Autor zdjęcia: Piotr Matusewicz / PressFocus
Arce dalej do lidera niż na najdalszy wyjazd. Widzew 2:1 Arka
Czy Arka Gdynia ma problem? Ano ma. I to nie z dalekimi wyjazdami, nie z trudnym terminarzem, nie z mocą rywali, tylko ze sobą.
Pierwsza połowa w Łodzi należała do Widzewa. I z pewnością bardziej odzwierciedlałby to wynik, gdyby Karol Czubak, odkrycie zeszłego sezonu drugiej ligi, nie zapomniał jak wykończyć odpowiednio akcję. Początek mecz i strzał w słupek to nic przy tym, co zrobił później. Jeśli nie trafiało się na stadionie Widzewa praktycznie do pustej bramki z dwóch metrów, to w normalnych czasach z pełnymi trybunami, kibice bekę z takiego zawodnika mieliby aż do jego kolejnego przyjazdu. Tym razem chodzi właśnie o Czubaka, więc szydera z ust własnych kibiców byłaby jeszcze gorsza. Jednak napastnik najwyraźniej nie chcąc czytać niepochlebnych komentarzy na swój temat potrafił się zrehabilitować. I to szybko. W 22. minucie piłka ponownie trafiła w słupek, ale tym razem po strzale Nowaka po rzucie rożnym. A do piłki dopadł Czubak i wcisnął ją do bramki Kajzera. Mieliśmy 1:0, a dalej kontrolowanie spotkania przez Widzew do gwizdka oznaczającego przerwę. Arka? Bez polotu, bez fantazji, z jedną okazją zakończoną interwencją Miłosza Mleczki po uderzeniu Wolsztyńskiego.
Nadzieję Arce dał początek pierwszej połowy. Ekipa z Gdyni zaatakowała, dobre zachowanie Wolsztyńskiego w polu karnym stworzyło okazję Mateuszowi Żebrowskiemu, który pojawił się międy dwoma obrońcami i strzelił na 1:1. I tyle tego było, bo zapędy asystującego Wolsztyńskiego wygasił jego niedawny kolega z ataku Widzewa, czyli Marcin Robak. 2:1 i znowu to samo, czyli Arka bez polotu i pomysłu jak sforsować dobrze ustawiony z tyłu Widzew.
Młyński był aktywny, jego strzał mógł coś zmienić, ale nic z tego. Rezerwowi też wiele nie wnieśli. Czy to źle świadczy o trenerze Mamrocie? Jakie wymówki może mieć Arka?
Oto mecze wyjazdowe od ostatniego aż do zapoczątkowania złej serii Arki:
Gdynia - Łódź (360 km)
Gdynia - Rzeszów (650 km)
Gdynia - Nowy Sącz (675 km)
Gdynia - Łęczna (640 km)
Gdynia - Olsztyn (202 km)
Gdynia - Opole (560 km)
Dalekie wyjazdy to przypadłość, a w zasadzie bardziej specyfika tego klubu od dawna. Położenia geograficznego się nie zmieni i nie ma co zwalać na nie winy, w pierwszej lidze roi się od zespołów ze Śląska i południowej Polski, takie prawa natury. Natomiast na te prawa natury należało się odpowiednio przygotować. Czy Arka ma kadrę pozwalającą na takie granie i jeżdżenie? To już inny temat. Rodzina Kołakowskich była bardzo chwalona za przeprowadzone transfery. Wydawało się, że są skrojone pod potrzeby trenera Mamrota i świetnie wyważone przy rewolucji kadry na pierwszą ligę. Jednak teraz jakby nie Żebrowski i Letniowski, to trudno powiedzieć, czy transfery ocenilibyśmy z równie dużym entuzjazmem.
Po świetnym początku sezonu, po którym nastąpiło przygaśnięciu Juliusza Letniowskiego, rozgrywający ponownie stanowi o sile Arki. Strzelał gole w czterech meczach z rzędu, aż przyszedł ten dzisiejszy z Widzewem i tutaj nie miał zbyt wiele do powiedzenia. Co dalej? Oto jest pytanie? Już były plotki o Mariuszu Rumaku. Już mówiło się, że trener Mamrot leci. Ale co to zmieni? Potrzeba zaufania, ale szczerze mówiąc - także planu B byłego szkoleniowca Jagiellonii. Bo dziś go nie widzieliśmy, co innego u Enkeleida Dobiego, którego drużyna - chociaż z wpadkami - wygląda w takich meczach jak równy z równym. A poza wielką marką jest jednak beniaminkiem… Tymczasem Arka będąca pewniakiem do awansu traci już 11 oczek do liderującej Termaliki.
Widzew Łódź 2:1 Arka Gdynia
Czubak 22', Robak 61' - Żebrowski 47'
Widzew: Mleczko - Kosakiewicz, Nowak, Grudniewski, Stępiński - Kun (88' Ojamaa), Poczobut, Możdżeń (88' Mucha), Ameyaw (76' Mąka) - Czubak, Robak.
Arka: Kajzer - Danch, Kwiecień, Marcjanik, Marciniak - Żebrowski (69' Siemaszko), Deja, Drewniak (69' Jankowski), Letniowski, Młyński - Wolsztyński.
Żółte kartki: Grudniewski, Kun, Możdżeń - Letniowski, Wolsztyński.
Sędzia: Tomasz Wajda (Żywiec).