Autor zdjęcia: Pawel Jaskolka / PressFocus
W Ekstraklasie wielokrotnie zwalniano za odpuszczanie ligi kosztem pucharów. Co może uratować Żurawia?
Lech Poznań w ostatnim czasie przedłużył kontrakt z Dariuszem Żurawiem, co można traktować jako wzmocnienie pozycji trenera. Najnowsza historia polskiej piłki pokazuje, że nie takie nazwiska zwalniano z powodu słabej postawy drużyny w lidze przy jednoczesnym graniu w europejskich pucharach. W czym można upatrywać nadziei dla szkoleniowca Kolejorza?
W ostatnim czasie sporo czasu poświęciliśmy defensywie Lecha Poznań, która tej jesieni popełnia absurdalne błędy, które w ostateczności prowadzą do słabych wyników drużyny w Ekstraklasie. Wczoraj dowiedliśmy, że obecna obrona Kolejorza jest najsłabsza spośród wszystkich formacji poznaniaków w ostatnich 10 ligowych sezonach.
Nie jest jednak tak, że ogólnie wyniki Lecha są najgorsze, jeśli weźmiemy pod uwagę tylko te czasy, kiedy klub ze stolicy Wielkopolski musiał grać zarówno w pucharach (wzięliśmy pod uwagę sezony z awansem do fazy grupowej) i spojrzymy na liczbę zdobytych punktów. Drużyna Żurawia ma na swoim koncie 10 oczek, co przy dorobkach Macieja Skorży (4 punkty) i Jacka Zielińskiego (9 punktów) wygląda nieźle.
Gorzej prezentuje się jednak strata Kolejorza do aktualnego lidera Ekstraklasy. Obecnie Legia wyprzedza poznaniaków aż o 13 punktów (Lech ma do rozegrania zaległy mecz z Pogonią), ale dopisywać trzech oczek za zaległości nie będziemy, bo w pojedynku z Portowcami wcale nie musi być łatwiej niż z Rakowem. Jakie straty mieli na tym samym etapie Skorża i Zieliński? Odpowiednio 17 i 12 punktów.
Dariusz Żuraw w tym towarzystwie wygląda zatem całkiem nieźle. Jeśli dodamy do tego ten ofensywny styl jego drużyny, który zachwycił wielu kibiców, chociaż w obecnym sezonie nic nie dał w Ekstraklasie i poprzemy to wszystko liczbą 17 mln euro, jaką udało się zarobić na zawodnikach, to zapewne mamy odpowiedź na pytanie, dlaczego Lech zdecydował się przedłużyć ze szkoleniowcem umowę.
My jednak pogrzebaliśmy w historii i doszliśmy do wniosku, który przed pięciu laty na konferencji prasowej powiedział Michał Probierz. Mianowicie o pucharach, które dla trenerów są jak pocałunek śmierci. Lech w ostatniej dekadzie dwukrotnie grał w fazie grupowej Ligi Europy (sezony 2010/11 i 2015/16). Zawsze wiązało się to z ligową zadyszką, konkrety przedstawiliśmy już wcześniej, ale jest jeszcze coś: zarówno Skorża jak i Zieliński zapłacili za nią posadą. Mimo wcześniej zdobytego mistrzostwa Polski.
Zresztą trend w Ekstraklasie był taki, że trenerów pozbywano się nie tylko w Poznaniu, przy Łazienkowskiej też mieli problemy z dzieleniem uwagi na puchary i ligę. W jesienią 2015 roku Henninga Berga zmienił Stanisław Czerczesow, rok później Besnika Hasiego zastąpił Jacek Magiera. Norweg po 9 kolejkach miał sześć oczek straty do pierwszego Piasta, Albańczyk tracił 10 punktów.
Co ciekawe w ostatniej dekadzie tylko dwóch trenerów potrafiło godzić grę w pucharach i Ekstraklasie. Mowa tu o Macieju Skorży w sezonie 2011/12 oraz Janie Urbanie dwa lata później. Obydwaj prowadzili wtedy Legię Warszawa, które po 9 kolejkach albo prowadziły w tabeli (Urban), albo strata to ówczesnego lidera była niewielka (Skorża).
Warto zastanowić się zatem, czy może uchronić Dariusza Żurawia przed ewentualnym zwolnieniem? Tak naprawdę wyjścia widzimy dwa: Lech zacznie już teraz regularnie punktować, a nie w grudniu, bo czołówka bardzo szybko może odjechać. Zwłaszcza, że Legia już jest pierwsza, a Raków wcale nie wygląda na ekipę w kryzysie.
Drugi wariant nie spodoba się kibicom Kolejorza, bo zakłada, że Żuraw zostanie na stanowisku nawet w sytuacji, kiedy strata do lidera tabeli i najniższego miejsca na podium, nadal będzie rosła. Na jakiej podstawie posada zostanie utrzymana? Na takiej, jak selekcjonerem reprezentacji Polski nadal jest Jerzy Brzęczek. Mianowicie: szkoleniowiec wypełnił postawione mu zadania (ładna gra i promocja młodych zawodników), a aktualny sezon spisujemy na straty.
Przypominamy, że cały czas mówimy o Lechu Poznań, czyli drugim największym klubie w Polsce. Klubie, który jeszcze do niedawna miał ambicję rywalizować z Legią o miejsce numer jeden. Jeśli rzeczywiście okaże się, że ten drugi wariant jest aktualnie forsowany, to zespołowi i władzom Kolejorza życzymy jak najdłuższego zamknięcia stadionów, bo fani przy pierwszej okazji zaprezentują swoje niezadowolenie. Dla samej ligi będzie to cios, ponieważ Ekstraklasa potrzebuje mocnej Legii i mocnego Lecha.
Wszystko wskazuje na to, że długo nie będziemy czekać na odpowiedź, który wariant wybiorą władze klubu. Najbliższe kolejki powinny przesądzić o przyszłości Żurawia i wytrzymałości papieru, na którym parafował on nową umowę z Kolejorzem. Hasi wyleciał bowiem po 9. rundzie gier, Berg, Skorża i Zieliński wytrzymali na stanowiskach do 11. kolejki.