans bramkowy w przegranych meczach to 3:13;
- 4 wyjazdowe remisy to wynik rozczarowujący dla kibiców, ale biorąc pod uwagę, że zostały zanotowane na boiskach lepszych zespołów, można zapisać je na plus. Zwłaszcza że w Szczecinie i Zabrzu Wisła była lepszym zespołem i przy odrobinie szczęścia mogła te mecze wygrać.
Nie wygląda to najlepiej, a sytuacja robi się jeszcze gorsza, gdy na wyniki zespołu z Reymonta spojrzymy w szerszej perspektywie. Tak prezentuje się tabela Ekstraklasy od wznowienia rozgrywek po przerwie spowodowanej pandemią. Z zespołów, które załapały się na poprzedni i obecny sezon, „Biała Gwiazda” jest najgorsza.
Z drugiej strony, jeśli w serwisie 90minut.pl wpiszemy parametry obejmujące cały okres pracy Artura Skowronka, to miejsce Wisły w tabeli będzie o niebo lepsze. 7. lokata to wręcz wynik powyżej potencjału krakowskiego klubu. Trzeba jednak pamiętać, że 20 z 44 punktów Wisła zdobyła w 8 meczach przed pandemią. Po powrocie do gry notuje iście fatalną średnią 1 punktu na mecz, co w głównej mierze obciąża trenera.
Jakby tego było mało, oprócz coraz gorszych wyników po stornie minusów należy zapisać także styl gry Wisły, który dziś cechuje się totalną ułomnością w ofensywie. „Biała Gwiazda” nie potrafi przełamać niemocy w budowaniu akcji, stwarza sobie mało sytuacji bramkowych, a tych, które ma, z reguły nie wykorzystuje. Część winy na pewno spoczywa na wykonawcach. Z tercetu napastników Buksa - Brown Forbes - Beqiraj nikt nie gwarantuje goli i utrzymania dobrej formy przez dłuższy czas. Cała trójka razem wzięta nie da nawet połowy tego, co w poprzedniej rundzie dawał Turgeman. A przypomnijmy, że Izraelczyk podczas swojego pobytu w Krakowie więcej czasu spędził u lekarza niż na boisku.
Niewiele lepiej wygląda sytuacja w linii pomocy. Jeśli na boisku jest Błaszczykowski, można mieć nadzieję, że Wisła zrobi jakąś ciekawą akcję i może nawet strzeli gola. Kiedy jednak kapitan „Białej Gwiazdy” nie gra to obraz zmienia się diametralnie. Przykład dostaliśmy niedawno w meczu z Rakowem, w którym Wisła zagrała dwie całkowicie różne połowy - dobrą (pierwszą) z Błaszczykowskim na boisku i słabą (drugą) z Błaszczykowskim na ławce.
Tak duża zależność od kapitana wynika między innymi z tego, że poszczególni zawodnicy niekoniecznie rozwijają się przy obecnym trenerze. Żukow, Basha czy Kuveljić z tygodnia na tydzień prezentują się coraz słabiej, Buksa wciąż ma więcej braków niż zalet, a Hoyo-Kowalski nigdy nie dostał prawdziwej szansy. Ale uwaga - to tylko jedna strona medalu. W tym sezonie Skowronek z coraz lepszymi efektami buduje dla klubu Plewkę, Szota, Chukę, a nawet Jeana Carlosa, co wydawało się niemożliwe. Nie jest więc tak, że szkoleniowiec notuje same porażki w kwestii rozwoju zawodników. Pytanie tylko, dlaczego w niektórych przypadkach sprawy mają się naprawdę dobrze, a w innych wręcz dramatycznie. W gruncie rzeczy można je rozszerzyć o inne aspekty związane z funkcjonowaniem drużyny.
Analiza bilansu zysków i strat w przypadku trenera Wisły daje niejednoznaczne wnioski. Z jednej strony Artur Skowronek bardzo krakowskiemu klubowi pomógł, z drugiej - coraz trudniej oprzeć się wrażeniu, że „Biała Gwiazda” po chwilowym wzroście spuściła z tonu i od kilku miesięcy kręci się w kółko. Czy obecny szkoleniowiec wie, jak wyprowadzić zespół na właściwy kurs? Aktualnie nic na to nie wskazuje, ale trzeba pamiętać, że od kilku dobrych tygodni trener nie pracuje w optymalnych warunkach. Zawodnicy wypadający przez koronawirusa i terminarz rozbity przerwami na mecze reprezentacji, to czynniki, które raczej nie sprzyjają budowie drużyny. Czy jednak można traktować to jako usprawiedliwienie, kiedy warunki dla wszystkich są niemal takie same? Zapewne i tak, i nie, czyli znów niejednoznacznie.
I właśnie taka jest cała kadencja Artura Skowronka w Wiśle. Współczujemy tym, którzy będą decydować o jego przyszłości.