Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Tomasz Folta / PressFocus

Jeśli drużyna poddaje się już w 30. minucie, to grzechem byłoby nie skorzystać. Stal 3:1 Jagiellonia

Autor: Marcin Łopienski
2020-11-28 18:09:48

Dla wszystkich kibiców Jagi, którzy po wysokim zwycięstwie nad Wisłą Płock myśleli, że ich drużyna wraca na dobre tory, mamy złą informację. Nie wraca. Co innego zespół Leszka Ojrzyńskiego.

Każdy, kto nieco spóźnił się na spotkanie w Mielcu mógł być zdziwiony. W 6. minucie bowiem było już 1:1, a już po chwili goście przeprowadzali kolejne natarcia na bramkę Rafała Strączka. Najmocniej wyróżniał Bartłomiej Wdowik, któremu piękna asysta przy golu Przemka Mystkowskiego najwyraźniej dodała skrzydeł, bo lewy obrońca Jagiellonii brylował w ataku, gdzie szalał na skrzydle, ale również łamał akcje do środka. Tam natomiast tworzył przewagę i prostopadłymi podaniami uruchamiał Puljicia. Gorzej, że napastnik białostoczan zwyczajem z początku sezonu marnował wszystko co miał na nodze. 

Na chłodno pojedynek w Mielcu był według nas rywalizacją kuriozalną. Przynajmniej jeżeli chodzi o Jagę. Przyjezdni słabo weszli w mecz, po błędzie – oczywiście kuriozalnym – Węglarza przegrywali, ale jak zerwali się do ataku, to przy lepszej koncentracji mogli zdobyć jeszcze jedną, może dwie bramki. A co się stało z ekipą Zająca? Po 30. minucie zgaśli jak świeczka na torcie. W ofensywie brakowało stempla jakości, kogoś kto w decydującym momencie zagra konkretną piłkę. W środku pomocy Pospisil grał sam, bo Lopez to nie jest zawodnik na poważną piłkę (czyli w Polsce nawet na II ligę), a obrona… Cóż, w sobotę złożona była eksperymentalnie, ale z drugiej strony przeciwko sobie nie miała też ofensywy Lecha, a błędy już przed przerwą popełniała.  

Jagiellonia zagrała zatem na poziomie niecałe 30 minut. Może na Stal przed przyjściem Leszka Ojrzyńskiego by to wystarczyło, ale teraz beniaminek wygląda zupełnie inaczej, z każdą kolejką robi zauważalne postępy. Bo tak jak napisaliśmy wyżej: w pierwszej połowie mielczanie nie zagrali niczego wielkiego, szczególnie w ofensywie, ale odnośnie ich postawy mamy w głowie jeden obrazek: 

30. minuta meczu, aut Jagi przed bramką Węglarza, a Tomasiewicz pokazuje kolegom żeby usiąść na rywala już na jego połowie, tak aby odebrać piłkę wysoko i szybko zadać cios. Zatem nawet jeśli z przodu nie wszystko się zazębiało, to takie credo Ojrzyńskiego było: organizacja gry, pressing już na połowie rywala i szukamy swoich szans. A te niczym worek z prezentami zaczęły pojawiać się po przerwie.

Napisaliśmy wyżej, że ten mecz w wykonaniu Jagiellonii był kuriozalny, a swoje dołożył również Bogdan Zając. Trener Jagi widząc, że jego zespół przygasł w końcówce pierwszej połowy słusznie zmienił beznadziejnego Lopeza, ale ściągnął też dobrze dysponowanego Mystkowskiego. Nie znamy przyczyny takiej decyzji, ale w konsekwencji szkoleniowiec nie pomógł swoim zawodnikom, którzy w drugiej połowie w ataku byli beznadziejni. 

Trener Ojrzyński zachował się wprost przeciwnie. Pierwszy kwadrans w wykonaniu obydwu zespołów był nudny, ale w 60. minucie na boisku pojawili się Prokić oraz Getinger i maszyna ruszyła. Stal w końcu miała argumenty w ataku, a przy tak niepewnie dysponowanej defensywie Jagiellonii klasowa drużyna z łatwością powinna to wykorzystać. I beniaminek zdołał podołać temu wyzwaniu, a wynik, który widzimy poniżej powinien być wyższy. Poza bramkami Tomasiewicza i Zjawińskiego swoje okazje mieli Mak i Dadok. Zaznaczymy jeszcze, że były to sytuacje, które Robert Lewandowski wykończyłby, mając obydwie nogi w gipsie.

Wnioski z tego meczu są zatem następujące: wysoka wygrana Jagiellonii z Wisłą Płock była jedynie wypadkiem przy pracy, bo Nafciarzy obecnie pokonałby każdy. W Stali natomiast ewidentnie coś drgnęło, bo drużyna po remisie w Lubinie zanotowała kolejny progres. W sobotę jeszcze mocniej było widać styl drużyn Ojrzyńskiego: dobra organizacja, walka, nieustępliwość i pressing plus argumenty piłkarskie poparte skutecznością. 

Trudno wydawać wyroki po zaledwie dwóch meczach, ale jeśli ten progres zostanie utrzymany, to owoce raczej będą zbierać w Mielcu niż Białymstoku. 

Stal Mielec 3:1 Jagiellonia Białystok (1:1)

1:0 – Flis 4’

1:1 – Mystkowski 6’ asysta Wdowik

2:1 – Tomasiewicz 66’ asysta Kościelny

3:1 – Zjawiński 90’ asysta Prokić

Stal: Strączek (5) – Kościelny (6), Żyro (5), Czorbadzijski (6), Flis (6) (60’ Getinger – 5) – Matras (5) – Mak (4) (74’ Dadok – bez oceny), Tomasiewicz (6), Forsell (4) (90’ Urbańczyk), Domański (4) (75’ Zjawiński – bez oceny) – Wróbel (2) (60’ Prokić – 5).

Jagiellonia: Węglarz (4) – Pankiewicz (2) (76’ Wojtkowski – bez oceny), Borysiuk (4), Bodvarsson (2), Wdowik (6) – Pospisil (5), Fernan (2) (46’ Romanczuk – 3) – Prikryl (4), Imaz (3), Mystkowski (6) (46’ Cernych – 2) – Puljić (2).

Sędzia: Jarosław Przybył

Ocena 2X45: 4. 

Gracz meczu: Grzegorz Tomasiewicz


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się