Autor zdjęcia: Tomasz Folta / PressFocus
Czy z nowicjuszy można zrobić ekstraklasową drużynę? Z Mielca wysyłają pozytywne sygnały
Wiemy, że nie można chwalić dnia przed zachodem słońca. Zdajemy sobie sprawę, że dwa mecze to za mała próbka, żeby wyciągać poważne wnioski. Leszek Ojrzyński z marszu odmienił jednak Stal Mielec, a wszystko to za pomocą bardzo prostych środków.
Zaraz po tym jak ogłoszono Leszka Ojrzyńskiego nowym trenerem beniaminka nie mieliśmy wesołych min, bo patrząc na personalia Stali oraz to w jaki sposób pożegnano się z Dariuszem Skrzypczakiem, trzeba było brać pod uwagę wszystkie scenariusze. Również te najgorsze. Zresztą napisaliśmy wtedy tekst, to jego fragment:
„No ale dobrze, skoro postanowiono zatrudnić Ojrzyńskiego spójrzmy na skład zespołu, bo może tam tkwi nadzieja na to, że Stal czeka lepsza przyszłość. Przeanalizowaliśmy personalia i musimy stwierdzić, że nowy trener będzie musiał całe towarzystwo wyjątkowo mocno chwycić za mordy i zastosować fenomenalne chwyty motywacyjne”.
W składzie Stali naprawdę trudno znaleźć 5-6 klasowych zawodników, do tego mających na koncie poważne doświadczenie na poziomie Ekstraklasy. Dlatego przewidywaliśmy, że jeśli coś ma w tej drużynie zaskoczyć, to wyłącznie po zastosowaniu żelaznej, wręcz wojskowej dyscypliny (stąd chwycenie za mordy), a wszystko to wsparte wspomnianymi wyjątkowymi chwytami motywacyjnymi.
Zanim przejdziemy do tego, jak to wszystko przełożyło się na taktykę, w spotkaniu z Jagiellonią Białystok rzuciło nam się w oczy kilka obrazków. Mianowicie chodzi nam o reakcje nowego szkoleniowca na zachowania jego piłkarzy. Cóż, trener mielczan chyba nie należy do tego samego grona co Jerzy Brzęczek i Zbigniew Boniek, wychodząc z założenia, że jego wskazówki i mowa ciała jednak działają na zawodników.
W sobotnim meczu oglądaliśmy zatem kilka sytuacji stykowych, kiedy sędzia nie dopatrzył się faulu białostoczan, a piłkarz gospodarzy miał pretensje do sędziego i odpuszczał grę. Reakcja Ojrzyńskiego? Solidna bura do… swojego gracza, żeby zajął się swoimi obowiązkami i wrócił na pozycję. Czyli nie szukamy winnych dookoła, a zapierdalamy. Tak moi drodzy, zapierdalamy. Innymi słowy, wypisz wymaluj wzięcie za mordy piłkarzy.
Naszym zdaniem to kluczowa kwestia w zmianie mentalności drużyny, której na boisku nie wychodziło praktycznie nic. Jeśli znowu nawiążemy do selekcjonera reprezentacji i słynnego oczekiwania na przestawienie się czegoś w głowie Piotra Zielińskiego, to trener Ojrzyński poszedł o krok dalej, nie czekał, a przerzucił na piłkarzy odpowiedzialność za najdrobniejszą akcję w meczu.
Co na tym zyskał? Błyskawiczną przemianę w nastawieniu drużyny. Zerknęliśmy szybko w statystyki Stali w ostatnich dwóch spotkaniach, porównaliśmy do tych z Wartą Poznań i Rakowem Częstochowa, pierwsze co nam się rzuciło to spora różnica w odzyskanych piłkach przez mielczan, w tym tych na połowie rywala.
Z Jagiellonią: 51 w tym 12 na połowie rywala
Z Zagłębiem: 59 w tym 12 na połowie rywala
Z Wartą: 47 (4)
Z Rakowem: 44 (8)
Odkąd Stal przejął trener Ojrzyński to ci piłkarze wyglądają inaczej na boisku. Nie czekają na ciosy od przeciwnika, ale próbują nawet wysokiego pressingu, stają do rywalizacji o wygranie środka pola i starają się coś zdziałac w ataku. To oczywiste, że z takim materiałem ludzkim może być ciężko o szybką zmianę gry na tę Liverpoolu z sezonu 2018/19, ale i tak poprawa w stylu jest widoczna (również wataku). Do tego dochodzą wyniki.
Nie zrozumcie nas źle, my cały czas twardo stąpamy po ziemi i zdajemy sobie sprawę, że na razie nie ma sensu się zbytnio podpalać i wyciągać poważnych wniosków (przykładowo, że utrzymanie jest już pewne, bo nie jest). Niemniej oglądamy mecze Ekstraklasy uważnie i widzimy, jak ta mizerna do niedawna Stal systematycznie się rozwija. A zmiana oblicza drużyny nastąpiła przy zastosowaniu stosunkowo prostych środków.
Beniaminek stawia na zdyscyplinowanie w tyłach, wąskie ustawienie, kompaktowość, dużo biegania (z Jagiellonią 115 km przy 112 przeciwnika, 108 sprintów przy 93 białostoczan) oraz konkret w ofensywie. I chodzi tu nie tylko o skuteczne wyjście z konterką, ale przykładowo założenie pressingu na połowie rywala, który wznawia grę z autu w okolicy własnego pola karnego (kilka razy w meczu z Jagiellonią). Na razie dało to cztery punkty w dwóch meczach, cały czas mówimy o zespole, który miał straszyć tylko Forsellem, a tutaj coraz lepiej gra Tomasiewicz, Prokić, czy nawet Żyro.
Ojrzyński zatem błyskawicznie dotarł do swoich zawodników, dostosował taktykę skrojoną na potencjał i systematycznie pracuje. Na pomeczowej konferencji prasowej trener przyznał, że widzi spore rezerwy u swoich piłkarzy. Jeśli były opiekun Wisły Płock i Arki Gdynia zrobi z tej ekipy mocnego ligowego średniaka, to władze Stali w centrum Mielca powinni wnioskować o postawienie pomnika: Ojrzyńskiego ubranego w strój strażaka.