Autor zdjęcia: Paweł Berek / pressfocus.pl
Wyjątkowe czasy wymagają kompromisów. Przerwa zimowa w Ekstraklasie krótsza jedynie o tydzień
Jeszcze przed dwoma tygodniami były plany, aby rozgrywki Ekstraklasy wznowić nawet w połowie stycznia i chociaż ten pomysł upadł, powrót na boiska w ostatni weekend stycznia również trzeba uznać za sukces.
Po pierwsze dlatego, że w ogóle udało się dojść do konsensusu. Po tym jak w połowie listopada padła informacja, że Ekstraklasa rozważa wcześniejszy powrót na boiska, od razu przyklasnęliśmy temu pomysłowi, bo w obecnej rzeczywistości czekanie do lutego nie miałoby sensu. Miny zrobiły nam się nietęgie w momencie, kiedy kluby zaczęły kręcić nosem na taki wariant i przyznajemy, że pojawiła się u nas wątpliwość, czy uda im się w ogóle dogadać.
Ostatecznie wszystko zakończyło się sukcesem i 15. kolejka Ekstraklasy zostanie rozegrana w ostatni weekend stycznia (czyli o tydzień wcześniej niż zakładał pierwotny terminarz). Po dłuższym przemyśleniu wydaje nam się to jeszcze lepszym rozwiązaniem niż ten pierwszy termin. Przede wszystkim z uwagi na wszystkie minusy wyjścia na boiska w połowie miesiąca. Przed dwoma tygodniami wspominaliśmy o trzech najważniejszych: braku tradycyjnych przygotowań, braku czasu na zgranie nowych zawodników i w konsekwencji odbiciu się tego wszystkiego na najsłabszych klubach.
Nie wydaje nam się, żeby w tej pandemicznej rzeczywistości drużyny wyjeżdżały na zagraniczne zgrupowania, teraz przy powrocie do gry 29 stycznia śmiało można organizować jakieś obozy w Polsce, ale nawet ci, którzy zostaną na swoich obiektach w spokoju powinni przygotować się do rundy wiosennej. Drugi argument o braku zgrania nowych piłkarzy, jeśli potwierdzona zostanie data zimowego okna transferowego (Maciej Wąsowski z „Przeglądu Sportowego” informował o 1 stycznia), a kluby już teraz zaczną się rozglądać za wzmocnieniami, też odpada.
A skoro tak, to problemu z odpowiednim przygotowaniem do wiosny nie powinny mieć również te najsłabsze kluby z Ekstraklasy. Jak wiadomo, zima dla drużyn z końca stawki jest czasem wielu transferów, sporej liczby zmian, a przecież tych wszystkich nowych zawodników trzeba wprowadzić do zespołu, zaaklimatyzować, zgrać. W uproszczeniu: potrzeba czasu. I te dodatkowe dwa tygodnie powinny zadowolić głównie te najmniej przekonane kluby.
Na pewno jeśli porównamy ten polski termin do naszych zachodnich sąsiadów, to można kręcić nosem. Bo skoro Niemcy mogą wrócić 2 stycznia, to dlaczego nasi ligowcy mają czekać dodatkowe 27 dni? Z podobnego powodu rozczarowani mogą być kibice, którzy na pewno – podobnie jak my – napaliliśmy się na to wznowienie w połowie miesiąca. Przykład ostatniej przerwy na kadrę pokazał, jakim remedium na zmęczenie i wkurwienie może być nasza Ekstraklasa. Przy obecnej sytuacji pandemicznej i perspektywy świąt oraz sylwestra, kiedy na pewno nie unikniemy spotkań rodzinnych czy z przyjaciółmi, trzeba liczyć się z kolejnym wzrostem zachorowań.
News 🔥: Ekstraklasa wznowi rozgrywki w weekend 29-31 stycznia. Rada Nadzorcza @_Ekstraklasa_ przychyliła się do zdania większości klubów. Zimowe okno zostanie otwarte prawdopodobnie 1 stycznia. Wszystko musi jeszcze przyjąć zarząd PZPN.https://t.co/zVmsECpa3f
— Maciej Wąsowski (@Maciej_Wasowski) November 26, 2020
Szybszy powrót rozgrywek byłby zatem jedną z iskierek nadziei podczas kolejnego kryzysu. Musimy jednak w dobie koronawirusa mieć na uwadze, że tutaj wszystkie ze stron muszą być zadowolone. Zarówno piłkarze, którzy chcą możliwe jak najdłużej odpocząć po trudach tego dziwnego sezonu, jak i trenerzy oraz prezesi klubów. Oni w tej sytuacji muszą możliwie jak najbardziej zabezpieczyć swoje interesy i stworzyć wszystkim sprawiedliwe warunki do rywalizacji. Na końcu kibice, którzy byliby usatysfakcjonowani jak najszybszym powrotem, bo ten sezon ogórkowy, kiedy grzejemy się nazwiskami zawodników będących daleko/blisko polskich klubów, nikomu nie służy. Jest jeszcze spółka Ekstraklasy, dbająca o kalendarz rozgrywek i wszystko co się z tym wiąże.
Pomysł z powrotem 29 stycznia wydaje się zatem jak najbardziej rozsądny, bo zadowala każdą ze stron. Może nie wszyscy z tego powodu otworzą szampany, ale wybierając ten termin wzięto pod uwagę rację piłkarzy, trenerów, prezesów, Ekstraklasy i kibiców.